Pokrewne
- Strona Główna
- Antoni Macierewicz Raport o dzialaniach WSI
- George Sand Grzech pana Antoniego
- Slonimski Antoni Gwalt na Melpomenie
- Wstęp do filozofii Antoni B. Stępień
- Antoni Pawlak Akt Personalny
- Czechow Antoni Trzy siostry (2)
- Hram Antoni W szponach szantażu
- Tolkien J R R Silmarillion
- Morrell Dav
- Follet Ken Wejsc miedzy lwy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Prywatne spotkanie warknął Anderson i wszyscyuciekli przed jego złym humorem. A gdzie do diabła jestMitchell? W drodze.Pracuje& po drugiej stronie wychrypiałjeden z mężczyzn, a potem zgiął się w pół w napadzie kaszlu;w płucach grzechotała mu choroba.Oczywiście zadawałem Andersonowi pytania.Skąd panwie, że Gilbourne zabił Robertsa? Dlaczego to zrobił? Jak tozrobił? Dlaczego nic pan o tym nie mówił? Ignorował mnie.Jakes wyglądał na wściekłego.Widziałem, jak zastanawia sięnad swoimi szansami, gdyby doszło do wyciągania bicieminformacji ze starego żołnierza.Ja zaś myślałem o tym, czyuda mi się zachować godność, gdybym schował się podłóżkiem.Po długim, pełnym napięcia oczekiwaniu pojawił sięHarry Mitchell.Wyżymał deszczówkę z obszarpanegoubrania.Był zwalistym mężczyzną około czterdziestki, miałciemną cerę Kornwalijczyk, pomyślałem, albo Walijczyk.Dobrze wyglądał jak na oddział dla pospólstwa, ale byłwyraznie przepracowany.Wydało mi się, że wyglądaznajomo i nagle uświadomiłem sobie, że jest posługaczem postronie dla dżentelmenów.W mój pierwszy wieczór przyniósłTrimowi kolację. Chciał mnie pan widzieć, sir? Kornwalijczyk.Stanął nabaczność, jakby Anderson naprawdę był jego dowódcą.Anderson popatrzył na niego spokojnie i wypowiedziałjedno słowo: Gilbourne.Mitchell drgnął.Zerknął na Jakesa, potem na mnie. Można im zaufać?Jakes przyłożył szeroką, pokrytą szramami rękę do piersi. Na mą duszę. I na moją dodałem pospiesznie, dotykając krzyżykamatki.Mitchell oddychał ciężko przez nos, ale nic nie mówił. Na litość boską mruknął Jakes i rzucił mudwupensówkę.Mitchell złapał ją w locie i uśmiechnął się do mnie, nagleprzekonany.Cud.Usiadł na łóżku najbliższym ognia, oparłdłonie na kolanach. No cóż& Edward Gilbourne. Pan Mitchell miałniespodziewany dar dramatyzowania. Zabił kapitana,prawda? Harry był służącym Robertsa wyjaśnił Anderson. Gotowanie jedzenia skinął głową Mitchell.Czyszczenie ubrań i prześcieradeł.Posyłki, paczki.Czterypensy tygodniowo.Pierwszy tydzień, on przeprasza.Mówi,nie stać go.Ja mu na to: Nie martw się kapitanie, wiem, żeśpan dżentelmen i honor znasz, zapłacisz, jak będziesz miał.Amoże trochę rosołu z baraniny? Jak tylko skończył aż dodna miski, ja mu mówię: Przy okazji, kapitanie.Zapomniałempowiedzieć, naszczałem do tego.I odtąd tak będzie robiłkażdy służący, którego będziesz pan miał fantazję zatrudnić zoddziału dla pospólstwa.Chyba, że przypadkiem masz pan tęczteropensówkę.Nie pogniewał się, niech spoczywa wpokoju.I potem nigdy mnie nie nabierał.To był łobuz, ale& Harry& przynaglił go zirytowany Anderson.Gilbourne& ? Na tydzień przed tym, jak go zamordowali mówiłniczym nie speszony Mitchell kapitan łapie mnie i mówi: Harry, jest sprawa do ciebie.Za parę dni wychodzę zMarshalsea.Musisz sobie znalezć nową pracę.Ja się tylkoroześmiałem& zawsze opowiadał bzdury.Jakes zachichotał cicho. Prawda.John pół życia spędził na marzeniach, jakzrobić pieniądze.Nic z tego nie wychodziło. Tak właśnie pomyślałem, panie Jakes zawołałMitchell z łóżka. Ot, jeszcze jedna historyjka kapitana.Aleon mówi: Czekaj tylko, Harry.Mam coś na Gilbourne a, cogo wykończy.Wycisnę z niego ostatnią półpensówkę.Mitchell chwycił się za skraj poszarzałej, poplamionej koszulii mocno ją skręcił. Szantaż mruknął Jakes.Nie wyglądał na zdziwionegozachowaniem starego przyjaciela.Grzmot przetoczył się po niebie. Co zrobił Gilbourne? zapytałem Mitchella. Kapitan powiedział, że lepiej, żebym nie wiedział.Alemówił, że to parszywa sprawa.Wystarczy, żeby zniszczyć muopinię przerwał. Nie powiecie& nie powiecie nikomu, żewam o tym mówiłem? zapytał zaniepokojony [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
. Prywatne spotkanie warknął Anderson i wszyscyuciekli przed jego złym humorem. A gdzie do diabła jestMitchell? W drodze.Pracuje& po drugiej stronie wychrypiałjeden z mężczyzn, a potem zgiął się w pół w napadzie kaszlu;w płucach grzechotała mu choroba.Oczywiście zadawałem Andersonowi pytania.Skąd panwie, że Gilbourne zabił Robertsa? Dlaczego to zrobił? Jak tozrobił? Dlaczego nic pan o tym nie mówił? Ignorował mnie.Jakes wyglądał na wściekłego.Widziałem, jak zastanawia sięnad swoimi szansami, gdyby doszło do wyciągania bicieminformacji ze starego żołnierza.Ja zaś myślałem o tym, czyuda mi się zachować godność, gdybym schował się podłóżkiem.Po długim, pełnym napięcia oczekiwaniu pojawił sięHarry Mitchell.Wyżymał deszczówkę z obszarpanegoubrania.Był zwalistym mężczyzną około czterdziestki, miałciemną cerę Kornwalijczyk, pomyślałem, albo Walijczyk.Dobrze wyglądał jak na oddział dla pospólstwa, ale byłwyraznie przepracowany.Wydało mi się, że wyglądaznajomo i nagle uświadomiłem sobie, że jest posługaczem postronie dla dżentelmenów.W mój pierwszy wieczór przyniósłTrimowi kolację. Chciał mnie pan widzieć, sir? Kornwalijczyk.Stanął nabaczność, jakby Anderson naprawdę był jego dowódcą.Anderson popatrzył na niego spokojnie i wypowiedziałjedno słowo: Gilbourne.Mitchell drgnął.Zerknął na Jakesa, potem na mnie. Można im zaufać?Jakes przyłożył szeroką, pokrytą szramami rękę do piersi. Na mą duszę. I na moją dodałem pospiesznie, dotykając krzyżykamatki.Mitchell oddychał ciężko przez nos, ale nic nie mówił. Na litość boską mruknął Jakes i rzucił mudwupensówkę.Mitchell złapał ją w locie i uśmiechnął się do mnie, nagleprzekonany.Cud.Usiadł na łóżku najbliższym ognia, oparłdłonie na kolanach. No cóż& Edward Gilbourne. Pan Mitchell miałniespodziewany dar dramatyzowania. Zabił kapitana,prawda? Harry był służącym Robertsa wyjaśnił Anderson. Gotowanie jedzenia skinął głową Mitchell.Czyszczenie ubrań i prześcieradeł.Posyłki, paczki.Czterypensy tygodniowo.Pierwszy tydzień, on przeprasza.Mówi,nie stać go.Ja mu na to: Nie martw się kapitanie, wiem, żeśpan dżentelmen i honor znasz, zapłacisz, jak będziesz miał.Amoże trochę rosołu z baraniny? Jak tylko skończył aż dodna miski, ja mu mówię: Przy okazji, kapitanie.Zapomniałempowiedzieć, naszczałem do tego.I odtąd tak będzie robiłkażdy służący, którego będziesz pan miał fantazję zatrudnić zoddziału dla pospólstwa.Chyba, że przypadkiem masz pan tęczteropensówkę.Nie pogniewał się, niech spoczywa wpokoju.I potem nigdy mnie nie nabierał.To był łobuz, ale& Harry& przynaglił go zirytowany Anderson.Gilbourne& ? Na tydzień przed tym, jak go zamordowali mówiłniczym nie speszony Mitchell kapitan łapie mnie i mówi: Harry, jest sprawa do ciebie.Za parę dni wychodzę zMarshalsea.Musisz sobie znalezć nową pracę.Ja się tylkoroześmiałem& zawsze opowiadał bzdury.Jakes zachichotał cicho. Prawda.John pół życia spędził na marzeniach, jakzrobić pieniądze.Nic z tego nie wychodziło. Tak właśnie pomyślałem, panie Jakes zawołałMitchell z łóżka. Ot, jeszcze jedna historyjka kapitana.Aleon mówi: Czekaj tylko, Harry.Mam coś na Gilbourne a, cogo wykończy.Wycisnę z niego ostatnią półpensówkę.Mitchell chwycił się za skraj poszarzałej, poplamionej koszulii mocno ją skręcił. Szantaż mruknął Jakes.Nie wyglądał na zdziwionegozachowaniem starego przyjaciela.Grzmot przetoczył się po niebie. Co zrobił Gilbourne? zapytałem Mitchella. Kapitan powiedział, że lepiej, żebym nie wiedział.Alemówił, że to parszywa sprawa.Wystarczy, żeby zniszczyć muopinię przerwał. Nie powiecie& nie powiecie nikomu, żewam o tym mówiłem? zapytał zaniepokojony [ Pobierz całość w formacie PDF ]