Pokrewne
- Strona Główna
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Znikajaca Wi Sagi o Elryku Tom V (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Joanna Chmielewska Wszystko czerwone
- Ucieczka Z Piekla Wspomnienia S
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wrobelek.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwrócił się.Krasnoludy przeskakiwały ciała powalonych przez niego wrogów.Kilku z nich z mozołem niosło rannych towarzyszy.Inni pod wodzą Dolgana trzymali w szachu nacierających przeciwników, umożliwiając reszcie ucieczkę.Niosący rannych przebiegli koło Tomasa.Krasnolud, który na czas walki został w głębi korytarza, zobaczywszy, że jego towarzysze wycofują się, pośpieszył do przodu.Zamiast broni niósł w obu rękach dwa pękate bukłaki wypełnione jakąś cieczą.Tylna straż Krasnoludów cofała się pod naporem wroga w kierunku wylotu chodnika.Żołnierze Tsurani dwukrotnie usiłowali okrążyć ich i odciąć im drogę ucieczki.Za każdym razem Tomas ruszał w bój i kładł ich pokotem.Kiedy Dolgan i jego wojownicy stanęli na szczycie góry trupów bestii i Tsuranich, Tomas odwrócił się do nich.– Przygotujcie się do skoku! – krzyknął.Wziął od Krasnoluda dwa ciężkie skórzane wory.– Teraz!Dolgan i reszta skoczyła w dół, a Tsurani zostali po drugiej stronie wału ciał.Krasnoludy natychmiast rzuciły się do ucieczki w głąb tunelu.Tomas cisnął bukłaki na stos trupów.Do tej pory były one niesione z wielką ostrożnością, ponieważ uszyte były tak, że przy silniejszym uderzeniu pękały.Były wypełnione naftą, którą Krasnoludy otrzymywały z ropy zbieranej w głębokich czarnych jeziorkach w podziemiach gór.Nafta miała tę właściwość, że zapalała się od razu bez pomocy knota czy szmat.Tomas podniósł wysoko latarnię i cisnął z rozmachem na ziemię w kałużę nafty.Tsurani, którzy zatrzymali się na moment, kiedy Krasnoludy zniknęły im po drugiej stronie ciał, ruszyli w tej chwili do przodu.Nafta buchnęła jasnym płomieniem i wnętrze tunelu wypełniła fala gorącego powietrza.Oślepione białym płomieniem Krasnoludy usłyszały przerażone okrzyki Tsuranich ogarniętych morzem ognia.Kiedy odzyskali zdolność widzenia, ujrzeli samotną, czarną na tle ognia, sylwetkę Tomasa idącego korytarzem w ich stronę.Kiedy doszedł do nich, Dolgan powiedział: – Kiedy płomienie przygasną, będziemy ich mieli znowu na karku.Ruszyli szybko przed siebie labiryntem korytarzy ku wyjściu po zachodniej stronie gór.Po przejściu krótkiego odcinka drogi Dolgan zatrzymał oddział.Stali w milczeniu, nasłuchując ciszy w czarnych korytarzach.Jeden z nich przypadł do ziemi i przyłożył ucho do skały.Zerwał się natychmiast na równe nogi.– Nadchodzą! Sądząc po odgłosach, całe setki.I stwory też.Chyba musieli rozpocząć wielką ofensywę.Dolgan rozejrzał się po swoich ludziach.Ze stu pięćdziesięciu Krasnoludów, którzy wzięli udział w zorganizowaniu pułapki, teraz wokół niego zgromadziło się około siedemdziesięciu, z czego dwunastu było rannych.Miał cichą nadzieję, że przynajmniej części z pozostałych udało się uciec innymi korytarzami, w tej chwili jednak wszystkim zagrażało niebezpieczeństwo.Szybko podjął decyzję.– Musimy dotrzeć do lasu – powiedział i nie czekając ruszył przed siebie biegiem.Reszta ruszyła za nim.Tomas biegł swobodnym krokiem, lecz w jego umyśle znowu kłębiły się wizje.W szczytowych momentach bitwy atakowały go nieustannie z wielką wyrazistością szczegółów.Widział przed sobą ciała powalonych wrogów, jednak nie były to trupy Tsuranich.Czuł smak i zapach ich krwi i przypływ magicznej energii, kiedy pił ją z otwartych ran powalonych nieprzyjaciół, świętując w czasie ceremonii swoje nad nimi zwycięstwo.Potrząsnął głową, aby rozjaśnić umysł.Jakiej ceremonii?, zastanawiał się w duchu.Dolgan coś mówił i Tomas przymusił się, aby skupić się na słowach Krasnoluda.– Musimy sobie znaleźć jakieś inne warowne miejsce – mówił, nie przerywając biegu.– Może najlepiej spróbować w Kamiennej Górze.Nasze tutejsze osady są bezpieczne, lecz nie mamy bazy, z której moglibyśmy robić wypady, bo jak mi się wydaje, Tsurani wkrótce zdobędą kontrolę nad kopalniami.Te ich stwory dobrze walczą w ciemnościach i jeżeli mają ich sporo, mogą nas z łatwością wykurzyć nawet z najgłębszych chodników.Tomas kiwnął głową.Nie mógł wydusić z siebie ani słowa.W środku płonął zimnym płomieniem nienawiści do Tsuranich.Złupili jego ziemię, zabrali najbliższego przyjaciela, który we wszystkim poza nazwiskiem był mu bratem, a teraz wielu jego przyjaciół z narodu Krasnoludów leżało martwych w ciemnych chodnikach pod górami.Wszystko przez nich.Jego twarz przybrała zacięty i ponury wyraz, kiedy w duchu poprzysiągł sobie, że zniszczy najeźdźców bez względu na to, jaką cenę miałby zapłacić.Szli ostrożnie między drzewami, wypatrując oznak obecności Tsuranich.W ciągu ostatnich sześciu dni trzy razy toczyli z nimi potyczki i teraz pozostało ich już tylko pięćdziesięciu dwóch.Ciężej ranni zostali zaniesieni do wyżej położonych i względnie bezpiecznych wiosek, gdzie Tsurani raczej nie dotrą.Zbliżali się do południowej granicy puszczy Elfów.Z początku starali się przebić na wschód, do przełęczy, aby dostać się do Kamiennej Góry, jednak ten szlak aż roił się od obozów i patroli wroga.Ciągle zawracano ich na północ.Zdecydowali w końcu, że warto spróbować przejść do Elvandaru, gdzie mogliby trochę odpocząć od ciągłej ucieczki.Wysunięty o dwadzieścia metrów przed nich zwiadowca wrócił.– Obóz przy brodzie – powiedział cicho.Dolgan zastanowił się.Krasnoludy nie bardzo sobie radziły z pływaniem, więc będą musieli przekroczyć rzekę w bród.Było wysoce prawdopodobne, że Tsurani opanowali wszystkie dojścia do brodów po tej stronie rzeki.Będą więc musieli znaleźć wolne od wartowników miejsce, jeżeli takie istniało.Tomas rozejrzał się dookoła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Odwrócił się.Krasnoludy przeskakiwały ciała powalonych przez niego wrogów.Kilku z nich z mozołem niosło rannych towarzyszy.Inni pod wodzą Dolgana trzymali w szachu nacierających przeciwników, umożliwiając reszcie ucieczkę.Niosący rannych przebiegli koło Tomasa.Krasnolud, który na czas walki został w głębi korytarza, zobaczywszy, że jego towarzysze wycofują się, pośpieszył do przodu.Zamiast broni niósł w obu rękach dwa pękate bukłaki wypełnione jakąś cieczą.Tylna straż Krasnoludów cofała się pod naporem wroga w kierunku wylotu chodnika.Żołnierze Tsurani dwukrotnie usiłowali okrążyć ich i odciąć im drogę ucieczki.Za każdym razem Tomas ruszał w bój i kładł ich pokotem.Kiedy Dolgan i jego wojownicy stanęli na szczycie góry trupów bestii i Tsuranich, Tomas odwrócił się do nich.– Przygotujcie się do skoku! – krzyknął.Wziął od Krasnoluda dwa ciężkie skórzane wory.– Teraz!Dolgan i reszta skoczyła w dół, a Tsurani zostali po drugiej stronie wału ciał.Krasnoludy natychmiast rzuciły się do ucieczki w głąb tunelu.Tomas cisnął bukłaki na stos trupów.Do tej pory były one niesione z wielką ostrożnością, ponieważ uszyte były tak, że przy silniejszym uderzeniu pękały.Były wypełnione naftą, którą Krasnoludy otrzymywały z ropy zbieranej w głębokich czarnych jeziorkach w podziemiach gór.Nafta miała tę właściwość, że zapalała się od razu bez pomocy knota czy szmat.Tomas podniósł wysoko latarnię i cisnął z rozmachem na ziemię w kałużę nafty.Tsurani, którzy zatrzymali się na moment, kiedy Krasnoludy zniknęły im po drugiej stronie ciał, ruszyli w tej chwili do przodu.Nafta buchnęła jasnym płomieniem i wnętrze tunelu wypełniła fala gorącego powietrza.Oślepione białym płomieniem Krasnoludy usłyszały przerażone okrzyki Tsuranich ogarniętych morzem ognia.Kiedy odzyskali zdolność widzenia, ujrzeli samotną, czarną na tle ognia, sylwetkę Tomasa idącego korytarzem w ich stronę.Kiedy doszedł do nich, Dolgan powiedział: – Kiedy płomienie przygasną, będziemy ich mieli znowu na karku.Ruszyli szybko przed siebie labiryntem korytarzy ku wyjściu po zachodniej stronie gór.Po przejściu krótkiego odcinka drogi Dolgan zatrzymał oddział.Stali w milczeniu, nasłuchując ciszy w czarnych korytarzach.Jeden z nich przypadł do ziemi i przyłożył ucho do skały.Zerwał się natychmiast na równe nogi.– Nadchodzą! Sądząc po odgłosach, całe setki.I stwory też.Chyba musieli rozpocząć wielką ofensywę.Dolgan rozejrzał się po swoich ludziach.Ze stu pięćdziesięciu Krasnoludów, którzy wzięli udział w zorganizowaniu pułapki, teraz wokół niego zgromadziło się około siedemdziesięciu, z czego dwunastu było rannych.Miał cichą nadzieję, że przynajmniej części z pozostałych udało się uciec innymi korytarzami, w tej chwili jednak wszystkim zagrażało niebezpieczeństwo.Szybko podjął decyzję.– Musimy dotrzeć do lasu – powiedział i nie czekając ruszył przed siebie biegiem.Reszta ruszyła za nim.Tomas biegł swobodnym krokiem, lecz w jego umyśle znowu kłębiły się wizje.W szczytowych momentach bitwy atakowały go nieustannie z wielką wyrazistością szczegółów.Widział przed sobą ciała powalonych wrogów, jednak nie były to trupy Tsuranich.Czuł smak i zapach ich krwi i przypływ magicznej energii, kiedy pił ją z otwartych ran powalonych nieprzyjaciół, świętując w czasie ceremonii swoje nad nimi zwycięstwo.Potrząsnął głową, aby rozjaśnić umysł.Jakiej ceremonii?, zastanawiał się w duchu.Dolgan coś mówił i Tomas przymusił się, aby skupić się na słowach Krasnoluda.– Musimy sobie znaleźć jakieś inne warowne miejsce – mówił, nie przerywając biegu.– Może najlepiej spróbować w Kamiennej Górze.Nasze tutejsze osady są bezpieczne, lecz nie mamy bazy, z której moglibyśmy robić wypady, bo jak mi się wydaje, Tsurani wkrótce zdobędą kontrolę nad kopalniami.Te ich stwory dobrze walczą w ciemnościach i jeżeli mają ich sporo, mogą nas z łatwością wykurzyć nawet z najgłębszych chodników.Tomas kiwnął głową.Nie mógł wydusić z siebie ani słowa.W środku płonął zimnym płomieniem nienawiści do Tsuranich.Złupili jego ziemię, zabrali najbliższego przyjaciela, który we wszystkim poza nazwiskiem był mu bratem, a teraz wielu jego przyjaciół z narodu Krasnoludów leżało martwych w ciemnych chodnikach pod górami.Wszystko przez nich.Jego twarz przybrała zacięty i ponury wyraz, kiedy w duchu poprzysiągł sobie, że zniszczy najeźdźców bez względu na to, jaką cenę miałby zapłacić.Szli ostrożnie między drzewami, wypatrując oznak obecności Tsuranich.W ciągu ostatnich sześciu dni trzy razy toczyli z nimi potyczki i teraz pozostało ich już tylko pięćdziesięciu dwóch.Ciężej ranni zostali zaniesieni do wyżej położonych i względnie bezpiecznych wiosek, gdzie Tsurani raczej nie dotrą.Zbliżali się do południowej granicy puszczy Elfów.Z początku starali się przebić na wschód, do przełęczy, aby dostać się do Kamiennej Góry, jednak ten szlak aż roił się od obozów i patroli wroga.Ciągle zawracano ich na północ.Zdecydowali w końcu, że warto spróbować przejść do Elvandaru, gdzie mogliby trochę odpocząć od ciągłej ucieczki.Wysunięty o dwadzieścia metrów przed nich zwiadowca wrócił.– Obóz przy brodzie – powiedział cicho.Dolgan zastanowił się.Krasnoludy nie bardzo sobie radziły z pływaniem, więc będą musieli przekroczyć rzekę w bród.Było wysoce prawdopodobne, że Tsurani opanowali wszystkie dojścia do brodów po tej stronie rzeki.Będą więc musieli znaleźć wolne od wartowników miejsce, jeżeli takie istniało.Tomas rozejrzał się dookoła [ Pobierz całość w formacie PDF ]