[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A co? Tak pomyślałem, że może list by cokolwiek wyjaśnił. Myślę, że więcej szczegółów wyjdzie na jaw w dochodzeniu.W dochodzeniu? Szczegółów? Dobry Boże. Miejmy nadzieję. Powiesz Fitzowi i reszcie, tak? Rany, jasne.I dzięki za telefon, Cheeseman. Sorry, że was dołuję na wyjezdzie, ale pomyślałem, że wolelibyście wiedzieć.Szczęśliwego Nowego Roku, awansem!*Czternasta.Pasażerowie wagonu kolejki linowej przechodzą przez poczekalnię stacji wChemeuille, rozmawiając w większości europejskich języków, ale jej wśród nich nie ma,więc zwracam myśli ku Sztuce wojny.Mój umysł żyje jednak własnym życiem i moje myślibiegną ku cmentarzowi w Kornwalii, gdzie worek z ludzkiej skóry, pełen toksycznychsubstancji, znany dotąd jako Jonny Penhaligon, dołącza do swych przodków w błotnistejziemi.Pewnie zacina deszcz, wściekły wiatr ze wschodu wbija szpony w parasoleżałobników, a jego wycie zagłusza słowa hymnu For Those In Peril On The Sea, kserowanegowczoraj na kartkach A4.Nigdy nie czuję większej ulgi z istnienia przepaści między mną anormalsami niż w obliczu rozpaczy i żałoby.Nawet w wieku siedmiu lat byłem zażenowanywłasną rodziną, kiedy zdechł Twix, nasz pies.Nigel ryczał za nim przez miesiąc, Alex chodził bardziej struty, niż kiedy wymarzony ZX Spectrum dotarł do niego bez transformatora, arodzice byli przybici przez wiele dni.Pytam, dlaczego? Twix już nie cierpiał.Nie musieliśmyznosić pierdzenia psa chorego na raka jelita grubego.To samo było, kiedy umarł dziadek:rwanie włosów i zgrzytanie zębami, rewizjonistyczne wygrażanie Mesjaszowi, któryewidentnie jest zimnym skurwysynem.Wszyscy mówili, że na pogrzebie dziadkazachowywałem się po męsku, ale jeśli potrafiliby czytać w moich myślach, uznaliby mnie zasocjopatę.Prawda jest taka, że kto nie czuje miłości, nie czuje też rozpaczy.*Minęła piętnasta.Barmanka Holly widzi mnie, marszczy brwi i zwalnia: obiecującypoczątek.Zamykam Sztukę wojny. Niespodziewane spotkanie.Strumień narciarzy przepływa obok, za nią i między nami.Ona się rozgląda. A gdzie twoi szalenie zabawni koledzy? Chetwynd-Pitt, co, zwracam uwagę, rymuje się z Angel s Tit, jest. I z  trochę wstyd , zwracam uwagę. Zapamiętam.Chetwynd-Pitt leczy kaca, a pozostali dwaj wjechali na górę już godzinętemu, ale ja się im urwałem, bo wiedziałem, że szanse na złapanie z tobą wspólnej jazdywyciągiem  wskazuję palcem w stronę szczytu Palanche de la Cretta  będą równe zeru,jeżeli oni ze mną będą.Wczoraj byłem zażenowany Chetwyndem-Pittem.Był beznadziejny.Ale ja taki nie jestem.Holly przez ułamek chwili myśli nad tym, co powiedziałem, i wzrusza ramionami. Wszystko jedno. Dla mnie nie.Miałem nadzieję, że pojezdzimy razem na nartach. I dlatego tu siedziałeś? Od jedenastej trzydzieści.Trzy i pół godziny.Ale nie czuj się do niczego zobowiązana. Nie czuję się.Tylko, Hugo Lamb, mam cię trochę za palanta.Czyli zapamiętała, jak się nazywam. Wszyscy bywamy tacy i owacy w różnych momentach.Dzisiaj palant, ale może kiedyśktoś szlachetniejszy.Prawda? W tej chwili raczej skrajny natręt. Powiedz mi, żebym się odwalił, to się grzecznie odwalę. Któraż dziewczyna by się temu oparła? Odwal się.Składam uprzejmy ukłon, mający znaczyć  jak sobie życzysz , wstaję i wsuwam Sztukęwojny do kieszeni kurtki. Przepraszam, że sprawiłem kłopot. Ruszam do wyjścia. Ej!  Bardziej zatruta strzała niż próba załagodzenia. Kto powiedział, że potrafiszsprawić mi kłopot?Pukam się w czoło, jakby w olśnieniu. A czy lepsze byłoby:  Przepraszam, że jesteś dla mnie interesująca ? Dziewczyna, która szuka chwilowego romansu, pewnie by to kupiła.Ale te, które tupracują, robią się z czasem zblazowane.Maszyneria brzęczy, a wielki silnik wyje, kiedy wagon zjeżdżający ze szczytu rozpoczynapodróż w dół. Rozumiem, że jakiś pancerz jest potrzebny, kiedy pracuje się w barze, dokąd przyjeżdżają na podryw Chetwyndowie-Pittowie z całej Europy.Ale zblazowanie weszło ci w krew, Holly,zblazowanie stało się tobą.Parsknięcie. Nie znasz mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl