[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wewnątrz było ciemno i chłodno.Dor odniósł wrażenie, że schodzą w dół, ale nie był tego zupełnie pewien.Następnie przeniesiono ich do pomieszczenia oświetlonego skapującymi pochodniami.Zdziwiło to Dora, ponieważ w jego czasach gobliny obłąkańczo bały się ognia.Ale też w jego czasach gobliny nie wychodziły na zewnątrz.W samej rzeczy trudno je było spotkać na powierzchni.Była to więc kolejna zmiana, jaka zaszła w przeciągu ośmiu stuleci.Przy odległym końcu komnaty znajdował się tron wykonany z masywnego zespołu stalagmitów.Wyglądało to, jakby kamień wykipiał jak gorący wosk tworząc kolorowe smugi, zanim cały stopił się w pojedynczy blok stanowiący poskręcaną, ale nadal piękną masę.Jakiś wyglądający szczególnie dziko goblin zasiadał na nim.Jego czarne nogi prawie zlewały się z kamieniem, równie poskręcane.- Nikczemni przybysze! - krzyczał ze złością szef goblinów.- Co sprawiło, że dopuściliście do siebie myśl, iż wolno wam wtargnąć do naszych posiadłości bezkarnie?Millie cicho krzyczała i dalej próbowała kopać.Nie podobało się jej, że wciąż żylaste łapska ściskają jej nogi.Choć gobliny wydawały się być bardziej nią zainteresowane niż niechętne.Skoczek zaświergotał, ale Dor wiedział, że gobliny nie rozumieją go.Zrobił więc kilka kroków do przodu uwalniając się od tych, którzy go przytrzymywali.- Nie zamierzaliśmy wtargnąć tu, panie - powiedział.- Próbowaliśmy jedynie ukryć się przed harpiami.Miał małą nadzieję na litość ze strony tych potworów, ale musiał spróbować.Ciemne brwi goblina uniosły się w zdumieniu.- Ty, człowiek, nazywasz goblina panem?- Jeżeli podasz mi swój właściwy tytuł, użyję go - powiedział zdenerwowany Dor myśląc, że spróbuje wytrwać w umiarkowanie śmiałej postawie.Gdzieś tam, po drodze, wyrwano mu z ręki miecz i bez niego czuł się nagi.- Jestem szefem, Cravenem z Klanu Goblinów z Rozpadliny - powiedział szef.- Więc zwracaj się do mnie z należnym szacunkiem.Kilku goblinich strażników parsknęło.To Craven, nie Dor zareagował na tę szyderczą radość.- Czy uważacie wyrażenie “pan” za zabawne? - wypytywał ich z rosnącą wściekłością.— To jasne.Nie jest on człowiekiem-bohaterern, ale jakimś szarlatanem, który” za nic ma honor czy walkę - odezwał się inny goblin.- Jego “panie” jest tak samo bezwartościowe i jest zniewagą.- Ach tak?! - krzyknął Craven.- Zweryfikujemy to, Crool.Czy spotkasz się z nim w honorowej walce?Crool przyjrzał się Dorowi i jakoś spuścił z tonu.Ale teraz śmiech klanu obrócił się przeciw niemu.- Pojedynczy goblin nie dotrzyma placu pojedynczemu człowiekowi, nawet oszustowi.Normalna proporcja to czterech lub pięciu na jednego.- Więc bierz swoich strażników - krzyknął Craven.Zwrócił się do strażników po drugiej stronie sali.- Zwróćcie temu ludzkiemu wojownikowi jego miecz.Zobaczymy, czy jego “panie” jest coś warte.Jak perfidną i wspaniałą rzeczą była duma - pomyślał Dor.Teraz szef stanął za jeńcem przeciw rodzajowi gobliniemu.Dwa gobliny szybko wróciły z mieczem i podały mu go wraz z pochwą.Rad był, że ma go z powrotem, ale nie uśmiechała mu się perspektywa walki.Wcale nie był zadowolony z poprzedniego zabijania goblinów.I z powodu rosnących wątpliwości.Jakże przypominali jego własny gatunek.Wyglądali inaczej, ale ich duma była podobna.Gobliny nie pozostawiły mu wyboru.Odsunął się, tworząc półkole w centrum jaskini i pięciu goblinów z klanu Croola wystąpiło przeciw niemu.Uzbrojeni byli w małe maczugi i ostre kamyki, i wyglądali na zdeterminowanych.Jasne było, że zamierzają go pokonać, jeżeli tylko trafi im się okazja.Ciało Dora przejęło prowadzenie.Ruszył w kierunku zgrai wymachując mieczem.Gobliny rozbiegły się na boki.Dor zwrócił się na prawo i mocno kopnął jednego z goblinów, tak że stwór pośliznął się po gładkiej skale, aż zatrzymał się na ścianie.Jego kamienny nóż był w kawałkach.Dor zwrócił się ku pozostałym, wywijając bronią, a oni rozbiegli się znowu.Następny głęboki najazd mieczem - żeby przepędzić skradającego się od tyłu goblina.Dor następnie podbił mieczem uderzającą maczugę i lewą pięścią walnął go od dołu.Celował w głowę goblina, rzecz twardą jak skała, i ogłuszonego pchnął do tyłu.Nagle Dor pozostał sam w kole.Pokonał tę zgraję dzięki sile i wyćwiczeniu swojego ciała - nie zabijając ani jednego goblina.To sprawiło, że poczuł się lepiej.Nie zrównoważyło to tych czterech zabitych przez niego wcześniej, ale w jakiś sposób odciążyło jego winę.Craven uśmiechnął się.Był to groteskowy uśmiech.- A teraz, czy “pan” jest odpowiednie, czy nie? - zadał szydercze pytanie.Było retoryczne.- Zatrzymaj swój miecz, człowieku.Dowiodłeś swojego statusu.Zapraszam ciebie i twoich towarzyszy.Jesteście moimi gośćmi.Skoczek zaświergotał.,- Gobliny przykładają wielką wagę do postawy - przetłumaczyła pajęczyna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl