[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usadzili się znowu na dawne miejsca i pogwarzali wesoło, dziewczyny zaś z Józką na czele, jakonajśmielszą, nacisnęły Rocha pod kominem i nuż go molestować i milić się przed nim, by opowiedziałjaką historię, jak to u Borynów na jesieni:- A pamiętasz to, Józia, com wtedy powiadał?- I jak! Było to o tym Burku Panajezusowym!- Rzeknę wam dzisiaj o królach, kiejście ciekawe!Przysunęli mu stołek pod lampę, rozstąpili się nieco, że usiadł w pośrodku, kiej ten stary, siwy dąb napolanie, otoczony półkolem zwartych, pochylonych krzy, i zaczął prawić z wolna i niegłośno.Cichość ogarnęła izbę, że jeno wrzeciona warkotały, a czasem ogień trzasnął na kominie albo czyjeśwestchnienie zaszemrało - a Rocho powiadał cudeńka różne i historie o królach, o wojnach srogich, ogórach, gdzie śpi wojsko zaklęte, czekając jego zatrąbienia, by się zbudzić i paść na nieprzyjacioły, ipobić, i ziemię ze złego oczyścić; o zamkach wielgachnych, gdzie złote izby, gdzie królewny zaklęte wbiałych gzłach w księżycowe noce lamentują i wybawiciela czekają, gdzie w pustych pokojach co nocbrzmi muzyka, zabawy idą, ludzie się schodzą, a niech kur zapieje, wszystko zapada i w groby siękładzie; o krajach, gdzie ludzie kiej drzewa, gdzie mocarze, co górami rzucają, gdzie skarbynieprzebrane, przez smoki one piekielne strzeżone, gdzie ptaki-żary, gdzie Madeje, gdzie kije samobije,a one Lele-Polele, a one południce, upiory, strachy, czary, dziwności ! - a drugie jeszcze, insze a cudnei wprost nie do wiary, że wrzeciona z rąk leciały, a dusze się niesły w zaczarowane światy, oczygorzały, łzy ciekły z nieopowiedzianej lubości i serca dziw nie wyskoczyły z piersi z utęsknienia ipodziwu.A na końcu opowiadał o królu, którego panowie la prześmiewiska chłopskim królem przezywali, że tobył pan ludzki, sprawiedliwy i dobro narodowi całemu czyniący, o jego wojnach srogich, tułactwie,przebieraniach się po chłopsku, w którym chodził po wsiach, w kumostwach się bratał, o złem sięprzewiadywał i krzywdy naprawiał, i złości gasił, a potem, by już być za jedno z chłopami, to się ożeniłz gospodarską córką spod Krakowa, a Zofia było jej na imię, dzieci z nią miał, na zamek powiódłkrakowski i tam w długi wiek rządy sprawował jako ten ociec najlepszy narodu i pierwszy gospodarz!Słuchali coraz pilniej, nie tracąc ani słowa i dech nawet tając w sobie, bych ino nie przerwać tegoróżańca cudowności.Jagusia zaś całkiem nie mogła prząść, opadły jej ręce, pochyliła głowę i wspartapoliczkiem o kądziel, utopiła modre, ołzawione oczy w Rochowej twarzy, któren się jej widział jako tenświęty z obrazów zeszły, boć i był podobien ze siwego włosa, z długiej białej brody i z tych oczówbladych, zapatrzonych gdziesik w zaświaty - słuchała go całą duszą, całą mocą czującego mocno serca itak gorąco brała w siebie jego powiadania, że ledwie mogła dychać ze wzruszenia, widziała wszystkojak żywe i tam szła duszą, gdzie wiódł słowami, a już najbardziej chwyciła ją za serce ta historia o królui tej gospodarskiej córce.Jezus, jak się to jej ślicznym widziało!- I to sam król tak żył z chłopami? - zapytał Kłąb po długim milczeniu.- Sam król!- Jezus, umarłabym, gdyby król do mnie przemówił! - szepnęła Nastka.- Poszłabym za nim w cały świat za to jedno słowo!W cały świat! - wykrzyknęła namiętnie Jagna, przejęta takim mocnym a zapamiętałym wzruszeniem, żeniechby się jawił w ten moment, niechby rzekł to słowo, a poszłaby, jak stała, w tę noc, w ten mróz, wcały świat!Opadli wnet Rocha pytaniami, a gdzie to zamki takie, wojska takie, te bogactwa, te moce, śIicznościtakie, króle takie, gdzie?Więc opowiadał smutnie nieco a tak mądrze, wraz prawdy różne i przykazania powiadał, że jeno wzdychali ciężko medytując i rozważając pilnie te urządzenia na świecie.- Jedno dzisiaj człowiekowe, a jutro w boskiej mocy! - rzekł Kłąb.Rocho odpoczywał zmęczony, a że zaś wszystkich dusze ogarnięte były jeszcze onymi cudownościami,to zaczęli między sobą cicho zrazu, a potem już dla wszystkich w głos opowiadać, co kto wiedział.Jedna co rzekła, po tej druga, to i trzeciej się przypomniało, i czwartej, a każda co nowego niesła, żesnuły się one gadki jako te nici z kądzieli, jako ta miesięczna poświata, grająca farbami na poślepłych,pomarłych wodach, przytajonych w borach - to o topielicy przychodzącej nocami karmić głodnedzieciątko, o upiorach, którym musiano w trumnach serca przebijać osikowymi kołkami, by z ludzi krwinie wypijały, o południcach duszących po miedzach, o drzewach gadających, o wilkołakach, o zjawachstrasznych północnych godzin, strachach, wisielcach, o czarownicach i pokutujących duszach, i o takichdziwnych, przerażających rzeczach, od których słuchania włosy się podnosiły, serca zamierały z trwogi,zimny dreszcz przenikał wszystkich, że milkli naraz oglądając się trwożnie, nasłuchując, bo sięwydawało, iż coś chodzi po pułapie, że cosik czai się za oknami, że przez szyby krwawią się jakieśślepia i w ciemnych kątach kłębią się nierozpoznane cienie.aż niejedna żegnała się prędko, pacierztrzepiąc w cichości dzwoniącymi zębami.ale to rychło przechodziło jak cień, gdy chmurka słońcenakryje, że potem nie wiada nawet, czy był.i znowu powiadali, przędli a motali dalej one gadkinieskończone, którym sam Rocho pilnie się przysłuchiwał i nową historię rzekł o koniu.-,,Jeden biedny gospodarz piąciomorgowy miał konia, ale tak narownego i próżniaka jak mało, próżnomu dogadzał, owsem pasł, a nie dogodził, koń robić nie chciał, uprzęże rwał i kopytami bił, że anidostąpić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl