Pokrewne
- Strona Główna
- 25 K.W. Jeter Trylogia Wojny Łowców Nagród II Spisek Xizora
- Wojny Rady Tom 1 Tam Będš Smoki Ringo John
- Ringo John Wojny Rady Tom 1 Tam Będš Smoki
- Bernard Cornwell Wojny Wikingów 2 Zwiastun Burzy
- John Toland Bogowie wojny t.1
- Toland John Bogowie wojny t.2
- John Toland Bogowie wojny t.2
- Grisham John Komora (2)
- Cierpienia wynalazcy Balzac H
- clibk
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pustapelnia.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatni zdrowy skoczek i jegodwaj ranni towarzysze lecieli na jego ogonie, zalewając go strumie-niami plazmy.Słyszał, jak rozżarzone pociski raz po raz uderzająw tylne tarcze i obserwował z niepokojem spadek mocy w osłonach.Czujniki zapiszczały, ostrzegając go przed obiektem na kursie kolizyj-nym w odległości sekundy lotu.Zaczął ściągać drążek, aby wyminąćprzeszkodę bokiem, ale najpierw przerzucił sterowanie bronią na tor-pedę protonową i wystrzelił.Dopiero potem wgniótł drążek w dół.Ujrzał jaskrawy błysk detonującej mu nad głową torpedy.Falauderzeniowa ostro zakołysała X-wingiem, ale Wedge nie czekał naustabilizowanie się maszyny, tylko od razu przerzucił moc na lasery,a sam ściągnął drążek w górę.W jednej chwili przeleciał przez strefęeksplozji i od razu natknął się na ostatniego zdrowego skoczka.Jegopilot już dochodził do siebie po nieoczekiwanym wybuchu.Wedgestrzelił i jego lasery rozdarły brzuch stateczku.Nastąpiła kolejna eksplozja, tym razem znacznie mniej poważ-na w skutkach, bo wybuchły tylko gazy ulatniające się przez kraterwybity laserem w koralu yorik.Statek nagle przerwał wszelkie ma-newry.Przerazliwy ryk alarmu dzwonił Wedge owi w uszach już od kil-ku minut, ale dopiero w tej chwili znalazł dość czasu, aby spojrzeć natablicę diagnostyki.Spojrzał i zaklął.Osłony przestały działać.Nie wiedział, czy spo-wodowała to eksplozja torpedy protonowej, czy zostały uszkodzonew ostatnim akcie działania pustek skoczka koralowego.Podejrzewałraczej to ostatnie: to by wyjaśniało, dlaczego nie zdążyły one zabloko-wać jego ostatniego strzału.272Bez tarcz właściwie jakby już go nie było.Obejrzał się na dwauszkodzone skoczki.Zaraz się na niego rzucą, jak drapieżniki na zra-nioną ofiarę.Tymczasem jednak wiały, ile sił w napędzie.Wedge zaśmiał się.Widocznie na widok zniszczonego ostatniegoskoczka z eskadry trochę poszło im w pięty.Pewnie nawet nie za-uważyli, że stracił tarcze.Zaczął się zastanawiać, za kogo właściwiego wzięli za jeszcze jedną boską manifestację, taką jak Jaina?Nagle śmiech zamarł mu na ustach.Czujniki informowały go, żeeskadra skoczków od strony planety wyszła z atmosfery i kieruje sięw ślad za Zlizgaczem Ammuudem.Mogą go przechwycić jeszczeprzed dotarciem do punktu wejścia w nadprzestrzeń.No, chyba że rzuci im się pod dzioby.Chyba że przekona do poje-dynku również drugą eskadrę.Jeśli jednak to zrobi uszkodzonym i pozbawionym tarcz X-win-giem, zginie.Zginie samotnie, anonimowo, lecąc X-wingiem innegopilota i nikt nawet nie będzie wiedział, że to on.Iella i jego dziecinigdy się nie dowiedzą, co się z nim stało.Obrócił statek na kurs przechwytujący i przyspieszył.Gdyby teraz odwrócił się plecami do Zlizgacza Ammuuda , po-zwolił, aby Yuuzhanie zniszczyli go w chwili, kiedy był tak bliskoocalenia, nie mógłby z tym żyć.Może zostałoby mu trochę czasu nazałatwienie własnych spraw, zanim poczucie winy, miażdżący ciężarzaniechanej odpowiedzialności, spowoduje, że poszuka śmierci w innysposób.Podszedł pod ostrym kątem do kursu nowych skoczków i wystrzeliłz możliwie jak największej odległości.Spojrzał na tablice czujnikówi stwierdził, że jego lasery nie wyrządziły skoczkom najmniejszej szko-dy.Po chwili cała eskadra skręciła, kierując się wprost na niego.Mógłby właściwie wrzasnąć z radości.Oni też woleli wyzwanie,jakie stanowił pojedynczy, sprawny pilot, od bezbronnego frachtow-ca.Gdyby ich decyzja nie stanowiła dla niego gwarancji śmierci, pew-nie by się ucieszył.Wedge nie przestawał strzelać, rzucając X-winga w górę i w dół,próbując uników.Widział strumienie plazmy przemykające to górą,to dołem, to z prawej burty.Jego lasery nieustannie bombardowałypustki pierwszego skoczka, od czasu do czasu tylko odskakującna moment w jedną lub drugą stronę, dość szybko, aby nadgryzć ko-ral.273Nagle poczuł potężne uderzenie i wszechświat zawirował w ilu-minatorach.X-wing przestał reagować na ruchy drążka.W uszachdzwonił mu alarm awarii systemu i Wedge wiedział już, że nie żyje.Eldo Davip zablokował pomocnicze układy sterujące mostkai otwartą dłonią uderzył w przycisk nowych drzwi na tyłach pomiesz-czenia.Drzwi odsunęły się natychmiast, odsłaniając stojącego za nimiY-winga.Y-wing.Pokręcił głową, ale podbiegł i wspiął się do kabiny.My-śliwiec był w jego wieku, jeśli nie starszy; podejrzewał, że został skle-cony z pojazdów przeznaczonych na części zamienne, które pozostałypo montażu rurowców.Jak tylko zatrzasnął owiewkę, drzwi na po-mocniczy mostek zamknęły się.W tej samej chwili odsunęła sięinna ściana, o kilkadziesiąt metrów od niego, odsłaniając jego oczomprzestrzeń w obramowaniu emisji potężnych silników Lusankyi.Uruchomił silniki myśliwca, ale jeszcze nie mógł wystartować.Sklecony byle jak ekran i zestaw układów sterowania ożyły i Davipjeszcze raz spojrzał przez przednie holokamery Lusankyi na odczy-ty czujników.Umierający superniszczyciel gwiezdny dryfował na sterburtę.Prawdopodobnie nie był to błąd nawigacji.Widocznie jakiś dovin ba-sal na powierzchni światostatku wywierał swój wpływ na Lusankyę ,usiłując odepchnąć statek w bok.Może mu się nawet uda.%7ładen dovin basal nie zdołałby odchylićcałkowicie milionów ton Lusankyi ani zahamować potwornej ener-gii kinetycznej nagromadzonej wskutek stałego przyspieszania nisz-czyciela w kierunku światostatku.Dovin basal mógł jednak odchylićwystającą iglicę, tym samym zmniejszając siłę zderzenia.Davip na to nie pozwoli.Przejął na nowo bezpośrednie sterowa-nie Lusankyi i zwiększył moc silników na prawej burcie aż do prze-grzania, sprowadzając iglicę do właściwej pozycji.Zostanie tu i dopilnuje, aby wszystko poszło zgodnie z planem.Czulkang Lah ze wzmagającym się wrażeniem nierealności ob-serwował rosnący w iluminatorze ostry dziób Lusankyi , zbliżającysię z drobiazgową precyzją, którą mógł tylko podziwiać.Dopiero z bliska widać było, że iglica była sklecona naprędce, bylejak.Widział podobne do blizn spawy, sugerujące, że zmontowano ją274wewnątrz trójkątnego statku.Jednak prostota konstrukcji i fakt, że speł-niła swoje zadanie, czyniły ją godną podziwu.Weszła w atmosferę światostatku i w chwilę potem przebiła so-czewkę.Czulkang Lah odszedł.Dziób Lusankyi uderzył w światostatek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Ostatni zdrowy skoczek i jegodwaj ranni towarzysze lecieli na jego ogonie, zalewając go strumie-niami plazmy.Słyszał, jak rozżarzone pociski raz po raz uderzająw tylne tarcze i obserwował z niepokojem spadek mocy w osłonach.Czujniki zapiszczały, ostrzegając go przed obiektem na kursie kolizyj-nym w odległości sekundy lotu.Zaczął ściągać drążek, aby wyminąćprzeszkodę bokiem, ale najpierw przerzucił sterowanie bronią na tor-pedę protonową i wystrzelił.Dopiero potem wgniótł drążek w dół.Ujrzał jaskrawy błysk detonującej mu nad głową torpedy.Falauderzeniowa ostro zakołysała X-wingiem, ale Wedge nie czekał naustabilizowanie się maszyny, tylko od razu przerzucił moc na lasery,a sam ściągnął drążek w górę.W jednej chwili przeleciał przez strefęeksplozji i od razu natknął się na ostatniego zdrowego skoczka.Jegopilot już dochodził do siebie po nieoczekiwanym wybuchu.Wedgestrzelił i jego lasery rozdarły brzuch stateczku.Nastąpiła kolejna eksplozja, tym razem znacznie mniej poważ-na w skutkach, bo wybuchły tylko gazy ulatniające się przez kraterwybity laserem w koralu yorik.Statek nagle przerwał wszelkie ma-newry.Przerazliwy ryk alarmu dzwonił Wedge owi w uszach już od kil-ku minut, ale dopiero w tej chwili znalazł dość czasu, aby spojrzeć natablicę diagnostyki.Spojrzał i zaklął.Osłony przestały działać.Nie wiedział, czy spo-wodowała to eksplozja torpedy protonowej, czy zostały uszkodzonew ostatnim akcie działania pustek skoczka koralowego.Podejrzewałraczej to ostatnie: to by wyjaśniało, dlaczego nie zdążyły one zabloko-wać jego ostatniego strzału.272Bez tarcz właściwie jakby już go nie było.Obejrzał się na dwauszkodzone skoczki.Zaraz się na niego rzucą, jak drapieżniki na zra-nioną ofiarę.Tymczasem jednak wiały, ile sił w napędzie.Wedge zaśmiał się.Widocznie na widok zniszczonego ostatniegoskoczka z eskadry trochę poszło im w pięty.Pewnie nawet nie za-uważyli, że stracił tarcze.Zaczął się zastanawiać, za kogo właściwiego wzięli za jeszcze jedną boską manifestację, taką jak Jaina?Nagle śmiech zamarł mu na ustach.Czujniki informowały go, żeeskadra skoczków od strony planety wyszła z atmosfery i kieruje sięw ślad za Zlizgaczem Ammuudem.Mogą go przechwycić jeszczeprzed dotarciem do punktu wejścia w nadprzestrzeń.No, chyba że rzuci im się pod dzioby.Chyba że przekona do poje-dynku również drugą eskadrę.Jeśli jednak to zrobi uszkodzonym i pozbawionym tarcz X-win-giem, zginie.Zginie samotnie, anonimowo, lecąc X-wingiem innegopilota i nikt nawet nie będzie wiedział, że to on.Iella i jego dziecinigdy się nie dowiedzą, co się z nim stało.Obrócił statek na kurs przechwytujący i przyspieszył.Gdyby teraz odwrócił się plecami do Zlizgacza Ammuuda , po-zwolił, aby Yuuzhanie zniszczyli go w chwili, kiedy był tak bliskoocalenia, nie mógłby z tym żyć.Może zostałoby mu trochę czasu nazałatwienie własnych spraw, zanim poczucie winy, miażdżący ciężarzaniechanej odpowiedzialności, spowoduje, że poszuka śmierci w innysposób.Podszedł pod ostrym kątem do kursu nowych skoczków i wystrzeliłz możliwie jak największej odległości.Spojrzał na tablice czujnikówi stwierdził, że jego lasery nie wyrządziły skoczkom najmniejszej szko-dy.Po chwili cała eskadra skręciła, kierując się wprost na niego.Mógłby właściwie wrzasnąć z radości.Oni też woleli wyzwanie,jakie stanowił pojedynczy, sprawny pilot, od bezbronnego frachtow-ca.Gdyby ich decyzja nie stanowiła dla niego gwarancji śmierci, pew-nie by się ucieszył.Wedge nie przestawał strzelać, rzucając X-winga w górę i w dół,próbując uników.Widział strumienie plazmy przemykające to górą,to dołem, to z prawej burty.Jego lasery nieustannie bombardowałypustki pierwszego skoczka, od czasu do czasu tylko odskakującna moment w jedną lub drugą stronę, dość szybko, aby nadgryzć ko-ral.273Nagle poczuł potężne uderzenie i wszechświat zawirował w ilu-minatorach.X-wing przestał reagować na ruchy drążka.W uszachdzwonił mu alarm awarii systemu i Wedge wiedział już, że nie żyje.Eldo Davip zablokował pomocnicze układy sterujące mostkai otwartą dłonią uderzył w przycisk nowych drzwi na tyłach pomiesz-czenia.Drzwi odsunęły się natychmiast, odsłaniając stojącego za nimiY-winga.Y-wing.Pokręcił głową, ale podbiegł i wspiął się do kabiny.My-śliwiec był w jego wieku, jeśli nie starszy; podejrzewał, że został skle-cony z pojazdów przeznaczonych na części zamienne, które pozostałypo montażu rurowców.Jak tylko zatrzasnął owiewkę, drzwi na po-mocniczy mostek zamknęły się.W tej samej chwili odsunęła sięinna ściana, o kilkadziesiąt metrów od niego, odsłaniając jego oczomprzestrzeń w obramowaniu emisji potężnych silników Lusankyi.Uruchomił silniki myśliwca, ale jeszcze nie mógł wystartować.Sklecony byle jak ekran i zestaw układów sterowania ożyły i Davipjeszcze raz spojrzał przez przednie holokamery Lusankyi na odczy-ty czujników.Umierający superniszczyciel gwiezdny dryfował na sterburtę.Prawdopodobnie nie był to błąd nawigacji.Widocznie jakiś dovin ba-sal na powierzchni światostatku wywierał swój wpływ na Lusankyę ,usiłując odepchnąć statek w bok.Może mu się nawet uda.%7ładen dovin basal nie zdołałby odchylićcałkowicie milionów ton Lusankyi ani zahamować potwornej ener-gii kinetycznej nagromadzonej wskutek stałego przyspieszania nisz-czyciela w kierunku światostatku.Dovin basal mógł jednak odchylićwystającą iglicę, tym samym zmniejszając siłę zderzenia.Davip na to nie pozwoli.Przejął na nowo bezpośrednie sterowa-nie Lusankyi i zwiększył moc silników na prawej burcie aż do prze-grzania, sprowadzając iglicę do właściwej pozycji.Zostanie tu i dopilnuje, aby wszystko poszło zgodnie z planem.Czulkang Lah ze wzmagającym się wrażeniem nierealności ob-serwował rosnący w iluminatorze ostry dziób Lusankyi , zbliżającysię z drobiazgową precyzją, którą mógł tylko podziwiać.Dopiero z bliska widać było, że iglica była sklecona naprędce, bylejak.Widział podobne do blizn spawy, sugerujące, że zmontowano ją274wewnątrz trójkątnego statku.Jednak prostota konstrukcji i fakt, że speł-niła swoje zadanie, czyniły ją godną podziwu.Weszła w atmosferę światostatku i w chwilę potem przebiła so-czewkę.Czulkang Lah odszedł.Dziób Lusankyi uderzył w światostatek [ Pobierz całość w formacie PDF ]