[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No, co ty na to?Jerome'a zalała nagła wściekłość.Więc Hogden po tym wszystkim ma czelność przyjśćtutaj i proponować mu kolejny skok? Z tej złości potrafił się jedynie roześmiać.Jednocześniechciał mówić, chciał mu wreszcie wygarnąć.Ale zdania mielone w mózgu przez lata pouciekałygdzieś nagle.Tylko spokojnie - łagodził w myślach.- Tylko spokojnie.- Zawsze byłeś szaleńcem, Hogden - powiedział powoli - ale nie wiedziałem, że jesteś takżegłupcem.%7łeby ci to udowodnić, powiem to, co powinieneś był jako dobry kolega wysłuchać omnie w telewizji.Powinieneś był to obejrzeć, bo to twoja wina, że mój dar został wtedy wykryty.Rzeczywiście, potrafię narzucać ludziom swoją wolę na krótkim dystansie.W promieniudziesięciu, piętnastu kroków każdy zrobi to, co mu w myślach każę.Dlatego zmusiłem tego faceta,żeby nam wystawił czek na milion.Cóż z tego jednak, skoro gość splajtował wcześniej, o czymciebie nie raczył zawiadomić i gdy usiłowaliśmy zrealizować czek bez pokrycia, zgarnięto nas.Zaten milion dostałem dziesięć lat.To teraz, jak myślisz, ile oberwę? Co, Jack? Ty zawsze byłeśdobry w rachunkach! Hogden przełknął ślinę.Chyba dopiero w tej chwili dotarło do niego, że Jerome może miećpretensje, a poza tym, że może z nim zrobić, co będzie chciał.O tym nie pomyślał wcześniej.- Dostaniesz dwa miliony gotówką.Robota jest bez pudła- Tak jak wtedy - powiedział Jerome z goryczą.Przypomniał sobie, jak usiłował wymknąć się z banku za pomocą swego daru narzucaniawoli.Był już przy obrotowych drzwiach, a Hogden na zewnątrz, kiedy jakiś przytomniak, gdyodległość między nimi zwiększyła się znacznie, grzmotnął go w łeb, rzucając weń przyciskiem dopapierów.Gdy się ocknął, leżał w celi, której zamek był elektronicznie sterowany z gabinetudyrektora więzienia, znajdującego się w prostej linii o sto metrów od niego.Pomieszczenia wokółbyły puste, opróżnione wcześniej z myślą o nim i jego talencie.A w promieniu piętnastu metrówwymalowano na korytarzach i schodach białą farbą linię, przed której przekroczeniemprzestrzegały napisy na ścianach.Mutant miał siedzieć sam, a szopa, związana z przewożeniem go na salę rozpraw, nie miałasobie równej w dziejach sądownictwa.Jerome, już po wyroku, nie wychodził nawet na spacer.Dopiero gdy Liga Obrony Więzniów zabrała się do jego sprawy, wystawiono w obrębie więzieniaspecjalny pawilon, zwany willą, a wokół urządzono dla niego wybieg.Dalej był dwudziestometrowy pas ziemi niczyjej, odgrodzony drutem kolczastym podprądem.Jedzenie przyciągał sobie na specjalnym wózku, a inni więzniowie przychodzili pod drutyi mieli rozrywkę jak w zoo.Rzucali w niego kamieniami, resztkami jedzenia.Przez ponad pięć latbył małpą.Nie chciał tam wrócić.- Nie wrócisz - powiedział zdecydowanie Hogden.- Zrozum,tu też jesteś małpą.Siedzisz w ich domu i pod kontrolą.A za dwa miliony dolarów możesz mieć całą policję gdzieś! Ujmijmy to tak - przezemnie straciłeś kiedyś wolność i teraz dzięki mnie ją odzyskasz.Jerome milczał.Już nawet i złość gdzieś się ulotniła.- Nie bądz idiotą, Jack.Nie mam do ciebie żalu.Teraz już -nie.Wpadłbym pewnie prędzejczy pózniej, bo mieć taki dar i nie wykorzystać go, to niemożliwe.Ale teraz jestem stale podnadzorem.Czy jem, czy śpię, czy jadę samochodem.Zanim wyszedłem z pierdla, zbudowalispecjalny detektor i mój mózg jest od tej pory jakby na podsłuchu.Gdyby nie to, nie puściliby mniechyba nigdy.Każdy mózg, tak mi powiedzieli, wysyła określone promieniowanieelektromagnetyczne tak różne od innych, jak różnią się linie papilarne.I policja zawsze wie, gdziejestem.Nic więcej, ale to wystarczy.Jeżeli pójdę ? wami, to byłoby tak, jakby naznaczyli wasizotopem radioaktywnym.Ruszą po śladach, i już. Zabiedzony George poruszył się nagle.Minę miał zwycięską, jakby właśnie teraz wybiłajego godzina.- Nie ruszą - zaprzeczył z nieoczekiwaną godnością.- Mamy coś dla pana, inaczej nieprzyszlibyśmy tutaj.Jack, daj walizkę.Hogden podniósł z podłogi czarną dyplomatkę i podał mu.Jerome byłby przysiągł, że niemieli jej ze sobą, gdy przyszli.Mimo to nie był nadal specjalnie zainteresowany.George otworzyłszyfrowe zamki i wyjął lekko spłaszczony przedmiot przypominający kask hokeisty.Pieczołowiciepołożył go na blacie.Przymknął walizeczkę.ale zamki pozostawił w spokoju.Patrzył wyczekującona Jerome'a, który czuł jego podniecenie i zdawał sobie sprawę, że powinien coś powiedzieć.Tamten czekał na to.- Co to jest?Zamiast George'a odpowiedział mu Hogden.Widać był spragniony naprawienia przeszłychwin.- Kask, hełm, hauba, czy jak to jeszcze nazwiesz.Najważniejsze, że to zekranujepromieniowanie twojego mózgu.Jak widzisz, dokładnie oglądałem programy o tobie i wiem, co cijest potrzebne do szczęścia.Powinieneś mnie przeprosić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl