[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powrót do domuRuszyliśmy w kierunku Płocka.Mieliśmy zamiar pokonać jak najwięcej kilometrów, aby następnego dnia dojechać do Beśnicy.Niestety, tuż za Sannikami straciliśmy motocykl.Moich braci zatrzymał niemiecki żołnierz i po prostu zarekwirował pojazd.Podjeżdżając do nich, słyszeliśmy, że odzywają się do niego po niemiecku, a on uparcie w gwarze śląskiej.Kiedy udało mu siępucha uruchomić, gwałtownie ruszył.Przejechał płytki, przydrożny rów i zatrzymał się w zaoranym polu.Ojciec z wściekłościąpowiedział po niemiecku:  Cztery lata służyłem w armii niemieckiej podczas I wojny i nigdy się nie zdarzyło, żeby podległy miżołnierz cokolwiek ukradł cywilowi.Zamelduję o tym, co się tu wydarzyło, pierwszemu napotkanemu oficerowi.Nie pozostało namjednak nic innego, jak tylko ruszyć dalej na dwóch rowerach.%7łeby dotrzeć do Beśnicy, musieliśmy przeprawić się przez Wisłę.Przekroczyliśmy ją w Płocku.W mieście zauważyliśmy jużkilka flag z hitlerowską swastyką.Jednakże w Sierpcu i Rypinie powiewały one niemal na każdym domu.Dziwiliśmy się, skąd wtych miastach znalazło się tylu Niemców, tym bardziej że mieszkało w nich wielu obywateli pochodzenia żydowskiego.Tuż przed zapadnięciem zmroku dojechaliśmy do Dzierzni6.Na jej skraju zatrzymali nas uzbrojeni w karabiny dwaj osobnicyubrani w cywilne kurtki z opaskami ze swastyką na ramionach.Ponieważ krzyknęli do nas:  Halt! , ojciec po niemiecku zapytał,dlaczego nas zatrzymują.Odparli, że jest godzina policyjna, po której nie wolno dalej podróżować.Wszystko to powiedzieli  kunaszemu zaskoczeniu  po polsku.Następnie zaprowadzili nas do budynku, gdzie za stołem siedział mężczyzna z ponurą twarzą,ubrany w czarny garnitur ze swastyką na ramieniu.Rozkazał swoim podwładnym zrewidować nas.Także to polecenie wydał popolsku.Powyciągali z naszych kieszeni pieniądze, a każdy z nas miał po kilkaset złotych.Sprawdzali nie tylko kieszenie, miętosilirównież marynarki i płaszcze, spodziewając się znalezć banknoty ukryte pod podszewkami.Miałem nadzieję, że nie znajdą kilkutysięcy złotych ukrytych przez tatę w worku z ryżem, przytwierdzonym do bagażnika.Niestety, po okrzyku pełnym triumfu jednegoz naszych prześladowców wiedzieliśmy, że i te pieniądze przepadły.Tata był wściekły.Podniesionym głosem powiedział poniemiecku, że to jest rozbój.Stwierdził przy tym, że jeśli nawet jakakolwiek kontrola została zarządzona przez władze niemieckie, tona pewno nie chodziło o odbieranie pieniędzy wracającym do domów ludziom.Henryk zwrócił się do ojca, również po niemiecku: Tata, mów do nich po polsku.Oni zapomnieli swojego języka.Ze względu na zapadające ciemności i godzinę policyjną, kazali nam wejść na strych nad stajnią, gdzie mieliśmy przenocować.Ojciec z obawy, że mogą nas w nocy pojedynczo wyprowadzać i mordować, postanowił, że wyjdziemy wszyscy razem, aby w razieniebezpieczeństwa zaatakować ich i uciec.Czuwając na zmianę, doczekaliśmy poranka.O wschodzie słońca zeszliśmy po drabincena podwórze, gdzie stały nasze rowery oparte o ścianę.Wsiedliśmy na nie i pojechaliśmy drogą do końca wsi, nie spotykając żywejduszy.Po godzinie, jadąc znanymi nam duktami leśnymi, dojechaliśmy do Beśnicy.Witano nas z wielką radością.Mama, płacząc, mówiła, że chyba codziennym różańcem kobiety z Beśnicy wymodliły u Matki Bożejnasze ocalenie.Opowiadaniom nie było końca.Jeszcze tego samego dnia tata pojechał do Górzna, gdzie spotkał się w niemieckiejkomendanturze wojskowej z samym komendantem i zgłosił zażalenie na dokonany w Dzierzni rabunek.Major obiecał natychmiastinterweniować.Powiedział też, żeby ojciec zgłosił się po kilku dniach, aby dowiedzieć się o wynikach jego interwencji.Tata popełniłbłąd.Powinien bowiem zażądać przydzielenia wojskowej eskorty i udać się z nią ponownie, tego samego dnia, do Dzierzni, gdziebez problemów można było bandziorom odebrać ukradzione pieniądze.Następnego dnia otrzymaliśmy, przesłaną przez ciotkę, niepokojącą wiadomość o tym, że władze niemieckie zaczęły interesowaćsię mieszkaniami opuszczonymi podczas działań wojennych przez ich właścicieli.Dlatego tata z Witoldem i Henrykiem udali siępociągiem do Grudziądza.Natomiast mama i ja zostaliśmy w Beśnicy.Po kilku dniach stawiliśmy się z mamą w Górznie po odbiórzrabowanych pieniędzy, ale kapitan powiedział, że jego ludzie pieniędzy nie odzyskali, ponieważ rabusie zniknęli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl