Pokrewne
- Strona Główna
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Marsden John Kroniki Ellie 03 Przycišgajšc burzę
- DeMille Nelson John Corey 01 liwkowa Wyspa
- John Ringo Dziedzictwo Aldenata 03 Taniec z Diabłem
- Wojny Rady Tom 1 Tam Będš Smoki Ringo John
- Tom Mangold, John Penycate Wi podziemna wojna
- Sapkowski Andrzej Pani jeziora (2)
- Philip K. Dick Ubik (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był nie wyszkolonym tenorem o małej skali, lecz nieprawdopodobnej sile głosu i każdy jego występ wywoływał burzę wściekłych protestów.Zazwyczaj Packer interweniował, żeby uspokoić mieszkańców Bloku.Sam zagroził nawet kiedyś, że użyje środków prawnych, żeby przyśpieszyć egzekucję chłopaka, jeśli wycie nie ustanie.Było to sadystyczne zagranie, którego później żałował.Dzieciak był zwyczajnie szurnięty, w związku z czym Sam planował w odpowiednim momencie wystąpić o uznanie go za niepoczytalnego.Dowiedział się o takiej możliwości z orzeczenia sądu z Kalifornii.Miał zamiar argumentować, że stracenie człowieka chorego psychicznie jest okrutne i niemoralne.Większości swoich klientów z bloku śmierci doradzał, żeby zachowywali się jak najbardziej nienormalnie.Teraz wyciągnął się na łóżku i zaczął czytać.Wentylator poruszał kartkami i lepkim powietrzem, lecz po kilku minutach prześcieradło było mokre od potu.Spał w wilgoci, aż do wczesnych godzin przed brzaskiem, kiedy powietrze stało się niemal chłodne, a prześcieradło prawie wyschło.Rozdział 17Aubum House, wbrew swojej nazwie, nigdy nie pełnił funkcji domu ani nawet budynku mieszkalnego.Przed dziesięcioleciami był to mały kościółek z żółtej cegły z witrażami w oknach.Stał otoczony brzydkim ogrodzeniem z siatki na ocienionym terenie, parę ulic od centrum Memphis.Żółte cegły pokrywały napisy graffiti, a witraże zastąpiono dyktami.Parafianie uciekli przed wielu laty na wschód, z dala od śródmiejskiego getta, ku bezpiecznym przedmieściom.Zabrali swoje ławy i katechizmy, i nawet wieżę.Wzdłuż ogrodzenia spacerował strażnik, gotowy w każdej chwili otworzyć bramę.Kilkadziesiąt metrów dalej znajdował się rozpadający blok mieszkalny, a na równoległej ulicy mieściły się zapuszczone domy dla biedoty, skąd pochodziły pacjentki Auburn House.Wszystkie były młodymi matkami, nastolatkami bez wyjątku, a ich matki też były nastolatkami gdy po raz pierwszy rodziły, ojcowie zaś pozostawali najczęściej nieznani.Średnia wieku wynosiła piętnaście lat.Najmłodsza miała jedenaście.Przybywały z osiedla dla biedoty z dzieckiem na biodrze i często jeszcze jednym drepczącym z tyłu.Przychodziły grupami po trzy i cztery i urządzały sobie spotkania towarzyskie.Pojawiały się też samotnie, wystraszone i niepewne.Zbierały się w starej zakrystii, zamienionej na poczekalnię, gdzie załatwiano sprawy papierkowe.Czekały z niemowlętami na rękach, podczas gdy starsze dzieci bawiły się pod krzesłami.Rozmawiały z przyjaciółkami, dziewczętami z osiedla, które przywędrowały do Aubum House piechotą, ponieważ samochody stanowiły tu rzadkość, a one wszystkie były i tak zbyt młode, żeby prowadzić auto.Adam zostawił saaba na małym parkingu z boku i zapytał strażnika o drogę.Mężczyzna przyjrzał mu się uważnie i wskazał drzwi od frontu, gdzie paląc papierosy, stały dwie młode dziewczyny z dziećmi.Adam przecisnął się między nimi, kłaniając się uprzejmie, lecz one nawet go nie zauważyły.W środku znalazł pół tuzina takich samych dziewcząt siedzących na plastykowych krzesłach i rój dzieci bawiących się na podłodze.Młoda kobieta siedząca za biurkiem wskazała mu drzwi i poleciła skręcić w korytarz po lewej.Drzwi do maleńkiego gabinetu Lee były otwarte, a ona prowadziła poważną rozmowę z pacjentką.Uśmiechnęła się do Adama.— Skończę za pięć minut — powiedziała, trzymając coś, co wyglądało na pieluszkę.Pacjentka nie miała ze sobą dziecka, ale była w mocno zaawansowanej ciąży.Adam przeszedł korytarzem i znalazł męską toaletę.Kiedy wyszedł na zewnątrz, Lee czekała już na niego na korytarzu.Cmoknęli się w policzki.— Co sądzisz o naszym małym przybytku? — zapytała.— Co dokładnie tutaj robicie? — Szli wąskim korytarzem z podniszczoną wykładziną i tynkiem obłażącym ze ścian.— Auburn House to nie nastawiona na zysk organizacja prowadzona przez ochotników.Zajmujemy się młodymi matkami.— Przygnębiająca praca.— Zależy, jak na to patrzysz.Witaj w moim gabinecie.— Lee wskazała drzwi i oboje weszli do środka.Na ścianach wisiały kolorowe plansze; jedna pokazywała dziecko w kolejnych etapach rozwoju i jedzenie, jakie należy mu podawać, inna w prostych słowach omawiała podstawowe choroby dziecięce, jeszcze inna za pomocą obrazków przedstawiała korzyści płynące z używania prezerwatyw.Adam usiadł i zaczął oglądać plakaty.— Wszystkie nasze dziewczyny pochodzą z osiedli dla biedoty, więc możesz sobie wyobrazić, jakie rady otrzymują po urodzeniu dziecka.Żadna z nich nie ma męża.Mieszkają z matkami, ciotkami albo babkami.Auburn House został założony dwadzieścia lat temu przez grupę świrów, żeby nauczyć te dziewczyny, jak wychowywać dzieci.Adam wskazał ruchem głowy tablicę o prezerwatywach.— I jak ich unikać, tak?— Tak.Nie zajmujemy się planowaniem rodziny, nie chcemy tego robić, ale nigdy nie zaszkodzi wspomnieć o kontroli urodzeń.— Może powinniście robić coś więcej, niż tylko o tym wspominać.— Może.Sześćdziesiąt procent dzieci urodzonych w tym okręgu w zeszłym roku to dzieci nieślubne i liczba ta wzrasta z każdym rokiem.Z każdym rokiem też mamy więcej przypadków dzieci maltretowanych i porzucanych.Zobaczysz, to naprawdę tragiczne.Część z tych malców nie ma żadnych szans na przetrwanie.— Kto finansuje całą operację?— Osoby prywatne.Połowę czasu spędzamy na zdobywaniu pieniędzy.Mamy naprawdę napięty budżet.— De jest takich osób jak ty?— Około tuzina.Niektórzy pracują kilka popołudni w tygodniu, inni tylko w soboty.Ja mam szczęście.Stać mnie na to, żeby pracować tu na cały etat.— Ile godzin w tygodniu?— Nie wiem.Kto by to liczył? Przychodzę koło dziesiątej i zostaję do zmroku.— I robisz to za darmo?— Tak.Wy nazywacie to pracą charytatywną, jeśli się nie mylę.— To zupełnie co innego.Pracujemy za darmo, żeby usprawiedliwić sumy, jakie zarabiamy na co dzień.To nasza mała ofiara na rzecz społeczeństwa.Tutaj wygląda to trochę inaczej.— Jesteśmy zadowoleni.— Jak znalazłaś to miejsce?— Nie wiem.Stało się to dawno temu.Należałam do klubu towarzyskiego, klubu miłośników herbaty zdaje się, i raz w miesiącu spotykaliśmy się na miłym lunchu, żeby dyskutować o sposobach zdobycia paru groszy dla biedniejszych.Pewnego dnia jakaś zakonnica opowiedziała nam o Auburn House i zaczęliśmy sponsorować ten projekt.Tak się to zaczęło.— I pracujesz tu zupełnie za darmo?— Phelps ma dużo pieniędzy, Adamie.Sporo z nich przeznaczam na Auburn House.Co roku urządzamy bal charytatywny w hotelu „Peabody”.Smokingi, szampan i tak dalej.Każę Phelpsowi przyprowadzić jego kumpli bankowców z żonami, żeby sypnęli trochę grosza.W zeszłym roku zebraliśmy ponad dwieście tysięcy.— Na co to idzie?— Część na płace.Mamy dwóch pełnoetatowych pracowników.Czynsz jest niski, ale mimo wszystko trzeba go uregulować.Reszta idzie na ubranka dla dzieci, lekarstwa i literaturę.I tak zawsze jesteśmy pod kreską.— A więc to ty zarządzasz tym miejscem?— Nie, mamy od tego specjalną osobę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Był nie wyszkolonym tenorem o małej skali, lecz nieprawdopodobnej sile głosu i każdy jego występ wywoływał burzę wściekłych protestów.Zazwyczaj Packer interweniował, żeby uspokoić mieszkańców Bloku.Sam zagroził nawet kiedyś, że użyje środków prawnych, żeby przyśpieszyć egzekucję chłopaka, jeśli wycie nie ustanie.Było to sadystyczne zagranie, którego później żałował.Dzieciak był zwyczajnie szurnięty, w związku z czym Sam planował w odpowiednim momencie wystąpić o uznanie go za niepoczytalnego.Dowiedział się o takiej możliwości z orzeczenia sądu z Kalifornii.Miał zamiar argumentować, że stracenie człowieka chorego psychicznie jest okrutne i niemoralne.Większości swoich klientów z bloku śmierci doradzał, żeby zachowywali się jak najbardziej nienormalnie.Teraz wyciągnął się na łóżku i zaczął czytać.Wentylator poruszał kartkami i lepkim powietrzem, lecz po kilku minutach prześcieradło było mokre od potu.Spał w wilgoci, aż do wczesnych godzin przed brzaskiem, kiedy powietrze stało się niemal chłodne, a prześcieradło prawie wyschło.Rozdział 17Aubum House, wbrew swojej nazwie, nigdy nie pełnił funkcji domu ani nawet budynku mieszkalnego.Przed dziesięcioleciami był to mały kościółek z żółtej cegły z witrażami w oknach.Stał otoczony brzydkim ogrodzeniem z siatki na ocienionym terenie, parę ulic od centrum Memphis.Żółte cegły pokrywały napisy graffiti, a witraże zastąpiono dyktami.Parafianie uciekli przed wielu laty na wschód, z dala od śródmiejskiego getta, ku bezpiecznym przedmieściom.Zabrali swoje ławy i katechizmy, i nawet wieżę.Wzdłuż ogrodzenia spacerował strażnik, gotowy w każdej chwili otworzyć bramę.Kilkadziesiąt metrów dalej znajdował się rozpadający blok mieszkalny, a na równoległej ulicy mieściły się zapuszczone domy dla biedoty, skąd pochodziły pacjentki Auburn House.Wszystkie były młodymi matkami, nastolatkami bez wyjątku, a ich matki też były nastolatkami gdy po raz pierwszy rodziły, ojcowie zaś pozostawali najczęściej nieznani.Średnia wieku wynosiła piętnaście lat.Najmłodsza miała jedenaście.Przybywały z osiedla dla biedoty z dzieckiem na biodrze i często jeszcze jednym drepczącym z tyłu.Przychodziły grupami po trzy i cztery i urządzały sobie spotkania towarzyskie.Pojawiały się też samotnie, wystraszone i niepewne.Zbierały się w starej zakrystii, zamienionej na poczekalnię, gdzie załatwiano sprawy papierkowe.Czekały z niemowlętami na rękach, podczas gdy starsze dzieci bawiły się pod krzesłami.Rozmawiały z przyjaciółkami, dziewczętami z osiedla, które przywędrowały do Aubum House piechotą, ponieważ samochody stanowiły tu rzadkość, a one wszystkie były i tak zbyt młode, żeby prowadzić auto.Adam zostawił saaba na małym parkingu z boku i zapytał strażnika o drogę.Mężczyzna przyjrzał mu się uważnie i wskazał drzwi od frontu, gdzie paląc papierosy, stały dwie młode dziewczyny z dziećmi.Adam przecisnął się między nimi, kłaniając się uprzejmie, lecz one nawet go nie zauważyły.W środku znalazł pół tuzina takich samych dziewcząt siedzących na plastykowych krzesłach i rój dzieci bawiących się na podłodze.Młoda kobieta siedząca za biurkiem wskazała mu drzwi i poleciła skręcić w korytarz po lewej.Drzwi do maleńkiego gabinetu Lee były otwarte, a ona prowadziła poważną rozmowę z pacjentką.Uśmiechnęła się do Adama.— Skończę za pięć minut — powiedziała, trzymając coś, co wyglądało na pieluszkę.Pacjentka nie miała ze sobą dziecka, ale była w mocno zaawansowanej ciąży.Adam przeszedł korytarzem i znalazł męską toaletę.Kiedy wyszedł na zewnątrz, Lee czekała już na niego na korytarzu.Cmoknęli się w policzki.— Co sądzisz o naszym małym przybytku? — zapytała.— Co dokładnie tutaj robicie? — Szli wąskim korytarzem z podniszczoną wykładziną i tynkiem obłażącym ze ścian.— Auburn House to nie nastawiona na zysk organizacja prowadzona przez ochotników.Zajmujemy się młodymi matkami.— Przygnębiająca praca.— Zależy, jak na to patrzysz.Witaj w moim gabinecie.— Lee wskazała drzwi i oboje weszli do środka.Na ścianach wisiały kolorowe plansze; jedna pokazywała dziecko w kolejnych etapach rozwoju i jedzenie, jakie należy mu podawać, inna w prostych słowach omawiała podstawowe choroby dziecięce, jeszcze inna za pomocą obrazków przedstawiała korzyści płynące z używania prezerwatyw.Adam usiadł i zaczął oglądać plakaty.— Wszystkie nasze dziewczyny pochodzą z osiedli dla biedoty, więc możesz sobie wyobrazić, jakie rady otrzymują po urodzeniu dziecka.Żadna z nich nie ma męża.Mieszkają z matkami, ciotkami albo babkami.Auburn House został założony dwadzieścia lat temu przez grupę świrów, żeby nauczyć te dziewczyny, jak wychowywać dzieci.Adam wskazał ruchem głowy tablicę o prezerwatywach.— I jak ich unikać, tak?— Tak.Nie zajmujemy się planowaniem rodziny, nie chcemy tego robić, ale nigdy nie zaszkodzi wspomnieć o kontroli urodzeń.— Może powinniście robić coś więcej, niż tylko o tym wspominać.— Może.Sześćdziesiąt procent dzieci urodzonych w tym okręgu w zeszłym roku to dzieci nieślubne i liczba ta wzrasta z każdym rokiem.Z każdym rokiem też mamy więcej przypadków dzieci maltretowanych i porzucanych.Zobaczysz, to naprawdę tragiczne.Część z tych malców nie ma żadnych szans na przetrwanie.— Kto finansuje całą operację?— Osoby prywatne.Połowę czasu spędzamy na zdobywaniu pieniędzy.Mamy naprawdę napięty budżet.— De jest takich osób jak ty?— Około tuzina.Niektórzy pracują kilka popołudni w tygodniu, inni tylko w soboty.Ja mam szczęście.Stać mnie na to, żeby pracować tu na cały etat.— Ile godzin w tygodniu?— Nie wiem.Kto by to liczył? Przychodzę koło dziesiątej i zostaję do zmroku.— I robisz to za darmo?— Tak.Wy nazywacie to pracą charytatywną, jeśli się nie mylę.— To zupełnie co innego.Pracujemy za darmo, żeby usprawiedliwić sumy, jakie zarabiamy na co dzień.To nasza mała ofiara na rzecz społeczeństwa.Tutaj wygląda to trochę inaczej.— Jesteśmy zadowoleni.— Jak znalazłaś to miejsce?— Nie wiem.Stało się to dawno temu.Należałam do klubu towarzyskiego, klubu miłośników herbaty zdaje się, i raz w miesiącu spotykaliśmy się na miłym lunchu, żeby dyskutować o sposobach zdobycia paru groszy dla biedniejszych.Pewnego dnia jakaś zakonnica opowiedziała nam o Auburn House i zaczęliśmy sponsorować ten projekt.Tak się to zaczęło.— I pracujesz tu zupełnie za darmo?— Phelps ma dużo pieniędzy, Adamie.Sporo z nich przeznaczam na Auburn House.Co roku urządzamy bal charytatywny w hotelu „Peabody”.Smokingi, szampan i tak dalej.Każę Phelpsowi przyprowadzić jego kumpli bankowców z żonami, żeby sypnęli trochę grosza.W zeszłym roku zebraliśmy ponad dwieście tysięcy.— Na co to idzie?— Część na płace.Mamy dwóch pełnoetatowych pracowników.Czynsz jest niski, ale mimo wszystko trzeba go uregulować.Reszta idzie na ubranka dla dzieci, lekarstwa i literaturę.I tak zawsze jesteśmy pod kreską.— A więc to ty zarządzasz tym miejscem?— Nie, mamy od tego specjalną osobę [ Pobierz całość w formacie PDF ]