Pokrewne
- Strona Główna
- IGRZYSKA MIERCI 01 Igrzyska mierci
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Collins Suzanne Igrzyska mierci 01 Igrzyska mierci
- Chattam Maxime Otchłań zła 01 Otchłań zła
- Dołęga Mostowicz Tadeusz Znachor. Profesor Wilczur
- Brown Dan Kod Leonarda da Vinci (4)
- Ksiega Henrykowska
- Carpenter Leonard Conan Renegat
- kodeksdrogowyi(bitnova.info)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wpserwis.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Powiedziałaś mu o tym?- Nie.Wiedziałam, że mi nie uwierzy.Nie miałam dowodu.Jestem pewna, że to ona wszystko tak zaaranżowała, abyzrujnować nam życie.- I udało się jej.Przytaknęła.- Nie wiem, co będzie dalej.Spojrzała na dom.- On cię kocha, Claire.Roześmiała się z goryczą, starając się nie wracać myślami dotych chwil, kiedy obejmował ją czule i pocieszał po straciedziecka.- Nie, nie sądzę.- Pognał do Londynu, aby mnie odszukać.w środku burzy.Wyglądał jak diabeł wcielony.Gdy tu dotarliśmy, nie pozwoliłmi odejść od twojego łóżka.Dopiero kiedy był pewien, żewyzdrowiejesz, pomyślał o własnych potrzebach.Bardzo mu natobie zależy, Claire.- Nie ma do mnie zaufania.Nie chciał mnie wysłuchać tamtejnocy- Boże, Claire, a co miał myśleć? Znalazł nas razem w nocpoślubną, a potem znowu zobaczył ciebie w moich ramionach.Trudno go winić za to, że pomyślał to, co pomyślał.- Wziąłgłęboki oddech.- Nie mogę uwierzyć, że mogliśmy tak postąpićw noc poślubną.Wiedziałem, że twoja reputacja nie ucierpi.Byłzbyt dumny, by komuś o tym powiedzieć.Ale nie przeczuwałem,że zatraci się z innymi kobietami.To było bardzo nieuczciwewobec ciebie.Nie wiedziała, czy śmiać się, czy płakać.- Może na to zasłużyłam.Byliśmy tacy głupi.- Ufałaś mi, a ja.Uśmiechnęła się do niego cierpko.- Twój plan się powiódł.- Aż za dobrze, niestety.Ujęła go za rękę.- Brakowało mi ciebie.Dlaczego nie dałeś mi znać, że jesteś wLondynie?- Bo wszystko psuję w twoim życiu, Claire.Najlepsze, co mogęzrobić, to trzymać się z daleka.- Dotknął jej policzka.-Wyjeżdżam bardzo daleko.Popatrzyła na niego nierozumiej ącym wzrokiem.- Wkrótce wyjadę z Anglii, Claire.- Obdarzył ją łobuzerskimuśmiechem, który zawsze lubiła, ale teraz dostrzegła w nim cieńautoironii.- Niektórzy powiadają, że jestem człowiekiem bezcharakteru.W końcu w to uwierzyłem.Bracia kupili mi stopieńwojskowy, ale nie zrobiłem z tego właściwego użytku, podobniejak z pozostałych rzeczy w moim życiu.Założyli się, że w walcewróg będzie oglądał tylko moje plecy.Przecież nie mogępozwolić, żeby wygrali ten zakład, prawda?- Ale możesz zostać ranny albo jeszcze gorzej.W jego uśmiechu ujrzała teraz zwyczajną zuchwałość ichełpliwość.- O to bym się nie martwił.Mam diabelskie szczęście.Claire znalazła męża w bibliotece.Siedział za biurkiem i pisałlist, zapewne w interesach.Gdy podeszła do niego, natychmiastwstał.- Jak się czujesz? - zapytał.Poczuła jego wzrok błądzący po jej ciele.Dotknęła krótkichkosmyków.- Mam lekką głowę.Rzucił jej przelotny uśmiech.- Odrosną.- Mam nadzieję.Słyszałam, że byłeś chory.- Raczej wyczerpany.- Wyprostował się.- Przepraszam cię.zawiele rzeczy.Ja.zasługujesz na lepszy los.- Spojrzał na biurko idotknął listu.- Pracuję nad wnioskiem do parlamentu w sprawienaszego rozwodu.Jej serce prawie przestało bić.- Powiedziałeś mi, że nie kochasz lady Anne i że ona też cię niekocha.Zasługujesz na kogoś, kto cię kocha.Dostrzegła w jego wzroku niedowierzanie pomieszane zesmutkiem.Myślał najwyrazniej, że powtarza oklepane frazesy -by uniknąć skandalu, by uniknąć wstydu z powodu nieudanegomałżeństwa.- Claire.- zaczął.Nie pozwoliła mu dokończyć.Podeszła bliżej, pragnącrozpaczliwie, by zrozumiał.- Jeśli wołałam Stephena w gorączce, to tylko z jednego powodu.Zanim spadłam z konia, pomyślałam, że muszę z nimporozmawiać o naszym spotkaniu w cieplarni.Poszłam tam, bosłużący powiedział mi, że na mnie czekasz.A Stephena zaprosiła tam na schadzkę lady Anne.Miała na niegoczekać.- Tak, Stephen mi to mówił.Chciała nas rozdzielić i się jej udało.Może wyniknie z tego coś dobrego.To mi pomogło zrozumieć,że kochasz Stephena.Znajdziemy sposób, aby.- Nie! - Zrobiła kolejny krok do przodu.- Tak, kocham go, ale tojest miłość, jaką się darzy przyjaciela albo jaką siostra ma dlabrata.Nie taka, jaką żona czuje do męża.Robiąc kolejny krok, zachwiała się i przytrzymała oparciakrzesła.Westcliffe natychmiast wyskoczył zza biurka i objął jąramieniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.- Powiedziałaś mu o tym?- Nie.Wiedziałam, że mi nie uwierzy.Nie miałam dowodu.Jestem pewna, że to ona wszystko tak zaaranżowała, abyzrujnować nam życie.- I udało się jej.Przytaknęła.- Nie wiem, co będzie dalej.Spojrzała na dom.- On cię kocha, Claire.Roześmiała się z goryczą, starając się nie wracać myślami dotych chwil, kiedy obejmował ją czule i pocieszał po straciedziecka.- Nie, nie sądzę.- Pognał do Londynu, aby mnie odszukać.w środku burzy.Wyglądał jak diabeł wcielony.Gdy tu dotarliśmy, nie pozwoliłmi odejść od twojego łóżka.Dopiero kiedy był pewien, żewyzdrowiejesz, pomyślał o własnych potrzebach.Bardzo mu natobie zależy, Claire.- Nie ma do mnie zaufania.Nie chciał mnie wysłuchać tamtejnocy- Boże, Claire, a co miał myśleć? Znalazł nas razem w nocpoślubną, a potem znowu zobaczył ciebie w moich ramionach.Trudno go winić za to, że pomyślał to, co pomyślał.- Wziąłgłęboki oddech.- Nie mogę uwierzyć, że mogliśmy tak postąpićw noc poślubną.Wiedziałem, że twoja reputacja nie ucierpi.Byłzbyt dumny, by komuś o tym powiedzieć.Ale nie przeczuwałem,że zatraci się z innymi kobietami.To było bardzo nieuczciwewobec ciebie.Nie wiedziała, czy śmiać się, czy płakać.- Może na to zasłużyłam.Byliśmy tacy głupi.- Ufałaś mi, a ja.Uśmiechnęła się do niego cierpko.- Twój plan się powiódł.- Aż za dobrze, niestety.Ujęła go za rękę.- Brakowało mi ciebie.Dlaczego nie dałeś mi znać, że jesteś wLondynie?- Bo wszystko psuję w twoim życiu, Claire.Najlepsze, co mogęzrobić, to trzymać się z daleka.- Dotknął jej policzka.-Wyjeżdżam bardzo daleko.Popatrzyła na niego nierozumiej ącym wzrokiem.- Wkrótce wyjadę z Anglii, Claire.- Obdarzył ją łobuzerskimuśmiechem, który zawsze lubiła, ale teraz dostrzegła w nim cieńautoironii.- Niektórzy powiadają, że jestem człowiekiem bezcharakteru.W końcu w to uwierzyłem.Bracia kupili mi stopieńwojskowy, ale nie zrobiłem z tego właściwego użytku, podobniejak z pozostałych rzeczy w moim życiu.Założyli się, że w walcewróg będzie oglądał tylko moje plecy.Przecież nie mogępozwolić, żeby wygrali ten zakład, prawda?- Ale możesz zostać ranny albo jeszcze gorzej.W jego uśmiechu ujrzała teraz zwyczajną zuchwałość ichełpliwość.- O to bym się nie martwił.Mam diabelskie szczęście.Claire znalazła męża w bibliotece.Siedział za biurkiem i pisałlist, zapewne w interesach.Gdy podeszła do niego, natychmiastwstał.- Jak się czujesz? - zapytał.Poczuła jego wzrok błądzący po jej ciele.Dotknęła krótkichkosmyków.- Mam lekką głowę.Rzucił jej przelotny uśmiech.- Odrosną.- Mam nadzieję.Słyszałam, że byłeś chory.- Raczej wyczerpany.- Wyprostował się.- Przepraszam cię.zawiele rzeczy.Ja.zasługujesz na lepszy los.- Spojrzał na biurko idotknął listu.- Pracuję nad wnioskiem do parlamentu w sprawienaszego rozwodu.Jej serce prawie przestało bić.- Powiedziałeś mi, że nie kochasz lady Anne i że ona też cię niekocha.Zasługujesz na kogoś, kto cię kocha.Dostrzegła w jego wzroku niedowierzanie pomieszane zesmutkiem.Myślał najwyrazniej, że powtarza oklepane frazesy -by uniknąć skandalu, by uniknąć wstydu z powodu nieudanegomałżeństwa.- Claire.- zaczął.Nie pozwoliła mu dokończyć.Podeszła bliżej, pragnącrozpaczliwie, by zrozumiał.- Jeśli wołałam Stephena w gorączce, to tylko z jednego powodu.Zanim spadłam z konia, pomyślałam, że muszę z nimporozmawiać o naszym spotkaniu w cieplarni.Poszłam tam, bosłużący powiedział mi, że na mnie czekasz.A Stephena zaprosiła tam na schadzkę lady Anne.Miała na niegoczekać.- Tak, Stephen mi to mówił.Chciała nas rozdzielić i się jej udało.Może wyniknie z tego coś dobrego.To mi pomogło zrozumieć,że kochasz Stephena.Znajdziemy sposób, aby.- Nie! - Zrobiła kolejny krok do przodu.- Tak, kocham go, ale tojest miłość, jaką się darzy przyjaciela albo jaką siostra ma dlabrata.Nie taka, jaką żona czuje do męża.Robiąc kolejny krok, zachwiała się i przytrzymała oparciakrzesła.Westcliffe natychmiast wyskoczył zza biurka i objął jąramieniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]