Pokrewne
- Strona Główna
- Andrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kultury
- Wierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religii
- Andrzej Ziemiański Pomnik Cesarzowej Achai t2
- Bednarz Andrzej Medytacja teoria i praktyka (SC
- Brzeziecki Andrzej Lekcje historii PRL w rozmowach
- Zimniak Andrzej Stalo sie jut Zbior 31
- Pilipiuk Andrzej Czarownik Iwanow (SCAN dal 747)
- Andrzej.Ziemiański Nostalgia.za.Sluag.Side.(PDF2)
- Silverberg Robert Gory Majipooru (2)
- Brayfield Celia Książę
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nie-szalona.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nim czarodziej zdołał osłonić się czarem, Regis chlasnął goszponami po twarzy, chybiając oko wyłącznie dlatego, że było nienormalnie małe.Vilgefortzzaryczał, machał rękami.Uwolniona Yennefer runęła na kupę gruzu z rozdzierającym jękiem,krew z nosa buchnęła jej na twarz i pierś.Geralt już był blisko, już wznosił do cięcia sihill.Ale Vilgefortz nie był jeszcze pokonanyi kapitulować nie myślał.Wiedzmina odrzucił potężną falą mocy, w atakującego go wampirastrzelił oślepiająco białym płomieniem, który przeciął kolumnę jak gorący miecz masło.Regiszwinnie uniknął płomienia, zmaterializował się w normalną postać tuż obok Geralta.- Uważaj - stęknął wiedzmin, starając się zobaczyć, co z Yennefer.- Uważaj, Regis.- Uważać? - krzyknął wampir.- Ja? Nie po to tu przybyłem!Nieprawdopodobnym, błyskawicznym, iście tygrysim skokiem rzucił się na czarodzieja izłapał go za gardło.Błysnęły kły.Vilgefortz zawył ze zgrozy i wściekłości.Przez moment zdawało się, że koniec z nim.Ale była to złuda.Czarodziej miał w arsenale oręż na każdą okazję.I na każdegoprzeciwnika.Nawet na wampira.Dłonie, którymi chwycił Regisa, rozjarzyły się się jak rozpalone żelazo.Wampirkrzyknął.Geralt też krzyknął, widząc, że czarodziej dosłownie rozdziera Regisa.Skoczył napomoc, ale nie zdążył.Vilgefortz pchnął rozdartego wampira na kolumnę, z bliska, z obu rąkwypalił białym ogniem.Regis zakrzyczał, zakrzyczał tak, że wiedzmin zakrył uszy dłońmi.Zhukiem i brzękiem wyleciała reszta witraży.A kolumna po prostu stopiła się.Wampir stopiłsię wraz z nią, rozlał w bezkształtny bałwan.Geralt zaklął, wkładając w klątwę całą wściekłość i rozpacz.Doskoczył, wzniósł sihill dociosu.Nie zdążył ciąć.Vilgefortz odwrócił się i uderzył go magiczną energią.Wiedzminprzeleciał przez całą długość hali, z impetem walnął o ścianę, osunął się po niej.Leżał, jakryba łapiąc powietrze, zastanawiając się nie nad tym, co ma złamane, lecz nad tym, co macałe.Vilgefortz szedł ku niemu.W jego ręku zmaterializował się długi na sześć stóp żelaznydrąg.- Mógłbym cię spopielić zaklęciem - powiedział.- Mógłbym cię roztopić na szkliwo, jaktego potwora przez chwilą.Ale ty, wiedzminie, powinieneś umrzeć inaczej.W walce.Możeniezbyt uczciwej, ale zawsze.Geralt nie wierzył, że uda mu się wstać.Ale wstał.Wypluł krew z przeciętej wargi.Mocniej uchwycił miecz.- Na Thanedd - Vilgefortz podszedł bliżej, zakręcił drągiem młyńca - nadłamałem ciętylko ociupinkę, oszczędnie, bo to miała być nauczka.Ponieważ poszła w las, tym razempołamię cię dokładnie, na drobniutkie kosteczki.Tak, by już nikt nigdy nie zdołał cię skleić.Zaatakował.Geralt nie uciekał.Przyjął walkę.Drąg migotał i świszczał, czarodziej krążył wokół tańczącego wiedzmina.Geralt unikałciosów i sam je zadawał, ale Vilgefortz zręcznie parował, a wówczas żałobnie jęczałazderzająca się ze stalą stal.Czarodziej był szybki i zwinny jak demon.Zmylił Geralta skrętem tułowia i markowanym uderzeniem od lewej, walnął go z dołu wżebra.Nim wiedzmin odzyskał równowagę i oddech, dostał w bark tak mocno, że ażprzyklęknął.Odskokiem ocalił czaszkę od ciosu z góry, ale nie uniknął odwrotnego pchnięciaz dołu, nad biodro.Zachwiał się i uderzył plecami w ścianę.Miał jeszcze na tyleprzytomności umysłu, by paść na posadzkę.W samą porę, bo żelazny drąg otarł się o jegowłosy i walnął w mur, aż iskry poszły.Geralt przetoczył się, drąg skrzesał iskry na posadzce tuż obok jego głowy.Drugi ciostrafił w łopatkę.Był wstrząs, paraliżujący ból, spływająca do nóg słabość.Czarodziej wzniósłdrąg.W jego oczach palił się triumf.Geralt ścisnął w pięści medalion Fringilli.Drąg spadł, aż zadzwoniło.Uderzając w posadzkę o stopę od głowy wiedzmina.Geraltodturlał się i szybko podniósł na jedno kolano.Vilgefortz doskoczył, uderzył.Drąg znowuminął cel o kilka cali.Czarodziej pokręcił głową z niedowierzniem, zawahał się na moment.Westchnął, rozumiejąc nagle.Oczy mu zabłysnęły.Skoczył, biorąc zamach.Za pózno.Geralt ciął go ostro przez brzuch.Vilgefortz wrzasnął, upuścił drąg, zgięty podreptał dotyłu.Wiedzmin już był przy nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Nim czarodziej zdołał osłonić się czarem, Regis chlasnął goszponami po twarzy, chybiając oko wyłącznie dlatego, że było nienormalnie małe.Vilgefortzzaryczał, machał rękami.Uwolniona Yennefer runęła na kupę gruzu z rozdzierającym jękiem,krew z nosa buchnęła jej na twarz i pierś.Geralt już był blisko, już wznosił do cięcia sihill.Ale Vilgefortz nie był jeszcze pokonanyi kapitulować nie myślał.Wiedzmina odrzucił potężną falą mocy, w atakującego go wampirastrzelił oślepiająco białym płomieniem, który przeciął kolumnę jak gorący miecz masło.Regiszwinnie uniknął płomienia, zmaterializował się w normalną postać tuż obok Geralta.- Uważaj - stęknął wiedzmin, starając się zobaczyć, co z Yennefer.- Uważaj, Regis.- Uważać? - krzyknął wampir.- Ja? Nie po to tu przybyłem!Nieprawdopodobnym, błyskawicznym, iście tygrysim skokiem rzucił się na czarodzieja izłapał go za gardło.Błysnęły kły.Vilgefortz zawył ze zgrozy i wściekłości.Przez moment zdawało się, że koniec z nim.Ale była to złuda.Czarodziej miał w arsenale oręż na każdą okazję.I na każdegoprzeciwnika.Nawet na wampira.Dłonie, którymi chwycił Regisa, rozjarzyły się się jak rozpalone żelazo.Wampirkrzyknął.Geralt też krzyknął, widząc, że czarodziej dosłownie rozdziera Regisa.Skoczył napomoc, ale nie zdążył.Vilgefortz pchnął rozdartego wampira na kolumnę, z bliska, z obu rąkwypalił białym ogniem.Regis zakrzyczał, zakrzyczał tak, że wiedzmin zakrył uszy dłońmi.Zhukiem i brzękiem wyleciała reszta witraży.A kolumna po prostu stopiła się.Wampir stopiłsię wraz z nią, rozlał w bezkształtny bałwan.Geralt zaklął, wkładając w klątwę całą wściekłość i rozpacz.Doskoczył, wzniósł sihill dociosu.Nie zdążył ciąć.Vilgefortz odwrócił się i uderzył go magiczną energią.Wiedzminprzeleciał przez całą długość hali, z impetem walnął o ścianę, osunął się po niej.Leżał, jakryba łapiąc powietrze, zastanawiając się nie nad tym, co ma złamane, lecz nad tym, co macałe.Vilgefortz szedł ku niemu.W jego ręku zmaterializował się długi na sześć stóp żelaznydrąg.- Mógłbym cię spopielić zaklęciem - powiedział.- Mógłbym cię roztopić na szkliwo, jaktego potwora przez chwilą.Ale ty, wiedzminie, powinieneś umrzeć inaczej.W walce.Możeniezbyt uczciwej, ale zawsze.Geralt nie wierzył, że uda mu się wstać.Ale wstał.Wypluł krew z przeciętej wargi.Mocniej uchwycił miecz.- Na Thanedd - Vilgefortz podszedł bliżej, zakręcił drągiem młyńca - nadłamałem ciętylko ociupinkę, oszczędnie, bo to miała być nauczka.Ponieważ poszła w las, tym razempołamię cię dokładnie, na drobniutkie kosteczki.Tak, by już nikt nigdy nie zdołał cię skleić.Zaatakował.Geralt nie uciekał.Przyjął walkę.Drąg migotał i świszczał, czarodziej krążył wokół tańczącego wiedzmina.Geralt unikałciosów i sam je zadawał, ale Vilgefortz zręcznie parował, a wówczas żałobnie jęczałazderzająca się ze stalą stal.Czarodziej był szybki i zwinny jak demon.Zmylił Geralta skrętem tułowia i markowanym uderzeniem od lewej, walnął go z dołu wżebra.Nim wiedzmin odzyskał równowagę i oddech, dostał w bark tak mocno, że ażprzyklęknął.Odskokiem ocalił czaszkę od ciosu z góry, ale nie uniknął odwrotnego pchnięciaz dołu, nad biodro.Zachwiał się i uderzył plecami w ścianę.Miał jeszcze na tyleprzytomności umysłu, by paść na posadzkę.W samą porę, bo żelazny drąg otarł się o jegowłosy i walnął w mur, aż iskry poszły.Geralt przetoczył się, drąg skrzesał iskry na posadzce tuż obok jego głowy.Drugi ciostrafił w łopatkę.Był wstrząs, paraliżujący ból, spływająca do nóg słabość.Czarodziej wzniósłdrąg.W jego oczach palił się triumf.Geralt ścisnął w pięści medalion Fringilli.Drąg spadł, aż zadzwoniło.Uderzając w posadzkę o stopę od głowy wiedzmina.Geraltodturlał się i szybko podniósł na jedno kolano.Vilgefortz doskoczył, uderzył.Drąg znowuminął cel o kilka cali.Czarodziej pokręcił głową z niedowierzniem, zawahał się na moment.Westchnął, rozumiejąc nagle.Oczy mu zabłysnęły.Skoczył, biorąc zamach.Za pózno.Geralt ciął go ostro przez brzuch.Vilgefortz wrzasnął, upuścił drąg, zgięty podreptał dotyłu.Wiedzmin już był przy nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]