Pokrewne
- Strona Główna
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Znikajaca Wi Sagi o Elryku Tom V (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Wilk Marek Hlasko
- Jan Potocki Rękopis znaleziony w Saragossie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pozycb.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natomiast prawdziwych poetów Elektrybałt dziesiątkował, chociaż pośrednio, bo wszak nie czynił im nic złego.Niemniej najpierw pewien sędziwy liryk, a potem dwu awangardzistów popełniło samobójstwo, skacząc z wysokiej skały, która fatalnym zbiegiem okoliczności sterczała właśnie przy drodze łączącej siedzibę Trurla ze stacją kolei żelaznej.Poeci zwołali zaraz szereg zebrań protestacyjnych i zażądali, aby maszynę opieczętowano, lecz poza nimi nikt na fenomen nie zwrócił uwagi.Owszem, redakcje gazet były nawet rade, albowiem Elektrybałt, piszący pod kilkoma tysiącami pseudonimów naraz, miał gotowy poemat wskazanych rozmiarów na każdą okazję, a ta okolicznościowa poezja była taka, że obywatele wyrywali sobie gazety z rąk i na ulicach widziało się wniebowzięte twarze, nieprzytomne uśmiechy oraz słyszało się ciche łkania.Wiersze Elektrybałta znali wszyscy; powietrze trzęsło się od błogich rymów, a natury co wrażliwsze, rażone specjalnie skonstruowanymi metaforami czy asonansami, nieraz mdlały nawet; lecz i na tę okazję był przygotowany gigant natchnienia, albowiem zaraz wyprodukował odpowiednią ilość sonetów trzeźwiących.Sam Trurl miał w związku ze swym osiągnięciem niemałe kłopoty.Klasycy, jako na ogół starcy, niewiele mu zaszkodzili, jeśli nie liczyć kamieni wybijających systematycznie okna oraz pewnych substancji, nie dających się nazwać po imieniu, którymi obrzucano jego domostwo.Gorzej było z młodymi.Pewien poeta najmłodszego pokolenia, którego wiersze odznaczały się wielką siłą liryczną, a on sam - fizyczną, okrutnie go pobił.Gdy tedy Trurl leczył się w szpitalu, wypadki pędziły dalej; nie było ani dnia bez nowego samobójstwa, bez pogrzebu, przed bramą szpitalną krążyły pikiety i dawała się już słyszeć strzelanina, albowiem zamiast rękopisów poeci przynosili coraz częściej w teczkach samopały, rażąc Elektrybałta, którego stalowej naturze kule wcale jednak nie szkodziły.Po powrocie do domu zrozpaczony i osłabły konstruktor postanowił pewnej nocy rozebrać własnymi rękami stworzonego przez się geniusza.Gdy atoli, z lekka kulejąc, zbliżył się do maszyny, ta, na widok obcęgów w jego dłoni i błysków desperacji w oku, buchnęła taką namiętną liryką, błagając o łaskę, że rozszlochany Trurl cisnął narzędzia i wrócił do siebie, brnąc po kolana w nowych utworach elektroducha, które sięgały mu do pół piersi, zaścielając szemrzącym oceanem papieru całą halę.Kiedy jednak w następnym miesiącu przyszedł rachunek za elektryczność pochłoniętą przez maszynę, pociemniało mu w oczach.Rad był zasięgnąć rady starego druha Klapaucjusza, lecz ów zniknął, jakby się pod nim ziemia rozwarła.Skazany na własny koncept, pewnej nocy Trurl odciął maszynie dopływ prądu, rozebrał ją, załadował na statek, wywiózł na pewną niewielką planetoidę i tam zmontował na powrót, przydawszy jej, jako źródło energii twórczej, stos atomowy.Potem wrócił chyłkiem do domu, ale historia na tym się nie skończyła, albowiem Elektrybałt, nie mając już możliwości publikowania utworów drukiem, jął nadawać je na wszystkich zakresach fal radiowych, czym wprawiał załogi i pasażerów rakiet w liryczne stany odrętwienia, a osoby subtelne doznawały nawet ciężkich ataków zachwytu z następczym otępieniem.Ustaliwszy, w czym rzecz, zwierzchność żeglugi kosmicznej zwróciła się oficjalnie do Trurla z żądaniem natychmiastowej likwidacji należącego doń urządzenia, które zakłócało liryką spokój publiczny i zagrażało zdrowiu pasażerów.Wtedy zaczął się Trurl ukrywać.Posłano więc na planetoidę monterów, aby zaplombowali Elektrybałtowi wyjście liryczne, on jednak oszołomił ich kilkoma balladami, tak że nie wykonali zadania.Posłano potem głuchych, lecz Elektrybałt przekazał im liryczną informację na migi.Mówić więc jęło się już głośno o koniecznej ekspedycji karnej lub zbombardowaniu elektropoety.Wówczas jednak nabył go pewien władca z sąsiedniego systemu gwiezdnego i zaholował wraz z planetoidą do swego królestwa.Teraz Trurl mógł wreszcie ujawnić się i odetchnąć.Co prawda na południowym nieboskłonie od czasu do czasu widać eksplozje gwiazd supernowych, jakich nie pamiętają najstarsi, i chodzą głuche wieści, jakoby miało to związek z poezją.Oto ów władca w przystępie dziwacznego kaprysu kazał podobno swym astroinżynierom podłączyć Elektrybałta do konstelacji białych olbrzymów, wskutek czego każda strofka wiersza przekształcana jest w gigantyczne protuberancje słońc, tak że największy poeta Kosmosu nadaje swe dzieła tętnieniem ognia wszystkim nieskończonym otchłaniom galaktycznym naraz.Jednym słowem - ów wielki król uczynił go lirycznym motorem gromady gwiazd wybuchających.Gdyby nawet była w tym okruszyna prawdy, działo się to zbyt daleko, by mogło zakłócić sen Trurlowi, który zaprzysiągł sobie na wszystkie świętości nigdy już więcej nie brać się do cybernetycznego modelowania procesów twórczych.WYPRAWA DRUGACZYLI OFERTA KRÓLA OKRUCYUSZAZnakomite rezultaty zastosowania recepty Gargancjana do tego stopnia obudziły w obu konstruktorach głód przygody, że postanowili powtórnie wyruszyć w nieznane okolice.Gdy wszakże przyszło do ustalenia celu podróży, wyszło na jaw, że o zgodzie nie ma mowy, każdy bowiem miał inną koncepcje: Trurl, który przepadał za ciepłymi krajami, myślał o Ogniolii, państwie Płomienionogów, Klapaucjusz natomiast, chłodniejszego usposobienia, wybrał galaktyczny biegun zimna, kontynent czarny wśród gwiazd lodowatych.Już mieli się rozstać, poróżnieni na dobre, kiedy Trurl wpadł na pomysł, który wydał mu się doskonały:- Oto - powiedział - możemy wszak ogłosić nasz zamiar i ze wszystkich ofert, jakie otrzymamy, wybierze się jedną, obiecującą najwięcej pod każdym względem.- Bzdura - rzekł Klapaucjusz.- Gdzie chcesz dać ogłoszenie? Do gazety? Jak daleko rozchodzi się gazeta? Na najbliższą planetę dotrze za pół roku, życie minie, zanim nadejdzie pierwsza oferta!Tu jednak, uśmiechnąwszy się z wyższością, Trurl wyjawił mu swój oryginalny plan, który Klapaucjusz, chcąc nie chcąc, musiał zaaprobować, i pospołu wzięli się do dzieła.Przy pomocy specjalnych urządzeń, które wybudowali naprędce, ściągali z pobliża gwiazdy i ułożyli z nich olbrzymi napis, widoczny z odległości wręcz nieobliczalnych.Napis ów był właśnie ogłoszeniem; pierwsze słowo składało się z samych błękitnych olbrzymów, a to by zwrócić uwagę ewentualnego czytelnika w Kosmosie, inne zaś utworzyli z pomniejszego drobiazgu gwiezdnego; było tam powiedziane, iż Dwaj Wybitni Konstruktorzy poszukują zajęcia dobrze płatnego, a odpowiadającego ich talentom, najchętniej na dworze majętnego króla z własnym państwem; warunki według umowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Natomiast prawdziwych poetów Elektrybałt dziesiątkował, chociaż pośrednio, bo wszak nie czynił im nic złego.Niemniej najpierw pewien sędziwy liryk, a potem dwu awangardzistów popełniło samobójstwo, skacząc z wysokiej skały, która fatalnym zbiegiem okoliczności sterczała właśnie przy drodze łączącej siedzibę Trurla ze stacją kolei żelaznej.Poeci zwołali zaraz szereg zebrań protestacyjnych i zażądali, aby maszynę opieczętowano, lecz poza nimi nikt na fenomen nie zwrócił uwagi.Owszem, redakcje gazet były nawet rade, albowiem Elektrybałt, piszący pod kilkoma tysiącami pseudonimów naraz, miał gotowy poemat wskazanych rozmiarów na każdą okazję, a ta okolicznościowa poezja była taka, że obywatele wyrywali sobie gazety z rąk i na ulicach widziało się wniebowzięte twarze, nieprzytomne uśmiechy oraz słyszało się ciche łkania.Wiersze Elektrybałta znali wszyscy; powietrze trzęsło się od błogich rymów, a natury co wrażliwsze, rażone specjalnie skonstruowanymi metaforami czy asonansami, nieraz mdlały nawet; lecz i na tę okazję był przygotowany gigant natchnienia, albowiem zaraz wyprodukował odpowiednią ilość sonetów trzeźwiących.Sam Trurl miał w związku ze swym osiągnięciem niemałe kłopoty.Klasycy, jako na ogół starcy, niewiele mu zaszkodzili, jeśli nie liczyć kamieni wybijających systematycznie okna oraz pewnych substancji, nie dających się nazwać po imieniu, którymi obrzucano jego domostwo.Gorzej było z młodymi.Pewien poeta najmłodszego pokolenia, którego wiersze odznaczały się wielką siłą liryczną, a on sam - fizyczną, okrutnie go pobił.Gdy tedy Trurl leczył się w szpitalu, wypadki pędziły dalej; nie było ani dnia bez nowego samobójstwa, bez pogrzebu, przed bramą szpitalną krążyły pikiety i dawała się już słyszeć strzelanina, albowiem zamiast rękopisów poeci przynosili coraz częściej w teczkach samopały, rażąc Elektrybałta, którego stalowej naturze kule wcale jednak nie szkodziły.Po powrocie do domu zrozpaczony i osłabły konstruktor postanowił pewnej nocy rozebrać własnymi rękami stworzonego przez się geniusza.Gdy atoli, z lekka kulejąc, zbliżył się do maszyny, ta, na widok obcęgów w jego dłoni i błysków desperacji w oku, buchnęła taką namiętną liryką, błagając o łaskę, że rozszlochany Trurl cisnął narzędzia i wrócił do siebie, brnąc po kolana w nowych utworach elektroducha, które sięgały mu do pół piersi, zaścielając szemrzącym oceanem papieru całą halę.Kiedy jednak w następnym miesiącu przyszedł rachunek za elektryczność pochłoniętą przez maszynę, pociemniało mu w oczach.Rad był zasięgnąć rady starego druha Klapaucjusza, lecz ów zniknął, jakby się pod nim ziemia rozwarła.Skazany na własny koncept, pewnej nocy Trurl odciął maszynie dopływ prądu, rozebrał ją, załadował na statek, wywiózł na pewną niewielką planetoidę i tam zmontował na powrót, przydawszy jej, jako źródło energii twórczej, stos atomowy.Potem wrócił chyłkiem do domu, ale historia na tym się nie skończyła, albowiem Elektrybałt, nie mając już możliwości publikowania utworów drukiem, jął nadawać je na wszystkich zakresach fal radiowych, czym wprawiał załogi i pasażerów rakiet w liryczne stany odrętwienia, a osoby subtelne doznawały nawet ciężkich ataków zachwytu z następczym otępieniem.Ustaliwszy, w czym rzecz, zwierzchność żeglugi kosmicznej zwróciła się oficjalnie do Trurla z żądaniem natychmiastowej likwidacji należącego doń urządzenia, które zakłócało liryką spokój publiczny i zagrażało zdrowiu pasażerów.Wtedy zaczął się Trurl ukrywać.Posłano więc na planetoidę monterów, aby zaplombowali Elektrybałtowi wyjście liryczne, on jednak oszołomił ich kilkoma balladami, tak że nie wykonali zadania.Posłano potem głuchych, lecz Elektrybałt przekazał im liryczną informację na migi.Mówić więc jęło się już głośno o koniecznej ekspedycji karnej lub zbombardowaniu elektropoety.Wówczas jednak nabył go pewien władca z sąsiedniego systemu gwiezdnego i zaholował wraz z planetoidą do swego królestwa.Teraz Trurl mógł wreszcie ujawnić się i odetchnąć.Co prawda na południowym nieboskłonie od czasu do czasu widać eksplozje gwiazd supernowych, jakich nie pamiętają najstarsi, i chodzą głuche wieści, jakoby miało to związek z poezją.Oto ów władca w przystępie dziwacznego kaprysu kazał podobno swym astroinżynierom podłączyć Elektrybałta do konstelacji białych olbrzymów, wskutek czego każda strofka wiersza przekształcana jest w gigantyczne protuberancje słońc, tak że największy poeta Kosmosu nadaje swe dzieła tętnieniem ognia wszystkim nieskończonym otchłaniom galaktycznym naraz.Jednym słowem - ów wielki król uczynił go lirycznym motorem gromady gwiazd wybuchających.Gdyby nawet była w tym okruszyna prawdy, działo się to zbyt daleko, by mogło zakłócić sen Trurlowi, który zaprzysiągł sobie na wszystkie świętości nigdy już więcej nie brać się do cybernetycznego modelowania procesów twórczych.WYPRAWA DRUGACZYLI OFERTA KRÓLA OKRUCYUSZAZnakomite rezultaty zastosowania recepty Gargancjana do tego stopnia obudziły w obu konstruktorach głód przygody, że postanowili powtórnie wyruszyć w nieznane okolice.Gdy wszakże przyszło do ustalenia celu podróży, wyszło na jaw, że o zgodzie nie ma mowy, każdy bowiem miał inną koncepcje: Trurl, który przepadał za ciepłymi krajami, myślał o Ogniolii, państwie Płomienionogów, Klapaucjusz natomiast, chłodniejszego usposobienia, wybrał galaktyczny biegun zimna, kontynent czarny wśród gwiazd lodowatych.Już mieli się rozstać, poróżnieni na dobre, kiedy Trurl wpadł na pomysł, który wydał mu się doskonały:- Oto - powiedział - możemy wszak ogłosić nasz zamiar i ze wszystkich ofert, jakie otrzymamy, wybierze się jedną, obiecującą najwięcej pod każdym względem.- Bzdura - rzekł Klapaucjusz.- Gdzie chcesz dać ogłoszenie? Do gazety? Jak daleko rozchodzi się gazeta? Na najbliższą planetę dotrze za pół roku, życie minie, zanim nadejdzie pierwsza oferta!Tu jednak, uśmiechnąwszy się z wyższością, Trurl wyjawił mu swój oryginalny plan, który Klapaucjusz, chcąc nie chcąc, musiał zaaprobować, i pospołu wzięli się do dzieła.Przy pomocy specjalnych urządzeń, które wybudowali naprędce, ściągali z pobliża gwiazdy i ułożyli z nich olbrzymi napis, widoczny z odległości wręcz nieobliczalnych.Napis ów był właśnie ogłoszeniem; pierwsze słowo składało się z samych błękitnych olbrzymów, a to by zwrócić uwagę ewentualnego czytelnika w Kosmosie, inne zaś utworzyli z pomniejszego drobiazgu gwiezdnego; było tam powiedziane, iż Dwaj Wybitni Konstruktorzy poszukują zajęcia dobrze płatnego, a odpowiadającego ich talentom, najchętniej na dworze majętnego króla z własnym państwem; warunki według umowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]