Pokrewne
- Strona Główna
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Marsden John Kroniki Ellie 03 Przycišgajšc burzę
- DeMille Nelson John Corey 01 liwkowa Wyspa
- John Ringo Dziedzictwo Aldenata 03 Taniec z Diabłem
- Wojny Rady Tom 1 Tam Będš Smoki Ringo John
- Tom Mangold, John Penycate Wi podziemna wojna
- Morris Desmond Naga malpa
- Grzesiuk Stanislaw Piec lat Kacetu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- urodze-zycie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Miles, zaczynasz mnie przerażać.— Tak naprawdę, chciałabyś, żebym zerwał z ciebie ten szlafrok i jeszcze raz się na ciebie rzucił.Gdybyś miała nieco więcej siły, założę się, że sama byś się na mnie rzuciła.— Teraz jesteś wstrętny.— Jedyną przyczyną, dla której jeszcze nie przełożyłem cię przez kolano i nie sprawiłem ci największego lania w życiu, jest to, że wiem, iż o niczym innym nie marzysz.— To okropne, co mówisz.Znowu trąca ją w nos.— Gra skończona, moja panno.Co za dużo, to niezdrowo.On odchyla się i władczym gestem strzela palcami w stronę krzesła przy łóżku.Równie nagle jak poprzednio, pojawia się na nim wieszak z lekkim letnim garniturem; koszula, krawat, skarpety, bielizna; pomiędzy przednimi nogami krzesła stoi para butów.Wstaje.— Zamierzam się teraz ubrać.A ty będziesz słuchać.— Wkłada koszulę i zapinając ją, odwraca się, by na nią spojrzeć.— Nie myśl, że nie wiem, co się za tym wszystkim kryje.Z twojej strony jest to czysta złość.Nie potrafisz znieść myśli, że mogę mieć jakiś dobry pomysł.A czego twoja niezmiernie kiepska imitacja oczytanej młodej kobiety kompletnie nie potrafiła ukryć, to twoje zdumiewające niezrozumienie, o co chodzi we współczesnej literaturze.Założę się, że nie masz zielonego pojęcia, co tak naprawdę symbolizują te szaro wyściełane ściany.— Przerywa zapinanie koszuli i spogląda na nią.Ona zaprzecza ruchem głowy.— Wiedziałem.Szare ściany, szare komórki.Szara materia? — Puka się w głowę.— Łapiesz?— To wszystko.dzieje się w twojej głowie?— Znakomicie.Ona rozgląda się po ścianach, sklepionym suficie, a potem znów przenosi wzrok na niego.— Nigdy nie przyszłoby mi to do głowy.— No, wreszcie zaczynasz rozumieć.— Schyla się, by nałożyć slipki.— A amnezja?— Ja.wydawało mi się, że to jest tylko usprawiedliwienie.— Dla czego?— Dla tego, byś mógł napisać kawałek z momentami.— Uważa się za absolwentkę anglistyki, tak? Jezu.— Odwraca się i zdejmuje z wieszaka spodnie.— Następną rzeczą, jaką mi powiesz, to to, że nigdy nawet nie słyszałaś o Todorowie.— O kim?— Nie słyszałaś, co?— Przykro mi, Miles, ale nie.Spogląda na nią, trzymając spodnie w wyciągniętej ręce.— Jak można z tobą dyskutować na temat teorii, kiedy ty nie czytałaś nawet podstawowych tekstów?— Opowiedz mi.Wciąga spodnie.— Hm.najprościej mówiąc, cały subtelny symbolizm amnezji związany jest z dwoistą naturą, zarówno w hipostatycznym jak i epifanicznym facies, procesu diegetycznego.Zwłaszcza, jeśli chodzi o anagnoryzm.— Zaczyna wkładać koszulę w spodnie.— Stąd doktor Delfie.— Doktor Delfie?— Oczywiście.— Oczywiście co, Miles?— Bezsens prób niesystematycznego ujęcia tematu.— Myślałam, że ona próbuje ujęcia seksualnego.On niecierpliwie podnosi wzrok znad wkładanej do spodni koszuli.— Na miłość boską, seks był tylko metaforą.Musi być jakiś obiektywny korelat dla hermeneutycznej strony tego zagadnienia.Nawet dziecko by to zrozumiało.— Tak, Miles.Zapina spodnie.— Teraz jest już za późno.— Siada i zaczyna nakładać skarpety.— Naprawdę nie miałam pojęcia.— Oczywiście, że nie.Miałem fantastyczne zakończenie.Absolutnie pierwszorzędne.Najlepsze dwie strony, jakie kiedykolwiek napisałem.Gdybyś się w to wszystko nie wmieszała jak jakiś cholerny słoń.— Miles, przecież ja ważę zaledwie pięćdziesiąt parę kilo.On unosi wzrok z pozbawionym humoru bolesnym grymasem.— Kochana, z twoim ciałem wszystko jest w porządku.Problem leży w twojej głowie.Jest zapóźniona o co najmniej trzysta lat.— Nie ma powodu, żebyś tak się tym denerwował.— Ja się nie denerwuję.Dla twojego dobra zwracam ci uwagę na to i owo.— Wszyscy są ostatnio tak śmiertelnie poważni.Kiwa na nią skarpetą, którą trzyma w dłoni.— Cieszę się, że o tym wspomniałaś.To inna rzecz.Jest miejsce na humor w codziennym życiu, ale nie w poważnej współczesnej powieści.Nie ma problemu, jeżeli od czasu do czasu zmarnuję godzinkę, prywatnie się z tobą przekomarzając, co tak bardzo zdajesz się lubić.Jednak gdybym pozwolił sobie na takie rzeczy w publikowanych tekstach, moja reputacja zostałaby natychmiast zniszczona.— Ona siedzi z opuszczonym wzrokiem, przygnieciona ciężarem jego tyrady.On schyla się, by naciągnąć drugą skarpetę i mówi nieco mniej szorstko: — To kwestia priorytetów.Wiem, że zostałaś wychowana jako poganka i nic na to nie poradzisz.Nic też nie poradzisz na to, że zostało ci przypisane o wiele głębsze i trudniejsze pole inspiracji, niż kiedykolwiek miałaś na to ochotę.Muszę przyznać, że to był poważny błąd, by wybrać kogoś, kto wcześniej miał do czynienia jedynie z miłosnymi przyśpiewkami.Oczywistą kandydatką dla współczesnej powieści była twoja siostra Melpomena.Nie mam pojęcia, dlaczego nie została wybrana.Ale teraz to już musztarda po obiedzie.Ona odzywa się ściszonym głosem:— Czy mogę o coś zapytać?On wstaje i bierze krawat wiszący na poręczy krzesła.— Oczywiście.— Nie bardzo rozumiem.Jeżeli jest miejsce na humor w codziennym życiu, dlaczego nie może go być w powieści? Myślałam, że powieść ma być odbiciem rzeczywistości.On zostawia nie zawiązany krawat na szyi i ujmuje się pod boki.— O Boże.Naprawdę nie wiem, gdzie mam z tobą zacząć.— Pochyla się nieco do przodu.— Powieść odbijająca rzeczywistość jest martwa od sześćdziesięciu lat, Erato.Czym według ciebie był modernizm? Nie mówiąc już o postmodernizmie.Nawet najgłupsi uczniowie wiedzą, że jest to obecnie medium autotematyczne, a nie mimetyczne.Czy wiesz chociaż, co to znaczy?Zaprzecza ruchem głowy, unikając jego wzroku.To, co udawała w opowieści o satyrze, wydaje się dziać naprawdę; wygląda najwyżej na siedemnaście lat, uczennica szkoły średniej zmuszona do przyznania, że nie odrobiła pracy domowej.On pochyla się do przodu, stukając jednym palcem wskazującym o drugi.— Poważna współczesna powieść obraca się wokół jednego tematu: trudności pisania poważnej współczesnej powieści.Po pierwsze, w pełni zaakceptowała fakt, że jest tylko fikcją, że może być tylko fikcją, nigdy nie będzie niczym innym jak fikcją, a w związku z tym nie ma żadnego interesu, by babrać się w prawdziwym życiu czy realizmie.Rozumiesz?On czeka.Ona potulnie kiwa głową.— Po drugie.Naturalną konsekwencją tego stanu rzeczy jest to, że pisanie o powieści stało się o wiele ważniejsze niż pisanie samej powieści.Jest to dzisiaj jeden z najlepszych sposobów na rozpoznanie prawdziwego pisarza.Nie będzie tracił czasu na brudną harówkę mechanika samochodowego, by składać na papierze opowieści i postacie.Ona podnosi wzrok.— Ale.— Tak, zgoda.Oczywiście, w którymś momencie musi coś tam napisać, po to tylko, by pokazać jak nieistotne i nic nie znaczące jest samo pisanie.Ale to wszystko.— Zaczyna wiązać krawat.— Opisuję to za pomocą najprostszych terminów.Czy jak dotąd wszystko rozumiesz?Ona kiwa głową.On zaciąga węzeł krawata.— Po trzecie.Najważniejsza rzecz.Na poziomie kreacji nie ma żadnego związku pomiędzy autorem a tekstem.Są to dwie zupełnie różne rzeczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.— Miles, zaczynasz mnie przerażać.— Tak naprawdę, chciałabyś, żebym zerwał z ciebie ten szlafrok i jeszcze raz się na ciebie rzucił.Gdybyś miała nieco więcej siły, założę się, że sama byś się na mnie rzuciła.— Teraz jesteś wstrętny.— Jedyną przyczyną, dla której jeszcze nie przełożyłem cię przez kolano i nie sprawiłem ci największego lania w życiu, jest to, że wiem, iż o niczym innym nie marzysz.— To okropne, co mówisz.Znowu trąca ją w nos.— Gra skończona, moja panno.Co za dużo, to niezdrowo.On odchyla się i władczym gestem strzela palcami w stronę krzesła przy łóżku.Równie nagle jak poprzednio, pojawia się na nim wieszak z lekkim letnim garniturem; koszula, krawat, skarpety, bielizna; pomiędzy przednimi nogami krzesła stoi para butów.Wstaje.— Zamierzam się teraz ubrać.A ty będziesz słuchać.— Wkłada koszulę i zapinając ją, odwraca się, by na nią spojrzeć.— Nie myśl, że nie wiem, co się za tym wszystkim kryje.Z twojej strony jest to czysta złość.Nie potrafisz znieść myśli, że mogę mieć jakiś dobry pomysł.A czego twoja niezmiernie kiepska imitacja oczytanej młodej kobiety kompletnie nie potrafiła ukryć, to twoje zdumiewające niezrozumienie, o co chodzi we współczesnej literaturze.Założę się, że nie masz zielonego pojęcia, co tak naprawdę symbolizują te szaro wyściełane ściany.— Przerywa zapinanie koszuli i spogląda na nią.Ona zaprzecza ruchem głowy.— Wiedziałem.Szare ściany, szare komórki.Szara materia? — Puka się w głowę.— Łapiesz?— To wszystko.dzieje się w twojej głowie?— Znakomicie.Ona rozgląda się po ścianach, sklepionym suficie, a potem znów przenosi wzrok na niego.— Nigdy nie przyszłoby mi to do głowy.— No, wreszcie zaczynasz rozumieć.— Schyla się, by nałożyć slipki.— A amnezja?— Ja.wydawało mi się, że to jest tylko usprawiedliwienie.— Dla czego?— Dla tego, byś mógł napisać kawałek z momentami.— Uważa się za absolwentkę anglistyki, tak? Jezu.— Odwraca się i zdejmuje z wieszaka spodnie.— Następną rzeczą, jaką mi powiesz, to to, że nigdy nawet nie słyszałaś o Todorowie.— O kim?— Nie słyszałaś, co?— Przykro mi, Miles, ale nie.Spogląda na nią, trzymając spodnie w wyciągniętej ręce.— Jak można z tobą dyskutować na temat teorii, kiedy ty nie czytałaś nawet podstawowych tekstów?— Opowiedz mi.Wciąga spodnie.— Hm.najprościej mówiąc, cały subtelny symbolizm amnezji związany jest z dwoistą naturą, zarówno w hipostatycznym jak i epifanicznym facies, procesu diegetycznego.Zwłaszcza, jeśli chodzi o anagnoryzm.— Zaczyna wkładać koszulę w spodnie.— Stąd doktor Delfie.— Doktor Delfie?— Oczywiście.— Oczywiście co, Miles?— Bezsens prób niesystematycznego ujęcia tematu.— Myślałam, że ona próbuje ujęcia seksualnego.On niecierpliwie podnosi wzrok znad wkładanej do spodni koszuli.— Na miłość boską, seks był tylko metaforą.Musi być jakiś obiektywny korelat dla hermeneutycznej strony tego zagadnienia.Nawet dziecko by to zrozumiało.— Tak, Miles.Zapina spodnie.— Teraz jest już za późno.— Siada i zaczyna nakładać skarpety.— Naprawdę nie miałam pojęcia.— Oczywiście, że nie.Miałem fantastyczne zakończenie.Absolutnie pierwszorzędne.Najlepsze dwie strony, jakie kiedykolwiek napisałem.Gdybyś się w to wszystko nie wmieszała jak jakiś cholerny słoń.— Miles, przecież ja ważę zaledwie pięćdziesiąt parę kilo.On unosi wzrok z pozbawionym humoru bolesnym grymasem.— Kochana, z twoim ciałem wszystko jest w porządku.Problem leży w twojej głowie.Jest zapóźniona o co najmniej trzysta lat.— Nie ma powodu, żebyś tak się tym denerwował.— Ja się nie denerwuję.Dla twojego dobra zwracam ci uwagę na to i owo.— Wszyscy są ostatnio tak śmiertelnie poważni.Kiwa na nią skarpetą, którą trzyma w dłoni.— Cieszę się, że o tym wspomniałaś.To inna rzecz.Jest miejsce na humor w codziennym życiu, ale nie w poważnej współczesnej powieści.Nie ma problemu, jeżeli od czasu do czasu zmarnuję godzinkę, prywatnie się z tobą przekomarzając, co tak bardzo zdajesz się lubić.Jednak gdybym pozwolił sobie na takie rzeczy w publikowanych tekstach, moja reputacja zostałaby natychmiast zniszczona.— Ona siedzi z opuszczonym wzrokiem, przygnieciona ciężarem jego tyrady.On schyla się, by naciągnąć drugą skarpetę i mówi nieco mniej szorstko: — To kwestia priorytetów.Wiem, że zostałaś wychowana jako poganka i nic na to nie poradzisz.Nic też nie poradzisz na to, że zostało ci przypisane o wiele głębsze i trudniejsze pole inspiracji, niż kiedykolwiek miałaś na to ochotę.Muszę przyznać, że to był poważny błąd, by wybrać kogoś, kto wcześniej miał do czynienia jedynie z miłosnymi przyśpiewkami.Oczywistą kandydatką dla współczesnej powieści była twoja siostra Melpomena.Nie mam pojęcia, dlaczego nie została wybrana.Ale teraz to już musztarda po obiedzie.Ona odzywa się ściszonym głosem:— Czy mogę o coś zapytać?On wstaje i bierze krawat wiszący na poręczy krzesła.— Oczywiście.— Nie bardzo rozumiem.Jeżeli jest miejsce na humor w codziennym życiu, dlaczego nie może go być w powieści? Myślałam, że powieść ma być odbiciem rzeczywistości.On zostawia nie zawiązany krawat na szyi i ujmuje się pod boki.— O Boże.Naprawdę nie wiem, gdzie mam z tobą zacząć.— Pochyla się nieco do przodu.— Powieść odbijająca rzeczywistość jest martwa od sześćdziesięciu lat, Erato.Czym według ciebie był modernizm? Nie mówiąc już o postmodernizmie.Nawet najgłupsi uczniowie wiedzą, że jest to obecnie medium autotematyczne, a nie mimetyczne.Czy wiesz chociaż, co to znaczy?Zaprzecza ruchem głowy, unikając jego wzroku.To, co udawała w opowieści o satyrze, wydaje się dziać naprawdę; wygląda najwyżej na siedemnaście lat, uczennica szkoły średniej zmuszona do przyznania, że nie odrobiła pracy domowej.On pochyla się do przodu, stukając jednym palcem wskazującym o drugi.— Poważna współczesna powieść obraca się wokół jednego tematu: trudności pisania poważnej współczesnej powieści.Po pierwsze, w pełni zaakceptowała fakt, że jest tylko fikcją, że może być tylko fikcją, nigdy nie będzie niczym innym jak fikcją, a w związku z tym nie ma żadnego interesu, by babrać się w prawdziwym życiu czy realizmie.Rozumiesz?On czeka.Ona potulnie kiwa głową.— Po drugie.Naturalną konsekwencją tego stanu rzeczy jest to, że pisanie o powieści stało się o wiele ważniejsze niż pisanie samej powieści.Jest to dzisiaj jeden z najlepszych sposobów na rozpoznanie prawdziwego pisarza.Nie będzie tracił czasu na brudną harówkę mechanika samochodowego, by składać na papierze opowieści i postacie.Ona podnosi wzrok.— Ale.— Tak, zgoda.Oczywiście, w którymś momencie musi coś tam napisać, po to tylko, by pokazać jak nieistotne i nic nie znaczące jest samo pisanie.Ale to wszystko.— Zaczyna wiązać krawat.— Opisuję to za pomocą najprostszych terminów.Czy jak dotąd wszystko rozumiesz?Ona kiwa głową.On zaciąga węzeł krawata.— Po trzecie.Najważniejsza rzecz.Na poziomie kreacji nie ma żadnego związku pomiędzy autorem a tekstem.Są to dwie zupełnie różne rzeczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]