[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedną z dobrych stron seksu jest to, że można go uprawiać z wielu różnych powodów: żeby się podniecić, żeby scemen-tować związek albo - jak w tej chwili w naszym przypadku - żeby znów być dziećmi bawiącymi się w superseks.Kiedy wyplątaliśmy się z tej wanny miłości, Danek szybko się wytarł i z podejrzanym pośpiechem zniknął w sypialni.- Co ty robisz?- Zobaczysz.Spojrzałam na moje odbicie w lustrze i uniosłam brwi.- Danku.- Bądź cicho i po prostu przyjdź tu, jak będziesz gotowa.Owinęłam się ręcznikiem i wkroczyłam do sypialni.Kiedy przybyłam do Europy i przyłączyłam się do Danka w Grecji, pewnego dnia znalazłam na plaży kawałek szkła butelkowego, najpiękniejszy, jaki kiedykolwiek widziałam.Szkło butelkowe? To szkiełko było tak długo w oceanie, że niezależnie od tego, czy kiedyś je stłuczono czy nie, wszystkie jego krawędzie wygładziły się i zaokrągliły.Co jeszcze ważniej­sze, jeśli natkniesz się na wyjątkowy kawałek, to będzie on miał najdelikatniejszy, wypłukany przez wodę, najbardziej nieziem­ski odcień, jaki możesz sobie wyobrazić.Widywałam takie, dziwne, szaroniebieskie, w kolorze papierosowego dymu w momencie, gdy rozpływa się on w powietrzu, albo o barwie kruchego różu, jak niemowlęcy języczek.Oczywiście wszystko zależy od tego, jaki kolor miało szkło na początku i jak długo wymywała je woda na głębinie.Wiele osób kolekcjonuje je z dziwnym zapałem i mogę to zrozumieć, ponieważ dobre szkło butelkowe wygląda jak coś, czego nigdy nie widziałeś.Zachwy­cające było to, że mój okaz znalazłam w trakcie pierwszych dni w Europie i naturalnie poczytałam to za dobry omen.Ceniłam go z wielu powodów, ale przede wszystkim dlatego, że zawierał w sobie tyle różnych znaczeń.Za każdym razem, gdy spoglądałam, jak leży na mojej komódce (był wielkości pół-dolarówki), przypominał mi: 1.Daniela Jamesa; 2.Pierwsze dni w Grecji; 3.Europę; 4.Miłość; 5.Pierwszy z przejawów mojej wielkiej odwagi.i to wszystko w jednym maleńkim, tajemni­czym szkiełku.Tej nocy w Mediolanie leżało ono na szczycie jednej z po­duszek.Danek zaniósł je do jubilera, który wywiercił w jednym rogu maleńką dziurkę, tak że mógł je nanizać na cienki, złoty łańcuszek, który kupił mój mąż.Śliczną całość, która w ten sposób powstała, mogłam nosić jako naszyjnik.Często wspo­minałam, że chcę tak zrobić, jeśli kiedykolwiek dorobię się trochę ekstra pieniędzy.Był to typowy prezent od Danka - pełen miłości, przemy­śleń, bardzo osobisty.Podeszłam i obdarzyłam go niedźwie­dzim uściskiem.- Jesteś takim wielkim.skarbem.Wiesz o tym, Danecz-ku? Bardzo ci dziękuję.- Proszę bardzo.Chyba opada ci ręcznik.Popchnęłam go na łóżko i w zwolnionym tempie, takkusząco, jak tylko umiałam, nałożyłam jego naszyjnik, przez cały czas bacznie go obserwując.Moje ciało było naładowane elektrycznością, która mrowieniem rozgrzewała moją napiętą skórę.Znów byliśmy oboje gotowi, ale teraz wszystko powin­no rozgrywać się powoli.Nie zabawnie czy po przyjacielskuleniwie jak przedtem, w wannie.Teraz miała to być powolność pełna żaru, krew dudniąca pod czaszką - powoli.Jeszcze nie dotykaj - jeszcze nie.Czekaj i patrz, patrz, póki już nie będziesz mógł tego znieść, a potem znowu czekaj.Zrozumiał.Robiliśmy to już dawniej w ten sposób, ale ponieważ to był Mediolan i moje urodziny, a w powietrzu między nami było tyle czarów jak nigdy dotąd, czekaliśmy jeszcze dłużej.Jedynym ruchem, jaki wykonał Danek, było włożenie jednego palca pod złoty naszyjnik i delikatne łaskota­nie.Czułam je na całych piersiach.Cały czas patrzyliśmy sobie prosto w oczy.- Wszystkiego najlepszego, moja Cullen.Później, spocona i wyczerpana, zapadłam natychmiast w sen.Śniło mi się, że odwiedzaliśmy grób naszej córki.Doszłam do wniosku, że rozminęliśmy się z telefonem o ja­kieś dwadzieścia minut.Byliśmy już w drodze na lotnisko w Mediolanie, kiedy do hotelu zadzwoniła siostra Danka z Pół­nocnej Karoliny z wiadomością, że jego matka zasłabła w pra­cy i zawieziono ją do szpitala, na oddział intensywnej terapii.Rokowania nie były pomyślne - wymagała natychmiastowej operacji serca, czy coś w tym rodzaju.Moi rodzice przekazali nam tę wiadomość, kiedy wróciliśmy do Nowego Jorku i pojechaliśmy do nich odebrać Mae.Danek zadzwonił od nich do Północnej Karoliny i dowiedział się o wszystkich okropnych szczegółach.Uznaliśmy, że zaoszczę­dzi sobie czasu i zmartwień, jeśli natychmiast pojedzie z po­wrotem na lotnisko i sam poleci najbliższym lotem do Winston--Salem.Jeżeli będzie musiał pozostać tam przez jakiś czas^ zawsze mogę razem z Mae dołączyć do niego później.Na razie liczyło się tylko to, by szybko tam dotarł.Kłopoty zawsze wiedzą, jak cię dotknąć wstrętną niespodzia­nką.Siedzisz sobie w domu przy kominku, a tu - błysk - i nagle jesteś w zupełnie obcym mieście, nie znasz języka, wszystkie banki są zamknięte, nie masz planu miasta, a zapadła już noc.Rodzice spytali, czy chcę z nimi zostać, ale po wyjeździe Danka byłam zbyt przewrażliwiona i nie w sosie, by przyjąć ich propozycję.Chciałam tylko położyć Mae w kojcu, przy słonecz­nym oknie naszego pokoju dziennego, zrzucić z siebie wy­gniecione podróżne ubrania, wziąć prysznic, rzucić okiem na pocztę.być w domu.To był duży błąd, że nie zostałam ze staruszkami.Jak zwykle moi rodzice traktowali pannę Mae James jak pępekświata i ona nie mała zamiaru chętnie zrezygnować z takiego statusu.Innymi słowy, zupełnie zatruła mi resztę dnia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl