[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wytężył słuch, ale nic nie usłyszał.Jeśli zmarli wyszli w noc, musieli zrobić to w milcze­niu.Nie ma złych zakrętów, jak dawno temu powiedział mu ka­płan Ploto.Pomyślał o Alienor spoczywającej z zamkniętymi oczyma wśród kolorowych poduszek i świec; zrobiło mu się przykro z powodu tego, co powiedział jej na odchodnym.Było mu przy­kro z wielu powodów.Umierała matka Alessana.Jego własna już nie żyła.Lód jest dobry w razie śmierci i kiedy coś się kończy, powie­działa Alienor do Catriany w wielkiej sali.Było mu zimno i bardzo smutno.Postąpił do przodu i prze­rwał ciszę delikatnym stukaniem do drzwi Catriany.* * *Miała niespokojną noc, na co złożyło się wiele przyczyn.Niepokoiła ją Alienor, zarówno emanująca z niej niepoha­mowana zmysłowość, jak i wyraźnie bliskie stosunki, jakie łą­czyły ją w nieznanej przeszłości z Alessanem i Baerdem.Catriana nie znosiła nieznanego i ukrytych przed nią infor­macji.Nadał nie wiedziała, co Alessan zamierza jutro, na ja­kie tajemnicze spotkanie w górach się udaje, i taka niewiedza napawała ją niepokojem, a nawet, na bardziej nieświadomym poziomie, strachem.Żałowała, że czasami nie jest bardziej podobna do Devina i nie dorównuje mu w pozornie spokojnej akceptacji tego, co wie lub czego nie wie.Widziała, jak zbiera informacje i cierpli­wie czeka na kolejną ich porcję, a potem, niczym z płytek ukła­danki tworzy odpowiednią całość.Czasem to u niego podziwiała, a czasem jego akceptacja spo­radycznej powściągliwości Alessana czy chronicznej rezerwy Baerda, wywoływała u niej złość i pogardę.Catriana musiała wszystko wiedzieć.Przez tyle czasu nie miała o niczym poję­cia, chroniona przed własną historią w maleńkiej wiosce ry­backiej w Astibarze.Miała wrażenie, że musi odzyskać tyle straconego czasu.Czasami chciało jej się płakać.Tak właśnie czuła się tego wieczoru, zanim odpłynęła w płytki, niespokojny sen o domu.Od czasu, kiedy go opuściła, często jej się śnił, a szczególnie matka.Tym razem zobaczyła siebie idącą przez wioskę tuż po wschodzie słońca.Minęła ostatni dom - należał do Tendo, zo­baczyła nawet jego psa - a potem poszła wzdłuż znajomej za­toki do miejsca, gdzie jej ojciec kupił zaniedbaną chatę, którą wyremontował i w której osiadł z rodziną.We śnie zobaczyła łódź ojca już daleko na morzu.Ciągnęła sieć, wykorzystując poranny przypływ.Wyglądało na to, że jest wiosna.Matka siedziała na progu, naprawiając sieci w do­brym świetle ranka.Od lat pogarszał się jej wzrok i trudno jej było pracować igłą wieczorem.Podczas ostatniego roku poby­tu w domu Catriana stopniowo przejmowała od matki wie­czorne szycie.We śnie był to piękny poranek.Leżące na plaży kamienie lśniły, a znad wody nadlatywała świeża bryza.Wszystkie inne łodzie też już wypłynęły, wykorzystując pogodę, ale łatwo było odróżnić tę należącą do ojca.Catriana podeszła ścieżką do nie­dawno naprawionego ganku, czekając, aż matka podniesie wzrok i ją zobaczy, a potem zerwie się z okrzykiem i przytuli córkę.Matka rzeczywiście podniosła wzrok znad roboty, ale tylko po to, by zmrużywszy oczy w ostrym świetle, spojrzeć na mo­rze i sprawdzić położenie łodzi.Był to jej dawny, nerwowy zwyczaj, który prawdopodobnie znacznie uszkodził jej oczy.Na tej łodzi znajdowali się jednak jej mąż i trzej synowie.Wcale nie zauważyła córki.Catriana z dziwnym bólem zda­ła sobie sprawę, że jest tu niewidzialna.Dlatego że odeszła, że ich opuściła i już tu nie mieszka.Zauważyła we włosach matki więcej siwizny i z bolącym sercem stała w łagodnym blasku słońca, widząc spracowane, twarde ręce matki i jej zmęczoną, spokojną twarz.Zawsze myślała o matce jako o młodej kobie­cie, dopóki sześć lat temu nie umarła na zarazę maleńka Tiena.Wtedy wszystko się zmieniło.To niesprawiedliwe, pomyślała i zakrzyknęła we śnie, ale matka jej nie usłyszała.Siedziała na drewnianym krześle na ganku w porannym świetle, naprawiając sieci i od czasu do czasu podnosząc wzrok, by sprawdzić położenie jednej małej łódki huśtającej się wśród tak wielu innych na tym obcym, wschodnim morzu, tak odle­głym od tego, które ukochała.Catriana obudziła się, jakby jej ciało pragnęło się oderwać od wszystkich smutków zawartych w tym obrazie.Otworzyła oczy i czekała, aż serce przestanie jej bić tak mocno, leżąc pod kilkoma kocami w pokoju w zamku Borso.W zamku Alienor.Alienor, która miała tyle samo lat, co postarzała, znużona matka Catriany.To naprawdę niesprawiedliwe.Dlaczego ma dźwigać brzemię takiej winy za odejście, widząc we śnie takie smutne, bolesne obrazy? Dlaczego, skoro to jej matka dała jej pierścień, kiedy skończyła czternaście lat, w roku, w którym zmarło maleństwo.Pierścień, który każdemu, kto znał dawne symbole, lecz nikomu innemu, mówił, że pochodzi z Tigany, znad morza.Pierścień, który powiedział to Alessanowi bar Valentinowi dwa lata temu, kiedy razem z Baerdem zobaczyli ją, jak sprze­daje węgorze i świeżo złowione telanki, w leżącym tuż obok wioski mieście Ardin.W wieku osiemnastu lat nie była ufną osobą.Nie potrafiła wtedy powiedzieć, zresztą teraz też nie, dlaczego im zawierzyła i poszła z nimi na spacer w górę rzeki za miasto, w którym odbywał się targ.Gdyby ktoś domagał się od niej odpowiedzi, powiedziałaby, że jej wątpliwości rozproszyło coś w zachowa­niu Baerda.To na tym spacerze powiedzieli jej o pierścieniu i o Tiganie.Wtedy to coś jej życia przechyliła się w drugą stronę.Od tej chwili czas zaczął się liczyć od nowa i Catriana poczuła potrze­bę wiedzy.Wieczorem po kolacji, kiedy chłopcy poszli spać, powiedzia­ła rodzicom, że już wie, skąd pochodzą i co oznacza jej pier­ścień.Zapytała ojca, co zamierza zrobić, żeby pomóc jej przy­wrócić Tiganę do istnienia, i co zrobił przez te wszystkie lata.Wtedy jedyny raz w życiu widziała swego łagodnego, nieszko­dliwego ojca wściekłym i wtedy jedyny raz ją uderzył.Matka płakała.Ojciec miotał się po domu z zażenowaniem człowieka nienawykłego do gniewu i przysięgał na Triadę, że nie po to uchronił żonę i córkę przed ygratheńską inwazją i upadkiem, żeby teraz znów dać się wciągnąć w tę zadawnio­ną rozpacz.W ten sposób Catriana dowiedziała się drugiej rzeczy, która zmieniła jej życie.Najmłodszy z chłopców zaczął płakać.Ojciec wypadł wtedy z domu, trzaskając drzwiami, aż zadrżały szyby w oknach.Catriana i jej matka patrzyły na siebie w milczeniu przez dłu­gi czas, a przestraszone dziecko leżące nad ich głowami na półstryszku stopniowo się uciszyło.Catriana uniosła dłoń i pokazała pierścień, który nosiła przez ostatnie cztery lata.Zadała wzrokiem pytanie, a jej matka skinęła głową, już nie płacząc.Uścisk, w jakim się połączyły, obie uznały za ostatni w ich życiu.Catriana znalazła Alessana i Baerda w najbardziej znanej gospodzie miasta Ardin [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl