[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Klasnęła w dłonie w swój uroczy, dziewczęcy sposób i zakołysała się w swoim kokonie prowokująco jak każda piękna kobieta.- Och, mógłbyś? To wspaniale!Dor również był zadowolony.Była świetną towarzyszką.- Ale dlaczego zmierzasz do Zamku? - zapytał.- Mam nadzieję, że znajdę zatrudnienie jako pokojówka i poznam jakiegoś dworzanina, który pokocha mnie do szaleństwa i zabierze daleko, i będę żyła długo i szczęśliwie w jego bogatym domu.Zawsze pragnęłam wieść życie pokojówki.Dor, nawet pomimo swojej młodości, wiedział, że są to proste ambicje.Dlaczego jakiś dworzanin miałby wybrać i poślubić zwykłą pokojówkę? Miał jednak wystarczająco dużo rozsądku, żeby nie lekceważyć jej ambicji.Zamiast tego przypomniał sobie pytania, które zadawał sobie wcześniej, kiedy przyglądał się wdziękom, którymi obdarzyła ją natura.A jej wdzięki kołysały się z taką gracją!- Jak masz na imię?- Aaa - zaśmiała się melodyjnie przytupując, kołysząc się i kręcąc biodrami.- Nie mówiłam ci? Jestem panna Millie.Dor oniemiał.Oczywiście! Powinien był ją poznać.Dwanaście lat młodsza - osiemset dwanaście lat! Taką była, nim ją poznał: młodą, niedoświadczoną, pełną nadziei i nade wszystko niewinną.Zniszczona ponurym doświadczeniem ośmiu stuleci bycia duchem, naiwna i miła dziewczyna, trochę tylko starsza od niego.Trochę starsza? Starsza o pięć lat - i były to potworne lata.- Chciałbym być mężczyzną! - wymamrotał.- Zrobione! - krzyknął pierścień na jego palcu.- Oświadczam ci to, człowieku.- Co? - łagodnie zapytała MilHe.Oczywiście nie rozpoznała go.Nie tylko dlatego, że nie przebywał we własnym ciele, ale też nawet nie istniał przed ośmiuset laty.- Uff, po prostu życzyłbym sobie.- Tak? - zapytał pierścień z zapałem.Dor spuścił głowę.- Żebym zdołał pozbyć się tej piekielnej pchły, która bez przerwy gryzie mnie po głowie, i przespać się trochę - powiedział.- Hej, poczekaj - zaprotestował pierścień.- Mogę zrobić wszystko, ale ty prosisz o dwie rzeczy naraz.- Chciałbym usnąć - powiedział Dor.Wkrótce nadszedł sen.Śnił, że stoi przed olbrzymim, jasno przystrojonym krzewem gumowych piłek, pragnąc straszliwie pewnej gumowej piłki, tej złotej, która leżała w zasięgu ręki, ale powstrzymywany przez magiczne zaklęcie chroniące owoce nie może jej zerwać.Nie zrywa jej nie dlatego, żeby nie wiedział, jak dokonać tego bez zaklęcia.Ale ten krzak znajduje się w odległości jarda od jakiegoś domu i on nie jest pewien, czy ma prawo zerwać ten owoc.Krzew był wysoki, o wspaniałych owocach zwisających poza zwykłym zasięgiem.On jednak miał magiczne szczudła, bardzo długie i mocne, znajdował się więc wystarczająco wysoko, by dosięgnąć wspaniałej złotej kuli.Gdyby tylko się ośmielił!Pragnął tej gumowej kuli bardziej niż kiedy był dzieckiem.Wiedział, jak bardzo lubiły je inne dzieci, ale nie rozumiał dlaczego.Teraz tak bardzo pragnął tej jednej - i było to podejrzane.Obudził się podniecony.Skoczek wisiał blisko niego i jego kilkoro oczu obserwowało go badawczo.- Czy dobrze się czujesz, Dorze, przyjacielu? - zaświergotał.- Miałem przykry sen - odparł niepewnie Dor.- Czy to jest jakaś choroba?- Są takie magiczne konie, na wpół złudne, które nawiedzają ludzi w nocy strasząc ich - wyjaśnił Dor.- Więc jeżeli jakaś osoba doświadcza czegoś przerażającego w nocy, nazywa to nocnym ogierem lub nocną kobyłką.- Ach, symbolika - zgodził się Skoczek, nagle pojmując.- Śniłeś o takim koniu.O kobyle - kobiecie.- Tak, o koniu innej maści.Ja - chciałem bardzo dosiąść tej nocnej mary, ale nie byłem pewien, czy utrzymam się w tym złotym siodle - och, sam nie wiem, co mam powiedzieć!Skoczek zastanowił się.- Proszę, nie obraź się, przyjacielu! Naprawdę jeszcze dobrze nie rozumiem ani twojego języka, ani twojej natury.A przy okazji: czy jesteś młodociany? Młode stworzenie?- Tak - odpowiedział skrępowany Dor.Wydawało się, że pająk rozumie go wystarczająco dobrze.- Kimś poniżej normalnego wieku rozrodczego w twoim gatunku?- Tak.- A ta śpiąca kobieta twojego gatunku, z tą złocistą przędzą, ona jest dojrzała?- Hm, tak.- Sądzę, że to nic złego.Musisz jedynie poczekać, aż dojrzejesz, wtedy już nie będziesz odczuwał zakłopotania.- Ale przypuszczalnie ona - ona należy do innego.- Nie posiada się miłości na własność - zapewnił go Skoczek.- To ona okaże, czy uznaje cię za odpowiedniego.- Odpowiedniego do czego?Skoczek wydał świergotliwy chichot.- To stanie się jasne w odpowiednich okolicznościach.- Mówisz jak Król Trent! - stwierdził oskarżające Dor.- Który, zakładam, jest dojrzałym mężczyzną waszego gatunku, być może w średnim wieku.Trafił w samo sedno.Mimo zakłopotania i frustracji, Dor był zadowolony, że posiada przy sobie takiego przyjaciela.Forma zewnętrzna nie miała znaczenia.Millie i Dor zapragnęli nagle przerwać rozmowę.Był świt, czas na zjedzenie czegoś i podjęcie podróży do Zamku Roogna.Dor zebrał informacje od miejscowych patyków i kamieni, i ruszyli w kierunku Zamku.Ale tym razem napotkali ogromną rzekę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl