[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co oni ci zrobili? Pete się roześmiał.- No co?!Lewis rechotał dalej.Nie mógł przestać.W jego głosie brzmiała histeria.Zwijał się ze śmiechu.Doktor uderzył go w twarz otwartą dłonią.Śmiech ustał.- Co się stało? - naciskał Alan.- Widziałem Boga - odparł sklepikarz i odszedł.Przez dwa wyczerpujące tygodnie Springer przejeżdżał okolicę wszerz i wzdłuż, błagając ludzi, aby zarejestrowali się na liście wyborców.Jednocześnie Sophie i wielebny Davies chodzili od drzwi do drzwi w samym miasteczku, a Ed Stratton robił następny krok - dzwonił do mieszkańców, zachęcając, aby wywiązali się ze złożonej obietnicy.Czy to z obawy przed sektą, czy też z powodu nieustępliwości namawiających, ludzie przychodzili do ratusza i się zapisywali.Stopniowo liczba zarejestrowanych wzrastała - w pierwszym tygodniu przybyło sześćdziesięcioro nowych wyborców, w drugim - Pięćdziesięcioro i zaczęło się wydawać, że być może mieszkańcy Hudson City zwyciężą sekciarzy.Kiedy już miasto zostało całkowicie przeczesane, Sophie dołączyła do Alana, jeżdżąc po farmach swoim czerwonym chevroletem blazerem, nachodząc rolników i mieszkańców chat, których sumień doktor nie zdołał poruszyć.Miała duży dar przekonywania i w krótkim czasie przywiodła do Hudson City paru najbardziej upartych ludzi, których nie widziano w miasteczku od lat.Springer był wyczerpany.Zamienił się godzinami pracy ze swoim praktykantem, co pozwalało mu jeździć po okolicy w ciągu dnia, ale w nocy był uwiązany przy telefonie w szpitalu; a przynajmniej raz na dobę sygnał zrywał go z tapczanu, na którym spał.Margaret zawarła z nim coś w rodzaju rozejmu.Gotowała posiłki i zajmowała się domem, ale nie chciała ani z nim rozmawiać, ani nawet siedzieć w tym samym pokoju.Samantha też się do niego nie odzywała, chociaż parę razy, kiedy rozmawiał przez telefon, zauważył, że przygląda mu się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.Kiedy tylko próbował coś powiedzieć, odwracała się natychmiast.Zdziwił się więc bardzo, kiedy budząc się w piątek rano, zobaczył ją klęczącą przy jego łóżku.Słońce, świecące przez żaluzje, znaczyło twarz córki czarnymi i białymi paskami.Odezwał się pierwszy:- Dzień dobry, kochanie.Patrzyła na niego.- Kocham cię, tatusiu - odpowiedziała.- Chodź tutaj - ogarnięty wdzięcznością przyciągnął ją do siebie.Wydała mu się bardzo silna.Pocałował jej włosy i pogładził je z tyłu, gdzie były krótkie jak u rekruta.- Ja też cię kocham, Samantho.Brakowało mi ciebie.- Trzymał ją tak przez chwilę ciesząc się z jej dotyku.Od tak dawna był sam.Córka przemówiła prosto w jego pierś:- Tato?- Tak?- Musisz przestać przeciwstawiać się Michałowi.Odepchnął ją, a radość w nim zgasła.Samantha przytuliła się z powrotem.- Tato, nie masz racji.To nieprawda, że Michał cię nienawidzi.Ale musisz przestać, zanim będzie za późno.- Czy kazał ci to powiedzieć? - Alan aż się wzdrygnął słysząc w swoim głosie nieomal zwierzęcy charkot.- Bóg mi kazał - odparła Samantha.- Już odpokutowałeś za swój grzech, tatusiu.Jeśli przyjmiesz Michała, Bóg ci przebaczy, a wtedy ja też ci przebaczę.Chciał wybuchnąć, ale powstrzymał go wygląd jej oczu.Patrzyła przez niego, jak gdyby był ze szkła.Usiadł z wysiłkiem, zmęczony, zanim jeszcze zaczął się dzień, i skierował myśli ku czekającej go pracy.Mieli, razem z Sophie, spędzić dwa najbliższe dni jeżdżąc po obszarze leżącym na północ od Hudson City.Do połowy tygodnia zdążą odwiedzić wszystkich ludzi z listy, tak że będą mieli jeszcze parę dni na ponowne przypominanie mieszkańcom o całej sprawie.Czuł się podekscytowany.Wychodziło im to!Zadzwonił telefon.Był to Bob Kent.- Jak tam w Albany? - zapytał doktor.Burmistrz został w mieście, aby wyrabiać poparcie u miejscowych prawników.- Zwyczajnie.A jak wam idzie w mieście?Springer zdał Kentowi sprawozdanie z postępów rejestracji i zapytał go, kiedy wróci.- Może w poniedziałek - odparł Bob bez przekonania.- Tato - powiedziała Samantha, kiedy jej ojciec odłożył słuchawkę.- Co, kochanie? - spytał, nieobecny myślami, zawiązując szlafrok, aby pójść na górę, przez pokój Margaret, do łazienki.Pomyślał, że to zastanawiające, jak szybko potrafił zamknąć się na próby Samanthy, która chciała nawiązać z nim kontakt.Ale w tej chwili była narzędziem w ręku Michała i musiał najpierw pokonać go, zanim będzie mógł pomóc córce.- Pan Spencer przechodzi szkolenie - oznajmiła.- Co?- Michał mówi, że będzie mu wolno przyłączyć się do ruchu.- Spencer?- Ty też mógłbyś, póki nie będzie za późno.Alan szybko otrzeźwiał.Właściciel sklepu z żywnością, mężczyzna o twarzy dziecka, nie zrobił właściwie żadnej niespodzianki.Tak samo jak Pete Lewis, miał bardzo wiele do stracenia w przypadku usunięcia sekty z miasta.Doktor zdał sobie sprawę z tego, że sklepikarze chcieli po prostu przyssać się do swoich najlepszych klientów.Jednak kiedy wyjechał poza miasto i zobaczył niebieskie światełko w sklepie IGA, pomyślał jeszcze o czymś innym.Obydwaj, Lewis i Spencer, byli bardzo religijnymi ludźmi.Niewielu mieszkańców Hudson City traktowało wiarę równie poważnie.Dwie niebieskie lampki.Poszukał w myślach następnych.Może Preston.No i być może Moser, chociaż stary przedsiębiorca był chyba zbyt niezależny i za sprytny, żeby dać się w to wciągnąć.Ale to by było wszystko, poza może jeszcze jednym czy drugim dziwakiem.Żaden nauczyciel nie podda się indoktrynacji sekty.A farmerzy byli w tej chwili zbyt zajęci żniwami, żeby się na cokolwiek nawracać.Alan dobrze o tym wiedział.Jeździł przez ich pola, łapiąc ich na pospieszną rozmowę przy ciężarówce z sianem.Przez cały dzień myślał o porannej wymianie zdań z Samanthą.Jeśli jego córka działała z polecenia Michała, a był tego prawie pewien - to oznaczało, że sekciarze boją się, iż zdoła zarejestrować dostatecznie dużo wyborców, aby pokonać ich w listopadowych wyborach.Doktor uśmiechnął się, skręcając w kolejną polną drogę.Opór narastał.Skurczybyki zauważyły to.To był dobry dzień.Do wieczora zdołał przekonać do wpisania się na listę dwadzieścia osób.Miał numery ich telefonów, tak że mógł zadzwonić, aby przypomnieć o wyborach.Kiedy przejeżdżał stanową szosą obok salonu samochodowego Eda Strattona, wewnątrz ciągle paliło się światło.Sprzedawca samochodów siedział przy swoim biurku w rogu i telefonował.Zamachał do Springera, odłożył słuchawkę i otworzył szklane drzwi.- Ty też? Przed chwilą przejeżdżała Sophie.Ta kobieta prowadzi jak burza.- Właśnie kończę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl