Pokrewne
- Strona Główna
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Znikajaca Wi Sagi o Elryku Tom V (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Delinsky Barbara Ogród marzeń
- Norton Andre Lackey Mercedes Zguba elfow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- cukrzycowo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludzie parokrotnie pili wodę, a Pazer zwilżał pyski czworonogów.Minąwszy zaniedbane pole, ujrzeli cel podróży: niskie domki małego miasteczka otoczonego murami.-Nie widzę żadnej świątyni -zdumiał się Pazer.-Ani pylonów, ani monumentalnych odrzwi, ani powiewającego na wietrze proporca.-Tu niepotrzebne są świętości -odparł rozbawiony Grek.-To miasteczko zna tylko jednego boga: zysk.To jemu wiernie służymy i dobrze się mamy.Główną bramą, której pilnowali dwaj dobroduszni strażnicy, wpływał tłum osłów i kupców.Ludzie się potrącali, nawoływali, następowali innym na nogi i tonęli w nieprzerwanym nurcie zalewającym wąskie uliczki, na których otwierano najróżniejszej wielkości sklepy.Palestyńczycy, bosi i z brodami w szpic, szerokimi bokobrodami i obfitymi czuprynami zebranymi na czubkach głów taśmą, byli dumni ze swoich kolorowych płaszczy, które kupili u Libańczyków, słynących z doskonałego liczenia w pamięci.Kananejczycy, Libańczycy i Syryjczycy brali szturmem stragany Greków, pełne importowanych produktów, a zwłaszcza waz o smukłych kształtach i przedmiotów służących toalecie.Nawet Hetyci kupowali miód i wino, niezbędne na ich stołach i do rytuałów.Obserwując te transakcje, Pazer szybko zauważył pewną anomalię: kupujący nie proponowali nic w zamian za dobra, które nabywali.Po zakończeniu zażartych negocjacji zadowalali się uściśnięciem dłoni sprzedawcy.Pod czujnym okiem Kema i pawiana Pazer zbliżył się do gadatliwego Greka, małego i brodatego, który wystawiał wspaniałe srebrne puchary.-Chciałbym ten.-Co za doskonały gust! Jestem naprawdę zdumiony.-Dlaczego? :-To mój ulubiony.Rozstanie się z nim zmartwiłoby mnie bardziej, niż umiałbym to wyrazić.Niestety, takie jest prawo handlu.Dotknij go, młodzieńcze.Pogłaszcz.Zapewniam, że jest tego wart.Żaden artysta nie jest zdolny wykonać nic podobnego.-A ile kosztuje?-Nasyć się jego pięknem, wyobraź sobie, że jest w twoim domu, pomyśl o zazdrosnych i pełnych podziwu spojrzeniach twoich przyjaciół.Najpierw nie zdradzisz imienia kupca, z którym dobiłeś tego niezwykłego interesu, a potem wyznasz: "Któż inny prócz Greka sprzedawać może takie arcydzieła?".-To musi być bardzo drogie.-Co znaczy cena, kiedy sztuka osiąga doskonałość? Proponuj, słucham.-Łaciatą krowę?Spojrzenie Greka wyrażało głębokie zdumienie.-Niezbyt doceniam ten dowcip.-To za mało?-Twój humor zaczyna być grubiański, a ja nie mam czasu do stracenia.Urażony kupiec przeszedł do następnego klienta.Pazer był zbity z tropu; zaproponował przecież wymianę na własną niekorzyść.Wezyr zwrócił się do innego Greka.Transakcji towarzyszył podobny dialog -z kilkoma wariantami.W najważniejszym momencie Pazer wyciągnął rękę.Tamten uściskał ją lekko i zdumiony, cofnął.-Ale.twoja dłoń jest pusta! -A co miała zawierać?-Myślisz, że moje puchary są za darmo? Oczywiście pieniądze.-Ja.ja ich nie mam.-To idź do banku.Tam ci pożyczą.-A gdzie go znajdę?-Na głównym placu.Jest ich kilkanaście.Osłupiały Pazer postąpił zgodnie ze wskazówkami kupca.Uliczki prowadziły do kwadratowego placu, otoczonego dziwacznymi sklepami.Pazer zapytał co to za lokale.Okazało się, że to właśnie "banki" -termin nie używany w Egipcie.Skierował się do najbliższego i stanął w kolejce.Przy wejściu stało dwóch uzbrojonych mężczyzn.Obejrzeli wezyra od stóp do głów, upewniając się, że nie ukrył sztyletu.Wewnątrz było sporo bardzo zaaferowanych osób.Jedna z nich położyła kilka małych metalowych krążków na wadze, zważyła je, po czym włożyła do skrzynki z różnymi przegródkami.-Depozyt czy wycofanie? -zapytał Pazera urzędnik.-Depozyt.-Wylicz swoje dobra.-Tylko że.-Pospiesz się.Inni klienci czekają.-Ze względu na ogrom mojego wkładu chciałbym porozmawiać o jego wartości z najwyższym urzędnikiem banku.-Jest zajęty.-Kiedy mógłbym się z nim zobaczyć?-Chwileczkę.Wrócił kilka minut później.Ustalono spotkanie o zachodzie słońca.Tak więc w tym zamkniętym mieście zostały wprowadzone pieniądze, "to wielkie krętactwo".Pieniądze w formie monet w obiegu, położyłyby kres ekonomii wymiany i pociągnęły za sobą nieunikniony upadek społeczeństwa."Wielki krętacz" głosił wyższość "mieć" nad "być", zwiększał naturalną zachłanność ludzi i wkładał im w ręce monetę -wartość oderwaną od rzeczywistości.Wezyrowie ustalali ceny przedmiotów i żywności zależnie od odniesienia, które nie funkcjonowało i nie materializowało się w małych krążkach srebra czy miedzi, prawdziwego więzienia jednostki ludzkiej.Dyrektor banku, lat około pięćdziesięciu, był krągły, ale twarz miał kwadratową.-Powiedziano mi, że zamierzasz złożyć u nas poważny depozyt.-To prawda.-Jakiej natury?-Posiadam wiele różnych dóbr.-Bydło?-Bydło.-Zboża?-Zboża.-Statki?-Statki.-I [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Ludzie parokrotnie pili wodę, a Pazer zwilżał pyski czworonogów.Minąwszy zaniedbane pole, ujrzeli cel podróży: niskie domki małego miasteczka otoczonego murami.-Nie widzę żadnej świątyni -zdumiał się Pazer.-Ani pylonów, ani monumentalnych odrzwi, ani powiewającego na wietrze proporca.-Tu niepotrzebne są świętości -odparł rozbawiony Grek.-To miasteczko zna tylko jednego boga: zysk.To jemu wiernie służymy i dobrze się mamy.Główną bramą, której pilnowali dwaj dobroduszni strażnicy, wpływał tłum osłów i kupców.Ludzie się potrącali, nawoływali, następowali innym na nogi i tonęli w nieprzerwanym nurcie zalewającym wąskie uliczki, na których otwierano najróżniejszej wielkości sklepy.Palestyńczycy, bosi i z brodami w szpic, szerokimi bokobrodami i obfitymi czuprynami zebranymi na czubkach głów taśmą, byli dumni ze swoich kolorowych płaszczy, które kupili u Libańczyków, słynących z doskonałego liczenia w pamięci.Kananejczycy, Libańczycy i Syryjczycy brali szturmem stragany Greków, pełne importowanych produktów, a zwłaszcza waz o smukłych kształtach i przedmiotów służących toalecie.Nawet Hetyci kupowali miód i wino, niezbędne na ich stołach i do rytuałów.Obserwując te transakcje, Pazer szybko zauważył pewną anomalię: kupujący nie proponowali nic w zamian za dobra, które nabywali.Po zakończeniu zażartych negocjacji zadowalali się uściśnięciem dłoni sprzedawcy.Pod czujnym okiem Kema i pawiana Pazer zbliżył się do gadatliwego Greka, małego i brodatego, który wystawiał wspaniałe srebrne puchary.-Chciałbym ten.-Co za doskonały gust! Jestem naprawdę zdumiony.-Dlaczego? :-To mój ulubiony.Rozstanie się z nim zmartwiłoby mnie bardziej, niż umiałbym to wyrazić.Niestety, takie jest prawo handlu.Dotknij go, młodzieńcze.Pogłaszcz.Zapewniam, że jest tego wart.Żaden artysta nie jest zdolny wykonać nic podobnego.-A ile kosztuje?-Nasyć się jego pięknem, wyobraź sobie, że jest w twoim domu, pomyśl o zazdrosnych i pełnych podziwu spojrzeniach twoich przyjaciół.Najpierw nie zdradzisz imienia kupca, z którym dobiłeś tego niezwykłego interesu, a potem wyznasz: "Któż inny prócz Greka sprzedawać może takie arcydzieła?".-To musi być bardzo drogie.-Co znaczy cena, kiedy sztuka osiąga doskonałość? Proponuj, słucham.-Łaciatą krowę?Spojrzenie Greka wyrażało głębokie zdumienie.-Niezbyt doceniam ten dowcip.-To za mało?-Twój humor zaczyna być grubiański, a ja nie mam czasu do stracenia.Urażony kupiec przeszedł do następnego klienta.Pazer był zbity z tropu; zaproponował przecież wymianę na własną niekorzyść.Wezyr zwrócił się do innego Greka.Transakcji towarzyszył podobny dialog -z kilkoma wariantami.W najważniejszym momencie Pazer wyciągnął rękę.Tamten uściskał ją lekko i zdumiony, cofnął.-Ale.twoja dłoń jest pusta! -A co miała zawierać?-Myślisz, że moje puchary są za darmo? Oczywiście pieniądze.-Ja.ja ich nie mam.-To idź do banku.Tam ci pożyczą.-A gdzie go znajdę?-Na głównym placu.Jest ich kilkanaście.Osłupiały Pazer postąpił zgodnie ze wskazówkami kupca.Uliczki prowadziły do kwadratowego placu, otoczonego dziwacznymi sklepami.Pazer zapytał co to za lokale.Okazało się, że to właśnie "banki" -termin nie używany w Egipcie.Skierował się do najbliższego i stanął w kolejce.Przy wejściu stało dwóch uzbrojonych mężczyzn.Obejrzeli wezyra od stóp do głów, upewniając się, że nie ukrył sztyletu.Wewnątrz było sporo bardzo zaaferowanych osób.Jedna z nich położyła kilka małych metalowych krążków na wadze, zważyła je, po czym włożyła do skrzynki z różnymi przegródkami.-Depozyt czy wycofanie? -zapytał Pazera urzędnik.-Depozyt.-Wylicz swoje dobra.-Tylko że.-Pospiesz się.Inni klienci czekają.-Ze względu na ogrom mojego wkładu chciałbym porozmawiać o jego wartości z najwyższym urzędnikiem banku.-Jest zajęty.-Kiedy mógłbym się z nim zobaczyć?-Chwileczkę.Wrócił kilka minut później.Ustalono spotkanie o zachodzie słońca.Tak więc w tym zamkniętym mieście zostały wprowadzone pieniądze, "to wielkie krętactwo".Pieniądze w formie monet w obiegu, położyłyby kres ekonomii wymiany i pociągnęły za sobą nieunikniony upadek społeczeństwa."Wielki krętacz" głosił wyższość "mieć" nad "być", zwiększał naturalną zachłanność ludzi i wkładał im w ręce monetę -wartość oderwaną od rzeczywistości.Wezyrowie ustalali ceny przedmiotów i żywności zależnie od odniesienia, które nie funkcjonowało i nie materializowało się w małych krążkach srebra czy miedzi, prawdziwego więzienia jednostki ludzkiej.Dyrektor banku, lat około pięćdziesięciu, był krągły, ale twarz miał kwadratową.-Powiedziano mi, że zamierzasz złożyć u nas poważny depozyt.-To prawda.-Jakiej natury?-Posiadam wiele różnych dóbr.-Bydło?-Bydło.-Zboża?-Zboża.-Statki?-Statki.-I [ Pobierz całość w formacie PDF ]