Pokrewne
- Strona Główna
- Lewis Susan Skradzione marzenia
- Lewis Susan Skradzione marzenia 2
- Skradzione marzenia Lewis Susan
- Clarke Arthur C Ogrod ramy (SCAN dal 1061)
- Lofting Hugh Ogrod zoologiczny doktora Dolit (2)
- Umiejetnosc realizowania marzen
- Marzenia i Koszmary 2
- Brown Dan Anioly i demony
- Chmielewska Joanna Babski motyw
- Jacq Christian ÂŚwietlisty Kamień 4 Miasto Prawdy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- cukrzycowo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie był jej terapeutą.Niebył nawet przyjacielem.Pokręciła przecząco głową.Wtedy poczuła dotyk, najpierw tak lekki, że mógł być złudze-niem, potem silniejszy.To była jego ręka.Położył jej dłoń na gło-wie, a to dotknięcie przyniosło zaskakującą pociechę.Przynajmniejprzez chwilę nie była zupełnie sama.Nie poruszyła się, nie chciała, by zabrał rękę.Jej płacz stop-niowo ucichł.Czasem jeszcze tylko wstrząsał nią spazm, ale powolisię uspokoiła.- Skończę jutro - powiedział tym samym łagodnym głosem.Po chwili zabrał dłoń z jej głowy.Nie podniosła się.Była zbyt zażenowana.Słyszała, jak sprzątanarzędzia, znosi je do szopy, wychodzi przez furtkę ogrodową.Słyszała, jak zapuszcza silnik, ale odjechał dopiero po kilku minu-tach.Dopiero wtedy wyprostowała się, wytarła dłońmi oczy i we-szła do domu.Dwadzieścia minut pózniej zadzwonił dzwonek do drzwi.Caseyzdążyła przemyć oczy chłodną wodą i poprawić makijaż, czuła sięwięc bardziej sobą.Mimo wszystko wolałaby, żeby to Meg otwo-rzyła drzwi.Jednakże Meg już nie było.Casey zeszła po schodach i wyjrzała przez boczne okienko.Przed drzwiami stała ciemnowłosa i ciemnoskóra kobieta.Ubranabyła w obszerną koszulę i spodnie, pod pachą trzymała plik papie-rów i miała najpiękniejszą cerę, jaką Casey kiedykolwiek widziała -najpiękniejszą cerę i bardzo wystający brzuch, choć poza tym byłaelegancko szczupła.Casey otworzyła drzwi z ostrożnym uśmiechem.Uśmiech, który otrzymała w odpowiedzi, był znacznieswobodniejszy.- Jestem Emily Eisner i przyszłam, by cię powitać w sąsiedz-twie.Parę dni temu poznałaś już mego męża, Jeffa.Mieszkamy tu,przy Leeds Court - machnęła ręką za siebie - po drugiej stronie.- Pamiętam Jeffa.Mówił, że jesteś w zaawansowanej ciąży,nie powiedział jednak, że jesteś bardzo piękna.- I założę się, że nie wspomniał, że jestem czarna - dodałaEmily z bezpośredniością, która się Casey natychmiast spodobała.-To ludzi szokuje.Chyba jestem pierwszą osobą mojej rasy, któramieszka tu na Court na górnych piętrach, jeśli rozumiesz, o co michodzi.Casey rozumiała.Wyciągnęła dłoń.- Jestem Casey Ellis.Miło cię poznać.- Wzajemnie - powiedziała Emily, ściskając jej rękę.Spoważniała.- Jeff nie wiedział, że jesteś spokrewniona z dokto-rem Ungerem.Nie zna ploteczek pomocy domowych.Mojekondolencje.- Dziękuję.Ale właściwie go nie znałam.- To nie ma znaczenia.Ojciec to ojciec.Strata to strata.Iwiem, że dopiero co się wprowadziłaś i masz mnóstwo roboty, alechciałabym ci to zwrócić.- Wyciągnęła papiery - zeszyty z nutami,jak teraz dostrzegła Casey - To nuty.Doktor Unger i ja sięwymienialiśmy.Te należą do niego.Casey przejęła stosik.- Grasz na fortepianie?- Nie tak dobrze jak on.Uczyłam się, ale aż do niedawna niebardzo miałam czas na granie.W gruncie rzeczy chyba bymzwariowała z nudów, gdyby nie pianino.Zawsze pracowałam, alepotem doszliśmy do wniosku, że bardziej potrzebne nam jestdziecko niż dodatkowy dochód.W ciągu ostatnich trzech lat dwarazy poroniłam, więc tym razem jesteśmy bardzo ostrożni.Casey odsunęła się od drzwi.- Może wejdziesz na chwilę i usiądziesz?- Och, nie.- Emily zachichotała.- Uwielbiam stać.- Znówspoważniała.- Chciałam ci tylko powiedzieć, że brak mi twegoojca.Nie zadawał się z ludzmi mieszkającymi tu przy Court.Należałam do tych nielicznych, którzy zapukali do jego drzwi.Pewnego dnia usłyszałam, jak gra, i nie mogłam się powstrzymać.- Nie wiedziałam, że umie grać, póki nie zobaczyłam forte-pianu.I mówisz, że był dobry?Emily uśmiechała się teraz w zamyśleniu.- Był.precyzyjny.Nie miał naturalnej łatwości, nie potrafiłpo prostu wziąć nut i zagrać.Musiał nad tym pracować, studiować ićwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć, ale dochodził do dobrych rezultatów.- Czy brał lekcje?- Nic o tym nie wiem.- Nigdy?- Tak mówił.Tym bardziej jego gra była godna podziwu.Doskonale mógłby grać w zespole kameralnym, ale chyba niktpoza mną i Meg go nie słyszał.Dla niego było to pewnie coś bardzoosobistego.- Był nieśmiały - powiedziała Casey.Po raz pierwszy w jejustach nie miała to być krytyka, tylko obserwacja, i to pełna empa-tii.- Bardzo.Nigdy nie rozmawialiśmy wiele, tylko graliśmy ra-zem.- Powiedziałaś, że wymienialiście się nutami.Czy miał jakieśtwoje?- Kilka zeszytów - machnęła ręką lekceważąco - ale mogęwpaść po nie kiedy indziej.Casey ponownie i bardziej zdecydowanym gestem zaprosiłaEmily do środka.- A gdzie je trzymał?- W ławeczce przy fortepianie.Wszystkie nuty tam zawszeprzechowywał.- No to łatwo je znalezć - powiedziała Casey, prowadzącEmily przez hol do salonu.Na samym końcu, w cieniu fortepianu,stała ławka.Zrobiona była z tego samego drewna co instrument imiała tapicerowane siedzenie.Casey nie przyszłoby do głowy, żesię otwiera.Właściwie dziwniejsze było to, że się zamykała, biorąc poduwagę, że zawierała trzy stosy zeszytów z nutami, ułożone jedenkoło drugiego i.dużą brązową kopertę, przyklejoną od spodu doklapy.Rozdział dziewiątyLITTLE FALLSOpierając się stopą na asfalcie, z kaskiem w dłoni,motocyklista krzyknął przez polanę:- Trochę pózno na samotne spacery! - Miał niski, chropo-waty głos.Jenny się nie poruszyła.- I chłodno - dorzucił.- Gdzie twój transport?- Ja.znaczy on.pojechał.Skrzywił się, patrząc na mgłę.- Jest szansa, że ktoś jeszcze będzie tędy przejeżdżał?Pokręciła głową.- Więc lepiej wsiadaj.- Przesunął się trochę na siodełku.Jenny tylko patrzyła, nie mogła się zdobyć na nic więcej.Rozpoznała kurtkę i buty.I kask.Teraz dostrzegła także dżinsyi kilkudniowy zarost.Włosy miał równie czarne jak kurtka, butyi motocykl.Poza tym z bliska wydawał się większy, nawetniebezpieczny.Darden nienawidziłby go, bo był większy i młodszy niż on.Po-czułby się zagrożony.Jenny uszczypnęła się w zgięcie łokcia.Ból był rzeczywisty;seksowny mężczyzna na motocyklu nie zniknął.Przebiegłaprzez polanę, zanim zdążył wycofać propozycję przejażdżki.Jak najlepiej usadowić się na motocyklu? Nigdy przedtem niejechała takim środkiem lokomocji, a jej ubranie utrudniałosprawę.Po rozpatrzeniu wszystkich możliwości otuliła sukienkąkolano i przerzuciła nogę nad siodełkiem.Upchnęła fałdy mate-riału między udami i była gotowa.- Niezle - zauważył.W jego głosie usłyszała rozbawienie.- Dziękuję.- Włóż to [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Nie był jej terapeutą.Niebył nawet przyjacielem.Pokręciła przecząco głową.Wtedy poczuła dotyk, najpierw tak lekki, że mógł być złudze-niem, potem silniejszy.To była jego ręka.Położył jej dłoń na gło-wie, a to dotknięcie przyniosło zaskakującą pociechę.Przynajmniejprzez chwilę nie była zupełnie sama.Nie poruszyła się, nie chciała, by zabrał rękę.Jej płacz stop-niowo ucichł.Czasem jeszcze tylko wstrząsał nią spazm, ale powolisię uspokoiła.- Skończę jutro - powiedział tym samym łagodnym głosem.Po chwili zabrał dłoń z jej głowy.Nie podniosła się.Była zbyt zażenowana.Słyszała, jak sprzątanarzędzia, znosi je do szopy, wychodzi przez furtkę ogrodową.Słyszała, jak zapuszcza silnik, ale odjechał dopiero po kilku minu-tach.Dopiero wtedy wyprostowała się, wytarła dłońmi oczy i we-szła do domu.Dwadzieścia minut pózniej zadzwonił dzwonek do drzwi.Caseyzdążyła przemyć oczy chłodną wodą i poprawić makijaż, czuła sięwięc bardziej sobą.Mimo wszystko wolałaby, żeby to Meg otwo-rzyła drzwi.Jednakże Meg już nie było.Casey zeszła po schodach i wyjrzała przez boczne okienko.Przed drzwiami stała ciemnowłosa i ciemnoskóra kobieta.Ubranabyła w obszerną koszulę i spodnie, pod pachą trzymała plik papie-rów i miała najpiękniejszą cerę, jaką Casey kiedykolwiek widziała -najpiękniejszą cerę i bardzo wystający brzuch, choć poza tym byłaelegancko szczupła.Casey otworzyła drzwi z ostrożnym uśmiechem.Uśmiech, który otrzymała w odpowiedzi, był znacznieswobodniejszy.- Jestem Emily Eisner i przyszłam, by cię powitać w sąsiedz-twie.Parę dni temu poznałaś już mego męża, Jeffa.Mieszkamy tu,przy Leeds Court - machnęła ręką za siebie - po drugiej stronie.- Pamiętam Jeffa.Mówił, że jesteś w zaawansowanej ciąży,nie powiedział jednak, że jesteś bardzo piękna.- I założę się, że nie wspomniał, że jestem czarna - dodałaEmily z bezpośredniością, która się Casey natychmiast spodobała.-To ludzi szokuje.Chyba jestem pierwszą osobą mojej rasy, któramieszka tu na Court na górnych piętrach, jeśli rozumiesz, o co michodzi.Casey rozumiała.Wyciągnęła dłoń.- Jestem Casey Ellis.Miło cię poznać.- Wzajemnie - powiedziała Emily, ściskając jej rękę.Spoważniała.- Jeff nie wiedział, że jesteś spokrewniona z dokto-rem Ungerem.Nie zna ploteczek pomocy domowych.Mojekondolencje.- Dziękuję.Ale właściwie go nie znałam.- To nie ma znaczenia.Ojciec to ojciec.Strata to strata.Iwiem, że dopiero co się wprowadziłaś i masz mnóstwo roboty, alechciałabym ci to zwrócić.- Wyciągnęła papiery - zeszyty z nutami,jak teraz dostrzegła Casey - To nuty.Doktor Unger i ja sięwymienialiśmy.Te należą do niego.Casey przejęła stosik.- Grasz na fortepianie?- Nie tak dobrze jak on.Uczyłam się, ale aż do niedawna niebardzo miałam czas na granie.W gruncie rzeczy chyba bymzwariowała z nudów, gdyby nie pianino.Zawsze pracowałam, alepotem doszliśmy do wniosku, że bardziej potrzebne nam jestdziecko niż dodatkowy dochód.W ciągu ostatnich trzech lat dwarazy poroniłam, więc tym razem jesteśmy bardzo ostrożni.Casey odsunęła się od drzwi.- Może wejdziesz na chwilę i usiądziesz?- Och, nie.- Emily zachichotała.- Uwielbiam stać.- Znówspoważniała.- Chciałam ci tylko powiedzieć, że brak mi twegoojca.Nie zadawał się z ludzmi mieszkającymi tu przy Court.Należałam do tych nielicznych, którzy zapukali do jego drzwi.Pewnego dnia usłyszałam, jak gra, i nie mogłam się powstrzymać.- Nie wiedziałam, że umie grać, póki nie zobaczyłam forte-pianu.I mówisz, że był dobry?Emily uśmiechała się teraz w zamyśleniu.- Był.precyzyjny.Nie miał naturalnej łatwości, nie potrafiłpo prostu wziąć nut i zagrać.Musiał nad tym pracować, studiować ićwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć, ale dochodził do dobrych rezultatów.- Czy brał lekcje?- Nic o tym nie wiem.- Nigdy?- Tak mówił.Tym bardziej jego gra była godna podziwu.Doskonale mógłby grać w zespole kameralnym, ale chyba niktpoza mną i Meg go nie słyszał.Dla niego było to pewnie coś bardzoosobistego.- Był nieśmiały - powiedziała Casey.Po raz pierwszy w jejustach nie miała to być krytyka, tylko obserwacja, i to pełna empa-tii.- Bardzo.Nigdy nie rozmawialiśmy wiele, tylko graliśmy ra-zem.- Powiedziałaś, że wymienialiście się nutami.Czy miał jakieśtwoje?- Kilka zeszytów - machnęła ręką lekceważąco - ale mogęwpaść po nie kiedy indziej.Casey ponownie i bardziej zdecydowanym gestem zaprosiłaEmily do środka.- A gdzie je trzymał?- W ławeczce przy fortepianie.Wszystkie nuty tam zawszeprzechowywał.- No to łatwo je znalezć - powiedziała Casey, prowadzącEmily przez hol do salonu.Na samym końcu, w cieniu fortepianu,stała ławka.Zrobiona była z tego samego drewna co instrument imiała tapicerowane siedzenie.Casey nie przyszłoby do głowy, żesię otwiera.Właściwie dziwniejsze było to, że się zamykała, biorąc poduwagę, że zawierała trzy stosy zeszytów z nutami, ułożone jedenkoło drugiego i.dużą brązową kopertę, przyklejoną od spodu doklapy.Rozdział dziewiątyLITTLE FALLSOpierając się stopą na asfalcie, z kaskiem w dłoni,motocyklista krzyknął przez polanę:- Trochę pózno na samotne spacery! - Miał niski, chropo-waty głos.Jenny się nie poruszyła.- I chłodno - dorzucił.- Gdzie twój transport?- Ja.znaczy on.pojechał.Skrzywił się, patrząc na mgłę.- Jest szansa, że ktoś jeszcze będzie tędy przejeżdżał?Pokręciła głową.- Więc lepiej wsiadaj.- Przesunął się trochę na siodełku.Jenny tylko patrzyła, nie mogła się zdobyć na nic więcej.Rozpoznała kurtkę i buty.I kask.Teraz dostrzegła także dżinsyi kilkudniowy zarost.Włosy miał równie czarne jak kurtka, butyi motocykl.Poza tym z bliska wydawał się większy, nawetniebezpieczny.Darden nienawidziłby go, bo był większy i młodszy niż on.Po-czułby się zagrożony.Jenny uszczypnęła się w zgięcie łokcia.Ból był rzeczywisty;seksowny mężczyzna na motocyklu nie zniknął.Przebiegłaprzez polanę, zanim zdążył wycofać propozycję przejażdżki.Jak najlepiej usadowić się na motocyklu? Nigdy przedtem niejechała takim środkiem lokomocji, a jej ubranie utrudniałosprawę.Po rozpatrzeniu wszystkich możliwości otuliła sukienkąkolano i przerzuciła nogę nad siodełkiem.Upchnęła fałdy mate-riału między udami i była gotowa.- Niezle - zauważył.W jego głosie usłyszała rozbawienie.- Dziękuję.- Włóż to [ Pobierz całość w formacie PDF ]