[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tivanixi przeczesywał dłonią włosy i oglądał swoje buty.- Nie sądzę.Myślę, że uciekną albo podniosą bunt.Ale nigdy do tego nie dojdzie.Boariyi cię oskarży.Zoariyi będzie teraz miał czas się przygotować.Znajdzie świadków, którzy widzieli cię w Aus.Może już wysłał ludzi.Ci dwaj zebrali dużą świtę.Wallie kiwnął głową.Miał ponurą minę.- Shonsu stracił armię albo ją sprzedał.Teraz wrócił, żeby sprzedać następną.Zadanie, które powierzył mi bóg, byłoby trudne, nawet gdybym nie popełnił żadnych błędów, lordzie Tivanixi.- Wyjaśnij mi, o co chodzi z tą zagadką.- Składa się ona z siedmiu wersów.Najpierw miałem zakuć brata w łańcuchy i zrobiłem to, kiedy Nnanji i ja złożyliśmy sobie czwartą przysięgę.Potężny został upokorzony w Aus.Zatoczenie koła oznaczało mój rekonesans po miastach czarnoksiężników.Zdobyłem armię, ratując Szafira przed piratami.Zyskałem mądrość, gdy Katanji pomógł mi odkryć prawdę o czarnoksiężnikach.Ostatnie polecenie dotyczy zwrotu miecza, ale tego właśnie nie rozumiem.Tivanixi uśmiechnął się.- Już je wykonałeś.Chioxin pochodzi z Casr.Wallie zaklął cicho.- Miecz został wykuty w tym zamku.Walliemu wydawało się, że słyszy głośny śmiech małego półboga.Bogowie nie pierwszy raz z nim igrali.Może chociaż mieli dobrą zabawę.- Nie wiedziałeś o tym! - Tivanixi przyglądał mu się w zamyśleniu.- Teraz musze zrobić wszystko, żeby miecz został użyty zgodnie z.przeznaczeniem - stwierdził Wallie posępnie.- Poprowadzi zjazd, jak co najmniej trzy z siedmiu chioxinów.Nagle zrozumiał.Przeszedł go dreszcz.Zjazdy prowadzili naj­lepsi szermierze na Świecie.Słabsi wojownicy, noszący jedno z arcydzieł Chioxina, szybko ginęli.Eposy o nich nie wspominały.Bohaterowie to bohaterowie.- Ile czasu zostało? - spytał.- Nie możesz promować jakiegoś Szóstego?- Nie sądzę - odparł kasztelan z roztargnieniem, podejmując spacer.- Zawsze oczywiście jest nadzieja, że następna łódź kogoś przywiezie.Można by przypuszczać, że z trzech tuzinów Szóstych wybierze się paru Siódmych, prawda? Lecz wielu najlepsze lata ma za sobą.Kilku jeszcze nie osiągnęło szczytu możliwości.Inni nie spodziewali się takiej szansy, więc nie uczyli się sutr.Po co zadawać sobie trud, skoro być Szóstym nie jest wcale źle? Są tacy, którzy usilnie pracują, ale dojście do odpowiedniego poziomu zajmie im trochę czasu.Niektórzy próbowali i nie udało im się zdobyć promocji.Teraz muszą czekać do przyszłego roku.- Zaśmiał się.- Czcigodny Fiendori i ja jesteśmy razem od czasów, kiedy byliśmy Trzecimi.Pewnego dnia on sprawi mi lanie, ale gorzej z sutrami.Zoariyi zapytał go o dziewięćset dwudziestą.Ten zaczął od tysiąc trzynastej, cofnął się do osiemset siedemdziesiątej drugiej i skończył na dziewięćset osiemnastej!Tivanixi obrzucił Shonsu długim spojrzeniem.Potem westchnął.Już podjął decyzję.Wallie za bardzo przyzwyczaił się do siódmego miecza, by zdawać sobie sprawę, jakie wrażenie robi jakość, piękno i legenda chioxina na innych szermierzach.W świecie, w którym tylko czarnoksiężnicy umieli czytać, Bogini dała mu swoisty list polecający.“Do wszystkich zainteresowanych: Nasz zaufany i umiłowany Shonsu.".Tivanixi właściwie odczytał wiadomość.- Wierzę, że przysłała cię Bogini, lordzie Shonsu.Najwyższa chce, żebyśmy skorzystali nie tylko z twojego miecza, ale także z mądrości.Lecz ostrzegam: jeśli jesteś zdrajcą, zabiję cię osobi­ście, bez względu na cenę.- Nie nadużyję twojego zaufania, panie - oświadczył Wallie za­skoczony i jednocześnie uradowany, ściskając dłoń kasztelanowi.Miał przed sobą nieocenionego sojusznika i może dobrego przyjaciela.Raptem przypomniał sobie wątpliwości z ostatniej nocy.Po czyjej właściwie stał stronie? Szybko odsunął od siebie tę myśl.On również podjął decyzję.- Jednej rzeczy jeszcze się nie dowiedziałem.W jakim właści­wie celu zwołałeś zjazd? Jeśli planujesz zemścić się na cywilach z lewego brzegu za goszczenie czarnoksiężników, nie wezmę udziału w żadnej wyprawie.Kasztelan wziął z ławy piąty miecz i umieścił go z powrotem na ścianie.- Chciałem pomścić Shonsu.- Zaśmiał się.- Ale byłby z tym pewien kłopot, skoro wróciłeś, prawda? Od jakiegoś czasu krążyły plotki, że cię widziano, a kapłani jak zwykle zaczęli snuć pajęczynę słów i dociekać, jak sobie wyobrażam wezwanie czarnoksiężników na świadków.Nie mieliśmy wtedy pojęcia, ile miast opanowali wrogowie! W końcu postanowiliśmy zwołać zjazd, żeby przywrócić honor szermierczemu rzemiosłu.Wygodne, co?- Rzeczywiście!Hasło nie zobowiązywało do niczego i wszyscy szermierze musieli je poprzeć, ale Wallie zastanawiał się, co sądzą teraz o ich honorze mieszkańcy Casr.- Pierwsi szermierze zjechali jeszcze przed nocą - powiedział Tivanixi z dumą.Miał nadzieję, że zostanie przywódcą, ale i tak zapewnił sobie nieśmiertelność jako człowiek, który zwołał zjazd i którego modlitwy wysłuchano.- A teraz Bogini przysłała Swój miecz!- Tylko kto go poniesie? - spytał Wallie.On też zaczął chodzić po sali.- Boariyi jest lepszym fechtmistrzem, panie.W ośmiu czy dziesięciu pojedynkach ani razu go nie trafiłem.Zasięg ramion ma.- Kasztelan uśmiechnął się.- To niesprawiedliwe! Jest niewrygodnie.Szybki i oburęczny.Zoariyi nauczył go wszelkich sztuczek.Mógłbyś go pokonać, gdybyś miał więcej praktyki.Stwierdzam, że zardzewiałeś jak rubinowy chioxin, Shonsu.- Jaki byłby z niego dowódca? Mózgiem jest jego wuj?- Oczywiście.Ale znasz przysięgę krwi.Absolutna władza.Gdyby Boariyi miał taki kaprys, rozkazałby wujowi, żeby wyprał sobie flaki.I potrafiłby tego zażądać! Skoro nie mogę być przy­wódcą, wole żebyś ty nim został niż on, panie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl