Pokrewne
- Strona Główna
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Znikajaca Wi Sagi o Elryku Tom V (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- King Stephen Miasteczko Salem (3)
- Michael Moore Hurra Amerika
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anndan.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko on został ranny, nikt więcej.Zanim dotarli z powrotem do fortu, już nie żył.– Westchnęła boleśnie.– Tak często lubił się wygłupiać.czasem wydaje mi się, że robił to naumyślnie.Zaczęła płakać.Arutha patrzył na nią w milczeniu.Szybko zapanowała nad sobą.– Taki płacz do niczego dobrego nie prowadzi.– Wstała, podeszła do okna i popatrzyła w dal.– Niech szlag trafi tę głupią wojnę!Arutha podszedł i objął ją mocno.– Niech trafi wszystkie wojny! Stali przez chwilę w milczeniu.– No już dobrze.jakie wieści przywozisz z Krondoru? Arutha zdał jej krótką relację z wydarzeń w Krondorze, obserwując ją uważnie spod oka.Sprawiała wrażenie, że o wiele łatwiej pogodziła się ze stratą Rolanda niż kiedyś Puga.Arutha dzielił jej ból, lecz czuł też, że wszystko będzie w porządku.Z dumą i radością obserwował, jak w ciągu kilku ostatnich lat Carline dojrzała.Kiedy kończył opowieść szczegółami z ocalenia Anity, przerwała mu w pół słowa.– Anita? Księżniczka Krondoru? Jest tutaj? Arutha skinął głową.– Wyglądam pewnie okropnie, a ty, jak gdyby nigdy nic, sprowadzasz księżniczkę Krondoru.Jesteś potworem, Arutha! – Podbiegła do lustra z polerowanej stali, poprawiając pośpiesznie włosy i wycierając twarz wilgotną chusteczką.Arutha uśmiechnął się ukradkiem.Pod płaszczem żałoby w jego siostrze nadal gorzał niepokonany, radosny duch.Carline czesała zawzięcie włosy.Zerknęła na niego przez ramię.– Ładna jest?W miejsce krzywego uśmieszku na twarzy Aruthy zagościł szeroki uśmiech.– O tak, jest bardzo ładna.Carline wpatrzyła się z uwagą w twarz brata.– Widzę, że będę musiała ją dobrze poznać.– Odłożyła grzebień i wyprostowała fałdy sukni.Podała mu rękę.– Chodź, przecież nie możemy pozwolić, by twoja młoda pani czekała.Trzymając się za ręce, wyszli z pokoju i zeszli schodami do wielkiej sali, by powitać Anitę w Crydee.WIELKIOpuszczony dom górował nad miastem.Miejsce, na którym go zbudowano, było kiedyś świadkiem codziennego życia wielkiej, rodzinnej posiadłości.Stał na szczycie jednego z malowniczych pagórków otaczających miasto Ontoset, skąd jak powszechnie uważano, rozciągał się najwspanialszy widok na miasto w dole i morze na horyzoncie.Na skutek znalezienia się po przegranej strome w jednej z rozlicznych, pomniejszych, lecz okrutnych w skutkach utarczek politycznych Imperium, rodzina popadła w niełaskę, co oznaczało często także katastrofę finansową.Po pewnym czasie zaniedbane budynki popadły w ruinę, a posiadłość została zapomniana.Bo chociaż było to jedno z najlepszych i najładniejszych miejsc w okolicy, pamięć o tym, że jest ono pechowe i nieszczęśliwe, sprawiała, że przesądni Tsurani nie ważyli się postawić tam stopy.Pewnego dnia miasto obiegła wiadomość, że pasterze kula obudziwszy się, zobaczyli samotną, ubraną w czerń postać idącą powoli na szczyt wzgórza ku staremu domostwu.Zgodnie z przyjętym zwyczajem i ze względu na swoją niską pozycję społeczną pośpiesznie oddalili się na pewną odległość, by nie wchodzić magowi w drogę.Zostali jednak w pobliżu, wypasając zwierzęta, co było źródłem ich skromnego utrzymania, żyli bowiem z wełny kula.Gdzieś około południa usłyszeli potworny huk, jakby bezchmurne niebiosa eksplodowały nagle przeraźliwym rechotem praprzodka wszystkich gromów świata.Stada rozbiegły się w popłochu.Parę zwierząt popędziło aż do podnóży pagórka.Pasterze, chociaż także przestraszeni, nie wpadli w panikę, ale jak na nich przystało, opanowali przerażenie i puścili się w pogoń za zwierzętami.Jeden z nich, zwany Xanothis, dotarł na szczyt pagórka, gdzie jego oczom ukazała się postać widzianego wcześniej maga w czarnej szacie.W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stał zrujnowany budynek, rozciągał się wielki, okopcony dół ponad metrowej głębokości, otoczony nienaruszonym trawnikiem.Pastuch przeraził się, że przeszkodził w czymś Wielkiemu, i zaczął się cichcem wycofywać, mając nadzieję, że nie zostanie zauważony, ponieważ mag był zwrócony do niego tyłem, a kaptur miał zarzucony na głowę.Nie zdążył jeszcze uczynić pierwszego kroku, kiedy czarnoksiężnik odwrócił się ku niemu, wpatrując się w niego parą niepokojąco przepastnych, ciemnobrązowych oczu.Pasterz, zgodnie z przyjętym zwyczajem, padł natychmiast na kolana i spuścił wzrok ku ziemi.Nie ukorzył się jednak, ponieważ był wolnego stanu i chociaż nie pochodził ze szlacheckiego rodu, był jednak głową rodziny.– Wstań – rozkazał mag.Xanothis, zmieszany nieco, powstał ze wzrokiem wbitym w ziemię.– Spójrz na mnie.Podniósł wzrok.Tuż przed sobą miał twarz schowaną pod kapturem.Mag patrzył na niego z uwagą.Broda, równie ciemna jak oczy, okalała jasną twarz.Xanothis zmieszał się jeszcze bardziej, ponieważ tylko niewolnicy nosili brody.Mag uśmiechnął się przyjaźnie, widząc rosnący niepokój pasterza, po czym obszedł go dookoła, oglądając uważnie.Mężczyzna jak na Tsuraniego był wysoki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Tylko on został ranny, nikt więcej.Zanim dotarli z powrotem do fortu, już nie żył.– Westchnęła boleśnie.– Tak często lubił się wygłupiać.czasem wydaje mi się, że robił to naumyślnie.Zaczęła płakać.Arutha patrzył na nią w milczeniu.Szybko zapanowała nad sobą.– Taki płacz do niczego dobrego nie prowadzi.– Wstała, podeszła do okna i popatrzyła w dal.– Niech szlag trafi tę głupią wojnę!Arutha podszedł i objął ją mocno.– Niech trafi wszystkie wojny! Stali przez chwilę w milczeniu.– No już dobrze.jakie wieści przywozisz z Krondoru? Arutha zdał jej krótką relację z wydarzeń w Krondorze, obserwując ją uważnie spod oka.Sprawiała wrażenie, że o wiele łatwiej pogodziła się ze stratą Rolanda niż kiedyś Puga.Arutha dzielił jej ból, lecz czuł też, że wszystko będzie w porządku.Z dumą i radością obserwował, jak w ciągu kilku ostatnich lat Carline dojrzała.Kiedy kończył opowieść szczegółami z ocalenia Anity, przerwała mu w pół słowa.– Anita? Księżniczka Krondoru? Jest tutaj? Arutha skinął głową.– Wyglądam pewnie okropnie, a ty, jak gdyby nigdy nic, sprowadzasz księżniczkę Krondoru.Jesteś potworem, Arutha! – Podbiegła do lustra z polerowanej stali, poprawiając pośpiesznie włosy i wycierając twarz wilgotną chusteczką.Arutha uśmiechnął się ukradkiem.Pod płaszczem żałoby w jego siostrze nadal gorzał niepokonany, radosny duch.Carline czesała zawzięcie włosy.Zerknęła na niego przez ramię.– Ładna jest?W miejsce krzywego uśmieszku na twarzy Aruthy zagościł szeroki uśmiech.– O tak, jest bardzo ładna.Carline wpatrzyła się z uwagą w twarz brata.– Widzę, że będę musiała ją dobrze poznać.– Odłożyła grzebień i wyprostowała fałdy sukni.Podała mu rękę.– Chodź, przecież nie możemy pozwolić, by twoja młoda pani czekała.Trzymając się za ręce, wyszli z pokoju i zeszli schodami do wielkiej sali, by powitać Anitę w Crydee.WIELKIOpuszczony dom górował nad miastem.Miejsce, na którym go zbudowano, było kiedyś świadkiem codziennego życia wielkiej, rodzinnej posiadłości.Stał na szczycie jednego z malowniczych pagórków otaczających miasto Ontoset, skąd jak powszechnie uważano, rozciągał się najwspanialszy widok na miasto w dole i morze na horyzoncie.Na skutek znalezienia się po przegranej strome w jednej z rozlicznych, pomniejszych, lecz okrutnych w skutkach utarczek politycznych Imperium, rodzina popadła w niełaskę, co oznaczało często także katastrofę finansową.Po pewnym czasie zaniedbane budynki popadły w ruinę, a posiadłość została zapomniana.Bo chociaż było to jedno z najlepszych i najładniejszych miejsc w okolicy, pamięć o tym, że jest ono pechowe i nieszczęśliwe, sprawiała, że przesądni Tsurani nie ważyli się postawić tam stopy.Pewnego dnia miasto obiegła wiadomość, że pasterze kula obudziwszy się, zobaczyli samotną, ubraną w czerń postać idącą powoli na szczyt wzgórza ku staremu domostwu.Zgodnie z przyjętym zwyczajem i ze względu na swoją niską pozycję społeczną pośpiesznie oddalili się na pewną odległość, by nie wchodzić magowi w drogę.Zostali jednak w pobliżu, wypasając zwierzęta, co było źródłem ich skromnego utrzymania, żyli bowiem z wełny kula.Gdzieś około południa usłyszeli potworny huk, jakby bezchmurne niebiosa eksplodowały nagle przeraźliwym rechotem praprzodka wszystkich gromów świata.Stada rozbiegły się w popłochu.Parę zwierząt popędziło aż do podnóży pagórka.Pasterze, chociaż także przestraszeni, nie wpadli w panikę, ale jak na nich przystało, opanowali przerażenie i puścili się w pogoń za zwierzętami.Jeden z nich, zwany Xanothis, dotarł na szczyt pagórka, gdzie jego oczom ukazała się postać widzianego wcześniej maga w czarnej szacie.W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stał zrujnowany budynek, rozciągał się wielki, okopcony dół ponad metrowej głębokości, otoczony nienaruszonym trawnikiem.Pastuch przeraził się, że przeszkodził w czymś Wielkiemu, i zaczął się cichcem wycofywać, mając nadzieję, że nie zostanie zauważony, ponieważ mag był zwrócony do niego tyłem, a kaptur miał zarzucony na głowę.Nie zdążył jeszcze uczynić pierwszego kroku, kiedy czarnoksiężnik odwrócił się ku niemu, wpatrując się w niego parą niepokojąco przepastnych, ciemnobrązowych oczu.Pasterz, zgodnie z przyjętym zwyczajem, padł natychmiast na kolana i spuścił wzrok ku ziemi.Nie ukorzył się jednak, ponieważ był wolnego stanu i chociaż nie pochodził ze szlacheckiego rodu, był jednak głową rodziny.– Wstań – rozkazał mag.Xanothis, zmieszany nieco, powstał ze wzrokiem wbitym w ziemię.– Spójrz na mnie.Podniósł wzrok.Tuż przed sobą miał twarz schowaną pod kapturem.Mag patrzył na niego z uwagą.Broda, równie ciemna jak oczy, okalała jasną twarz.Xanothis zmieszał się jeszcze bardziej, ponieważ tylko niewolnicy nosili brody.Mag uśmiechnął się przyjaźnie, widząc rosnący niepokój pasterza, po czym obszedł go dookoła, oglądając uważnie.Mężczyzna jak na Tsuraniego był wysoki [ Pobierz całość w formacie PDF ]