[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwraca­jąc się do Heinricha poprosił, by ten nie protokółował odpowiedzi.- Odczuwał pan w związku z tym choć odrobinę skruchy? Już mi pan kiedyś wspominał, że nie, ale ja zupełnie nie mogę w to uwierzyć.Nie jest pan dzikusem, ale człowiekiem cywilizowanym i chrze­ścijaninem.Okazywał pan jednocześnie ciepłe uczucie wobec żony, kolegów lub psa.Jak to się dzieje, że li­tość nie miała do pana dostępu?Dorfrichter tarł czoło w zamyśleniu.Oczy miał utkwione w twarzy kapitana, jakby starał się przenik­nąć go do głębi, nim udzieli odpowiedzi.- Jestem zawodowym wojskowym - odpowiedział na koniec.- Szkolonym w sztuce zabijania.Podczas studiów specjalizowałem się w mordowaniu.Mimo za­szczytnej pozycji mego zawodu jestem w istocie na­jemnym żołdakiem.Czymś w rodzaju gladiatora.Kie­dy cezar da mi znak wskazując kciukiem ku ziemi, za­biję własnego brata.- Ale nie było żadnego znaku od cezara?- Nie.Ale gdyby znak ten uczynił, to bym rozkaz wykonał.Moi koledzy oficerowie także postąpiliby tak samo.Na przykład, kiedy padł na mnie ledwie nikły cień podejrzenia, rozumie pan, jeden z mych najlep­szych kolegów w Linzu zostawił mi swój służbowy pi­stolet w otwartej szufladzie, bym mógł sobie palnąć w łeb.Ten sam przyjacielski gest zrobił w moją stronę generał Wencel.Tak zazwyczaj postępuje się z ludźmi, którzy nie mogą spłacić honorowego długu lub przez jakiś bezmyślny postępek zblamowali siebie lub armię.Weźmy dla przykładu pojedynki.Upije się ktoś, zrobi nieopatrznie uwagę, a już w dwa dni później albo on sam, albo obrażony partner ginie w obecności czterech spokojnie to aprobujących sekundantów.Z chwilą kie­dy człowiek wkłada na siebie mundur oficera, prze­znaczeniem jego będzie zabijać lub polec samemu.Gdy­by jutro wybuchła wojna, pięć z całego grona typowa­nych przeze mnie „ofiar” poległoby już w najbliższym roku.Miałem zamiar jedynie „skrócić” im okres ocze­kiwania w przedsionku śmierci - a przy tym skróciłem i sobie.- Szaleniec z pana - rzekł Kunze kręcąc głową.- Już mi to pan mówił.Skąd zresztą może pan to rozumieć? Nigdy pan nie był gladiatorem.Kunze wydobył zegarek, by sprawdzić czas.Dzie­sięć po dziesiątej.Byli już w biurze przeszło pięć go­dzin.Obaj współpracownicy Kunzego, szczególnie pro­tokolant Heinrich, byli najwyraźniej straszliwie znu­żeni.Zostało jednak jeszcze parę szczegółów do wy­jaśnienia.Kunze zadzwonił na dyżurnego sierżanta i poprosił go o dostarczenie jakiegoś jedzenia i paru butelek piwa.Podczas minionych miesięcy Kunze, który nie miał zwyczaju oddawać się marzeniom, często próbował wy­obrazić sobie, w jakich okolicznościach i pod wpływem jakiego nastroju Peter Dorfrichter przyzna się w końcu do winy.Był skłonny przypuszczać, że odbędzie się to w dramatycznej scenerii, wśród łez i wzburzonych uczuć, nie zaś podczas posiłku, późnym wieczorem, w jego kancelarii, wśród woni gorących parówek, piwa i świeżo tartego chrzanu.Wszyscy byli bardzo głodni; Dorfrichter nie miał nic w ustach od południa, inni zaś od weselnego śniadania.Wszyscy czterej, jak to Kunzemu przyszło na myśl, wyglądali na grających w karty partnerów, którzy odpoczywają między robra­mi brydża czy taroka, z tym, że Dorfrichter sprawiał wrażenie wygrywającego, a Kunze wydawał się sobie ciężko przegrany.Było już po północy, kiedy skończo­no protokółować oświadczenie Dorfrichtera, w którym przyznał się do winy, i przedłożono mu je do podpisu.- Jakie to dziwne - rzekł więzień patrząc na sta­lówkę.- Posłałem takie pudełko identycznych staló­wek porucznikowi Dielmannowi, co było jednym z błę­dów - powiedział z gorzkim uśmiechem do Kunzego.- Nie popełnił pan ich wiele.- Niedużo, ale za to poważnych.Powinienem był wysłać prospekt nie tylko do Hedry’ego, ale także i na własny adres.Sądziłem jednak, że lepiej nie ściągać na siebie uwagi i na wszelki wypadek nie ujawniać się.Zrezygnowałem też z odręcznego pisma przy adresach, sądziłem bowiem, że bezpieczniej będzie używać pisma technicznego.Pomyliłem się.Przede wszystkim błędnie przewidziałem reakcję władz wojskowych.Spodziewa­łem się, że wstrzymają śledztwo, z chwilą gdy tylko podejrzenie padnie na oficera.- Nie był pan tak znów daleki od prawdy - mruk­nął Kunze.- Nadal trwam w przekonaniu, że źle się stało, że mnie wykryto.Armia nic nie zyska na tym, że dostanę wyrok.Wprost przeciwnie.Zaszkodzi to nieposzlako­wanej opinii całego Korpusu Oficerskiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl