[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie masz wyobrażenia  mówił mi jeden z towarzyszów, który przez dłuższy czaspracował w Warszawie,  jak trudno wprowadzić w życie regularne płacenie za wydaw-nictwa.Zdawałoby się, coż prostszego  oto masz tyle to egzemplarzy takiej to broszury,sprzedaj je za taką to sumę, a jeśli ci się to nie uda zupełnie lub w części, zwróć wszystkolub niesprzedaną resztę.Gdzie tam! robotnicy u nas zgodzą się dać składkę na partię, nie-kiedy nawet przenoszącą wartość tej bibuły, którą przeczytali.Lecz płacić za każdy eg-zemplarz, sprzedawać bibułę  na to zgadzają się z trudnością. Znajdziesz wielu,  dodał jeszcze,  którzy są zasadniczymi przeciwnikami handlubibułą.Twierdzą oni, że w ten sposób zmniejsza się powaga i siła jednej z głównych pod- staw naszego ruchu  ofiarności.Słowem, można się nasłuchać najrozmaitszych argu-mentów, od najbłahszych do poważnych, zaczerpniętych i z praktyki, i z etyki, a skierowa-nych przeciwko sprzedaży prawidłowej wydawnictw. Partia nasza  mówił mi inny  stara się przeprowadzić reformę w rozpowszechnia-niu bibuły za pomocą prawidłowego kolportażu.Dotąd pewne rezultaty osiągnięto jedynieprzy rozpowszechnianiu wydawnictw broszurowych i książkowych.Dla  Robotnika ,ogromnie trudno, niekiedy niepodobna wprowadzić w życie tę reformę  w tym wypadkutrzeba się zadawalniać składkami.I bodaj główną przyczynę względnego powodzenia re-formy co do bibuły broszurowej zawdzięczać należy temu, że przy rozroście stosunkówjest jej za mało.Popyt znacznie przewyższa w tym wypadku podaż, wtedy, gdy  Robot-nik przychodzi stale w określonej zgóry ilości, do której się ludziska przyzwyczają. Tym czasem  tłumaczył mi dalej  raz po raz się zdarza, że się dowiadujemy o han-dlu naszą bibułą poza nami.W dodatku ceny w takich wypadkach są zawsze wyższe niż te,które my swym kolporterom naznaczamy.Jest to dowodem, że prawidłowy kolportaż naturalnie, z uwzględnieniem viris maioris, żandarmów, rewizji i aresztowań  jest u nasmożliwym i oprzećby na nim można zarówno działalność wydawniczą, jak prawidłowesądy o wartości tego lub innego wydawnictwa.Co do określenia części, czy to dochodów z rozprzedaży bibuły, czy też stosunku dru-ków rozprzedawanych do rozdanych, to ani z rozmów, ani z danych partyjnych żadnegowniosku wyciągnąć nie mogłem.Najwidoczniej reforma, o której mówiłem wyżej, jestjeszcze tak świeżej daty, że niepodobna oznaczyć jej wyników.Napomknąłem wyżej o zrzeszaniu się czytelników  Robotnika w grona i kółka, którezadawalają się jednym egzemplarzem pisma.Jest to najwyższy typ czytelnictwa, osią-gnięty dotąd.Typ ten umożliwia rozszerzenie koła czytelników, nie wymagając dosyćtrudnego ze względów technicznych powiększenia produkcji drukarnianej.W zysku zaśotrzymuje się oprócz tego zacieśnienie węzłów organizacyjnych pomiędzy zrzeszonymiczytelnikami, co przy gwałtownym dążeniu ze strony rządu do rozatomizowania społe-czeństwa, trzymania go, jak się nieraz wyraził były minister finansów carskich, p.Witte, wstanie sproszkowanym, ma niepoślednie znaczenie.%7łyczyćby więc należało, by właśnieten typ stopniowo otrzymywał przewagę nad innymi i stał się regułą, przynajmniej dla Robotnika i innych pism partyjnych.Specjalnym rodzajem bibuły, wymagającym też specjalnego sposobu rozpowszech-niania, są odezwy, wydawane przez centralny i lokalne komitety partyjne.Komitety tezwracają się ze swymi odezwami do szerokiego ogółu, nawołując go do jakiegokolwiekczynu lub wystąpienia, albo też tłumacząc znaczenie jakiegokolwiek wypadku, zajmujące-go w danej chwili umysły publiczności.Nie chodzi tu o przekonanie lub kierowanie opiniąwśród członków organizacji  do tego istnieją zwykłe organizacyjne drogi,  lecz o wy-warcie wpływu natychmiastowego na ludzi, stojących poza organizacją, nie należących dojej szeregów bojowych.Wobec tego koniecznym jest, by odezwa była rozpowszechniona,  puszczona  jak otej akcji mówią rewolucjoniści  jak najszerzej, by jak najwięcej o niej gadano i dyskuto-wano.Im więcej się hałasu, zwracającego powszechną uwagę, zrobi przy puszczaniuodezw, tym łatwiej osiągnąć cel: owładnąć opinią, przykuć jej uwagę w potrzebnej chwilido tego, a nie do innego zjawiska, do takiego, a nie innego sposobu pojmowania sprawy.Trzeba przyznać, że wielce pomocnym właśnie w reklamowaniu  że się tak wyrażę odezw jest sam rząd.Odezwy należą do rzeczy, najbardziej drażniących agentów rządo-wych  policjantów i żandarmów, osobliwie pierwszych, którzy przeważnie odznaczają siękapitalną głupotą i brakiem taktu politycznego.Robią oni zwykle tyle hałasu z powodu każdej odezwy, latają, jak opętani, po mieście, chwytają najniewinniejszych ludzi, by wy-kazać swą troskliwość o dobro cara, że nawet głusi usłyszą o odezwach, ślepi je dojrzą, azwykła ciekawość ludzka zmusi publiczność do wyszukiwania przyczyn nadzwyczajnegorozjątrzenia niedzwiedzia policyjnego.Szczególnie na prowincji w takich wypadkach poli-cja, obudzona ze słodkiej drzemki, dostaje jakiegoś ataku szału i wściekłości, tym śmiesz-niejszego, że w warunkach życia prowincjonalnego, widocznego dla całego otoczenia.Atak zostaje w dodatku zwiększony przez okoliczność, że fakt rozrzucenia odezwywchodzi w zakres działalności dwóch instytucji, konkurujących zwykle pomiędzy sobą -żandarmerii i policji zwyczajnej.W normalnych czasach policja podlega niejako żandar-merii i musi wypełniać jej rozkazy, ale swoją drogą z zawiścią patrzy na wpływy  fijoł-ków i chciałaby wykazać, że jest równie uzdolnioną do tropienia i ścigania  wewnętrz-nych wrogów cara.I oto odezwy stają się polem, na którym odbywa się wyścig sług car-skich.Właściwie jest to sprawa polityczna i jako taka należeć musi do żandarmerii, alezarazem, stanowiąc zakłócenie  spokoju i porządku publicznego, wchodzi w zakres funk-cji policyjnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl