Pokrewne
- Strona Główna
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Glen Slodki srebrny blues (SCAN dal
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (2)
- 10.Glen Cook Zolnierze zyja
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (4)
- cook islands rarotonga v1 m56577569830504030
- Morrell Dav
- Pol dzialje weneckie Kraszewski
- Le Guin Ursula K Opowiesci z Ziemiomorza (SCAN d
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- negatyw24.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Klinika przewidywała możliwość hospitalizacji jedynie w wypadku nagłych po-wikłań, a nawet wtedy Paul wolał kierować pacjentki do najbliższego pełniącego ostrydyżur szpitala.Ponownie wziąwszy notatkę do ręki, Paul wstał od biurka i wolnym krokiem zbli-żył się do okien.Były to monstra na potrójnych zawiasach, prawdziwe olbrzymy w po-równaniu z jego drobną, mierzącą niespełna metr siedemdziesiąt sylwetką.Roztaczałsię z nich widok na rozległy trawnik przed kliniką, ciągnący się aż do żeliwnego, zwień-czonego drutem kolczastym ogrodzenia, otaczającego cały teren.Nieco na lewo znajdo-wał się kamienny budynek wartowni, od którego odchodził tłuczniowy podjazd.Biegłprosto w stronę wieży, po czym odbijał łukiem w lewo, znikając z pola widzenia, kuparkingowi po południowej stronie gmachu.W oddali, ponad koronami obleczonychw jesienne barwy drzew, widać było iglicę kościoła prezbiteriańskiego w Bookford orazkominy najwyższych budynków miasteczka.Na horyzoncie, niczym poszarpana, sinasmuga, majaczyły przedgórza Berkshire Mountains.Paul jeszcze raz przebiegł wzrokiem notatkę, zastanowił się nad nią przez chwilę, poczym znów wyjrzał przez okno.Miał wszelkie powody do zadowolenia.Sprawy nie mo-głyby układać się pomyślniej i świadomość tego przywołała uśmiech na jego nalanątwarz.Trudno byłoby uwierzyć, że zaledwie sześć lat wcześniej został praktycznie prze-pędzony z Illinois, tracąc przywileje lekarskie i cudem tylko zachowując prawo wyko-nywania zawodu.Jego ówczesny prawnik powiedział mu, że nie wygląda to dobrze, więcPaul wyjechał na wschód, a wszystko z powodu głupiej awantury o rozliczenie fundu-szy z ubezpieczenia zdrowotnego.To prawda, że przesadził, ale jego koledzy z oddziaługinekologiczno-położniczego robili dokładnie to samo.On sam, w gruncie rzeczy, jedy-nie skopiował, po czym udoskonalił praktykę, którą stosowali w najlepsze ludzie zajmu-jący inną część tego samego budynku.Dlaczego rząd zajął się akurat nim, pozostawałozagadką zagadką, która doprowadzała go do szału, ilekroć o niej myślał.Ale teraz,odkąd wszystko ułożyło się tak różowo, nie musiał już o tym myśleć.Po przybyciu do Massachusetts, obawiając się trudności z uzyskaniem licencji, któremogłyby się pojawić, jeśli komisja lekarska stanu Massachusetts słyszała o jego pro-blemach w Illinois, Paul postanowił podjąć dodatkowe studia w zakresie leczenia nie-płodności.Okazało się to najlepszą decyzją jego życia.Nie tylko pozwoliło mu uniknąćproblemów z licencją, ale i wprowadziło go w dziedzinę praktycznie wolną od wszel-kiego nadzoru, czy to zawodowego, czy finansowego a co więcej, zdumiewająco lu-kratywną.Nowa specjalność pozwoliła mu rozwinąć skrzydła, zwłaszcza odkąd zupełnie przy-padkiem los zetknął go ze Spencerem Wingate em, uznanym specjalistą od niepłodno-ści, który wówczas marzył właśnie, by wycofać się z interesów, spocząć na laurach, ko-rzystać z życia, prowadzić zbiórki pieniędzy i wygłaszać odczyty.Dziś Paul był faktycz-nym kierownikiem zarówno prac badawczych, jak i klinicznych.30Ironia losu, która uczyniła go naukowcem, nieodmiennie wywoływała uśmiechna jego twarzy.Nigdy nie wyobrażał sobie siebie w takiej roli.Na uczelni był najgor-szym studentem w grupie i nie miał żadnego przygotowania do działalności nauko-wej.Zdołał nawet wymigać się od wykładów ze statystyki.Ale nie miało to najmniej-szego znaczenia.Pacjenci, leczący się z powodu niepłodności, byli wystarczająco zde-sperowani, by spróbować wszystkiego.Z otwartymi ramionami witali wszelkie nowo-ści.Paul był przekonany, że swój brak doświadczenia w pełni rekompensuje wyobraz-nią.Wiedział, że dokonuje na wielu frontach prawdziwych postępów, które ostatecznieuczynią go sławnym i bogatym.Gdy odwracał się od widoku na swoje udzielne księstwo, za jakie uważał KlinikęWingate a, mignęło mu w przelocie własne odbicie w lustrze o bogato zdobionych ra-mach, umieszczonym pomiędzy dwoma potężnymi oknami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Klinika przewidywała możliwość hospitalizacji jedynie w wypadku nagłych po-wikłań, a nawet wtedy Paul wolał kierować pacjentki do najbliższego pełniącego ostrydyżur szpitala.Ponownie wziąwszy notatkę do ręki, Paul wstał od biurka i wolnym krokiem zbli-żył się do okien.Były to monstra na potrójnych zawiasach, prawdziwe olbrzymy w po-równaniu z jego drobną, mierzącą niespełna metr siedemdziesiąt sylwetką.Roztaczałsię z nich widok na rozległy trawnik przed kliniką, ciągnący się aż do żeliwnego, zwień-czonego drutem kolczastym ogrodzenia, otaczającego cały teren.Nieco na lewo znajdo-wał się kamienny budynek wartowni, od którego odchodził tłuczniowy podjazd.Biegłprosto w stronę wieży, po czym odbijał łukiem w lewo, znikając z pola widzenia, kuparkingowi po południowej stronie gmachu.W oddali, ponad koronami obleczonychw jesienne barwy drzew, widać było iglicę kościoła prezbiteriańskiego w Bookford orazkominy najwyższych budynków miasteczka.Na horyzoncie, niczym poszarpana, sinasmuga, majaczyły przedgórza Berkshire Mountains.Paul jeszcze raz przebiegł wzrokiem notatkę, zastanowił się nad nią przez chwilę, poczym znów wyjrzał przez okno.Miał wszelkie powody do zadowolenia.Sprawy nie mo-głyby układać się pomyślniej i świadomość tego przywołała uśmiech na jego nalanątwarz.Trudno byłoby uwierzyć, że zaledwie sześć lat wcześniej został praktycznie prze-pędzony z Illinois, tracąc przywileje lekarskie i cudem tylko zachowując prawo wyko-nywania zawodu.Jego ówczesny prawnik powiedział mu, że nie wygląda to dobrze, więcPaul wyjechał na wschód, a wszystko z powodu głupiej awantury o rozliczenie fundu-szy z ubezpieczenia zdrowotnego.To prawda, że przesadził, ale jego koledzy z oddziaługinekologiczno-położniczego robili dokładnie to samo.On sam, w gruncie rzeczy, jedy-nie skopiował, po czym udoskonalił praktykę, którą stosowali w najlepsze ludzie zajmu-jący inną część tego samego budynku.Dlaczego rząd zajął się akurat nim, pozostawałozagadką zagadką, która doprowadzała go do szału, ilekroć o niej myślał.Ale teraz,odkąd wszystko ułożyło się tak różowo, nie musiał już o tym myśleć.Po przybyciu do Massachusetts, obawiając się trudności z uzyskaniem licencji, któremogłyby się pojawić, jeśli komisja lekarska stanu Massachusetts słyszała o jego pro-blemach w Illinois, Paul postanowił podjąć dodatkowe studia w zakresie leczenia nie-płodności.Okazało się to najlepszą decyzją jego życia.Nie tylko pozwoliło mu uniknąćproblemów z licencją, ale i wprowadziło go w dziedzinę praktycznie wolną od wszel-kiego nadzoru, czy to zawodowego, czy finansowego a co więcej, zdumiewająco lu-kratywną.Nowa specjalność pozwoliła mu rozwinąć skrzydła, zwłaszcza odkąd zupełnie przy-padkiem los zetknął go ze Spencerem Wingate em, uznanym specjalistą od niepłodno-ści, który wówczas marzył właśnie, by wycofać się z interesów, spocząć na laurach, ko-rzystać z życia, prowadzić zbiórki pieniędzy i wygłaszać odczyty.Dziś Paul był faktycz-nym kierownikiem zarówno prac badawczych, jak i klinicznych.30Ironia losu, która uczyniła go naukowcem, nieodmiennie wywoływała uśmiechna jego twarzy.Nigdy nie wyobrażał sobie siebie w takiej roli.Na uczelni był najgor-szym studentem w grupie i nie miał żadnego przygotowania do działalności nauko-wej.Zdołał nawet wymigać się od wykładów ze statystyki.Ale nie miało to najmniej-szego znaczenia.Pacjenci, leczący się z powodu niepłodności, byli wystarczająco zde-sperowani, by spróbować wszystkiego.Z otwartymi ramionami witali wszelkie nowo-ści.Paul był przekonany, że swój brak doświadczenia w pełni rekompensuje wyobraz-nią.Wiedział, że dokonuje na wielu frontach prawdziwych postępów, które ostatecznieuczynią go sławnym i bogatym.Gdy odwracał się od widoku na swoje udzielne księstwo, za jakie uważał KlinikęWingate a, mignęło mu w przelocie własne odbicie w lustrze o bogato zdobionych ra-mach, umieszczonym pomiędzy dwoma potężnymi oknami [ Pobierz całość w formacie PDF ]