[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.“Champoluc.Zurych to Champoluc.Zurych to rzeka!" I nic więcej.Tylko przejmujące krzyki, jaskrawe światło i ciała zastygłe w chwili śmierci.Przystanął na marmurowym stopniu, nie widząc nic poza straszliwym obrazem podsuwanym przez własną pamięć.“Zurych to rzeka! Champoluc." Opanował się.Stał bez ruchu i oddychał głęboko, czując mgliście, że ludzie na ulicy i na schodach dziwnie mu się przyglądają.Zastanawiał się, czy nie powinien wrócić przez ogromne drzwi Admiralicji i pójść długim korytarzem do katedralnie sklepionej sali, stanowiącej pokój narad Piątej Sekcji Wywiadu.Już na chłodno podjął decyzję.“Może inni będą chcieli się z panem kontaktować".Niechaj więc ci inni przyjdą do niego.Z Brevourtem, łowcą kompromisów, który kłamał patrząc mu prosto w oczy, nie chciał mieć nic wspólnego.Jeśli pan pozwoli, sir Anthony — odezwał się wiceadmirał Hackett.— Moim zdaniem należało znacznie gruntowniej zabrać się za tę sprawę.— Właśnie — przerwał mu Teague z wyraźną irytacją.— Różnimy się z admirałem w tym i owym, ale tu jesteśmy zgodni.To było ledwie skrobnięcie po powierzchni.Poczyniliśmy niesłychane inwestycje, a w zamian nie otrzymaliśmy zupełnie nic.Mogliśmy wyciągnąć znacznie więcej.— To nie miało sensu — odparł Brevourt ze zmęczeniem, podchodząc powoli do okna z widokiem na dziedziniec.— Wyczytałem to z jego oczu.Fontini-Cristi powiedział nam prawdę.Był kompletnie zaskoczony tą informacją.On nic nie wie.Hackett odchrząknął, co było u niego wstępem do wygłoszenia własnego zdania.— Nie wydawało mi się, żeby się zapienił.Powiedziałbym raczej, że przełknął to nader łatwo.— Gdyby się zapienił — odparł dyplomata wodząc roztargnionym spojrzeniem po dziedzińcu — trzymałbym go w tym krześle przez cały tydzień.Zareagował dokładnie tak, jak człowiek jego pokroju reaguje na głęboko wstrząsające wieści.To za duży szok na teatralne gesty.— Przyjęcie pańskiego stanowiska — odezwał się chłodno Teague — nie wyklucza przyjęcia mojego.On może nie zdawać sobie sprawy z tego, co wie.Wtórne informacje prowadzą często do pierwotnego źródła.W moim fachu to niemal reguła.Dlatego muszę zgłosić swój sprzeciw, sir Anthony.— Przyjmuję go do wiadomości.Ma pan absolutnie wolną rękę w kwestii dalszych kontaktów; postawiłem tę sprawę zupełnie jasno.Ale zaręczam panu, że nie dowie się pan niczego ponad to, co usłyszeliśmy dziś po południu.— Skąd pan może być tego tak absolutnie pewien? — zaripos-tował błyskawicznie oficer wywiadu; jego rozdrażnienie zaczęło szybko przeradzać się w złość.Brevourt odwrócił się od okna; rysy twarzy ściągał mu głęboki smutek, a oczy wyrażały bolesną refleksję.— Stąd, że znałem jego ojca.Spotkaliśmy się osiem lat temu w Atenach.Savarone Fontini-Cristi był wówczas neutralnym emisariuszem — tak to się chyba określa — Rzymu.Jedynym człowiekiem, którego Ateny darzyły zaufaniem.Okoliczności tam- tego spotania nie mają tu żadnego znaczenia; ważne są tylko metody jego działania.Fontini-Cristi był człowiekiem opętanym poczuciem dyskrecji.Potrafił usuwać ekonomiczne przeszkody i negocjować najtrudniejsze porozumienia międzynarodowe, ponieważ wszystkie strony wiedziały, że jego słowo znaczy więcej niż spisane kontrakty.Paradoksem było, że z tego właśnie powodu tak się go bano — strzeż się ludzi nieposzlakowanej prawości.Naszą jedyną nadzieją było to, że włączył w tę sprawę syna.Że potrzebował jego pomocy.Teague wysłuchał uważnie słów ambasadora, po czym pochylił się do przodu, opierając łokciami na stole.— Co wiózł ten pociąg z Salonik? Co zawiera ta przeklęta urna? Brevourt zawahał się na chwilę.Obaj oficerowie zrozumieli, że cokolwiek ambasador im powie, będą musieli się tym zadowolić, bo żadnych innych informacji z niego nie wydobędą.— Dokumenty ukrywane starannie od czternastu wieków.Dokumenty, które doprowadziłyby do rozdarcia chrześcijańskiego świata, rzuciły przeciw sobie kościoły wszystkich wyznań — może nawet całe narody i państwa — zmuszając miliony do opowiedzenia się po jednej ze stron w wojnie równie straszliwej jak ta, którą toczymy z Hitlerem.— I tym samym — wtrącił Teague w formie pytania — rozbiłyby jedność tych, którzy wspólnie walczą z Niemcami?— Tak, nieuchronnie.— W takim razie, módlmy się lepiej, żeby nikt ich nie odnalazł — podsumował Teague.— Módlmy się żarliwie.To dziwne.Przez całe wieki ludzie ochoczo oddawali życie, by chronić nienaruszalną świętość tych dokumentów.Teraz te dokumenty zniknęły.I znów wszyscy, którzy wiedzieli gdzie, nie żyją.rozdział 3lStyczeń 1940 — wrzesień 1945EuropaZadzwonił telefon na zabytkowym stoliku w apartamencie w Sa-voyu.Vittorio stał w oknie wychodzącym na Tamizę i przyglądał się barkom sunącym powoli w górę i w dół rzeki w popołudniowym deszczu.Spojrzał na zegarek — dokładnie czwarta trzydzieści [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl