Pokrewne
- Strona Główna
- Chmielewska Joanna Dwie Trzecie Sukcesu (www.ksiaz
- Chmielewska Joanna Dwie trzecie sukcesu (SCAN dal
- Clifford Francis Trzecia strona medalu
- Chmielewska Joanna Dwie trzecie sukcesu (3)
- Chmielewska Joanna Dwie trzecie
- Bahdaj Adam Trzecia granica (2)
- Bahdaj Adam Trzecia granica
- Dwie trzecie sukcesu
- Evanovich Janet Po czwarte dla grzechu
- D'Amato Brian Królestwo Słońca 01 2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wpserwis.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I podobno te cztery tru-py z jego piwnicy mają coś wspólnego z narkotykami.Ha! No pewnie, że tak!Przeczytałam artykuł, nastawiłam wodę na kawę, wzięłam prysznic i po trzech ko-lejnych rozmowach wyłączyłam telefon.Miasteczko nie było tak poruszone od cza-su, kiedy znaleziono Tony ego Pulę, zwisającego z belki pod sufitem, ze spuszczonymispodniami i ręką zaciśniętą wokół gigantycznego, rekordowego wzwodu.Kurczę, możenawet Mo narobił więcej hałasu niż Tony P.A najśmieszniejsze, że nagle to ja okazałam się bohaterką.Nikt już nie wstawiał smęt-nych kawałków o tym, jak to Mo nie skrzywdziłby nawet muchy.Jego sklep z cukierka-mi okazał się prawdziwą czerwoną oberżą. Jest niezle zwierzyłam się Rexowi.Zasznurowałam buty, okręciłam szyję szalem i włożyłam czarną skórzaną kurtkę.Wskoczyłam do buicka i pojechałam do domu rodziców.Kiedy weszłam, babcia Mazu-rowa właśnie zdejmowała płaszcz. Słyszałaś o tych trupach? spytała na mój widok. To ja i Morelli je znalezliśmy.Babcia zrobiła wielkie oczy. Bez żartów! Naprawdę tam byłaś, kiedy je wykopano? Pokażą cię w telewizji?Wyciągnęłam z szafy torebkę i sprawdziłam jej zawartość. Chyba nie.137 Kurczę babcia była zawiedziona. Szkoda, że mnie tam nie było. Co tam w kościele? spytałam. Nuda.Strata czasu.Tylko kilku chłopaków.%7ładen szał.Dziś wieczorem pójdę nabingo.Słyszałam, że można tam spotkać paru przystojniaków.Ranger już czekał, kiedy wjechałam na parking w Woodley.Miał na sobie wojskowespodnie i lotniczą kurtkę khaki. I co? spytałam tytułem powitania. Dostałem cynk w sprawie mojego zbiega.Earl Forster.Okradł monopolowyi strzelił sprzedawcy w stopę.Uciekł po wpłaceniu trzystu tysięcy dolarów kaucji.Wła-śnie dostałem wiadomość, że odwiedził swoją dziewczynę w Nowym Brunszwiku.Mam tam swojego człowieka, ale muszę dokonać aresztowania osobiście.Możesz samazająć się Harpem? Pewnie.Lula go zna.Wie, gdzie go szukać. Nie pokazuj mu się poradził Ranger. Niech cię doprowadzi do Mo.Jeśli Moi Harp nie wyjdą razem, niech Mo zabije Harpa, zanim wejdziesz do akcji.Uważamy, żeMo morduje handlarzy narkotyków.Wiemy, że Harp zabije każdego.nawet kobietę.Ciepła myśl na ten dzień. Jeśli uznasz, że możesz go aresztować, ale potrzebujesz pomocy, zadzwoń na ko-mórkę albo pager. Uważaj na siebie powiedziałam do tylnego zderzaka jego samochodu, kiedyodjeżdżał.Nie ma sensu mówić czegoś takiego samemu Rangerowi.Dziesięć minut pózniej Lula wpadła galopem na parking. Gdzie Ranger? Coś mu wypadło.Zostałyśmy same.Skoro miałam prowadzić poważną obserwację, potrzebowałam dwóch samochodówlub jednej osoby pieszo jako wsparcie.Podejrzewałam, że będziemy raczej jezdzić i wy-patrywać osoby, która się nie pokaże.A ponieważ nie miałam bladego pojęcia, jak wy-gląda Harp, zdecydowałam się pojechać z Lulą.Dzień był znowu szary i ponury.Zaczął siąpić kapuśniaczek.Temperatura oscylo-wała wokół zera, więc nic nie zamarzało.Lula wyprowadziła firebirda z parkingu i po-jechałyśmy na Stark Street.Wypatrywałyśmy Batmobila, Elliota Harpa i w ogóle zło-czyńców.Przeczesałyśmy Stark, zajrzałyśmy na skraj dzielnicy handlowej i wróciłyśmytą samą drogą.Przemierzyłyśmy centrum miasta i wjechałyśmy w King.Potem skręci-łyśmy w Ferris, koło sklepu Mo.Był opasany policyjną taśmą.Przejechałyśmy tą samątrasą jeszcze dwa razy.Padało.Ulice świeciły pustkami. Zaraz umrę z głodu oznajmiła Lula. Muszę zjeść hamburgera.Z frytkami.W oddali, przez ścianę deszczu, lśnił czerwono-żółty neon restauracji.Czułam, żeprzyciąga nas niczym ogromny magnes.138 Potrójny hamburger! ryknęła Lula w okienko do sprzedawcy. Z bekonem,serem i specjalnym sosem.I duże frytki, i dużo tego keczupu w torebkach.I duży kok-tajl czekoladowy. Odwróciła się do mnie. Masz na coś ochotę? To samo. Dwa razy to samo! wrzasnęła Lula. Tylko żeby było dużo keczupu.Zabrałyśmy torby z jedzeniem i zaparkowałyśmy na Stark Street, gdzie mogłyśmyspokojnie prowadzić obserwację.Problem polegał na tym, że nie miałyśmy co obser-wować. Myślisz o nim czasem? spytała Lula. O kim? O Rangerze. O czym mam myśleć? Zakładam się, że nic o nim nie wiesz.Nikt nic o nim nie wie.Zakładam się, że niewiesz nawet, gdzie mieszka. Znam jego adres. Ha! Tej pustej działki?W milczeniu pociągnęłam łyk koktajlu, a Lula skończyła frytki. Uważam, że powinnyśmy go śledzić oznajmiła. Kiedyś powinnyśmy gowziąć za tyłek. Hmmm odparłam.Nie czułam się specjalnie na siłach, żeby wziąć Rangera zatyłek. Mogłybyśmy zacząć od jutra.Biegasz z nim codziennie? Nie, jeśli mam coś do powiedzenia. Jeśli będziesz z nim biegać jutro, zadzwoń do mnie.Przyda mi się mała przebież-ka.Po godzinie siedzenia miałam dość. To na nic powiedziałam. Przejedzmy się na Montgomery, tak dla draki.Lula ruszyła przez Stark, po raz ostatni przeczesała zaułki i przejechała przez całemiasto.Objechałyśmy Montgomery w obie strony i zaparkowałyśmy w pobliżu kafej-ki Sala. Pewnie mają tam pączki zauważyła Lula. A co z twoim żołądkiem? Może najpierw sprawdzisz, jak sobie poradzi z hambur-gerem i frytkami? Pewnie masz rację, ale chce mi się pączka.Musiałam przyznać, że w ten deszczowy dzień pączki wydawały się trafionym po-mysłem. Kłopoty z żołądkiem mają także dobrą stronę oznajmiła Lula. Te pączkipewnie nie zostaną we mnie na tyle długo, żeby mi od nich urósł tyłek.139 Trzeba skorzystać z okazji.Lula już trzymała w ręce torebkę. Dokładnie to sobie pomyślałam.Poczekałam w samochodzie i patrzyłam przez okno, jak Lula kupuje tuzin ciastek.Wręczyła mi torbę i dwa kubki z kawą, po czym usadowiła się za kierownicą.Wzię-łam sobie kremówkę i pożarłam ją w dwóch kęsach.Lula poszła za moim przykładem.Wzięła drugie ciastko. Widziałaś się z Jackie? spytałam. Ciągle chodzi do kliniki? Aha.Problem polega na tym, że można kogoś zmusić, żeby się leczył, ale nie żebytraktował to poważnie.Jackie nie wierzy w siebie na tyle, żeby wierzyć, że się jej uda. Może to się zmieni. Na to liczę.Mam szczęście, ponieważ urodziłam się jako optymistka.Nawet kie-dy sytuacja nie wygląda za dobrze, nie pozwalam sobie na depresję.Zaczynam się ci-skać i wrzeszczeć, i wkrótce jestem tak nabuzowana, że zapominam o strachu.Jackie niemiała tyle szczęścia.Jest pesymistką.Wszystko tłumi w sobie. Nie zawsze zauważyłam. Nie była taka introwertyczna, jak przyszło do zro-bienia sita z Camerona Browna.Lula zajrzała do pudełka, rozważając kandydaturę pączka numer trzy. No.Tym razem się zabawiła.Wiem, że nie należy tak traktować zmarłych, ale mu-szę przyznać, że nawet mi się podobało, jak stary Cameron podskakiwał na ziemi.Jac-kie musi się nauczyć brać życie w swoje ręce.Obie niezle oberwałyśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.I podobno te cztery tru-py z jego piwnicy mają coś wspólnego z narkotykami.Ha! No pewnie, że tak!Przeczytałam artykuł, nastawiłam wodę na kawę, wzięłam prysznic i po trzech ko-lejnych rozmowach wyłączyłam telefon.Miasteczko nie było tak poruszone od cza-su, kiedy znaleziono Tony ego Pulę, zwisającego z belki pod sufitem, ze spuszczonymispodniami i ręką zaciśniętą wokół gigantycznego, rekordowego wzwodu.Kurczę, możenawet Mo narobił więcej hałasu niż Tony P.A najśmieszniejsze, że nagle to ja okazałam się bohaterką.Nikt już nie wstawiał smęt-nych kawałków o tym, jak to Mo nie skrzywdziłby nawet muchy.Jego sklep z cukierka-mi okazał się prawdziwą czerwoną oberżą. Jest niezle zwierzyłam się Rexowi.Zasznurowałam buty, okręciłam szyję szalem i włożyłam czarną skórzaną kurtkę.Wskoczyłam do buicka i pojechałam do domu rodziców.Kiedy weszłam, babcia Mazu-rowa właśnie zdejmowała płaszcz. Słyszałaś o tych trupach? spytała na mój widok. To ja i Morelli je znalezliśmy.Babcia zrobiła wielkie oczy. Bez żartów! Naprawdę tam byłaś, kiedy je wykopano? Pokażą cię w telewizji?Wyciągnęłam z szafy torebkę i sprawdziłam jej zawartość. Chyba nie.137 Kurczę babcia była zawiedziona. Szkoda, że mnie tam nie było. Co tam w kościele? spytałam. Nuda.Strata czasu.Tylko kilku chłopaków.%7ładen szał.Dziś wieczorem pójdę nabingo.Słyszałam, że można tam spotkać paru przystojniaków.Ranger już czekał, kiedy wjechałam na parking w Woodley.Miał na sobie wojskowespodnie i lotniczą kurtkę khaki. I co? spytałam tytułem powitania. Dostałem cynk w sprawie mojego zbiega.Earl Forster.Okradł monopolowyi strzelił sprzedawcy w stopę.Uciekł po wpłaceniu trzystu tysięcy dolarów kaucji.Wła-śnie dostałem wiadomość, że odwiedził swoją dziewczynę w Nowym Brunszwiku.Mam tam swojego człowieka, ale muszę dokonać aresztowania osobiście.Możesz samazająć się Harpem? Pewnie.Lula go zna.Wie, gdzie go szukać. Nie pokazuj mu się poradził Ranger. Niech cię doprowadzi do Mo.Jeśli Moi Harp nie wyjdą razem, niech Mo zabije Harpa, zanim wejdziesz do akcji.Uważamy, żeMo morduje handlarzy narkotyków.Wiemy, że Harp zabije każdego.nawet kobietę.Ciepła myśl na ten dzień. Jeśli uznasz, że możesz go aresztować, ale potrzebujesz pomocy, zadzwoń na ko-mórkę albo pager. Uważaj na siebie powiedziałam do tylnego zderzaka jego samochodu, kiedyodjeżdżał.Nie ma sensu mówić czegoś takiego samemu Rangerowi.Dziesięć minut pózniej Lula wpadła galopem na parking. Gdzie Ranger? Coś mu wypadło.Zostałyśmy same.Skoro miałam prowadzić poważną obserwację, potrzebowałam dwóch samochodówlub jednej osoby pieszo jako wsparcie.Podejrzewałam, że będziemy raczej jezdzić i wy-patrywać osoby, która się nie pokaże.A ponieważ nie miałam bladego pojęcia, jak wy-gląda Harp, zdecydowałam się pojechać z Lulą.Dzień był znowu szary i ponury.Zaczął siąpić kapuśniaczek.Temperatura oscylo-wała wokół zera, więc nic nie zamarzało.Lula wyprowadziła firebirda z parkingu i po-jechałyśmy na Stark Street.Wypatrywałyśmy Batmobila, Elliota Harpa i w ogóle zło-czyńców.Przeczesałyśmy Stark, zajrzałyśmy na skraj dzielnicy handlowej i wróciłyśmytą samą drogą.Przemierzyłyśmy centrum miasta i wjechałyśmy w King.Potem skręci-łyśmy w Ferris, koło sklepu Mo.Był opasany policyjną taśmą.Przejechałyśmy tą samątrasą jeszcze dwa razy.Padało.Ulice świeciły pustkami. Zaraz umrę z głodu oznajmiła Lula. Muszę zjeść hamburgera.Z frytkami.W oddali, przez ścianę deszczu, lśnił czerwono-żółty neon restauracji.Czułam, żeprzyciąga nas niczym ogromny magnes.138 Potrójny hamburger! ryknęła Lula w okienko do sprzedawcy. Z bekonem,serem i specjalnym sosem.I duże frytki, i dużo tego keczupu w torebkach.I duży kok-tajl czekoladowy. Odwróciła się do mnie. Masz na coś ochotę? To samo. Dwa razy to samo! wrzasnęła Lula. Tylko żeby było dużo keczupu.Zabrałyśmy torby z jedzeniem i zaparkowałyśmy na Stark Street, gdzie mogłyśmyspokojnie prowadzić obserwację.Problem polegał na tym, że nie miałyśmy co obser-wować. Myślisz o nim czasem? spytała Lula. O kim? O Rangerze. O czym mam myśleć? Zakładam się, że nic o nim nie wiesz.Nikt nic o nim nie wie.Zakładam się, że niewiesz nawet, gdzie mieszka. Znam jego adres. Ha! Tej pustej działki?W milczeniu pociągnęłam łyk koktajlu, a Lula skończyła frytki. Uważam, że powinnyśmy go śledzić oznajmiła. Kiedyś powinnyśmy gowziąć za tyłek. Hmmm odparłam.Nie czułam się specjalnie na siłach, żeby wziąć Rangera zatyłek. Mogłybyśmy zacząć od jutra.Biegasz z nim codziennie? Nie, jeśli mam coś do powiedzenia. Jeśli będziesz z nim biegać jutro, zadzwoń do mnie.Przyda mi się mała przebież-ka.Po godzinie siedzenia miałam dość. To na nic powiedziałam. Przejedzmy się na Montgomery, tak dla draki.Lula ruszyła przez Stark, po raz ostatni przeczesała zaułki i przejechała przez całemiasto.Objechałyśmy Montgomery w obie strony i zaparkowałyśmy w pobliżu kafej-ki Sala. Pewnie mają tam pączki zauważyła Lula. A co z twoim żołądkiem? Może najpierw sprawdzisz, jak sobie poradzi z hambur-gerem i frytkami? Pewnie masz rację, ale chce mi się pączka.Musiałam przyznać, że w ten deszczowy dzień pączki wydawały się trafionym po-mysłem. Kłopoty z żołądkiem mają także dobrą stronę oznajmiła Lula. Te pączkipewnie nie zostaną we mnie na tyle długo, żeby mi od nich urósł tyłek.139 Trzeba skorzystać z okazji.Lula już trzymała w ręce torebkę. Dokładnie to sobie pomyślałam.Poczekałam w samochodzie i patrzyłam przez okno, jak Lula kupuje tuzin ciastek.Wręczyła mi torbę i dwa kubki z kawą, po czym usadowiła się za kierownicą.Wzię-łam sobie kremówkę i pożarłam ją w dwóch kęsach.Lula poszła za moim przykładem.Wzięła drugie ciastko. Widziałaś się z Jackie? spytałam. Ciągle chodzi do kliniki? Aha.Problem polega na tym, że można kogoś zmusić, żeby się leczył, ale nie żebytraktował to poważnie.Jackie nie wierzy w siebie na tyle, żeby wierzyć, że się jej uda. Może to się zmieni. Na to liczę.Mam szczęście, ponieważ urodziłam się jako optymistka.Nawet kie-dy sytuacja nie wygląda za dobrze, nie pozwalam sobie na depresję.Zaczynam się ci-skać i wrzeszczeć, i wkrótce jestem tak nabuzowana, że zapominam o strachu.Jackie niemiała tyle szczęścia.Jest pesymistką.Wszystko tłumi w sobie. Nie zawsze zauważyłam. Nie była taka introwertyczna, jak przyszło do zro-bienia sita z Camerona Browna.Lula zajrzała do pudełka, rozważając kandydaturę pączka numer trzy. No.Tym razem się zabawiła.Wiem, że nie należy tak traktować zmarłych, ale mu-szę przyznać, że nawet mi się podobało, jak stary Cameron podskakiwał na ziemi.Jac-kie musi się nauczyć brać życie w swoje ręce.Obie niezle oberwałyśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]