[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogliby teżdojść do wniosku, że chcemy zamordować ich nowych przywódców, a ci to w większo-ści komuniści  jeśli w ogóle reprezentują jakąś opcję polityczną.To cofnęłoby naszestosunki o całe dziesięciolecie.Kirsty krzyknęła zapalczywie: A życie mojego syna, życie amerykańskiego obywatela, nie ma żadnego znacze-nia? Przykro mi, pani Haywood, ale nie mamy nawet dowodu, że pani syn istotnie żyje polegamy na słowach umierającego kryminalisty.Aluzja zawarta w tych słowach sprawiła, że Kirsty kompletnie zamurowało.Ale Cadynie zapomniał języka w gębie.Z ironią w głosie zaczął mówić do ambasadora:200  Czyli co, pójdzie pan, ściskając czapkę w ręku, do Nyerere i powie:  Panie prezy-dencie, pan Okello więzi jednego z naszych obywateli, traktując go jak bank krwi.Pro-szę dać mu po łapie i kazać wypuścić przetrzymywanego. Prychnął pogardliwie. Okello od wielu miesięcy morduje ludzi.Nyerere mógł tysiąc razy wysłać tam swo-ją armię  giną przecież Afrykańczycy, wśród nich mieszkańcy Tanganiki.Ale nie zro-bił nic dla ratowania swoich obywateli.Myśli pan, że ruszy się z miejsca, żeby uratowaćjakiegoś Amerykanina?Ambasador nie zareagował na to jednym słowem, ale jego twarz wyrażała absolutnezdecydowanie.Nieoczekiwanie odezwał się Ramesh: Może pan zabronić panu Murphy emu zorganizowania akcji ratunkowej, ale naspan nie powstrzyma.I mamy z czego strzelać. Spojrzał na Cady ego, który przytak-nął energicznie. Wybijcie to sobie z głowy  próbował spokojnie perswadować Murphy. Jestwas tylko dwóch.Mój plan zakładał posłużenie się ośmioma, doskonale wyszkolonymi,mężczyznami.To minimum. Jest nas czworo  podchwyciła Kirsty z ożywieniem w oczach. Kto jest czwartą osobą? Chinka, została na jachcie.Nie mogła zejść na ląd, bo nie ma żadnych dokumen-tów.Murphy pokręcił głową z niedowierzaniem zmieszanym z podziwem. Proszę wybaczyć, pani Haywood.Podziwiam waszą odwagę, ale, dobry Boże, niechcecie chyba porywać się z motyką na słońce! Dwóch mężczyzn, w tym jeden w śred-nim wieku, i dwie kobiety! Na wyspę, gdzie roi się od uzbrojonych facetów! Nie są zbytdobrze wyszkoleni, ale mają broń  i strzelają bez zastanowienia.Mój plan był ryzy-kowny, a zakładałem w nim przecież użycie doskonale wyćwiczonej grupy. Rzeczywiście domyśla się pan, gdzie Okello więzi Garreta?  nie ustępowałCady.Murphy zerknął na ambasadora, który miał minę zupełnie ogłupiałego takim rozwo-jem wydarzeń.Powrócił wzrokiem do Cady ego. Oczywiście  potwierdził. Jeżeli jest na wyspie, to wiem gdzie. No więc gdzie?  naciskał Cady. Chwileczkę  przerwał ostro ambasador. To istne szaleństwo, nie wyjdzieciez tego żywi! To nasza decyzja  odparła oschle Kirsty. Nie mogę wypowiadać się za in-nych, ale jeśli chodzi o mnie, gotowa jestem tysiąc razy ryzykować życie dla uratowa-nia Garreta.Obrzuciła spojrzeniem Howarda.Konsul popatrzył na nią z uwagą i przemówił doambasadora:201  Mają prawo spróbować.Murphy mógłby im służyć radą, może nawet wspomócnie oznakowanym sprzętem.Jeżeli nie wyruszą do wieczora, to może być za pózno.Odłóż do rana spotkanie z prezydentem Nyerere.Murhpy nie przestawał mruczeć pod nosem: Istne szaleństwo, jesteście naprawdę szaleni.Ambasador namyślał się chwilę marszcząc czoło.Na koniec skinął głową i podniósłsię. Niech wam będzie, ale ja nie biorę w tym żadnego udziału.Murphy, jakkolwiekzamierzasz im pomóc, musi to być na zasadzie czysto osobistej.Dobrze mnie posłuchaj:ani tobie, ani nikomu z twoich ludzi nie wolno postawić stopy na Zanzibarze ani poja-wić się na wodach terytorialnych wyspy. Odwrócił się do Kirsty i powiedział łagod-niejszym tonem:  Pani Haywood, ogromnie żałuję, że z uwagi na obecne okolicznościnie mogę działać bardziej zdecydowanie.Cokolwiek się wydarzy, jutro z samego ranabędę widział się z prezydentem.Pragnę panią zapewnić, że zajmę jak najbardziej twardestanowisko.Osobiście jestem z nim w dość dobrych stosunkach i będę wywierał moż-liwie najsilniejszy nacisk.Skinęła obojętnie głową.Ambasador obrzucił Murphy ego jeszcze jednym ostrymspojrzeniem i wyszedł. Jaką macie broń?  spytał Murphy, nie kryjąc swoich wątpliwości. Starego Stena i pistolet Walther P1.Murphy westchnął. Trudno mówić o wielkiej sile rażenia. Rzucił okiem na zegarek i odwrócił siędo Howarda. Nikomu ani słowa, jasne? Jasne!  powtórzył Howard. Dobrze.Dochodzi dopiero południe, mamy więc trochę czasu. Chwycił słu-chawkę, włączył przycisk i w chwilę potem mówił:  Ray, przynieś mi teczkę dotyczą-cą Okella i odpowiednie mapy.Odłożył słuchawkę i, rzuciwszy jeszcze raz porozumiewawcze spojrzenie na Howar-da, wyjaśnił: Prawda jest taka, że planowaliśmy wyeliminowanie pana  marszałka polnego.Okello przemienił wyspę w gniazdo komuchów  całymi chmarami ściągają tam cicholerni Kubańczycy i Chińczycy. Skrzywił się. Ale ten plan został także odrzu-cony.Tyle że pozostały po nim wstępne opracowania, które powinny wam teraz po-móc [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl