Pokrewne
- Strona Główna
- Hamilton Peter F. Swit nocy 2.2 Widmo Alchemika Konflikt
- Wagner Karl E Wichry Nocy (SCAN dal 879)
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 2 Korzystaj z nocy
- Weis M., T. Hickman Smoki zimowej nocy
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.1
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.2
- Witold Jablonski Dzieci Nocy (3)
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.2 (2)
- Księga Tysišca i jednej nocy (2)
- Agatha Christie Spotkanie W Bagdadzie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- radioclubhit.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt nie mógł mieć co do tego wątpliwości.Roar rzucił swoją torbę i usiadł.Tego dnia nie odezwał się do niej ani razu.Ani słowem.– Idę się rozejrzeć – powiedziała.– Nie pójdę daleko.– Chciała sprawdzić to miejsce.Z jednej strony chroniło ich łupkowe zbocze.Z drugiej znajdowała się skarpa nie do pokonania.Gdyby ktokolwiek ich tu odnalazł, będą o tym wiedzieć z wyprzedzeniem.Kiedy wróciła, zastała Roara skulonego w kłębek, z głowąw dłoniach.Po policzkach spływały mu łzy i skapywały po brodzie, ale Roar zupełnie się nie ruszał.Aria nigdy nie widziała, by ktoś płakał w taki sposób.Tak zupełnie nieruchomo.Jakby Roar nie zdawał sobie sprawy, że to się w ogóle dzieje.– Jestem tutaj, Roar – powiedziała, siadając przy nim.– Jestem przy tobie.Zamknął powieki.Nie odpowiedział.Cierpiała, widząc go w takim stanie.Miała ochotę krzyczeć, ażochrypnie, nie mogła jednak zmusić go, żeby się odezwał.Kiedy będzie na to gotowy, Aria będzie tuż przy jego boku.Znalazła w swojej torbie koszulę na zmianę i podarła ją na kawałki.Owinęła swoje kolano, a potem nie pozostało jej już nic, jak tylko patrzeć, jak na jej oczach Roar umiera z rozpaczy.Przypomniała sobie, jak Liv, uśmiechając się sennie, pytała, czy to ona jest ptakiem, czy może jej brat.Aria zatkała dłonią usta i zerwała się z miejsca.Biegła, mijając krzewy i drzewa, żeby się oddalić, bo nie potrafiła płakać cicho, a nie chciała, żeby przez nią Roar poczuł się jeszcze gorzej.Liv jutro wyszłaby za mąż albo uciekła z Roarem.Powinna byłazobaczyć Perry’ego jako Wodza Krwi i zostać przyjaciółką Arii.Tak wiele planów rozprysło się w jednej chwili.Aria przypomniała sobie, jak siedziała z Sable’em w jadalni.Trzymała w dłoni nóż i bez przeszkód mogła ugodzić go w szyję.Żałowała teraz, że tego nie zrobiła.Z zapuchniętymi oczami i kołaczącym sercem wróciła do Roara.Spał, opierając głowę na torbie.Aria znalazła Wizjer, próbując opanować kolejną falę łez.Gdyby Liv go nie ukradła, czy nadal by żyła? Czy żyłaby, gdyby Aria oddała go Sable’owi, kiedy stali na balkonie.Czuła mdłości na samą myśl o spotkaniu Hessa i Sable’a.Ichumowa, by razem udać się do Wielkiego Błękitu, oznaczała porzucenie setek niewinnych ludzi.Pomyślała o Talonie i Calebie oraz o reszcieswoich przyjaciół z Reverie.Czy zostaną wybrani? I co z Perrym, Cinderem i resztą Fal? Co z pozostałymi? Jedność miała się powtórzyć i była jeszcze bardziej przerażająca, niż sobie wyobrażała.Myśląc o spotkaniu z Hessem, czuła, jak wszystko wywraca się jej w żołądku, ale musiała to zrobić.Skontaktowała go z Sable’em.Wypełniła swoją część zadania.Teraz on musi wypełnić swoją obietnicę, a jeśli ją zawiedzie, Aria skontaktuje się z Sorenem.Nie obchodzi jej, jak to się stanie.Musi odzyskać Talona.Czując, jak jej serce przyspiesza, Aria nałożyła Wizjer, któryprzylgnął do jej oczodołu.Nagrania zniknęły.Na ekranie pozostały jedynie ikony Hessa i Sorena.Spróbowała połączyć się z Hessem i czekała.Nie pojawił się.Potem wywołała Sorena.Również bez rezultatu.35PEREGRINEPo powrocie z plaży Perry wspiął się na dach swojego domui patrzył, jak na niebie kotłuje się eter.Kiedy Kirra sobie poszła, wskoczyłdo morza, czując, że musi zmyć z siebie jej zapach.Przedzierał się przez fale, aż poczuł, jak pieką go mięśnie ramion, po czym wrócił do wioski.Był zmęczony, ale w głowie w końcu miał jasność.Kiedy położył się na dachówkach, nadal czuł w sobie ruchy fal.Zamknął oczy i pogrążył się w zamazanych wspomnieniach.Przypomniał sobie dzień, kiedy ojciec zabrał go na polowanie tego samego popołudnia, gdy urodził się Talon.Perry miał wtedy jedenaście lat.Dzień był ciepły, a bryza sprawiała wrażenie delikatnej niczym oddech.Perry pamiętał odgłos ciężkich i pewnych kroków ojca, kiedy szli przez las.Minęły godziny, zanim Perry zdał sobie sprawę, że ojciec nie tropiłzwierzyny i nie zwracał uwagi na zapachy.Zatrzymał się nagle i uklęknął, spoglądając Perry’emu w oczy w rzadki dla siebie sposób.Na jego czole tańczyły plamki światła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Nikt nie mógł mieć co do tego wątpliwości.Roar rzucił swoją torbę i usiadł.Tego dnia nie odezwał się do niej ani razu.Ani słowem.– Idę się rozejrzeć – powiedziała.– Nie pójdę daleko.– Chciała sprawdzić to miejsce.Z jednej strony chroniło ich łupkowe zbocze.Z drugiej znajdowała się skarpa nie do pokonania.Gdyby ktokolwiek ich tu odnalazł, będą o tym wiedzieć z wyprzedzeniem.Kiedy wróciła, zastała Roara skulonego w kłębek, z głowąw dłoniach.Po policzkach spływały mu łzy i skapywały po brodzie, ale Roar zupełnie się nie ruszał.Aria nigdy nie widziała, by ktoś płakał w taki sposób.Tak zupełnie nieruchomo.Jakby Roar nie zdawał sobie sprawy, że to się w ogóle dzieje.– Jestem tutaj, Roar – powiedziała, siadając przy nim.– Jestem przy tobie.Zamknął powieki.Nie odpowiedział.Cierpiała, widząc go w takim stanie.Miała ochotę krzyczeć, ażochrypnie, nie mogła jednak zmusić go, żeby się odezwał.Kiedy będzie na to gotowy, Aria będzie tuż przy jego boku.Znalazła w swojej torbie koszulę na zmianę i podarła ją na kawałki.Owinęła swoje kolano, a potem nie pozostało jej już nic, jak tylko patrzeć, jak na jej oczach Roar umiera z rozpaczy.Przypomniała sobie, jak Liv, uśmiechając się sennie, pytała, czy to ona jest ptakiem, czy może jej brat.Aria zatkała dłonią usta i zerwała się z miejsca.Biegła, mijając krzewy i drzewa, żeby się oddalić, bo nie potrafiła płakać cicho, a nie chciała, żeby przez nią Roar poczuł się jeszcze gorzej.Liv jutro wyszłaby za mąż albo uciekła z Roarem.Powinna byłazobaczyć Perry’ego jako Wodza Krwi i zostać przyjaciółką Arii.Tak wiele planów rozprysło się w jednej chwili.Aria przypomniała sobie, jak siedziała z Sable’em w jadalni.Trzymała w dłoni nóż i bez przeszkód mogła ugodzić go w szyję.Żałowała teraz, że tego nie zrobiła.Z zapuchniętymi oczami i kołaczącym sercem wróciła do Roara.Spał, opierając głowę na torbie.Aria znalazła Wizjer, próbując opanować kolejną falę łez.Gdyby Liv go nie ukradła, czy nadal by żyła? Czy żyłaby, gdyby Aria oddała go Sable’owi, kiedy stali na balkonie.Czuła mdłości na samą myśl o spotkaniu Hessa i Sable’a.Ichumowa, by razem udać się do Wielkiego Błękitu, oznaczała porzucenie setek niewinnych ludzi.Pomyślała o Talonie i Calebie oraz o reszcieswoich przyjaciół z Reverie.Czy zostaną wybrani? I co z Perrym, Cinderem i resztą Fal? Co z pozostałymi? Jedność miała się powtórzyć i była jeszcze bardziej przerażająca, niż sobie wyobrażała.Myśląc o spotkaniu z Hessem, czuła, jak wszystko wywraca się jej w żołądku, ale musiała to zrobić.Skontaktowała go z Sable’em.Wypełniła swoją część zadania.Teraz on musi wypełnić swoją obietnicę, a jeśli ją zawiedzie, Aria skontaktuje się z Sorenem.Nie obchodzi jej, jak to się stanie.Musi odzyskać Talona.Czując, jak jej serce przyspiesza, Aria nałożyła Wizjer, któryprzylgnął do jej oczodołu.Nagrania zniknęły.Na ekranie pozostały jedynie ikony Hessa i Sorena.Spróbowała połączyć się z Hessem i czekała.Nie pojawił się.Potem wywołała Sorena.Również bez rezultatu.35PEREGRINEPo powrocie z plaży Perry wspiął się na dach swojego domui patrzył, jak na niebie kotłuje się eter.Kiedy Kirra sobie poszła, wskoczyłdo morza, czując, że musi zmyć z siebie jej zapach.Przedzierał się przez fale, aż poczuł, jak pieką go mięśnie ramion, po czym wrócił do wioski.Był zmęczony, ale w głowie w końcu miał jasność.Kiedy położył się na dachówkach, nadal czuł w sobie ruchy fal.Zamknął oczy i pogrążył się w zamazanych wspomnieniach.Przypomniał sobie dzień, kiedy ojciec zabrał go na polowanie tego samego popołudnia, gdy urodził się Talon.Perry miał wtedy jedenaście lat.Dzień był ciepły, a bryza sprawiała wrażenie delikatnej niczym oddech.Perry pamiętał odgłos ciężkich i pewnych kroków ojca, kiedy szli przez las.Minęły godziny, zanim Perry zdał sobie sprawę, że ojciec nie tropiłzwierzyny i nie zwracał uwagi na zapachy.Zatrzymał się nagle i uklęknął, spoglądając Perry’emu w oczy w rzadki dla siebie sposób.Na jego czole tańczyły plamki światła [ Pobierz całość w formacie PDF ]