[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uwięził jej nogi między swoimi, tak że niemogła ich rozsunąć, rozczapierzonymi dłońmi wolno, z namaszczeniempieścił jej biodra, zakasał koszulę i halkę powyżej talii, obnażając jąjeszcze bardziej.Oparł mocno jedną rękę w dolnej części jej pleców,drugą przeciągnął w dół i zabrał.Jej serce galopowało.Nie zdążyło zwolnić po wcześniejszymdoświadczeniu, a teraz niecierpliwe wyczekiwanie popędziło je doszaleńczego cwału.Dopiero zaczęła rozpracowywać jego zamiary, ciągle niezdolnanormalnie oddychać, kiedy poczuła, jak gruby członek napiera między jejuda, marmurowa żołądz zagłębia się między jej fałdy - wszedł w nią,popychając ją do przodu, tak że wspięła się na palce, jej oddech straciłrytm, mocno zacisnęła dłonie na krawędzi stołu.224 Wycofał się i pchnął znowu, a Linnet niemalże zakwiliła z rozkoszy.Przytrzymywał jej biodra nieruchomo i wypełniał ją raz za razem, głębieji głębiej.Czuła, jak jego pachwina spotyka się z gładką skórą jejpośladków, czuła drapanie jego włosów, gdy ponętnie napierał jądrami natył jej ud.Uczepiła się stołu, zwieszając głowę, kiedy doznanieprzetoczyło się przez nią, zawładnęło jej umysłem.Wdzierał się w nią w potężnym, pierwotnym rytmie.Sięgnął zza niej,majstrując coś rękami, aż poczuła szarpnięcie.Pochyli! się, wszedł w niąjeszcze głębiej.Wyszeptał jej do ucha rozkaz i oderwała od stołu najpierwjedną, potem drugą rękę, dzięki czemu mógł rozebrać ją z surduta ikamizelki.Pózniej sięgnął pod jej koszulę, poluzował zawój, zsunął go wdół i zamknął dłonie na jej piersiach, osłoniętych teraz jedynie delikatnąhalką.Ugniatał, bawił się, zawłaszczał je, podobnie jak niżej lubieżniezawłaszczał jej ciało.Przywarł do niej jeszcze bardziej, przesunął jedną dłoń z jej piersi wdół, pogłaskał jej loczki, sięgnął dalej i pogładził ją, ujął tam iunieruchomił pod zmienionym kątem, wiódł ją coraz wyżej.Desperacko potrząsnęła głową, zaczęła kołysać biodrami,dopasowując się do jego rytmu.Napawała się doznaniami, jakie przetaczały się przez nią, gdyujeżdżał ją głęboko, bezlitośnie, aż znów szczytowała.Aż rozpadła się zkrzykiem, który rozpaczliwie starała się wytłumić.Poczuła, że załamują się pod nią nogi i ręce, usłyszała jego głęboki,mroczny śmiech, kiedy przygarnął ją do siebie i przytrzymał, nadalzagłębiony w jej ciele, twardy i pełny.Przelotnie wezbrało w niej oburzenie, że nie jest równiezdesperowany jak ona.Jednak zdążyła go już poznać, jego metody na tyle dobrze, abywiedzieć, że poszuka własnej ulgi dopiero wów-225 czas, gdy całkowicie powali ją kolejnymi atakami oślepiającejekstazy.Rozkosz ujarzmiła jej rozum do tego stopnia, że Linnet jedynie jakprzez mgłę uświadamiała sobie, że on przesuwa jej zawój, rozwiązujesupeł i odwija pas płótna.Rozebrał ją z halki, wycofał się z niej, przeprowadził ją, nieporadną,do znajdującego się tuż obok łóżka i pchnął na nie.Z trudem zebrała w sobie dość sił, by unieść powieki i spojrzeć nańzza osłony rzęs.Przez chwilę stał, przyglądając się jej, a jego uśmiechwyrażał, w równych miarach, prymitywne zawłaszczenie, niezmąconąrozkosz oraz, po prostu, szczęście.To ostatnie ścisnęło ją za serce, lecz prędko zwalczyła wrażenie.Bezwątpienia Logan znajdzie takie samo szczęście z inną kobietą, jakąś innądamą, pózniej.Potem.Logan nie umiał powstrzymać uśmiechu, gdy na nią patrzył - naswego niezłomnego kapitana, rozciągniętego niemal nago na łóżku, zciałem zlanym potem i pokrytym rumieńcem zaspokojonego pożądania,gdy na delikatnej skórze piersi i bioder ukazywały się już znaki do-konanego przezeń zawłaszczenia.Zapewne, nim noc dobiegnie końca,oznaczy Linnet jeszcze bardziej; jak poinformował ją wcześniej, dziś toon decydował.Spostrzegł błysk zieleni pod jej rzęsami.Nim zdążyła się odezwać,zdjął jej buty, pończochy i spodnie.Zostawił ją tak, całkiem nagą, rozciągniętą na łóżku, i napawał się jejwidokiem, zarazem rozbierając się szybko.Potem, nagi, nakrył ją swymciałem, dosiadl jednym mocnym pchnięciem i poczuł, jak instynktowniewygina się pod nim w łuk, a pózniej wije, by lepiej się doń dopasować.Jedną ręką wsparł się o wezgłowie łóżka tam, gdzie było onoumocowane do ściany, popatrzył na leżącą pod nim Linnet i puściłwodze, dając swemu ciału pełną swobodę.226 Poruszał się nad nią płynnie, rytmicznie, wbijał się w nią głęboko, brałją, zawłaszczał.Odciskał w niej swe piętno.Nie przestał, gdy wzięła potężny oddech.Przyspieszył tempo, gdyprzeciągnęła dłońmi po jego bokach, plecach, lgnąc doń bezradnie.Dopasowała się do jego rytmu, falowała pod nim, aktywnieprzyjmując go w siebie.Dając mu wszystko, czego pragnął.Całą siebie, każde swe tchnienie, każdy okruch namiętności.Wolnąręką uniósł jej udo.Pomogła mu, oplotła go nogami, otwierając się dlańjeszcze szerzej.Tak by mógł jeszcze bardziej ją wypełnić, wchłonąć więcej jejsoczystego żaru, dogłębniej skąpać się w parzącej rozkoszy.Zamknął oczy i ujeżdżał ją dalej, coraz ostrzej, z narastającą mocąpopychając ją ku szczytowi.Czul, że traci kontakt z rzeczywistością,słyszał syreni śpiew jej ciała, gdy zacisnęło się na nim, nieubłaganiełamiąc go kołem namiętności.Wolną ręką po omacku odnalazł jej twarz, przytrzymał i wpił się w jejusta.Wypełnił je w tym samym prymitywnym rytmie, w jakim wypełniałjej pochwę.Połknął jej krzyk, gdy szczytowała pod nim, gdy naprężyła się irozpadła na kawałki, porwana przez wstrząsającą ekstazę.Pociągnęła go za sobą, oplatając kurczowo ramionami, jej pochwazaciskała się wokół niego niczym atłasowa pięść, aż wreszcie uległ i zdługim, ochrypłym jękiem, który spiła z jego ust, oddał się jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl