[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiele osób pragnie, by Dorfrichter unik­nął stryczka, po pierwsze, dlatego, że jest wyjątkowo utalentowany, po drugie, że skazanie go rzuci niechlub­ny cień na armię.Moje osobiste o tym zdanie nie ma tu znaczenia.Przydzielono mi prowadzenie śledztwa w tej sprawie i staram się właśnie to robić.Nie widzę żadnego celu w przewlekaniu śledztwa.Dorfrichter jest albo niewinny i w takim razie musi być uwolniony, albo winny i powinien ponieść konsekwencję.Nie ura­tuje go pan trwając dalej w milczeniu.Sprawy zaszły zbyt daleko.Może pan jednak ocalić jeszcze swój ho­nor i karierę zawodową, jeśli mi pan wyzna wszystko do końca.Vanini utkwił swe ciemne oczy południowca w twa­rzy Kunzego.Nie było w nich krzty ciepła.- Nie mam nic do powiedzenia - odparł.- Proponuję panu układ, Vanini.Wszyscy musimy w tym życiu wchodzić w układy, jeśli chcemy prze­trwać.- Nie bardzo mi zależy na przetrwaniu - odpo­wiedział Vanini ponuro.- Nie na takich warunkach, w każdym razie.Kunze spojrzał na Vaniniego uważnie, po czym po­stanowił energicznie przycisnąć go do muru.- Niech pan przestanie odgrywać szlachetnego ry­cerza.Jest pan oszustem i fałszerzem uprawiającym swój proceder za osłoną munduru.Proponuję, byśmy się po dobremu dogadali.Dostarczył pan porucznikowi Dorfrichterowi cyjanku potasu?- Nie dostarczyłem - odparł Vanini niemal szep­tem.- To znaczy nie dałem mu, on sam go wziął.Trzy miesiące czekał kapitan Kunze na tę chwilę.To z utęsknieniem, to z lękiem.Na przemian.Do tej pory wina Dorfrichtera była jedynie śmiałą hipotezą, opartą na niepowiązanych ze sobą okruchach informa­cji i faktów, takich jak: papier listowy, dostępny w sprzedaży tylko w Linzu, pudełeczka użyte jako ko­szyczek do szycia, opinia eksperta grafologii, skrzynka pocztowa przy Mariahilferstrasse, pociąg, który przy­był na Zachodni Dworzec w Wiedniu o szóstej rano, oraz pies, który nie chciał połykać proszków przeciw robakom bez kapsułek z opłatka.- Co to znaczy, że on sam wziął?- Byłem w kłopocie z powodu tego skryptu dłuż­nego - wyszeptał Vanini.- Nie było innego wyjścia.Do wygaśnięcia terminu pozostało zaledwie pięć dni.Kiedy Dorfrichter wykrył całą tę sprawę, obiecał, że porozmawia z Landsbergiem-Lövy.Skrypt dłużny był czymś znacznie poważniejszym w skutkach niż dług honorowy, szczególnie jeśli Va­nini podpisał go nazwiskiem kolegi.Niezapłacony dług honorowy spychał człowieka poza nawias środowiska, natomiast sfałszowanie podpisu groziło więzieniem.- Sfałszował pan podpis Landsberga-Lövy, praw­da?Vanini wzruszył ramionami.- Lichwiarz żądał dobrego zabezpieczenia pożyczki; moja osoba nie liczyła się wcale.- Jak można było zrobić takie głupstwo?- Miałem nadzieję na spadek po ciotce, która właśnie zmarła - stwierdził Vanini.- Ale okazało się, że zapisała cały swój majątek na kościół.- Zatem Dorfrichter z własnej woli zaproponował, że pomówi z Landsbergiem-Lövy o wykupieniu skryp­tu?- Tak jest.Ku mojemu najwyższemu zdumieniu udało mu się skłonić Landsberga-Lövy do wybulenia dwóch tysięcy koron.- A w zamian Dorfrichter zażądał cyjanku?- Skądże znowu! Niczego nie żądał w zamian.Za­brał cyjanek, bo.- Vanini wydobył chustkę, by otrzeć twarz.- Wziął także mój służbowy rewolwer, nawet buteleczkę aspiryny, którą miałem.Byłem w fatalnym stanie psychicznym.Nie miałem zamiaru czekać, aż po­rozmawia z Landsbergiem-Lövy.Czyż takiemu Żydowi chciałoby się mnie ratować? Tak myślałem.Nie wy­glądał na człowieka o miękkim sercu.Dziwiłem się nieraz, co taki bogaty bubek może robić w wojsku? Nie chciałem wcale, żeby Dorfrichter z nim rozmawiał.Byłem gotów raczej palnąć sobie w łeb, niż całować tyłek.- Uważał pan, że Dorfrichter zabrał cyjanek, żeby uniemożliwić panu popełnienie samobójstwa?- Tak jest, panie kapitanie.- Czy istotnie mówił pan, że to zrobi?- Tego nie wiem, panie kapitanie.Byłem przeważ­nie cały czas pijany.Czułem się okropnie w Saraje­wie.Miasto było przesycone nienawiścią: Bośniacy nie­nawidzili Turków, Turcy nienawidzili Austriaków, Au­striacy Serbów, a Serbowie zionęli niechęcią do każ­dej z tych nacji z osobna, wszyscy razem natomiast nienawidzili sefardyjskich Żydów.Kiedy się szło ulicą Mutevelic, zdawało się, że powietrze jest aż gęste od tej nienawiści.Nie było żadnego życia towarzyskiego.Mieszkańcy miasta, wszystko jedno chrześcijanie czy mahometanie, żyli przy zamkniętych i zaryglowanych drzwiach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl