[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jaszczurki ogniste wygnały intruzów z Cechu.Nagle grupa napastników stanęła jakwryta na widok tuzina smoków, których rozpostarte skrzydła tworzyły zaporę nie dopokonania, a oczy wirowały wściekłą czerwienią.Na niebie unosiły się kolejne smoki,których; skrzydła rzucały czarne cienie na rozgrywającą się w dole scenek Skalistymkanionem Fortu niosły się okrzyki i bicie w bębny, oznaczało, że posiłki są w drodze.Przerażonych wandali zagnano w jedno miejsce.Zęby i pazury jaszczurek pozostawiły nanich tylko strzępy odzieży; pokrwawione ręce obronnym gestem zasłaniały twarze.Smoki niebyłyby w stanie skrzywdzić żadnego człowieka, ale jaszczurki nie miały takich zahamowań ipikowały ostro, dziobiąc i szarpiąc pazurami każdego z grupy intruzów, kto odważył sięchoćby poruszyć. Odwołaj je, Ruth, poleciła Sharra, zatrzymując się na szczycie schodów dla złapaniaoddechu.I podziękuj, że przybyły tak szybko.Ci dranie muszą zostać przy życiu, żeby moglizeznawać, dlaczego zbezcześcili Cech Uzdrowicieli.Choć niektóre z dzikich jaszczurek wahały się, czy posłuchać, drugi gardłowy rykRutha sprawił, że zniknęły.Na straży jeńców pozostały smoki.Bestie trwały nieruchomo,więc jeden z mężczyzn wyprostował się i zmierzył Sharrę i Oldivego wściekłym spojrzeniem. Po co tu przyszliście?  spytał Mistrz niezwykle surowo.Przed nim stałopiętnaścioro mężczyzn i kobiet  wystarczyło ich z pewnością, by zrujnować o wiele więcej,niż tylko piękną nową destylarnię.Serce w nim zamarło na myśl o przypuszczalnychzniszczeniach. Dlaczego poniszczyliście materiały i sprzęty, dzięki którym& Ohydę należy powstrzymać!  krzyknął mężczyzna, wyprężając się fanatycznie. Zetrzeć jej piętno z Pemu! Ohydę?  Na dzwięk tego słowa Sharra aż zadygotała.Tak niektórzy nazywaliAssigi.Grupa podobnych fanatyków porwała Mistrza Robintona, by zmusić Radę dowyłączenia Assigi, utożsamianego z postępem.Fanatycy próbowali powstrzymać odtwarzanierozwiązań technicznych stosowanych przez pierwszych osadników na planecie, choć bardzo,bardzo wiele ludzi pragnęło rozwiązań ułatwiających życie.Oldive pochwycił jej wzrok ijeszcze bardziej spochmurniał.Pozostali wandale zaczęli coś wykrzykiwać i bez skrępowania wygrażać pięściami,jakby dopiero teraz zdali sobie sprawę, że smoki ich nie skrzywdzą. Wykorzenić wszeteczeństwo!  huknął przywódca głośniej, z większą odwagą.Wymazać Ohydę!Sharra zaczęła dygotać na zimnie.Twarz Oldivego ściągnął mróz.Choć spozawzniesionych smoczych skrzydeł nie było nic widać, usłyszała stuk kopyt na utwardzonejdrodze, skrzypienie wozu i okrzyki z wielu gardeł.Lioth, spiżowy smok władcy Weyru FortN tona przekrzywił głowę, jakby zrozumiał obelgi, a w jego wirujących oczach pojawiły siępomarańczowe ogniki.Nadchodzą, Sharro, powiedział Ruth i groznie pochylił łeb nad buntownikami.Okrzyki wyraznie przycichły, gdy stuk kopyt stał się słyszalny wewnątrz smoczego kręgu.Przywódca zaczął podżegać swoich ludzi do głośniejszych okrzyków. Trzeba szanować tradycję!  wrzeszczał, wpatrując się w swoich kamratów, ajego trójkątna twarz i płonące oczy podrywały ich do wysiłku. Precz z Ohydą!  Wróćcie do Tradycji w nowym Obrocie!  zaskrzeczała jedna z trzech kobiet izaczęła wymachiwać zakrwawioną ręką przed nosem Rutha, który zmarszczył brwi. Nie wysłuchano naszych skarg! Protestujemy przeciw Ohydzie!  I wszystkim jej dziełom! Ohyda! Ohyda!Oldive i Sharra wysłuchiwali tego wszystkiego ze stoickim spokojem.W miarę zbliżania się jezdzców smoki zaczęły spokojnie składać skrzydła i odsuwaćsię na bok, by ich dopuścić do wandali.Lioth zbliżył się do Rutha; Sharra wiedziała, że jegojezdziec, N ton, będzie na przedzie.Ale pierwszy przybył jeden z dwóch synów LordaGroghe, jadąc na oślep na szarym biegusie, bez wędzidła.Haligon zatrzymał wierzchowca okrok przed więzniami i niemal sfrunął z niego, stając naprzeciw buntowników.Jego twarz iruchy wyrażały taką furię, że aż się cofnęli.Czasem w momentach kryzysowych zauważa się zupełnie oderwane szczegóły; Sharraspostrzegła właśnie, że piękne, brązowe świąteczne ubranie Haligona całe oblazło siwymiwłosami.Horon, który z bojową miną stanął obok brata, miał równie nieporządną odzież.Pieszo nadeszła grupa harfiarzy pod wodzą Mistrza Sebella.Mało ich nie rozjechałwóz, którym N ton przywiózł grupę gospodarzy zbrojnych w pałki.Na widok tak szerokiejpubliczności jeńcy zaczęli głośniej wznosić bezczelne okrzyki: Zniszczyć wszystkie twory Ohydy! Oczyścić Pern! Powrót do tradycji! Precz z Ohydą!Gospodarze z wozu najpierw ich wygwizdali, a potem zeskoczyli na ziemię, grożąc imwzniesionymi pałkami.Uzdrowiciele w zielonej odzieży weszli na schody i zbliżyli się doSharry i Oldivego. Keita, sprawdz, jakie są straty  powiedział cicho Oldive do czeladniczki, która donich podbiegła.Jego ciało przebiegł konwulsyjny dreszcz. Najpierw obejrzyj infirmerię.Sharra współczuła mu głęboko. Podajcie płaszcz dla mistrza Oldive  poprosiła z naciskiem, uświadamiając sobienagle, że zaczyna ją ogarniać zimno, mimo emocji, jakie wciąż nią targały. Harfiarze!  Sebell gestem polecił swoim ludziom wziąć się do dzieła.Pomóżcie Keicie. Przez cały czas więzniowie jak szaleni powtarzali swoje okrzyki, aż na miejsce dotarłlord Groghe.Dobrze, że jego koń był osiodłany i że ktoś narzucił mu na ramiona futrzanąpelerynę, pomyślała Sharra.W jego wieku nie powinien już jezdzić na oklep jak jegosynowie. Precz z Ohydą! Przywrócić nasze tradycje! Cisza!  ryknął Groghe.Natężenie jego głosu było równie przerażające, cozachowanie potężnego biegusa, który o mało nie zwalił przywódcy buntowników z nóg.Mężczyzna musiał się gwałtownie cofnąć i wtedy dopiero Sharra spostrzegła, że podobnie jakpozostali niszczyciele, miał czelność ubrać się na zielono: nie w prawdziwą uzdrowicielskązieleń, ale w odcień na tyle podobny, że jasne się stało, dlaczego ci ludzie z taką łatwościądostali się do Cechu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl