[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy organizował na przykład mecz koszykówki albo regaty w lagunie, nie było w nim świadomej krzykliwości, lecz raczej lakoniczna obo­jętność, porucznik nie dbał bowiem, czy ludzie wezmą udział w zawodach czy też nie.Ostatnio jednak w osobowości Hardmana zaczęły dominować czynniki bardziej ponure.Dwa miesiące temu skarżył się Keransowi na powracającą bezsen­ność - z okien mieszkania Beatrice Dahl Kerans przy­glądał mu się często, gdy stał długo po północy w świe­tle księżyca obok helikoptera na dachu bazy - a po­tem porucznik wykorzystał atak malarii, żeby go zwol­niono z dalszych lotów.Zamknięty w kabinie na kil­ka tygodni, pogrążał się coraz bardziej w swoim pry­watnym świecie, przeglądając stare notesy i przebie­gając palcami, niczym ślepiec czytający alfabetem Braille'a, po szklanych gablotach, w których tkwiło kilka motyli i olbrzymich ciem.Nietrudno było postawić właściwą diagnozę.Ke­rans rozpoznał u Hardmana te same symptomy, które dostrzegał u siebie.Przyspieszały wejście w jego własną “strefę przemian", zostawił więc porucznika w spokoju i tylko poprosił Bodkina, żeby go od czasu do czasu odwiedzał.A jednak, nie wiedzieć czemu, Bodkin uważał, że choroba Hardmana jest znacznie poważniejsza, niż są­dził Kerans.Pchnął drzwi i cicho wszedł do wyciemnionego po­koju.Przystanął w kącie koło przewodu wentylacyjne­go, Bodkin bowiem ostrzegawczo uniósł dłoń.Żaluzje w oknach były zasłonięte.Ku swemu zdumieniu Ke­rans stwierdził, że wyłączona jest klimatyzacja.Powie­trze pompowane do środka przewodem wentylacyjnym miało w najlepszym wypadku ciepłotę ledwie o dwa­dzieścia stopni niższą niż powietrze w lagunie, a klima­tyzacja pozwalała zwykle utrzymać w pomieszczeniu stałą temperaturę siedemdziesięciu stopni Fahrenheita.Tymczasem Bodkin nie tylko wyłączył klimatyzację, lecz włączył na j ej miejsce mały piecyk elektryczny, któ­rego wtyczkę wcisnął do kontaktu koło lustra nad umy­walką.Kerans przypomniał sobie, jak Bodkin konstru­ował piecyk na stacji badawczej, montując wklęsłe, paraioboidalne lusterko wokół pojedynczego drucika żaro­wego.Urządzenie miało niewiele ponad dwa waty mocy, ale piecyk zdawał się wytwarzać niesamowite gorąco, zionąc w małej salce ogniem niczym piec hutniczy.Już po kilku sekundach Kerans poczuł, że na karku zbiera mu się pot.Bodkin, siedzący tyłem do piecyka na meta­lowym krzesełku, ubrany był w białą bawełnianą mary­narkę, poplamioną dwiema szerokimi smugami potu, zbiegającymi się między łopatkami.W półmroku Ke­rans dostrzegł spływające mu z czoła wilgotne paciorki, przypominające krople rozżarzonego do białości ołowiu.Hardman leżał w pościeli wsparty na łokciu.Jego sze­roka pierś i bary zajmowały niemal całą leżankę.W po­tężnych dłoniach porucznik trzymał przewody słuchawek, które miał na uszach.Jego pociągła twarz o wy­datnej szczęce zwrócona była ku Keransowi, ale Hardman wpatrywał się nieruchomo w piecyk elektryczny.Paraboliczna misa urządzenia rzucała na ścianę kabiny cień kręgu intensywnego, czerwonego światła o średni­cy trzech stóp, otaczającego tkwiącą w samym jego środ­ku głowę Hardmana niczym ogromna, lśniąca aureola.Ze stojącego na podłodze u stóp Bodkina przenośne­go gramofonu dobiegał słaby chrobot obracającej się na talerzu trzycalowej płyty.Głowica gramofonu przeno­siła mechanicznie ledwie słyszalne dźwięki głębokie­go, powolnego dudnienia, które umilkło natychmiast, kiedy nagranie dobiegło końca, Bodkin wyłączył ada­pter, zapisał coś szybko w notatniku, wyłączył piecyk i zapalił lampkę nocną.Kręcąc niespiesznie głową, Hardman zdjął słu­chawki i oddał je Bodkinowi.- To strata czasu, doktorze.Te nagrania są szalo­ne.Można dopasować do nich całkowicie dowolną interpretację.Hardman rozłożył swoje potężne ciało na niewy­godnej, wąskiej koi.Pomimo panującego w kabinie upału na jego twarzy i obnażonej piersi było niewiele potu.Przyglądał się blednącym węgielkom elektrycz­nego ognia, jak gdyby nie chciał, żeby zniknęły.Bodkin podniósł się i postawił gramofon na krze­śle, owijając słuchawki wokół obudowy.- Może właśnie o to chodzi, poruczniku.Powiedz­my, że to taki dźwiękowy test Rorshacha.Wydaje mi się, że ostatnia płyta była wyjątkowo inspirująca.Nie sądzi pan?Hardman wystudiowanym gestem wzruszył enigma­tycznie ramionami, najwyraźniej nie chcąc współpra­cować z Bodkinem i zgodzić się z nim choćby w naj­mniej istotnych sprawach.Mimo to Kerans odniósł wrażenie, że porucznik z przyjemnością wziął udział w eksperymencie, który wykorzystał do swoich wła­snych, nieznanych celów.- Być może - odpowiedział gderliwie Hardman.-Ale obawiam się, że nie podsunęła mi żadnego kon­kretnego obrazu.Bodkin uśmiechnął się, rozumiejąc jego opór, go­tów jednak ustąpić Hardmanowi.- Niech pan nie robi sobie wyrzutów, poruczniku.Proszę mi wierzyć, to i tak była, jak dotąd, nasza naj­bardziej wartościowa sesja.- Bodkin machnął Ke­ransowi ręką na powitanie.- Wejdź, Robercie.Prze­praszam, że tu jest tak gorąco, ale porucznik Hard­man i ja właśnie przeprowadzaliśmy wspólnie pewien mały eksperyment.Opowiem ci o nim, kiedy wróci­my na stację.- Tu Bodkin wskazał stojące na szafce nocnej urządzenie, przypominające wyglądem dwa połączone z sobą tyłem budziki.Biegnące od ich wskazówek nagie, metalowe przewody były splecio­ne niczym odnóża walczących z sobą pająków.- A to niech działa tak długo, jak się da, nie powinien pan mieć zresztą kłopotów z tym mechanizmem, musi pan tylko nastawiać na nowo oba budziki po każdym kolejnym cyklu dwunastogodzinnym.Będą pana budzi­ły co dziesięć minut, co chyba wystarczy, żeby pan od­począł, zanim stoczy się pan z półki praświadomości w głęboki sen.Przy odrobinie szczęścia nic już więcej nie będzie się panu śniło.Hardman uśmiechnął się sceptycznie, obrzucając Keransa krótkim spojrzeniem.- Sądzę, że posuwa pan swój optymizm zbyt dale­ko, doktorze.Powinien pan raczej powiedzieć, że nie będę tylko pamiętał swoich snów.- Porucznik sięgnął po sfatygowany zielony zeszyt, czyli swój dziennik botaniczny, i zaczął go odruchowo wertować.- Cza­sami myślę, że mam te sny bezustannie, w każdej chwili.Być może wszyscy śnimy tu w ten sposób [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl