[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przywiezione odbitki i matryce niezbicie świadczyły, iż zespół wykonał inwentaryzację sumiennie, dokładnie, szczegółowo i całkowicie ją ukończył.Najwyższy czas było przystąpić do projektowania.- Co oni tam jeszcze robią? - powiedział zdenerwowany kierownik pracowni do naczelnego inżyniera.- Pan tam był, panie Zbyszku, czy tam są jakieś atrakcje? Dlaczego oni nie wracają? I co to za jakiś stary człowiek? - Pojęcia nie mam - odparł w zadumie naczelny inżynier.- Nic tam nie ma, małe miasteczko i pegieer.Boję się, że coś wymyślili.Przesłuchany dokładniej Bj~orn potwierdził wcześniejsze wypowiedzi.- Bardzo stary człowiek - powiedział z naciskiem, po czym powtórzył to kilkakrotnie w różnych językach.- Jedna dama, piękna, młoda, ona jest szkielet.On wie.Ten stary człowiek.Ona jest locha, szkielet.Tajemnicze lochy spowodowały na nowo zamęt w umysłach, tym razem kierownika pracowni i zaskoczonego naczelnego inżyniera.Rozmowa telefoniczna z Januszem, który usiłował wyjaśnić nieporozumienie, wynikłe z różnicy między lochem i lochą, zamęt ten wydatnie zwiększyła.Kierownik pracowniabsolutnie nie mógł się zorientować, czy ma włączyć do projektu rezerwat dzików, czy zamkowe podziemia.Naczelny inżynier nie zdradzał zbytniej ochoty do rozwiania jego wątpliwości.Po długich niepokojach, rozważaniach i namysłach stało się jasne, że nie pozostaje nic innego, jak tylko udać się na inspekcję.Wczesnym sobotnim popołudniem kierownik pracowni ruszył w drogę swoim samochodem, wioząc ze sobą naczelnego inżyniera, który nie wiadomo dlaczego wydawał się jakiś nieswój i pełen rezerwy.Kierownik pracowni czuł narastające zdenerwowanie i wszelkimi siłami starał się unikać przewidywań i przypuszczeń, co też zastanie na miejscu.Wejście do lochów odnaleziono w najniżej położonej piwnicy.Jeden z kamieni posadzki był ruchomy.Stąpnął nań Lesio i Karolek w ostatniej chwili zdołał uratować go przed upadkiem w mroczną głąb.Kamień przekręcono i podparto innymi kamieniami, starannie zabezpieczając wejście przed zamknięciem.- Co tu może być? - rozważał Karolek, oświetlając głęboką, czarną czeluść elektryczną lampą górniczą na bardzo długim sznurze, podłączoną do samochodowego akumulatora wypożyczonego z miejscowego POM_u.- Jak to co? Lochy oczywiście - odparł Janusz ze zdziwieniem.- Co za głupie pytania zadajesz? - Nie, nie to.Ja mam na myśli, co tu może być w przyszłości.Jak to wykorzystać? Wszystko jest w doskonałym stanie, sami widzicie, im głębiej, tym lepiej zachowane, szkoda by marnować.Co tu może być? - Winiarnia - odparł stanowczoLesio.- Samo się nasuwa.Istotnie, pomieszczenie stanowiło niegdyś niewątpliwie część piwnic na wina.W jedną ze ścian wmurowane nawet było kilka olbrzymich beczek.- Nie wiem - powiedział z wahaniem Karolek.- Mnie to raczej pasuje na jaskinię gry.Tu i tam obok, tylko trochę przejście poszerzyć.Ruletka i inne takie.- A przegrani mogą się od razu rzucać głową naprzód tutaj, prosto w dół? - spytała zgryźliwie Barbara, wskazując czeluść pod kamieniem.- On ma rację - powiedział z żalem Janusz.- Na jaskinię gry tu jest bardzo dobra atmosfera.Ale co z tego, nie zgodzą się.Chyba poprzestaniemy na winiarni.- A tam, w dole, to co? - A co tam w dole, to musimy zobaczyć.- Czy my nie przesadzamy? - zaniepokoił się nagle Karolek.- Tam chyba trzeba zejść z jakimś zabezpieczeniem albo co.Powinno się mieć sprzęt i więcej ludzi i w ogóle powinien to robić wykonawca.- Teoretycznie masz rację - przyznała Barbara.- Ale w praktyce wszyscy wiemy, jak jest.Nikomu się nie będzie chciało, zaczną się rozmaite korespondencje, zezwolenia, zatwierdzenia, ruszy cała biurokracja i nie powiem, co z tego wyjdzie.Jeżeli chcemy cokolwiek osiągnąć, musimy im podetknąć pod nos cały, gotowy materiał.Podziemia nie były przewidziane w projekcie i jeśli sami tego nie zrobimy, pozostaną nie wykorzystane [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl