[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do tej pory sądziła, że tamten, który jej mignął podczas otwierania drzwi chaty, nie miał wcale pyska.Myliła się.Miały pyski, a jakże - szeroko rozwarte, czarne paszczęki, uzbrojone w czarne zęby.Zbierała siły, by odeprzeć atak, gdy zdała sobie nagle sprawę (zbyt późno), że posłano tu gady po to, by odwróciły jej uwagę.Kissoon szarpnął jej wnętrzności.Pustynia umknęła jej spod stóp; gdy sunęła, liksy rozstępowały się na boki, by zrobić jej przejście.Przed nią stała chata.Kilka sekund i Tesla stała pod drzwiami, które otwarły się na dany znak.- Wejdźże - powiedział Kissoon.- Za długo to trwało.Osamotniony Raul mógł tylko czekać w mieszkaniu Tesli na jej powrót.Dobrze wiedział, dokąd poszła i kto ją wezwał, ale - nie mogąc iść za nią - był zupełnie bezradny.Co nie znaczy, że nie wyczuwał jej obecności.Jego organizm, na który nuncjo oddziałało już dwukrotnie, wiedział, że Tesla nie była zbyt daleko.Kiedy podczas jazdy samochodem Tesla próbowała opisać mu swoje odczucia podczas wyprawy do Pętli, Raul ogromnie pragnął przekazać Jej sumę swoich uczuć i myśli, które zgromadził podczas wieloletniego pobytu w Misji.Jednak jego ubogie słownictwo nie wystarczało, by sprostać temu zadaniu.Nic się zresztą pod tym względem nie zmieniło.Ale te odczucia miały znaczny wpływ na sposób, w jaki obecnie odbierał Teslę.Była teraz w jakimś innym miejscu, ale miejsce jest po prostu innym rodzajem bytu i wszystkie stany egzystencji - gdyby tylko opracowano odpowiednie środki - mogłyby się ze sobą porozumiewać.Małpa z człowiekiem, człowiek z księżycem.To nie miało żadnego związku z technikami i technologiami.Chodziło o niepodzielność świata.Tak samo jak Fletcher sporządził nuncjo z galimatiasu dziedzin wiedzy, nie dbając o to, w którym miejscu nauka przechodziła w magię albo logika w nonsens; tak jak Tesla poruszała się między rzeczywistościami jak chmura, lekceważąc uznane prawa; tak jak on rozwinął się z oczywistej małpy w oczywistego człowieka, wcale przy tym nie wiedząc, kiedy jedno przemieniło się w drugie i czy taki proces w ogóle miał miejsce - tak teraz zrozumiał, że (gdyby tylko starczyło mu sprytu i słów - a nie starczyło) mógłby sięgnąć miejsca, w którym przebywała Tesla.Było tak blisko, jak wszystkie przestrzenie o każdym czasie - elementy tego samego pejzażu myśli.Żadnego z tych przemyśleń nie umiał wykorzystać w praktyce.Umykały mu - na razie.Mógł tylko wiedzieć i czekać z założonymi rękami; na swój sposób było to bardziej bolesne, niż przekonanie, że wszyscy go opuścili.Jesteś głupi a do tego kłamiesz - powiedziała Tesla, zamykając drzwi.Ognisko płonęło jasnym płomieniem, prawie nie dymiąc.Po drugiej stronie ognia siedział Kissoon; podniósł na nią oczy jaśniejsze, niż pamiętała.Jarzyło się w nich podniecenie.- Przecież sama chciałaś tu wrócić.Nie zaprzeczaj.Wyczułem to w tobie.Mogłaś się opierać, kiedy byłaś w Kosmosie, ale tak naprawdę nie chciałaś.Nazwij mnie teraz kłamcą.No, czekam.Nie.Przyznaję.Jestem ciekawa.Dobrze.- Ale to jeszcze nie daje ci prawa, żeby mnie tu wlec ni z tego, ni z owego.W jaki inny sposób mógłbym ci wskazać drogę? - rzucił lekko.Wskazać mi drogę?! - krzyknęła, wiedząc, że umyślnie doprowadzał ją do wściekłości, ale nie umiała zwalczyć w sobie uczucia bezsilności.Nie mogło ją spotkać nic gorszego niż utrata kontroli nad własnym życiem i fakt, że Kissoon był w stanie doprowadzić ją do szału.Nie jestem idiotką - protestowała.- I nie jestem zabawką, którą pociągasz za sznurek, kiedy ci się spodoba.- Nie biorę cię ani za jedno, ani za drugie - odparł Kissoon.- Czy nie moglibyśmy zawrzeć pokoju? Ostatecznie jesteśmy po tej samej stronie barykady.- Czyżby?- Nie możesz w to wątpić.- Doprawdy?- Po wszystkim, co ci powiedziałem.Dopuściłem cię do tylu sekretów.- Coś mi się zdaje, że jest kilka, które chcesz zachować dla siebie.- Tak? - oderwał od niej wzrok i zapatrzył się w płomienie.Konkretnie?- Chciałam sprawdzić, co było w tamtym domu, ale nie - ty po prostu wywlokłeś mnie stamtąd!Kissoon westchnął:- Nie przeczę.Gdybym tego nie zrobił, nie byłoby cię tutaj.Nie wyczułaś atmosfery tamtego miejsca? Nie wierzę.Powietrze było tam po prostu przesycone strachem.Teraz Tesla cicho wypuściła powietrze przez zaciśnięte zęby.- Tak - powiedziała.- Wyczuwałam coś takiego.- Iad Uroboros mają wszędzie swoich agentów powiedział Kissoon.- Sądzę, że jeden z nich ukrywa się w tym mieście.Nie wiem.Jaką przyjął postać, i nie chcę wiedzieć.Ale podejrzewam, że ten, kto stanie z nim twarzą w twarz, zginie.W każdym razie nie mam zamiaru ryzykować.Ty też nie powinnaś, niezależnie od tego, jak Jesteś ciekawa.Trudno było spierać się z tym punktem widzenia, tak zbliżonym do jej własnych odczuć.W swoim mieszkaniu, jeszcze kilka minut temu, mówiła Raulowi, że czuje, iż coś się wydarzy na tej bezludnej, głównej ulicy.TerazKissoon potwierdził jej podejrzenia.- W takim razie powinnam ci chyba podziękować - powiedziała z ociąganiem.- Daruj sobie podziękowania - odparł Kissoon.- Nie ratowałem cię dla ciebie samej, ale w imię spraw znacznie ważniejszych - przerusztował ognisko osmolonym kosturem.Płomień buchnął wyżej, jeszcze jaśniej rozświetlając wnętrze chaty.- Przykro mi, jeżeli cię przestraszyłem, kiedy tu byłaś ostatnim razem.Powiedziałem.Jeżeli" [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl