Pokrewne
- Strona Główna
- KRYZYS SUMIENIA RAYMOND FRANZ (PIERWSZE POLSKIE WYDANIE, 1996 ROK)
- Antropologia kultury wsi polskiej 19 wieku L.Stomma
- Mochnacki M. Powstanie Narodu Polskiego (ksiega I) (2)
- brzozowski stanisław legenda młodej polski
- Powstanie Narodu polskiego....t.2 MOCHNACKI
- Swieci W Dziejach Narodu Polski
- Eddings Dav
- Eco Umberto Wachadlo Foucaulta (2)
- Tey Josephine Bartłomiej Farrar
- Sonny Hassell & Ais Fade (#4)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- metta16.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem pewnej sierpniowej nocy zapłonął ogień.Na stercie słomy i gałęzi spalono żywcemjedenaście kobiet.Tłum, który zgromadził się dookoła, oglądał również jak trzem, zmarłym natorturach, ucięto głowy i wrzucono je wraz z kadłubami do wykopanego obok dołu.Podobno ów tłumpokrzykiwał złowrogo w stronę sprawcy całego widowiska.Niestety, głupi i okrutny szlachciura zDoruchowa, przekonany, że gruszki, które kupiła jego połowica, horribile dictu, zmieniły się na skutekczarów w myszy i zatruły mu biedaczkę (ważny punkt oskarżenia!), zrobił swoje.Rozprawił się znieszczęśnicami, przy okazji wrzucił do ognia kilka książek, a na dodatek oćwiczył jeszcze trzymałolatki -.jedna z nich zaraz umarła - gdyż „będąc córkami zasądzonych musiały się już nauczyć tejdiabelskiej sztuki i dusze swe czartom zapisać."Ponuro i barbarzyńsko.Pleban będący wujem tamtego chłopca próbował przeszkodzić egzekucji.Rozmowy z dziedzicem były jednak daremne.Ksiądz (nie wszyscy konfratrzy w sutannach takreagowali) pojechał więc do Warszawy i tam przedstawi! sprawę bodaj królowi, a choć nie zdołał jużuratować babin ze swojej parafi , wypadki doruchowskie nabrały rozgłosu i wywołały ogromnewzburzenie.Jeszcze w owym 1775 roku sam Stanisław August przedłożył sejmowi wniosek ozniesienie tortur, a poseł Kruszewski zgłosił znów inny ważny wniosek - o zniesienie kary śmierci zaczary.Nie było sprzeciwów.Sejm popisał się chwalebną jednomyślnością: uchwalił obydwa wnioski, aprzy okazji zmniejszył dochody katów i ograniczył kompetencje prawne sądów wyznaczanych przezburmistrzów.Trzeba przyznać, iż aczkolwiek dopiero te akty skończyły u nas generalnie epokę stosów(ale jeszcze zapalano je od czasu do czasu), to już dawniej padały głosy przeciwko polowaniom naczarownice.Krzysztof Opaliński czy dwaj kujawscy biskupi, Florian Czartoryski (w roku 1009) iStanisław Szembek (1703), odznaczyli się cu szczególną rozwagą i śmiałością.Pierwszy wołał, bypalić na stosach, ale sędziów, biskupi z kolei grozili inkwizytorom klątwami.A w ogóle w rozprawach zczarownicami Polska nigdy nic biła takich rekordów, jak to czynili Niemcy, Hiszpanie czy Francuzi.U nas długo zachowywano się łagodniej, a chyba nawet widziano w czarownicach istoty niezbytszkodliwe, jeśli wręcz nie sympatyczne.W książeczce z 1533 roku, zatytułowanej Rozmowy polskiełacińskim językiem przeplatane, rytmy ośmiorzecznymi złożone, czarownica rozmawia całkiemprzyjaźnie z panem oraz plebanem, przyznając się bez żenady czy tym bardziej lęku do postępku,który później tylekroć w różnych procesach stawał się wielce istotnym punktem oskarżenia:W wiliją świętego Jana,doiłam mleko ze dzwona,ale tylko jeden szkopiec,bo mi nie chciało więcej ciec.Sławetne dojenie dzwonu kościelnego! Chociaż wierzono u nas w takie wyczyny, przygadującnadto, że wiedźmy potrafią doić mleko również z powrozów, to przecież tolerancja polska, ów rys,który pielęgnowaliśmy zwłaszcza w czasach Odrodzenia, długo nie pozwalała na prześladowania wwyniku prymitywnych oskarżeń.Długo jak gdyby broniliśmy się przed lekcjami, które dawał w tejmierze Zachód, sam to blednąc ze strachu w obliczu Sawnaroli, to skwapliwie spełniając jego rozkazy.Ale i u nas stosy zaczęły buchać w niebo.Fanatyzm i okrucieństwo splatały się nieraz z sarmackąrubasznością.Profesor Brückner podaje, jak to rządca u hrabiego Tyszkiewicza, donosząc panu oswoich działaniach w którymś z białoruskich majątków, pisał z dumą, że spalił już sześć wiedźm, a„zbieram teraz wodę święconą z dziesięciu kościołów i będę na niej kisiel warzył; mówią, że zlecą sięwszystkie czarownice i będą kisiela prosić - toż będę miał do czynienia".Tak, sławetny Mal eusmaleficarum, wysmażony pod koniec Średniowiecza przez mistrza Sprengera i przetłumaczony najęzyk polski w roku 1614 przez Stanisława Ząbkowica jako „Młot na czarownice”, wciskał się i u nas dogłów ze swoimi bredniami, roztaczając czarne panoramy zła, któremu należało przeciwdziałać.O różnych sposobach, którymi szatani przyciągają i wabią ludzi niewinnych przez czarownice kurozszerzeniu tego przestępstwa.O sposobie przeklętej czarownic professjej albo wyznaniu.Także o czynieniu przysięgi szatanowiniektóre objaśnienia.O sposobie, którymi szatani za sprawą czarownic w ludziach podczas osobą swą mieszkają.- 42 -O sposobie, którym baby czarownice przy rodzeniu posługujące wielkie szkody czynią, dziatkizabijając albo je szatanowi z przeklęctwem oddając i ofiarując.O sposobie, którym w bydle wielką szkodę czynią.O sposobie, którym grady i wielkie niepogody pobudzać, także piorunami z błyskawicami bić naludzi i bydło zwykli.O widokach na niebie i potworach w nocy się pokazujących i jeśli dusze zmarłych z miejsc swoichwyszedłszy pokazać się mogą.O wielkiej śmiałości białychgłów w wdawaniu się w czary.Także o trzech rzeczach; które są naświecie nalepsze i nagorsze.To tytuły niektórych rozdziałków tej pisaniny ze zjeżonymi włosami, która jednak nie stanowiła tylkolektury jarmarcznej, wprowadzającej czytelnika w krainę niewinnych bredni, lecz ze śmiertelną powagąrozpalała stosy w całej Europie.Oblicza się, że zginęło na nich milion kobiet!Oprócz Młota krążyły inne takie dziełka (wcześniej, bo w 1595 roku niejaki Stanisław Poklateckiwydał Pogrom, czarnoksięskie błędy, latawców zdrady i alchimackie fałsze jako rozgłasza), mnożyłysię legendy i funta kłaków nie warte opowieści tych, co „widzieli" i „słyszeli", aż nastał czas, że - jak toczytamy w jednym z osiemnastowiecznych druków:„.nasza Polska niezwyczaynie zagęściła się na kształt pożarów Czarownicami, lubo prawdziwemi,lubo mniemanemi: tak, iż na posiedzeniu y schadzkach zwyczaynych o żadney materyey więcej nieusłyszysz, jako o Czarownicach: zaczem y wielu mało ostrożnych ludzi a ciekawych na posądzanieinnych z pragnieniem bliźniego utraty dobrey sławy y zdrowia, sumnienia swoje zawodzą".W owej atmosferze, gdy zawodziły „sumnienia", a przede wszystkim rozum (sądzono bowiem, żetymi stosami zbawia się ludzkość), tracili życie również mężczyźni, choć zdarzało się to nieporównanierzadziej.Biedacy, wzorem Faustów i Twardowskich, podpisywali diabelskie cyrografy.Jakiś AndrzejBocheński z Grodziska, którego ścięto w lipcu 1722 roku, zapewne narwany, a niewątpliwie potorturach, zeznał następująco:„Byłem w szkołach różnie, w Warszawie, w Poznaniu, potem byłem przy różnych dworach zainspektora.Poczem zaś udałem się do klasztoru Cystersów i byłem w nim pól wieku, z któregowystąpiłem z melankoli i z wad różnych, i tam też napisałem cyrograf diabłu.Ten cyrograf miałem włóżku i podpisałem się krwią własną, którą mi cyrulik, będącemu chorym, z ręki puścił Ten zaś cyrografpostrzegli księża Bledzewscy i odebrali go.Kazali mi potem wyjść z klasztoru, ja zaś po uczynionej,pokucie musiałem ten cyrograf; który tylko dla pieniędzy służył, spalić.Przyjąłem nareszcie służbę upana Zaleskiego w Pyzdrach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.A potem pewnej sierpniowej nocy zapłonął ogień.Na stercie słomy i gałęzi spalono żywcemjedenaście kobiet.Tłum, który zgromadził się dookoła, oglądał również jak trzem, zmarłym natorturach, ucięto głowy i wrzucono je wraz z kadłubami do wykopanego obok dołu.Podobno ów tłumpokrzykiwał złowrogo w stronę sprawcy całego widowiska.Niestety, głupi i okrutny szlachciura zDoruchowa, przekonany, że gruszki, które kupiła jego połowica, horribile dictu, zmieniły się na skutekczarów w myszy i zatruły mu biedaczkę (ważny punkt oskarżenia!), zrobił swoje.Rozprawił się znieszczęśnicami, przy okazji wrzucił do ognia kilka książek, a na dodatek oćwiczył jeszcze trzymałolatki -.jedna z nich zaraz umarła - gdyż „będąc córkami zasądzonych musiały się już nauczyć tejdiabelskiej sztuki i dusze swe czartom zapisać."Ponuro i barbarzyńsko.Pleban będący wujem tamtego chłopca próbował przeszkodzić egzekucji.Rozmowy z dziedzicem były jednak daremne.Ksiądz (nie wszyscy konfratrzy w sutannach takreagowali) pojechał więc do Warszawy i tam przedstawi! sprawę bodaj królowi, a choć nie zdołał jużuratować babin ze swojej parafi , wypadki doruchowskie nabrały rozgłosu i wywołały ogromnewzburzenie.Jeszcze w owym 1775 roku sam Stanisław August przedłożył sejmowi wniosek ozniesienie tortur, a poseł Kruszewski zgłosił znów inny ważny wniosek - o zniesienie kary śmierci zaczary.Nie było sprzeciwów.Sejm popisał się chwalebną jednomyślnością: uchwalił obydwa wnioski, aprzy okazji zmniejszył dochody katów i ograniczył kompetencje prawne sądów wyznaczanych przezburmistrzów.Trzeba przyznać, iż aczkolwiek dopiero te akty skończyły u nas generalnie epokę stosów(ale jeszcze zapalano je od czasu do czasu), to już dawniej padały głosy przeciwko polowaniom naczarownice.Krzysztof Opaliński czy dwaj kujawscy biskupi, Florian Czartoryski (w roku 1009) iStanisław Szembek (1703), odznaczyli się cu szczególną rozwagą i śmiałością.Pierwszy wołał, bypalić na stosach, ale sędziów, biskupi z kolei grozili inkwizytorom klątwami.A w ogóle w rozprawach zczarownicami Polska nigdy nic biła takich rekordów, jak to czynili Niemcy, Hiszpanie czy Francuzi.U nas długo zachowywano się łagodniej, a chyba nawet widziano w czarownicach istoty niezbytszkodliwe, jeśli wręcz nie sympatyczne.W książeczce z 1533 roku, zatytułowanej Rozmowy polskiełacińskim językiem przeplatane, rytmy ośmiorzecznymi złożone, czarownica rozmawia całkiemprzyjaźnie z panem oraz plebanem, przyznając się bez żenady czy tym bardziej lęku do postępku,który później tylekroć w różnych procesach stawał się wielce istotnym punktem oskarżenia:W wiliją świętego Jana,doiłam mleko ze dzwona,ale tylko jeden szkopiec,bo mi nie chciało więcej ciec.Sławetne dojenie dzwonu kościelnego! Chociaż wierzono u nas w takie wyczyny, przygadującnadto, że wiedźmy potrafią doić mleko również z powrozów, to przecież tolerancja polska, ów rys,który pielęgnowaliśmy zwłaszcza w czasach Odrodzenia, długo nie pozwalała na prześladowania wwyniku prymitywnych oskarżeń.Długo jak gdyby broniliśmy się przed lekcjami, które dawał w tejmierze Zachód, sam to blednąc ze strachu w obliczu Sawnaroli, to skwapliwie spełniając jego rozkazy.Ale i u nas stosy zaczęły buchać w niebo.Fanatyzm i okrucieństwo splatały się nieraz z sarmackąrubasznością.Profesor Brückner podaje, jak to rządca u hrabiego Tyszkiewicza, donosząc panu oswoich działaniach w którymś z białoruskich majątków, pisał z dumą, że spalił już sześć wiedźm, a„zbieram teraz wodę święconą z dziesięciu kościołów i będę na niej kisiel warzył; mówią, że zlecą sięwszystkie czarownice i będą kisiela prosić - toż będę miał do czynienia".Tak, sławetny Mal eusmaleficarum, wysmażony pod koniec Średniowiecza przez mistrza Sprengera i przetłumaczony najęzyk polski w roku 1614 przez Stanisława Ząbkowica jako „Młot na czarownice”, wciskał się i u nas dogłów ze swoimi bredniami, roztaczając czarne panoramy zła, któremu należało przeciwdziałać.O różnych sposobach, którymi szatani przyciągają i wabią ludzi niewinnych przez czarownice kurozszerzeniu tego przestępstwa.O sposobie przeklętej czarownic professjej albo wyznaniu.Także o czynieniu przysięgi szatanowiniektóre objaśnienia.O sposobie, którymi szatani za sprawą czarownic w ludziach podczas osobą swą mieszkają.- 42 -O sposobie, którym baby czarownice przy rodzeniu posługujące wielkie szkody czynią, dziatkizabijając albo je szatanowi z przeklęctwem oddając i ofiarując.O sposobie, którym w bydle wielką szkodę czynią.O sposobie, którym grady i wielkie niepogody pobudzać, także piorunami z błyskawicami bić naludzi i bydło zwykli.O widokach na niebie i potworach w nocy się pokazujących i jeśli dusze zmarłych z miejsc swoichwyszedłszy pokazać się mogą.O wielkiej śmiałości białychgłów w wdawaniu się w czary.Także o trzech rzeczach; które są naświecie nalepsze i nagorsze.To tytuły niektórych rozdziałków tej pisaniny ze zjeżonymi włosami, która jednak nie stanowiła tylkolektury jarmarcznej, wprowadzającej czytelnika w krainę niewinnych bredni, lecz ze śmiertelną powagąrozpalała stosy w całej Europie.Oblicza się, że zginęło na nich milion kobiet!Oprócz Młota krążyły inne takie dziełka (wcześniej, bo w 1595 roku niejaki Stanisław Poklateckiwydał Pogrom, czarnoksięskie błędy, latawców zdrady i alchimackie fałsze jako rozgłasza), mnożyłysię legendy i funta kłaków nie warte opowieści tych, co „widzieli" i „słyszeli", aż nastał czas, że - jak toczytamy w jednym z osiemnastowiecznych druków:„.nasza Polska niezwyczaynie zagęściła się na kształt pożarów Czarownicami, lubo prawdziwemi,lubo mniemanemi: tak, iż na posiedzeniu y schadzkach zwyczaynych o żadney materyey więcej nieusłyszysz, jako o Czarownicach: zaczem y wielu mało ostrożnych ludzi a ciekawych na posądzanieinnych z pragnieniem bliźniego utraty dobrey sławy y zdrowia, sumnienia swoje zawodzą".W owej atmosferze, gdy zawodziły „sumnienia", a przede wszystkim rozum (sądzono bowiem, żetymi stosami zbawia się ludzkość), tracili życie również mężczyźni, choć zdarzało się to nieporównanierzadziej.Biedacy, wzorem Faustów i Twardowskich, podpisywali diabelskie cyrografy.Jakiś AndrzejBocheński z Grodziska, którego ścięto w lipcu 1722 roku, zapewne narwany, a niewątpliwie potorturach, zeznał następująco:„Byłem w szkołach różnie, w Warszawie, w Poznaniu, potem byłem przy różnych dworach zainspektora.Poczem zaś udałem się do klasztoru Cystersów i byłem w nim pól wieku, z któregowystąpiłem z melankoli i z wad różnych, i tam też napisałem cyrograf diabłu.Ten cyrograf miałem włóżku i podpisałem się krwią własną, którą mi cyrulik, będącemu chorym, z ręki puścił Ten zaś cyrografpostrzegli księża Bledzewscy i odebrali go.Kazali mi potem wyjść z klasztoru, ja zaś po uczynionej,pokucie musiałem ten cyrograf; który tylko dla pieniędzy służył, spalić.Przyjąłem nareszcie służbę upana Zaleskiego w Pyzdrach [ Pobierz całość w formacie PDF ]