[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Co z ostrym strzelaniem? – spytał generał dowodzący Pierwszą Pancerną.– Nie robimy tego od jakiegoś czasu, sir, ale z drugiej strony, symulatory są niemal równie dobre – odpowiedział Boyle przez interkom.– Ale sądzę, że będzie pan chciał, żeby te pańskie ropuchy na gąsienicach trochę postrzelały naprawdę.Boyle miał w tym wypadku rację.Załogom Abramsów czy Bradleyów nic nie mogło zastąpić ostrego strzelania.Obserwacja parkowej ławeczki okazała się długa i nudna.Najpierw zabrali oczywiście pojemnik i otworzyli go.W środku były dwie kartki, gęsto zadrukowane cyrylicą, przy czym tekst był zaszyfrowany.Kartki sfotografowano i wysłano zdjęcia specom od łamania szyfrów.Okazało się to niełatwym zadaniem, a właściwie, jak dotąd, niewykonalnym, co doprowadziło oficerów Federalnej Służby Bezpieczeństwa do wniosku, że Chińczyk (jeśli to był on) przejął starą praktykę KGB, polegającą na stosowaniu jednorazowych tablic.Takie szyfry były, teoretycznie rzecz biorąc, nie do złamania, ponieważ nie istniał żaden powtarzalny wzorzec, formuła, czy algorytm.Teraz pozostało już tylko czekać, żeby zobaczyć, kto przyjdzie po pojemnik.Okazało się, że może to potrwać więcej niż jeden dzień.FSB użyła do tej operacji trzech pojazdów.Dwa z nich były mikrobusami, z których cel obserwowały kamery, dające duże zbliżenie.Równocześnie mieszkanie Suworowa-Koniewa było obserwowane równie uważnie, jak elektroniczne tablice z bieżącymi notowaniami z moskiewskiej giełdy.Ich podejrzany miał przez cały czas „cień”, na który składało się do dziesięciu funkcjonariuszy, głównie wyszkolonych przez KGB łapaczy szpiegów i tylko paru śledczych Prowałowa, których włączono w tę operację, ponieważ formalnie wciąż była to sprawa w gestii Wydziału Zabójstw.I miała nią pozostać, dopóki – na co liczyli – jakiś cudzoziemiec nie zabierze pojemnika spod ławeczki.Ponieważ była to parkowa ławeczka, ludzie siadali na niej regularnie.Dorośli czytali gazety, dzieci przeglądały komiksy, nastolatki trzymały się za ręce, ludzie prowadzili uprzejme pogawędki, a dwóch starszych panów spotykało się tam nawet każdego popołudnia na partyjkę szachów, rozgrywaną na magnetycznej szachownicy.Po każdej takiej wizycie skrzynkę kontaktową sprawdzano, ale zawsze bez rezultatów.Czwartego dnia ludzie zaczęli głośno snuć rozważania, że to na pewno jakiś trik.Że Suworow-Koniew sprawdza w ten sposób, czy nie jest śledzony.Jeśli tak, to był przebiegłym skurwysynem, co do tego wszyscy z ekipy obserwacyjnej byli zgodni.Ale to wiedzieli już wcześniej.Przełom nastąpił piątego dnia późnym popołudniem: do parku przyszedł ten, którego się spodziewali.Nazywał się Kong Deshi i oficjalnie był mało znaczącym dyplomatą chińskim.Miał czterdzieści sześć lat, był niezbyt wysoki, przeciętnie zbudowany, a z dossier, przesłanego przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych wynikało, że jego intelekt też był przeciętny; grzecznie wyrażono w ten sposób opinię, że mają go za osła.Ale inni zwrócili uwagę, że taka charakterystyka jest doskonałym kamuflażem dla szpiega, w dodatku zmuszającym ludzi z kontrwywiadu do tracenia masy czasu na śledzenie po całym świecie głupawych dyplomatów, którzy okazywali się właśnie.niczym więcej niż głupawymi dyplomatami, których nigdy nie brakowało.Ten tutaj przechadzał się swobodnie z jakimś innym Chińczykiem, wyglądającym na biznesmena, a przynajmniej tak im się wydawało.Usiedli i kontynuowali rozmowę, gestykulując energicznie, aż ten drugi odwrócił się, żeby spojrzeć na coś, co pokazał mu Kong.Wtedy prawa ręka Konga wsunęła się szybko i prawie niezauważalnie pod ławeczkę i wyjęła pojemnik, a może i podłożyła inny, zanim Kong znów oparł ją sobie na nodze.Pięć minut później, po papierosie, obaj wstali i poszli z powrotem w stronę najbliższej stacji metra.– Cierpliwości – powiedział szef ekipy FSB swoim ludziom przez radio; czekali jeszcze godzinę, żeby się upewnić, czy skrzynka kontaktowa nie jest obserwowana z któregoś z zaparkowanych w pobliżu samochodów.Dopiero wtedy funkcjonariusz FSB podszedł do ławeczki, usiadł z popołudniową gazetą w ręku i zabrał pojemnik.Sposób, w jaki wyrzucił niedopałek papierosa powiedział pozostałym, że pojemniki zostały zamienione.W laboratorium natychmiast odkryto, że pojemnik był zamknięty na klucz, co wzbudziło powszechne zainteresowanie.Paczkę natychmiast prześwietlono i okazało się, że zawiera baterię i trochę kabli, a także jakiś półprzeźroczysty prostokąt; razem wskazywało to na ładunek wybuchowy.A więc zawartość paczki musiała być ważna.Wytrawnemu ślusarzowi otwarcie zamka zajęło dwadzieścia minut.Kiedy otworzyli pojemnik, znaleźli w nim kilka kartek specjalnego, błyskawicznie płonącego papieru.Wyjęto je i sfotografowano.Były gęsto zapisane cyrylicą, a litery były porozrzucane zupełnie przypadkowo.Mieli w ręku jednorazowe tablice, co oznaczało, że spełniły się ich największe nadzieje.Kartki poskładano dokładnie i umieszczono z powrotem, po czym cienki metalowy pojemnik, wyglądem przypominający tanią papierośnicę, podłożono pod ławeczkę.– I co? – spytał Prowałow funkcjonariusza Federalnej Służby Bezpieczeństwa, prowadzącego tę sprawę.– Ano to, że kiedy następnym razem nasz podejrzany wyśle wiadomość, będziemy ją mogli odczytać.– I wszystkiego się dowiemy – powiedział Prowałow.– Może.Będziemy wiedzieli więcej niż teraz.Będziemy mieli dowód, że ten Suworow jest szpiegiem.To mogę obiecać – zapewnił oficer kontrwywiadu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl