[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnie ruszył w miasto, dołączając do nie kończącego się ciągu pie­szych: śniadych tubylców, rzucających się w oczy amery­kańskich turystów i niezliczonych mas brązowoskórych chłopów zwabionych z prowincji do tego nowoczesnego kwitnącego miasta obietnicą pracy na budowie.W poło­wie drogi między bogatym centrum sklepowym na Avenida de la Revolucion i miasteczkiem slumsów położo­nym niedaleko areny dla byków Osten znalazł to, czego szukał: restauracjo-kawiarnię ze stolikami na świeżym powietrzu na około sześćdziesiąt osób.Mieściła się w skromnym małym hotelu o nazwie La Apasionada.Wszedł do środka i porozmawiał z właścicielem, ni­skim, pulchnym Meksykaninem w średnim wieku mó­wiącym płynnie po angielsku.Żeby sprawdzić swoją znajomość języka, Osten zwrócił się do niego łamanym hiszpańskim.Wyjaśnił, że pracuje dla firmy produkują­cej instrumenty muzyczne i chciałby przez dwa tygod­nie korzystać z tarasu kawiarni, wypróbowując przed publicznością nową konsolę elektroniczną, ostatni hit przemysłu rozrywkowego.Powiedział, że rozumie, iż granie i śpiewanie stanowić będą zakłócenie normalne­go rytmu Apasionady i dlatego gotów jest zapłacić za korzystanie z tarasu i za pokój w hotelu.Wietrząc dobry interes, Meksykanin zastrzegł się, że rzadko wpuszcza piosenkarzy do swojego lokalu.Bardzo lubi dziewczęta, a stare przysłowie ostrzega: najlepsze dziewczyny przypadają toreadorom i śpiewakom.Za­chichotał i wymienił sumę, którą, choć na warunki miej­scowe była dość wygórowana, Osten uznał za całkiem przystępną.Szybko odliczył hotelarzowi depozyt: jedną trzecią całej sumy, i obiecał przyjechać za tydzień, żeby rozpocząć pracę.Następnie wrócił do San Diego, zaparkował przed najlepiej zaopatrzonym sklepem z instrumentami mu­zycznymi i wszedł do środka.W drzwiach przywitała go azjatycka dziewczyna o sposobie bycia potulnej masaży-stki.Kiedy powiedział jej, że interesuje go muzyka elektroniczna, zaprowadziła go do biurka młodego sprzedawcy w okularach, który w swojej spranej, białej koszuli, ciemnym krawacie i miękkim bawełnianym garniturze z łatwością mógłby uchodzić za naukowca z pobliskiego Instytutu Salka.Sprzedawca przedstawił się i Osten usiadł.Na biurku zobaczył kilkanaście broszur prezentujących najnowsze elektryczne konsole muzyczne.Spojrzenie sprzedawcy pobiegło za jego wzrokiem.- Paganini.Najnowsza konsola elektroniczna - powie­dział.- Fenomenalna różnorodność brzmienia.Posiada własny FSSD, fabryczny system syntetyzowania dźwię­ku, który wytwarza niczym nie różniące się od rzeczy­wistych tony takich instrumentów jak: flet, klarnet, pu­zon, trąbka, róg, saksofon, harmonia, tuba, obój, skrzy­pce, fortepian, klawesyn, ukulele, banjo, wiolonczela, gitara, harfa, diapazon, bęben basowy, marimba, ksylo­fon, wibrafon, cymbały, szczotka.- Przerwał dla złapa­nia oddechu, po czym ciągnął dalej: - Paganini ma zako­dowane następujące efekty specjalne: łoskot uderzają­cych o siebie garnków i patelni, szmer suchych ziare­nek w szklanym słoju, hałas przyjęcia, odgłos odry­wanej gumowej taśmy, strzelanie i stukanie palcami.-Znowu przerwał.- Szczęk sztućców, szelest celofanu.- Podobają mi się garnki i patelnie, i suche ziarenka w słoju - powiedział Osten.Sprzedawca rozpromienił się.- Sprytni Japończycy niczego w nim nie pominęli - powiedział, wręczając Ostenowi kilka broszurek infor­macyjnych.- Automatyczna sekcja rytmiczna w paganinim ma - żeby się upewnić, zajrzał do broszurki - trzy­dzieści sześć autentycznych autorytmów: marsz, swing,rock, tango, rumba, bossa nova, walc, ballada, bolero, beguine, mambo, samba, jak również kilka mniej zna­nych rytmów Ameryki Łacińskiej.- Ameryki Łacińskiej? - przerwał mu Osten.- Tak.Mądry wybór, biorąc pod uwagę bliskość Me­ksyku i półkuli południowej.Wie pan, co jest najbar­dziej zadziwiające? Przy tysiącach możliwych kombina­cji praktycznie za każdym razem, kiedy pan gra na paganinim, wymyśla pan nowy instrument!- Chciałbym móc wymyślić nowego siebie - powie­dział Osten.- Na paganinim jest to prawie możliwe – powiedział sprzedawca, zaglądając do broszurki.- Poza tym zajmu­je on tak mało miejsca, że może pan wymyślić „nowego siebie” właściwie wszędzie, dokąd pan pójdzie.– Wziął jedną broszurkę od Ostena, napisał na niej cenę i podałmu jak kartę w kasynie.- Nawet cena zajmuje mało miejsca - powiedział z uśmiechem.- Dlatego kupują go chętnie kluby nocne i podróżujący wykonawcy rockowi, jak również kompozytorzy i autorzy piosenek.Czy wie pan, że kilka tych urządzeń zainstalowano w sekcji klu­bowej w niektórych dużych odrzutowcach pasażer­skich? - Jego głos wznosił się coraz wyżej.Osten spojrzał na zapisaną na karcie liczbę.Sprze­dawca zaczął się niepokoić.- Jaką muzykę pan gra? - spytał.- Różną.Dużo improwizuję.- Zatem paganini jest dla pana najlepszy – zapewnił go sprzedawca.- Dzięki specjalnemu wejściu może pan wprowadzić do niego wszystko, co pan nagra, złapie na żywo albo zechce przenieść z innego elektronicznego urządzenia: radia, telewizora, adapteru, nawet swój śpiew.- To musiałby być śpiew kogoś innego, nie mój - roześmiał się Osten.- Niech pan nie będzie dla siebie taki surowy! Może pana głos brzmi nieco chrapliwie, ale co z tego? Obec­nie wielu piosenkarzy i muzyków używa mikrofonów modyfikujących.Paganini pozwala panu zmodyfikować każdy dźwięk zewnętrzny, w tym własny głos.Może prze­szedłby pan do naszej salki muzycznej i wypróbował go sobie?Wstał rozpromieniony i pod obojętnym spojrzeniem innego sprzedawcy poprowadził Ostena przez labirynt biurek do salki muzycznej.Z paganinim załadowanym z tyłu jeepa Osten poje­chał do domu przełęczą między pasmem Cuyacama i Górami Wulkanicznymi.Zatrzymał się, żeby zatanko­wać benzynę w Julian, niegdyś centrum wydobywania złota, obecnie miasteczku, którego dwustu mieszkańców szczyciło się sadami jabłonek i gruszy oraz gęstymi dębowo-sosnowymi lasami.Słońce zbliżało się ku zachodowi, kiedy przejechał przez bramę swojego rancza nazwanego Nową Atlanty­dą na cześć książki, która wywarła na nim olbrzymie wrażenie.W książce tej filozof Francis Bacon w 1624 roku opisał muzykę przyszłości tworzoną w:Domach Dźwięku, w których próbujemy i demon­strujemy wszystkie Dźwięki.różnych nie znanych wam instrumentów muzycznych, niektóre z nich dają melodie piękniejsze od waszych; Używamy też Dzwo­nów i Dzwoneczków o tonach tak słodkich i delikat­nych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl