[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego zbudowany z włókna szklanego kadłub w kształcie pocisku nie miał iluminatorów.Dzięki temu trudniej go było wykryć za pomocą konwencjo­nalnych urządzeń, ale też oznaczało to, że podróżująca w środ­ku grupa Omoriego będzie zdana w nawigacji wyłącznie na instrumenty pokładowe.Raz jeszcze ogarnął wzrokiem scenę przygotowań, stojąc na rufie szybkiej łodzi, która przed dwudziestoma czterema godzi­nami przyholowała tutaj pływający dok i wkrótce go ściągnie go na głębsze wody.Czterej nurkowie włożyli już kombinezony i zarzucili na plecy aparaty oddechowe z obiegiem zamkniętym Oxy-57.Mimo że urządzenia te nie były przeznaczone do nur­kowania na takich głębokościach, na jakich mieli wkrótce dzia­łać, Omoriego zapewniono, że nurkom wystarczy powietrza na określony ściśle w planie czas akcji.Raz jeszcze popatrzył na zegarek.Jedynie to, że często sprawdzał upływający czas, świadczyło o napięciu, jakie od­czuwał.Akcja, w którą całkowicie się zaangażował, miała wkrótce zapewnić Inagawa-kai niekwestionowaną przewagę nad rywalizującymi z nią dotychczas syndykatami Yakuzy, a jemu samemu zapewnić status o wiele wyższy od statusu Oyabunów czy Cesarzy.Ale nawet to porównanie nie mogło oddać choćby w przybliżeniu znaczenia akcji.Wkrótce nastąpi coś, czego nie odnotowano jeszcze w annałach.Najbliższe go­dziny świat zapamięta już na zawsze.Perspektywa przyszłej chwały sprawiała, że Omori nie do­puszczał do siebie myśli o porażce.Pochylił się nad laptopem i czekał na nadejście poczty elektronicznej od Kersika.Widowisko nie wyglądało dokładnie tak, jak się tego spo­dziewał.Niestety, nie mógł nic na to poradzić.Jako pisarz Alex Nordstrum musiał się precyzyjnie posługiwać językiem, a jako dziennikarza wiązała go etyka zawodowa, nakazująca uczci­wie relacjonować to, co widzi.Widowisko było wspaniałe.Najpierw odbył się spacer po te­renie portu Keppel, podczas którego prezydent Ballard bratał się z zaproszonymi głowami państw, a potem wspaniale zorga­nizowana i przeprowadzona parada wojskowa z udziałem żoł­nierzy sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych oraz państw ASEAN-u i JMSDF.W tej chwili trwała część ceremonii, na którą zaplanowano przemówienia.Wygłaszano je w doku, a mównicę ustawiono na tle lśniącej, ciemnej sylwetki Seawolfa.Wkrótce wraz z niewielką grupą zaproszonych dziennikarzy Alex wej­dzie na pokład okrętu podwodnego, a następnie popłynie w rejs, podczas którego będzie świadkiem podpisania traktatu SEAPAC.Najprawdopodobniej jednak zostanie zmuszony do obejrzenia tego wydarzenia z doprawdy najlepszego możliwego miejsca - z zęzy.Właśnie dlatego, jak przypuszczał, narzekał na całą uroczy­stość.Pokaz był doskonały, ale Nordstrum zajmował wprost bez­nadziejne miejsce.Zamiast -jak się spodziewał - obserwować przedstawienie zza kulis, stał w zatłoczonym sektorze dla dziennikarzy na samym nabrzeżu, co można było przyrównać tylko do najtańszego miejsca na koncercie rockowym.Gdy słuchał uwag premiera Japonii, przez cały czas trącali go, popychali i dźgali łokciami jego niecierpliwi i niezorganizowani koledzy po piórze, którzy przybyli tu z całego świata.Doszedł do wniosku, że musi to być pierwszy akt zemsty Encardiego, a wkrótce czekają go kolejne.Doznał już afrontu ze strony prezydenta.Cała koteria jego doradców potraktowała go po prostu jak powietrze.Być może był przewrażliwiony, ale kil­ka razy odniósł wrażenie, że członkowie ochraniającej prezy­denta Secret Senace - faceci, których znał po imieniu i z który­mi czasami ćwiczył na siłowni - patrzą na niego spode łba.Tylko dlatego, że chciał być uczciwy wobec siebie, że posta­nowił trwać przy Rogerze Gordianie, popadł w niełaskę, stał się nagle człowiekiem napiętnowanym, banitą.Polityka, mruczał pod nosem.Zawsze ta cholerna polityka.Nordstrum westchnął, robiąc, co w jego mocy, by nadążyć za płynącymi z trybuny słowami Yamamoto.A nie było to łatwe, jeśli wziąć pod uwagę zachowanie stojącego obok Włocha z agencji prasowej, który przez cały czas coś krzyczał i posyłał tuż przed jego twarzą całusy laleczce z francuskiej telewizji.Questa sera, mi bella.Dobry Boże, ileż trzeba zapłacić za trwanie przy swych prze­konaniach, westchnął w duchu.Niechętnie zerknął na zegarek.Upłynie jeszcze dobre czter­dzieści minut, nim będzie mógł ruszyć w stronę trapu i wejść wraz z innymi na pokład atomowego okrętu podwodnego.Na­wet jeśli otrzyma najgorsze miejsce, i tak będzie wdzięczny, gdy tam się znajdzie.Cholernie wdzięczny.Po tym, czego doświadczył, zrozumiał, że jego położenie nie może już być gorsze.Chińskie poduszkowce przetransportowano na atol pod osło­ną ciemności, na obszernych pokładach dwóch cywilnych tan­kowców przystosowanych do użytku wojskowego.Długie na niemal dziewięćdziesiąt stóp i szerokie na czterdzieści pięć jed­nostki napędzane były czterema turbinami o mocy szesnastu tysięcy koni mechanicznych każda.Dwie z nich wprawiały w ruch boczne śmigła pozwalające osiągać prędkość ponad pięćdziesięciu węzłów, dwie pozostałe - śmigła wytwarzające poduszkę powietrzną, dzięki której poduszkowce ślizgały się swobodnie nad powierzchnią wody.Na ich pokładach zamon­towano karabiny maszynowe kalibru 12,7 milimetra typ 77 i granatniki kalibru 40 milimetrów.Stojący na plaży laguny generał Kersik Imman obserwo­wał, jak jego ludzie zaokrętowują się na jednostkach mają­cych ich desantować na Sandakanie.Większość żołnierzy wchodziła po rampach na cztery poduszkowce, reszta - do wą­skich łodzi o aluminiowych kadłubach.Wszyscy ubrani byli - tak jak i on - w mundury polowe o ochronnych barwach.Twa­rze osłaniali siatkami maskującymi, ich plecaki i ładownice wypełniał bojowy ekwipunek.Zgodnie ze ścisłymi instrukcja­mi Kersika, karabinki, które nieśli przerzucone przez ramię, były fabrycznie nowe i mogły się okazać niezwykle skuteczne.Zhiu Sheng dostarczył dokładnie taki sprzęt, jaki obiecał, i za to - a także za wiele innych jego cech - Kersik bardzo go sza­nował.Może pewnego dnia spotkają się ponownie w jakimś cywili­zowanym miejscu, z dała od tej wstrętnej wyspy, gdzie moskity od krwi, którą piją zachłannie bez końca, są napęczniałe jak winogrona; w miejscu, gdzie będą mogli usiąść przy jakimś sto­le i na krzesłach zamiast na twardych matach ze słomy odci­skających dziwaczne wzory na tyłku; w miejscu, gdzie w wygo­dzie powspominają wszystko, co widzieli i czego dokonali od czasu, gdy po raz pierwszy zetknęli się z sobą jako o wiele młodsi mężczyźni - dumny i ambitny indonezyjski generał oraz nawie­dzony budowniczy komunizmu, który pragnął nadać kształt Utopii.Obaj śniący o jedności i wielkości Azji.Tak, rozmyślał Kersik, może naprawdę spotkamy się w przy­szłości i porozmawiamy o tym, jak krok po kroku wcielaliśmy w życie swoje największe marzenia, podczas gdy większość ludzi spokojnie owijała się w delikatne koce samozadowole­nia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl