Pokrewne
- Strona Główna
- IGRZYSKA MIERCI 01 Igrzyska mierci
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Collins Suzanne Igrzyska mierci 01 Igrzyska mierci
- Chattam Maxime Otchłań zła 01 Otchłań zła
- eBook Business Killer Internet Marketing Strategies
- Olson Lynne, Cloud Stanley Sprawa honoru
- Klub Pickwicka t.1 Dickens Ch
- Mc Auley Paul J Czterysta miliardow gwiazd
- Brooke Lauren Heartland 05 Co ma byćÂ, to bćÂdzie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- opowiastki.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Posterunek zgłaszał się co rano o świcie, więc jeśli Wędrowcy Mroku uderzą za wcześnie,Republika zorientuje się, że coś jest nie tak, kiedy kolejny raport się nie pojawi.Czas był krytycznym czynnikiem.Musieli zdjąć ich tuż przedtem, zanim główne siłyuderzą.To da im kilka godzin na przebycie doliny i zaatakowanie nieprzygotowanegonieprzyjaciela.Wędrowcy Mroku byli gotowi, ale główne siły jeszcze nie.więc czekali. Martwię się rzekł wreszcie Des. Ten posterunek nie będzie łatwy do wzięcia.Kiedydostaniemy sygnał, nie będzie marginesu błędów.Jeśli mają dla nas jakieś niespodzianki,możemy oczekiwać kłopotów.Adanar splunął. Wiedziałem! Czułem to! Masz złe przeczucia, prawda? Znowu czeka nas Hsskhor!Hsskhor był katastrofą.Po klęsce Kashyyyka ocaleli żołnierze Republiki uciekli nasąsiedni świat Trandosha.W pogoń za nimi wyruszyło dwadzieścia oddziałów żołnierzySithów, w tym i Wędrowcy Mroku.Dopadli niedobitków Republiki na pustynnych równinachpod miastem Hsskhor.Dzień zaciętych walk pozostawił ciężkie straty po obu stronach, ale bez ostatecznegorozstrzygnięcia.Des czuł się zle przez całą bitwę, choć wtedy nie wiedział jeszcze, dlaczego.Jego niepokój wzrósł, kiedy zapadła noc i obie strony wycofały się na przeciwne krańce polabitwy, aby się przegrupować.Trandoshanie uderzyli w kilka godzin pózniej.Całkowita ciemność nie była dla gadopodobnych Trandoshan żadnym problemem.Ichzmysł wzroku reagował na podczerwień.Wydawali się pojawiać znikąd, materializując się wciemności jak wcielony koszmar.W przeciwieństwie do Wookiech, Trandoshanie nie byli sprzymierzeni z żadną ze strondomowej wojny galaktycznej.Aowcy nagród i najemnicy z Hsskhor siali zniszczenie wszeregach Republiki i Sithów bez rozróżnienia; nie obchodziło ich, z kim walczą jak długomogli obrabować zwłoki.Szczegółów masakry nigdy nie podano do publicznej wiadomości.Des znajdował się wsamym środku rzezi, ale nawet on z trudem tylko składał strzępy wspomnień.Atak złapał Wędrowców Mroku, tak samo jak inne oddziały, całkowicie znienacka.Zanim wzeszło słońce, połowa wojsk Sithów została wycięta w pień.Des stracił w tej jatcewielu przyjaciół.przyjaciół, których mógł uratować, gdyby większą uwagę zwracał namroczne przeczucia, jakie nim targnęły, kiedy postawił stopę na tym przeklętym pustynnymświecie.I poprzysiągł, że nigdy więcej nie dopuści, aby Wędrowcy Mroku znów znalezli sięw takiej pułapce.Ostatecznie Hsskhor zapłacił wysoką cenę za tę akcję.Z Kashyyyka przysłano posiłki,które pokonały zarówno żołnierzy Republiki, jak i Trandoshan.Sithowie potrzebowali mniejniż tydzień, aby zwyciężyć, a niegdyś dumne miasto zostało splądrowane i zrównane zziemią.Wielu z Trandoshan po prostu się poddało, by ocalić swoje domy, i zaoferowałoSithom usługi.Z zawodu byli najemnikami i łowcami nagród, z natury drapieżnikami.Nieobchodziło ich, dla kogo pracują, jak długo mieli szansę dalej zabijać.Nie trzeba mówić, żeSithowie przyjęli ich z otwartymi ramionami. To nie będzie powtórka z Hsskhor zapewnił Des nerwowego towarzysza.Istotnie,znowu miał to samo nieprzyjemne uczucie, ale tym razem wyglądało ono nieco inaczej.Miałostać się coś wielkiego, ale Des nie potrafił powiedzieć, czy to będzie dobre, czy nie. Chodz, Des przyciskał go Adanar. Chodz pogadać z Ulabore em.On cię czasemsłucha. I co mam mu powiedzieć?Adanar z rozpaczą podniósł ręce. Nie wiem! Powiedz, że masz złe przeczucia.Niech się skontaktuje z centralą i powie,żeby nas odwołali.Albo przekona ich, żeby nas wypuścili! Nie możemy tu siedzieć jak kupamartwych szczurów gnijących na słońcu!Zanim Des zdążył odpowiedzieć, jeden z młodszych żołnierzy, kobieta imieniem Lucia,podbiegła do nich i zasalutowała służbiście. Sierżancie! Porucznik Ulabore rozkazuje zebrać pańskich żołnierzy przed jegonamiotem.Za trzydzieści minut do nich przemówi powiedziała podekscytowanym,niecierpliwym tonem.Des uśmiechnął się do przyjaciela. Myślę, że wreszcie mamy nasze rozkazy.%7łołnierze stali na baczność, kiedy porucznik i Des dokonywali przeglądu.Jak zwykle,przegląd polegał na tym, że Ulabore chodził tam i z powrotem przed szeregami, pomrukując zaprobatą i kiwając głową.Było to głównie na pokaz, żeby się wydawało, że Ulabore ma jakiśudział w sukcesie misji.Po chwili porucznik wrócił na czoło kolumny i zrobił zwrot, stając twarzą do żołnierzy.Des ustawił się plecami do żołnierzy, przodem do oficera. Wszyscy wiedzą, jaki jest cel naszej misji zaczął Ulabore piskliwym, donośnymgłosem.Des domyślił się, że słowa miały rozbrzmiewać autorytetem, a nie zgrzytać. Szczegóły misji pozostawiam do omówienia sierżantowi ciągnął porucznik. Naszezadanie nie jest łatwe, ale czasy, kiedy Wędrowcy Mroku mieli łatwe zadania, dawno minęły.Nie mam wiele więcej do powiedzenia.Wiem, że równie jak ja palicie się do zakończeniatego długiego oczekiwania.Z radością informuję was, że dostaliśmy rozkaz do wymarszu.Zagodzinę ruszamy na posterunek Republiki.Pośród szeregów rozległy się przerażone jęki i głośne szepty niedowierzania.Ulaborecofnął się, jakby dostał w twarz.Chyba oczekiwał radości i wiwatów, a ten nagły niepokój ibrak dyscypliny wstrząsnęły nim do głębi. Wędrowcy Mroku, cisza! Warknął Des.Podszedł do porucznika i zniżył głos. Czy jest pan pewien, że takie są rozkazy? Ruszać za godzinę? Nie chodziło o godzinępo zapadnięciu zmroku? Co, kwestionujesz moje słowa, sierżancie? warknął Ulabore, nie próbując nawetzniżać głosu. Nie, panie.Tyle tylko, że jeśli wyruszymy za godzinę, wciąż będzie jasno.Zobaczą nas. Zanim nas spostrzegą, będziemy dość blisko, by zablokować im łączność odparłporucznik. Nie zdążą dać znać do obozowiska. Nie o to chodzi.Chodzi o kanonierki.Mają trzy kanonierki repulsorowe wyposażone wciężkie samopowtarzalne działka płomieniowe.Jeśli spróbujemy zaatakować posterunek wciągu dnia, skoszą nas z powietrza. To misja samobójcza! zawołał ktoś z szeregów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Posterunek zgłaszał się co rano o świcie, więc jeśli Wędrowcy Mroku uderzą za wcześnie,Republika zorientuje się, że coś jest nie tak, kiedy kolejny raport się nie pojawi.Czas był krytycznym czynnikiem.Musieli zdjąć ich tuż przedtem, zanim główne siłyuderzą.To da im kilka godzin na przebycie doliny i zaatakowanie nieprzygotowanegonieprzyjaciela.Wędrowcy Mroku byli gotowi, ale główne siły jeszcze nie.więc czekali. Martwię się rzekł wreszcie Des. Ten posterunek nie będzie łatwy do wzięcia.Kiedydostaniemy sygnał, nie będzie marginesu błędów.Jeśli mają dla nas jakieś niespodzianki,możemy oczekiwać kłopotów.Adanar splunął. Wiedziałem! Czułem to! Masz złe przeczucia, prawda? Znowu czeka nas Hsskhor!Hsskhor był katastrofą.Po klęsce Kashyyyka ocaleli żołnierze Republiki uciekli nasąsiedni świat Trandosha.W pogoń za nimi wyruszyło dwadzieścia oddziałów żołnierzySithów, w tym i Wędrowcy Mroku.Dopadli niedobitków Republiki na pustynnych równinachpod miastem Hsskhor.Dzień zaciętych walk pozostawił ciężkie straty po obu stronach, ale bez ostatecznegorozstrzygnięcia.Des czuł się zle przez całą bitwę, choć wtedy nie wiedział jeszcze, dlaczego.Jego niepokój wzrósł, kiedy zapadła noc i obie strony wycofały się na przeciwne krańce polabitwy, aby się przegrupować.Trandoshanie uderzyli w kilka godzin pózniej.Całkowita ciemność nie była dla gadopodobnych Trandoshan żadnym problemem.Ichzmysł wzroku reagował na podczerwień.Wydawali się pojawiać znikąd, materializując się wciemności jak wcielony koszmar.W przeciwieństwie do Wookiech, Trandoshanie nie byli sprzymierzeni z żadną ze strondomowej wojny galaktycznej.Aowcy nagród i najemnicy z Hsskhor siali zniszczenie wszeregach Republiki i Sithów bez rozróżnienia; nie obchodziło ich, z kim walczą jak długomogli obrabować zwłoki.Szczegółów masakry nigdy nie podano do publicznej wiadomości.Des znajdował się wsamym środku rzezi, ale nawet on z trudem tylko składał strzępy wspomnień.Atak złapał Wędrowców Mroku, tak samo jak inne oddziały, całkowicie znienacka.Zanim wzeszło słońce, połowa wojsk Sithów została wycięta w pień.Des stracił w tej jatcewielu przyjaciół.przyjaciół, których mógł uratować, gdyby większą uwagę zwracał namroczne przeczucia, jakie nim targnęły, kiedy postawił stopę na tym przeklętym pustynnymświecie.I poprzysiągł, że nigdy więcej nie dopuści, aby Wędrowcy Mroku znów znalezli sięw takiej pułapce.Ostatecznie Hsskhor zapłacił wysoką cenę za tę akcję.Z Kashyyyka przysłano posiłki,które pokonały zarówno żołnierzy Republiki, jak i Trandoshan.Sithowie potrzebowali mniejniż tydzień, aby zwyciężyć, a niegdyś dumne miasto zostało splądrowane i zrównane zziemią.Wielu z Trandoshan po prostu się poddało, by ocalić swoje domy, i zaoferowałoSithom usługi.Z zawodu byli najemnikami i łowcami nagród, z natury drapieżnikami.Nieobchodziło ich, dla kogo pracują, jak długo mieli szansę dalej zabijać.Nie trzeba mówić, żeSithowie przyjęli ich z otwartymi ramionami. To nie będzie powtórka z Hsskhor zapewnił Des nerwowego towarzysza.Istotnie,znowu miał to samo nieprzyjemne uczucie, ale tym razem wyglądało ono nieco inaczej.Miałostać się coś wielkiego, ale Des nie potrafił powiedzieć, czy to będzie dobre, czy nie. Chodz, Des przyciskał go Adanar. Chodz pogadać z Ulabore em.On cię czasemsłucha. I co mam mu powiedzieć?Adanar z rozpaczą podniósł ręce. Nie wiem! Powiedz, że masz złe przeczucia.Niech się skontaktuje z centralą i powie,żeby nas odwołali.Albo przekona ich, żeby nas wypuścili! Nie możemy tu siedzieć jak kupamartwych szczurów gnijących na słońcu!Zanim Des zdążył odpowiedzieć, jeden z młodszych żołnierzy, kobieta imieniem Lucia,podbiegła do nich i zasalutowała służbiście. Sierżancie! Porucznik Ulabore rozkazuje zebrać pańskich żołnierzy przed jegonamiotem.Za trzydzieści minut do nich przemówi powiedziała podekscytowanym,niecierpliwym tonem.Des uśmiechnął się do przyjaciela. Myślę, że wreszcie mamy nasze rozkazy.%7łołnierze stali na baczność, kiedy porucznik i Des dokonywali przeglądu.Jak zwykle,przegląd polegał na tym, że Ulabore chodził tam i z powrotem przed szeregami, pomrukując zaprobatą i kiwając głową.Było to głównie na pokaz, żeby się wydawało, że Ulabore ma jakiśudział w sukcesie misji.Po chwili porucznik wrócił na czoło kolumny i zrobił zwrot, stając twarzą do żołnierzy.Des ustawił się plecami do żołnierzy, przodem do oficera. Wszyscy wiedzą, jaki jest cel naszej misji zaczął Ulabore piskliwym, donośnymgłosem.Des domyślił się, że słowa miały rozbrzmiewać autorytetem, a nie zgrzytać. Szczegóły misji pozostawiam do omówienia sierżantowi ciągnął porucznik. Naszezadanie nie jest łatwe, ale czasy, kiedy Wędrowcy Mroku mieli łatwe zadania, dawno minęły.Nie mam wiele więcej do powiedzenia.Wiem, że równie jak ja palicie się do zakończeniatego długiego oczekiwania.Z radością informuję was, że dostaliśmy rozkaz do wymarszu.Zagodzinę ruszamy na posterunek Republiki.Pośród szeregów rozległy się przerażone jęki i głośne szepty niedowierzania.Ulaborecofnął się, jakby dostał w twarz.Chyba oczekiwał radości i wiwatów, a ten nagły niepokój ibrak dyscypliny wstrząsnęły nim do głębi. Wędrowcy Mroku, cisza! Warknął Des.Podszedł do porucznika i zniżył głos. Czy jest pan pewien, że takie są rozkazy? Ruszać za godzinę? Nie chodziło o godzinępo zapadnięciu zmroku? Co, kwestionujesz moje słowa, sierżancie? warknął Ulabore, nie próbując nawetzniżać głosu. Nie, panie.Tyle tylko, że jeśli wyruszymy za godzinę, wciąż będzie jasno.Zobaczą nas. Zanim nas spostrzegą, będziemy dość blisko, by zablokować im łączność odparłporucznik. Nie zdążą dać znać do obozowiska. Nie o to chodzi.Chodzi o kanonierki.Mają trzy kanonierki repulsorowe wyposażone wciężkie samopowtarzalne działka płomieniowe.Jeśli spróbujemy zaatakować posterunek wciągu dnia, skoszą nas z powietrza. To misja samobójcza! zawołał ktoś z szeregów [ Pobierz całość w formacie PDF ]