Pokrewne
- Strona Główna
- Honore de Balzac Ojciec Goriot
- Balzac Honoriusz Ojciec Goriot
- Balzac Honoriusz Eugenia Grandet
- Eugenia Grandet Balzac H
- Cierpienia wynalazcy Balzac H
- Balzac H. Ojciec Goriot
- Cussler Clive Na dno nocy
- White Stephen Program (2)
- Sw. Jan Od Krzyza Dziela (2)
- Kr0lestwo sl0nca ksiega1 01
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- urodze-zycie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Admiruje ową świeżość roztulające-go się pąka, nie mogąc sobie wytłumaczyć, gdzie się kryje tego uroku przyczyna.Moja dalszatoaleta, na dzień, jest rzeczą pokojowej, a odbywa się w garderobie.Istnieje również, jak siędomyślasz, toaleta przed udaniem się do snu.Robię więc dla mojego pana męża trzy, a cza-sami cztery razy toaletę: ale to już, moja droga, kojarzy się z innymi mitami starożytności.Mamy także swoje prace.Interesujemy się wielce kwiatami, pięknymi płodami naszejoranżerii i naszymi drzewami.Zajmujemy się poważnie botaniką, kochamy namiętnie kwiaty,a nasz ogród w nich tonie.Nasze trawniki są zawsze zielone, a krzewy wypielęgnowane jakbyw ogrodach najbogatszego bankiera.Toteż trudno sobie wyobrazić coś piękniejszego niż tanasza zagroda.Jesteśmy okropnie łakomi na owoce, doglądamy naszych brzoskwiń z Mon-treuil, inspektów, drzew owocowych w szpalery posadzonych albo przyciętych na kształtwrzeciona.Na wypadek, gdyby te sielskie prace nie zadowoliły umysłu mojego ukochanego,doradziłam mu, aby w samotności i ciszy ukończył kilka sztuk teatralnych, naprawdę pięk-nych, które zaczął jeszcze w dniach nędzy.Jedyny to zresztą rodzaj literackiego dzieła, odktórego można odstąpić, a pózniej do niego wrócić, gdyż wymaga ono długich rozmyślań, anie jest mu konieczny ów cyzelunek, jakiego styl żąda.Nie zawsze można komponować dia-log, trzeba tu żywości pióra, lapidarnych powiedzeń, lotnego dowcipu, co wystrzela nibykwiaty z pąków, a zjawia się prędzej, jeśli poczekać na niego, niż dzięki poszukiwaniom.Lu-bię to wychwytywanie pomysłów.Współpracuję z moim mężem i nie opuszczam go nawetwtedy, gdy po rozległych polach swojej imaginacji wojażować zaczyna.Czy odgadłaś teraz,208jak sobie radzę z wieczorami zimowymi? Służbę mamy wzorową: od dnia naszego ślubu niepotrzebowaliśmy jej zwrócić ani jednej uwagi, nie naraziła się na ani jeden zarzut.Kiedy wy-pytywano o nas tych ludzi, umieli się chytrze wykręcić; podali mnie za damę do towarzystwa,a Mariana za sekretarza; chlebodawcy nasi podróżują gdzieś daleko, więc przemieszkujemytu sami; mając pewność, że niczego im nie odmówimy, nie wydalają się nigdy bez pozwole-nia; a zresztą dobrze im tu i widzą, że owa kondycja tylko z ich własnej winy mogłaby obró-cić się na gorsze.Pozwalamy ogrodnikom sprzedawać to, co zostanie z owoców i jarzyn.Wieśniaczka dozorująca krów i mleczarni ma prawo ciągnąć zyski ze zbywającego mleka,śmietany i masła.I tylko najpiękniejsze produkty są dla nas zarezerwowane.Ci ludzie sąwielce kontenci ze swoich profitów, a nas zachwycają te wspaniałości, których za żadną cenęnie moglibyśmy albo raczej nie umieli sprokurować sobie w tym okropnym Paryżu, gdziezresztą jedna piękna brzoskwinia kosztuje tyle, ile wynosi roczny procent od stu franków.Wszystko to, moja droga, ma jeden jedyny sens: chcę być dla Mariana całym światem, a po-nieważ świat jest zabawny, więc mój mąż nie powinien się nudzić na tym pustkowiu.Myśla-łam, że jestem zazdrosna, kiedy byłam kochana i pozwalałam się kochać; ale dziś odczuwamtaką zazdrość jak wszystkie kobiety, które kochają, słowem: zazdrość prawdziwą.Drżę, jeślirzuci na mnie spojrzenie, które wyda mi się obojętnym.Od czasu do czasu powiadam sobie: agdyby tak przestał mnie kochać.i wtedy zimny dreszcz mnie przechodzi.Och! czuję sięwobec niego jak dusza chrześcijańska wobec Boga.Niestety, moja Renato, wciąż nie mam dzieci.Nadejdzie z pewnością taki moment, kiedyuczucia rodzicielskie okażą się konieczne, aby ożywić to pustkowie, kiedy zapragniemy obojewidoku sukieneczek i pelerynek, widoku jasnowłosych lub ciemnowłosych maleństw, uwija-jących się i skaczących wśród tych naszych ukwieconych krzaków i ścieżek.Och! jakążpotwornością są kwiaty nie rodzące owoców! Przenika mnie dojmujący ból, kiedy wspomi-nam Twoją piękną rodzinę.Zacieśnił się krąg mojego życia, a tymczasem Ty swoje życierozszerzyłaś, Twoje życie wydało promienie.Miłość jest do gruntu egoistyczną, natomiastmacierzyństwo stara się zawsze pomnożyć sentymenta nasze.Odczułam głęboko tę różnicę,czytając Twój dobry, serdeczny list.Pozazdrościłam Twojego szczęścia, wyobraziwszy sobie,jak żyjesz wśród trojga serc! Tak, jesteś szczęśliwa; mądrześ wypełniła obowiązki życia spo-łecznego, a ja znalazłam się poza jego nawiasem.Tylko kochające i kochane dzieci zdołająpocieszyć kobietę, której uroda przemija.Niedługo skończę trzydzieści lat, a w tym wiekukobieta rozpoczyna okrutne duszne lamenty.Cóż z tego, że piękną jestem, skoro dostrzegamgranice życia kobiecego? Co potem ze mną będzie? Gdy będę miała lat czterdzieści, o n ichnie będzie miał, o n będzie jeszcze młody, a ja będę już stara.Kiedy ta myśl przeniknie doserca mojego, pozostaje godzinę u stóp Mariana i wymuszam na nim przysięgę, iż jeśli uczu-je, że miłość jego do mnie wygasać zaczyna, natychmiast powie mi o tym.Ale to przecieżdziecko.przysięga mi, jakoby miłość jego nigdy osłabnąć nie miała, a jest taki piękny, żerozumiesz!.wierzę w to.Do widzenia, drogi aniele, czy znów przerwiemy naszą korespon-dencję na całe lata? Szczęście tylko w sposób monotonny opowiadać o sobie umie; właśnieskutkiem tego oporu, jaki słowom ono przeciwstawia, Dante wydaje się duszom kochającymwiększy w swoim Raju niż w Piekle.Ale ja nie jestem Dantem, jestem tylko Twoją przyja-ciółką, zależy mi więc na tym, żeby Cię nie nudzić.Ty możesz do mnie pisać, gdyż w swoichdzieciach masz rozmaite i wzrastające ciągle szczęście, podczas gdy moje.Ale nie mówmyjuż o tym, przesyłam Ci mnóstwo czułości.209LIIIPANI DE L'ESTORADE DO PANI GASTONMoja droga Ludwiko, przeczytałam kilkakrotnie Twój list, a im głębiej wmyślałam się wtreść jego, tym wyrazniej widziałam Cię nie jako kobietę, lecz jako dziecko; nic się nie od-mieniłaś, a zapomniałaś o tym, co powtarzałam Ci tysiące razy: miłość jest kradzieżą, którąkondycja społeczna kondycję naturalną skrzywdziła; miłość jest w naturze czymś tak prze-mijającym, że te środki, jakimi rozporządza społeczeństwo, nie są w stanie odmienić jej pier-wotnego stanu: toteż wszystkie szlachetne dusze starają się uczynić z owego dziecięcia-Amora mężczyznę; ale wtedy miłość staje się, jak to utrzymujesz, potwornością.Społeczeń-stwo, moja droga, chciało być płodnym.Zastępując przelotne szaleństwo natury trwałymisentymentami, stworzyło największą spośród ludzkich instytucji: Rodzinę, czyli wieczystyfundament Społeczności [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Admiruje ową świeżość roztulające-go się pąka, nie mogąc sobie wytłumaczyć, gdzie się kryje tego uroku przyczyna.Moja dalszatoaleta, na dzień, jest rzeczą pokojowej, a odbywa się w garderobie.Istnieje również, jak siędomyślasz, toaleta przed udaniem się do snu.Robię więc dla mojego pana męża trzy, a cza-sami cztery razy toaletę: ale to już, moja droga, kojarzy się z innymi mitami starożytności.Mamy także swoje prace.Interesujemy się wielce kwiatami, pięknymi płodami naszejoranżerii i naszymi drzewami.Zajmujemy się poważnie botaniką, kochamy namiętnie kwiaty,a nasz ogród w nich tonie.Nasze trawniki są zawsze zielone, a krzewy wypielęgnowane jakbyw ogrodach najbogatszego bankiera.Toteż trudno sobie wyobrazić coś piękniejszego niż tanasza zagroda.Jesteśmy okropnie łakomi na owoce, doglądamy naszych brzoskwiń z Mon-treuil, inspektów, drzew owocowych w szpalery posadzonych albo przyciętych na kształtwrzeciona.Na wypadek, gdyby te sielskie prace nie zadowoliły umysłu mojego ukochanego,doradziłam mu, aby w samotności i ciszy ukończył kilka sztuk teatralnych, naprawdę pięk-nych, które zaczął jeszcze w dniach nędzy.Jedyny to zresztą rodzaj literackiego dzieła, odktórego można odstąpić, a pózniej do niego wrócić, gdyż wymaga ono długich rozmyślań, anie jest mu konieczny ów cyzelunek, jakiego styl żąda.Nie zawsze można komponować dia-log, trzeba tu żywości pióra, lapidarnych powiedzeń, lotnego dowcipu, co wystrzela nibykwiaty z pąków, a zjawia się prędzej, jeśli poczekać na niego, niż dzięki poszukiwaniom.Lu-bię to wychwytywanie pomysłów.Współpracuję z moim mężem i nie opuszczam go nawetwtedy, gdy po rozległych polach swojej imaginacji wojażować zaczyna.Czy odgadłaś teraz,208jak sobie radzę z wieczorami zimowymi? Służbę mamy wzorową: od dnia naszego ślubu niepotrzebowaliśmy jej zwrócić ani jednej uwagi, nie naraziła się na ani jeden zarzut.Kiedy wy-pytywano o nas tych ludzi, umieli się chytrze wykręcić; podali mnie za damę do towarzystwa,a Mariana za sekretarza; chlebodawcy nasi podróżują gdzieś daleko, więc przemieszkujemytu sami; mając pewność, że niczego im nie odmówimy, nie wydalają się nigdy bez pozwole-nia; a zresztą dobrze im tu i widzą, że owa kondycja tylko z ich własnej winy mogłaby obró-cić się na gorsze.Pozwalamy ogrodnikom sprzedawać to, co zostanie z owoców i jarzyn.Wieśniaczka dozorująca krów i mleczarni ma prawo ciągnąć zyski ze zbywającego mleka,śmietany i masła.I tylko najpiękniejsze produkty są dla nas zarezerwowane.Ci ludzie sąwielce kontenci ze swoich profitów, a nas zachwycają te wspaniałości, których za żadną cenęnie moglibyśmy albo raczej nie umieli sprokurować sobie w tym okropnym Paryżu, gdziezresztą jedna piękna brzoskwinia kosztuje tyle, ile wynosi roczny procent od stu franków.Wszystko to, moja droga, ma jeden jedyny sens: chcę być dla Mariana całym światem, a po-nieważ świat jest zabawny, więc mój mąż nie powinien się nudzić na tym pustkowiu.Myśla-łam, że jestem zazdrosna, kiedy byłam kochana i pozwalałam się kochać; ale dziś odczuwamtaką zazdrość jak wszystkie kobiety, które kochają, słowem: zazdrość prawdziwą.Drżę, jeślirzuci na mnie spojrzenie, które wyda mi się obojętnym.Od czasu do czasu powiadam sobie: agdyby tak przestał mnie kochać.i wtedy zimny dreszcz mnie przechodzi.Och! czuję sięwobec niego jak dusza chrześcijańska wobec Boga.Niestety, moja Renato, wciąż nie mam dzieci.Nadejdzie z pewnością taki moment, kiedyuczucia rodzicielskie okażą się konieczne, aby ożywić to pustkowie, kiedy zapragniemy obojewidoku sukieneczek i pelerynek, widoku jasnowłosych lub ciemnowłosych maleństw, uwija-jących się i skaczących wśród tych naszych ukwieconych krzaków i ścieżek.Och! jakążpotwornością są kwiaty nie rodzące owoców! Przenika mnie dojmujący ból, kiedy wspomi-nam Twoją piękną rodzinę.Zacieśnił się krąg mojego życia, a tymczasem Ty swoje życierozszerzyłaś, Twoje życie wydało promienie.Miłość jest do gruntu egoistyczną, natomiastmacierzyństwo stara się zawsze pomnożyć sentymenta nasze.Odczułam głęboko tę różnicę,czytając Twój dobry, serdeczny list.Pozazdrościłam Twojego szczęścia, wyobraziwszy sobie,jak żyjesz wśród trojga serc! Tak, jesteś szczęśliwa; mądrześ wypełniła obowiązki życia spo-łecznego, a ja znalazłam się poza jego nawiasem.Tylko kochające i kochane dzieci zdołająpocieszyć kobietę, której uroda przemija.Niedługo skończę trzydzieści lat, a w tym wiekukobieta rozpoczyna okrutne duszne lamenty.Cóż z tego, że piękną jestem, skoro dostrzegamgranice życia kobiecego? Co potem ze mną będzie? Gdy będę miała lat czterdzieści, o n ichnie będzie miał, o n będzie jeszcze młody, a ja będę już stara.Kiedy ta myśl przeniknie doserca mojego, pozostaje godzinę u stóp Mariana i wymuszam na nim przysięgę, iż jeśli uczu-je, że miłość jego do mnie wygasać zaczyna, natychmiast powie mi o tym.Ale to przecieżdziecko.przysięga mi, jakoby miłość jego nigdy osłabnąć nie miała, a jest taki piękny, żerozumiesz!.wierzę w to.Do widzenia, drogi aniele, czy znów przerwiemy naszą korespon-dencję na całe lata? Szczęście tylko w sposób monotonny opowiadać o sobie umie; właśnieskutkiem tego oporu, jaki słowom ono przeciwstawia, Dante wydaje się duszom kochającymwiększy w swoim Raju niż w Piekle.Ale ja nie jestem Dantem, jestem tylko Twoją przyja-ciółką, zależy mi więc na tym, żeby Cię nie nudzić.Ty możesz do mnie pisać, gdyż w swoichdzieciach masz rozmaite i wzrastające ciągle szczęście, podczas gdy moje.Ale nie mówmyjuż o tym, przesyłam Ci mnóstwo czułości.209LIIIPANI DE L'ESTORADE DO PANI GASTONMoja droga Ludwiko, przeczytałam kilkakrotnie Twój list, a im głębiej wmyślałam się wtreść jego, tym wyrazniej widziałam Cię nie jako kobietę, lecz jako dziecko; nic się nie od-mieniłaś, a zapomniałaś o tym, co powtarzałam Ci tysiące razy: miłość jest kradzieżą, którąkondycja społeczna kondycję naturalną skrzywdziła; miłość jest w naturze czymś tak prze-mijającym, że te środki, jakimi rozporządza społeczeństwo, nie są w stanie odmienić jej pier-wotnego stanu: toteż wszystkie szlachetne dusze starają się uczynić z owego dziecięcia-Amora mężczyznę; ale wtedy miłość staje się, jak to utrzymujesz, potwornością.Społeczeń-stwo, moja droga, chciało być płodnym.Zastępując przelotne szaleństwo natury trwałymisentymentami, stworzyło największą spośród ludzkich instytucji: Rodzinę, czyli wieczystyfundament Społeczności [ Pobierz całość w formacie PDF ]