[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W biurze leżał wytarty dy­wan i stały mocno podniszczone meble.Pokrywał je kurz - było jasne, że delegatura nie marnuje pieniędzy na sprzą­tanie.Barr był szefem delegatury - nieoficjalnej, utajnionej komórki Komitetu na Rzecz Reelekcji Prezydenta.Sam komitet zajmował obszerne, komfortowo urządzone biura w Rosslyn, po drugiej stronie rzeki.W oficjalnej siedzibie KNRRP otwierały się wszystkie okna, pracowały uśmie­chnięte sekretarki i sprzątały schludne panie.Tutaj było inaczej.Fletcher Coal wysiadł z windy i skinął głową strażni­kowi, który skłoniwszy się nieznacznie dalej trwał w bez­ruchu.Znali się doskonale.Labiryntem zatęchłych pokoi­ków Coal dotarł przed zamknięte drzwi.Szef gabinetu szczycił się tym, że potrafi być wobec siebie szczery; szcze­rze przyznawał w duchu, że nie boi się nikogo w całym Waszyngtonie, z jednym małym wyjątkiem: Matthew Barra.Szef delegatury napawał go strachem i zawsze budził podziw.W przeszłości Barr służył w piechocie morskiej, praco­wał dla CIA - był szpiegiem, dwukrotnie skazanym za naruszenie tajemnicy służbowej i niesubordynację.Dzięki różnym machinacjom zarobił miliony, a pieniądze ukrył przed wymiarem sprawiedliwości.Spędził kilka miesięcy w więzieniu o złagodzonym rygorze - prawdziwym klubie sportowym dla przestępców zza biurek - i kara nie zrobiła na nim żadnego wrażenia.Coal osobiście zwerbował go do kierowania nie istniejącą oficjalnie delegaturą, której roczny budżet wynosił cztery miliony w gotówce, pocho­dzące głównie z nielegalnych funduszy.Barr nadzorował niewielką grupę doskonale wyszkolonych bandytów, którzy wykonywali wszystkie tajne misje delegatury.Drzwi prowadzące do gabinetu były zawsze zamknięte.Barr otworzył je osobiście i Coal wszedł do środka.Spot­kanie będzie krótkie - jak zwykle.- Pozwól, że zgadnę - zaczął Barr.- Chcesz znaleźć przeciek.- W pewnym sensie.Chcę, żebyś śledził tego reportera, Granthama.Miej go na oku przez całą dobę i sprawdź, z kim rozmawia.Dostaje same najsmaczniejsze kąski i obawiam się, że ktoś od nas podaje mu je na talerzu.- Przeciekacie jak stara balia.- No właśnie.I dlatego ta historia z Khamelem była przynętą.Sam ją zarzuciłem.- Tak myślałem.Za ładnie to wygląda - uśmiechnął się Barr.- Miałeś kiedyś do czynienia z Khamelem?- Nie.Dziesięć lat temu wszyscy byli pewni, że nie żyje.On sam kolportował tę plotkę.Facet jest elastyczny; nigdy go nie złapią.Potrafi pół roku przemieszkać w kar­tonowej budzie w Sao Paulo, jeść szczury i korzonki, a po­tem polecieć do Rzymu i zabić dyplomatę, po czym zaszyć się gdzieś w Singapurze.Nie zbiera wycinków prasowych na swój temat.- Ile ma lat?- Dlaczego pytasz?- Fascynuje mnie.Chyba wiem, kto go wynajął do za­łatwienia Rosenberga i Jensena.- Czyżby? A nie podzielisz się ze mną tą cenną plotką?- Nie.Jeszcze nie teraz.- Ma jakieś czterdzieści do czterdziestu pięciu lat, więc nie jest jeszcze taki stary.Kiedy był piętnastolatkiem, zabił libańskiego generała.Jak widzisz, siedzi w tym interesie od dawna.Oczywiście to legendy, sam rozumiesz.Potrafi zabijać gołą ręką, zarówno prawą jak i lewą, a także sto­pami, kluczykami do samochodu, ołówkiem - czymkol­wiek.Doskonale zna się na wszystkich typach broni.Mówi dwunastoma językami.Musiałeś słyszeć te bzdury.- Owszem, ale mów dalej.Podoba mi się to.- Uważa się go za najskuteczniejszego i najdroższego zabójcę na świecie.W młodości był tylko zwykłym terro­rystą, ale miał tak wielki talent, że podrzucanie bomb prze­stało mu wystarczać.Postanowił zostać płatnym mordercą.Z wiekiem zapomniał o terroryzmie i zabija wyłącznie dla pieniędzy.- Ile bierze?- Dobre pytanie.Jakieś dziesięć do dwudziestu milionów za każdą robotę.W tej klasie jest ich tylko dwóch: Khamel i jeszcze jeden facet, o którym słyszałem.Według pewnej teorii Khamel dzieli się pieniędzmi z grupami terrorysty­cznymi, ale nikt nie potrafi tego potwierdzić.Pozwól, że zgadnę.Mam go odnaleźć i sprowadzić żywego?- Masz dać sobie z nim spokój.Wypytuję cię, bo podoba mi się to, co zrobił tutaj.- Jest bardzo utalentowany.- Na razie zajmij się Grayem Granthamem.Dowiedz się, z kim rozmawia.- Podejrzewasz kogoś?- Parę osób.Mam na oku pewnego gościa.Nazywa się Milton Hardy i pracuje jako posługacz w zachodnim skrzydle.- Coal rzucił na biurko zamkniętą kopertę.- Siedzi w Białym Domu od bardzo dawna i udaje gamonia, ale według mnie doskonale wszystko widzi i słyszy.Zajmij się nim.Jeśli to on jest kapusiem, pozbędziemy się go.- Cudownie, Coal! Mamy marnować forsę na szpiclowanie ślepego czarnucha!- Zrobisz to, co mówię.Daję ci trzy tygodnie.- Coal wstał i ruszył do drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl