Pokrewne
- Strona Główna
- Higgins Clark Mary Carol Przybierz swoj dom ostrokrzewem
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- Peter Charles Hoffer The Brave New World, A History of Early America Second Edition (2006)
- Chmielewska Joanna Nawiedzony Dom (www.ksiazki4u.p
- Grisham John Malowany Dom (SCAN dal 1066)
- [4 1]Erikson Steven Dom Lancu Dawne Dni
- Marion Zimmer Bradley Dom swiatow
- Guy de Maupassant Dom Pani Tellier
- Kronika Krola Pana Dom Pedra
- Aronson Elliot Psychologia spoleczna Serce i umysl
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- marcelq.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dobrze, że się zameldowaliście po autopsji rzucił ironicznie. Nie było czego przekazywać oznajmił Fin, a po chwili dodał: Szefie.Już dawno temu odkrył, że tępa bezczelność jest najlepszą odpowiedzią na sarkazmstarszych stopniem. Otrzymałem ustną informację od lekarza.Jest chyba kilka zbieżności ze sprawąz Edynburga. Smith przesunął się obok nich i stanął o stopień wyżej, żeby zniwelować różnicęwzrostu. Nieprzekonujących odparł Fin.Smith przyglądał mu się chwilę w zamyśleniu. Byłoby lepiej, gdyby miał pan jutro dla mnie coś przekonującego, Macleod.Bo nie chcętu pana widzieć dłużej, niż jest to konieczne.Jasne? Tak, szefie.Fin się odwrócił, ale tamten nie skończył. Komputer podał jeszcze jeden możliwy trop.Chcę, żeby sprawdził pan to z samegorana.Sierżant Gunn wyjaśni, o co chodzi. Ruszył na górę, pokonując po dwa stopnie naraz, nie oglądając się za siebie.Fin i Gunnzeszli na dół. Jeśli wysyła nas obu, to chyba nie przywiązuje do sprawy zbyt dużej wagi zauważyłFin.Gunn uśmiechnął się kwaśno. To pan powiedział, nie ja. Jakiś związek z Edynburgiem? dopytywał się Fin. Nie widzę. Więc o co chodzi?Gunn przytrzymał drzwi, puszczając go przodem; ruszyli obok baru w stronę tylnegowyjścia.Chylące się ku zachodowi słońce rzucało długie cienie na parking. Macritchie oberwał pół roku temu za kłusownictwo.Na wielkiej posiadłościw południowo-zachodniej części wyspy.Właścicielem jest Anglik.Pobierają cholerną fortunę zaprawo połowów łososia, więc facet pilnuje rzeki przed kłusownikami.Jakiś rok temu sprowadziłz Londynu pewnego gościa wagi ciężkiej.Były wojskowy.Zna pan ten typ.Bandzior, na dobrąsprawę.Gówno wie o wędkowaniu, ale jak już kogoś przyłapie, to nieszczęśnik popamięta to nacałe życie.Wyjęli torbę Fina z bagażnika. I przyłapał Macritchiego?Gunn zatrzasnął klapę, po czym ruszyli w stronę portu. Owszem, panie Macleod.I nie tylko.Macritchie był trochę sponiewierany, kiedy u naswylądował.Ale nie zamierzał składać skargi.Straciłby twarz, gdyby przyznał, że ktoś mudołożył.Nie był ułomkiem, ale tamten facet z Londynu to profesjonalista.Z takim nie ma sięwiększych szans, bez względu na rozmiary. No więc jaki jest tu związek? spytał Fin, ciesząc się na myśl, że ktoś sprawiłAngelowi lanie, ale nie bardzo wiedział, do czego Gunn zmierza. Około trzech tygodni temu ten facet z Londynu został napadnięty.W nocy, na terenieposiadłości.Było ich kilku, cała banda, wszyscy w maskach.Zdrowo oberwał.Na rogu Kenneth Street i Church Street minęli sklep prowadzony przez organizacjęcharytatywną.W witrynie wywieszono slogan: Targi Zwiatowe a gdzie pomoc?. Więc komputer w swojej nieskończonej mądrości uważa, że Macritchie zafundowałsobie mały rewanż.I co? Ten były żołnierz dowiaduje się o tym i go morduje? Mniej więcej, panie Macleod. Więc Smith uznał, że to dobry powód, by się nas pozbyć na jakiś czas. Na południowy zachód prowadzi ładna droga.Zna pan Uig? Bardzo dobrze, George.Urządzaliśmy tam w lecie pikniki.Puszczałem z ojcem latawcena plaży.Pamiętał kilometry płaskiego jak stół piasku, który ciągnął się między skalistymimackami aż do odległych falochronów.I wiatr, który porwał ich wykonanego własnoręcznielatawca ku niebotycznemu błękitowi.I uśmiech, marszczący ojcowską twarz, niebieskie oczykontrastujące ostro z głęboką letnią opalenizną.I pamiętał też rozczarowanie, ilekroć byłprzypływ i te połacie piasku kryły się pod sześćdziesięcioma centymetrami turkusowej wody, onizaś siedzieli wśród wydm i jedli kanapki.Woda w wewnętrznym porcie przybrała i łodzie zacumowane wzdłuż nabrzeża przyCromwell Street unosiły się wysoko, kiedy szli w stronę North Beach, mijając las masztów,radarów i anten satelitarnych.Stornoway ciągnęło się wzdłuż pasma lądu, który oddzielałwewnętrzny port od głębokich pirsów portu zewnętrznego, gdzie dokowały promy i tankowce.Hotel Crown, w którym mieszkał Fin, zajmował uprzywilejowane miejsce na cyplu, międzyPoint Street i North Beach, z widokiem na wewnętrzny port i Lews Castle.W przekonaniu Finaniewiele się tu zmieniło.Kilka lokali komercyjnych miało nowego właściciela, odmalowanofrontony paru sklepów.Sklep z kapeluszami wciąż stał na swoim miejscu, na wystawie leżałomnóstwo dziwacznych nakryć głowy, które kobiety nosiły w niedzielę.Kapelusze, tak jak burka,stanowiły obowiązkowy element stroju kobiet chodzących do kościoła.Ponad ostrymi szczytamispadzistych dachów i okien mansardowych widać było wieżę zegarową ratusza.Omijali stosywiklinowych koszy na homary i ogromne wzgórki splątanych sieci rybackich.Szyprowiei marynarze wyładowywali zaopatrzenie z furgonetek i terenówek i przenosili je na trawleryi małe łodzie rybackie; dzień się dla nich jeszcze nie skończył.Musieli się przygotować dojutrzejszego rejsu.Nad głowami krążyły bez końca mewy, białe skrawki na tle niebieskiegonieba; chwytały ostatnie promienie słońca i wołały tęsknie do bogów.Na Point Street zatrzymali się przy wejściu do hotelu.Fin spojrzał wzdłuż tej zamkniętejdla ruchu ulicy, z jej ozdobnymi rabatami i kutymi w żelazie ławkami.Znana miejscowym jakoPasaż, Point Street w piątek i sobotę wieczorem roiła się od nastolatków w mniejszych lubwiększych grupach; pili piwo z puszek, palili trawkę, jedli smażone ryby albo burgery z knajpekserwujących te specjały.Z braku jakiejkolwiek innej rozrywki gromadzili się tutaj.Fin spędziłw ten sposób niejeden wieczór, wciśnięty w jakąś bramę z koleżankami chroniącymi się przeddeszczem, czekając, aż pojawią się starsi chłopcy z jedzeniem na wynos.Wydawało się towówczas ekscytujące, otwierało nieograniczone możliwości.Dziewczyny, drinki, może sztachz czyjegoś skręta.Jeśli człowiek zostawał do chwili, kiedy zamykano lokale, była szansa, żezobaczy bójkę.Może nawet dwie.Jeśli miał szczęście, dowiadywał się o jakiejś prywatce i znikałna długie godziny.Każde pokolenie podążało śladami poprzedniego, niczym duchy swoichojców.Albo matek.W tej chwili Pasaż był niemal opustoszały.Gunn podał Finowi jego torbę. Zobaczymy się rano, panie Macleod. Daj spokój.Postawię ci drinka, George.Gunn spojrzał na zegarek. No dobra.Jednego.Fin się zameldował i zostawił torbę w swoim pokoju.Kiedy zszedł na dół, Gunn zdążyłjuż zamówić dwa piwa.Drink-bar był o tej godzinie prawie wyludniony, ale z pubu na doledobiegał łomot muzyki i gwar głosów spragnieni rybacy i budowlańcy z nowo otwartej stoczniw Arnish wynagradzali sobie ciężki dzień harówki.Na ścianie wisiała tabliczka upamiętniającaskandal związany z osobą nieletniego księcia Walii, który podczas przerwy w szkolnym rejsie poHebrydach Zewnętrznych zamówił tu brandy.Czternastoletniego Karola wsadzono po cichu dosamochodu i odwieziono z powrotem do szkoły w Gordonstoun na stałym lądzie.Jak bardzoczasy się zmieniły. Udało się panu przejrzeć wszystkie materiały? spytał Gunn. Większość.Piwo było zimne i orzezwiające; Fin pociągnął zdrowo ze szklanki. Znalazł pan coś ciekawego? Tak, prawdę powiedziawszy.Zwiadek, który widział, jak Angel Macritchie udaje sięw kierunku przeciwnym niż Donna Murray tamtego wieczoru, kiedy została rzekomozgwałcona&Gunn zmarszczył czoło. Eachan Stewart domyślił się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
. Dobrze, że się zameldowaliście po autopsji rzucił ironicznie. Nie było czego przekazywać oznajmił Fin, a po chwili dodał: Szefie.Już dawno temu odkrył, że tępa bezczelność jest najlepszą odpowiedzią na sarkazmstarszych stopniem. Otrzymałem ustną informację od lekarza.Jest chyba kilka zbieżności ze sprawąz Edynburga. Smith przesunął się obok nich i stanął o stopień wyżej, żeby zniwelować różnicęwzrostu. Nieprzekonujących odparł Fin.Smith przyglądał mu się chwilę w zamyśleniu. Byłoby lepiej, gdyby miał pan jutro dla mnie coś przekonującego, Macleod.Bo nie chcętu pana widzieć dłużej, niż jest to konieczne.Jasne? Tak, szefie.Fin się odwrócił, ale tamten nie skończył. Komputer podał jeszcze jeden możliwy trop.Chcę, żeby sprawdził pan to z samegorana.Sierżant Gunn wyjaśni, o co chodzi. Ruszył na górę, pokonując po dwa stopnie naraz, nie oglądając się za siebie.Fin i Gunnzeszli na dół. Jeśli wysyła nas obu, to chyba nie przywiązuje do sprawy zbyt dużej wagi zauważyłFin.Gunn uśmiechnął się kwaśno. To pan powiedział, nie ja. Jakiś związek z Edynburgiem? dopytywał się Fin. Nie widzę. Więc o co chodzi?Gunn przytrzymał drzwi, puszczając go przodem; ruszyli obok baru w stronę tylnegowyjścia.Chylące się ku zachodowi słońce rzucało długie cienie na parking. Macritchie oberwał pół roku temu za kłusownictwo.Na wielkiej posiadłościw południowo-zachodniej części wyspy.Właścicielem jest Anglik.Pobierają cholerną fortunę zaprawo połowów łososia, więc facet pilnuje rzeki przed kłusownikami.Jakiś rok temu sprowadziłz Londynu pewnego gościa wagi ciężkiej.Były wojskowy.Zna pan ten typ.Bandzior, na dobrąsprawę.Gówno wie o wędkowaniu, ale jak już kogoś przyłapie, to nieszczęśnik popamięta to nacałe życie.Wyjęli torbę Fina z bagażnika. I przyłapał Macritchiego?Gunn zatrzasnął klapę, po czym ruszyli w stronę portu. Owszem, panie Macleod.I nie tylko.Macritchie był trochę sponiewierany, kiedy u naswylądował.Ale nie zamierzał składać skargi.Straciłby twarz, gdyby przyznał, że ktoś mudołożył.Nie był ułomkiem, ale tamten facet z Londynu to profesjonalista.Z takim nie ma sięwiększych szans, bez względu na rozmiary. No więc jaki jest tu związek? spytał Fin, ciesząc się na myśl, że ktoś sprawiłAngelowi lanie, ale nie bardzo wiedział, do czego Gunn zmierza. Około trzech tygodni temu ten facet z Londynu został napadnięty.W nocy, na terenieposiadłości.Było ich kilku, cała banda, wszyscy w maskach.Zdrowo oberwał.Na rogu Kenneth Street i Church Street minęli sklep prowadzony przez organizacjęcharytatywną.W witrynie wywieszono slogan: Targi Zwiatowe a gdzie pomoc?. Więc komputer w swojej nieskończonej mądrości uważa, że Macritchie zafundowałsobie mały rewanż.I co? Ten były żołnierz dowiaduje się o tym i go morduje? Mniej więcej, panie Macleod. Więc Smith uznał, że to dobry powód, by się nas pozbyć na jakiś czas. Na południowy zachód prowadzi ładna droga.Zna pan Uig? Bardzo dobrze, George.Urządzaliśmy tam w lecie pikniki.Puszczałem z ojcem latawcena plaży.Pamiętał kilometry płaskiego jak stół piasku, który ciągnął się między skalistymimackami aż do odległych falochronów.I wiatr, który porwał ich wykonanego własnoręcznielatawca ku niebotycznemu błękitowi.I uśmiech, marszczący ojcowską twarz, niebieskie oczykontrastujące ostro z głęboką letnią opalenizną.I pamiętał też rozczarowanie, ilekroć byłprzypływ i te połacie piasku kryły się pod sześćdziesięcioma centymetrami turkusowej wody, onizaś siedzieli wśród wydm i jedli kanapki.Woda w wewnętrznym porcie przybrała i łodzie zacumowane wzdłuż nabrzeża przyCromwell Street unosiły się wysoko, kiedy szli w stronę North Beach, mijając las masztów,radarów i anten satelitarnych.Stornoway ciągnęło się wzdłuż pasma lądu, który oddzielałwewnętrzny port od głębokich pirsów portu zewnętrznego, gdzie dokowały promy i tankowce.Hotel Crown, w którym mieszkał Fin, zajmował uprzywilejowane miejsce na cyplu, międzyPoint Street i North Beach, z widokiem na wewnętrzny port i Lews Castle.W przekonaniu Finaniewiele się tu zmieniło.Kilka lokali komercyjnych miało nowego właściciela, odmalowanofrontony paru sklepów.Sklep z kapeluszami wciąż stał na swoim miejscu, na wystawie leżałomnóstwo dziwacznych nakryć głowy, które kobiety nosiły w niedzielę.Kapelusze, tak jak burka,stanowiły obowiązkowy element stroju kobiet chodzących do kościoła.Ponad ostrymi szczytamispadzistych dachów i okien mansardowych widać było wieżę zegarową ratusza.Omijali stosywiklinowych koszy na homary i ogromne wzgórki splątanych sieci rybackich.Szyprowiei marynarze wyładowywali zaopatrzenie z furgonetek i terenówek i przenosili je na trawleryi małe łodzie rybackie; dzień się dla nich jeszcze nie skończył.Musieli się przygotować dojutrzejszego rejsu.Nad głowami krążyły bez końca mewy, białe skrawki na tle niebieskiegonieba; chwytały ostatnie promienie słońca i wołały tęsknie do bogów.Na Point Street zatrzymali się przy wejściu do hotelu.Fin spojrzał wzdłuż tej zamkniętejdla ruchu ulicy, z jej ozdobnymi rabatami i kutymi w żelazie ławkami.Znana miejscowym jakoPasaż, Point Street w piątek i sobotę wieczorem roiła się od nastolatków w mniejszych lubwiększych grupach; pili piwo z puszek, palili trawkę, jedli smażone ryby albo burgery z knajpekserwujących te specjały.Z braku jakiejkolwiek innej rozrywki gromadzili się tutaj.Fin spędziłw ten sposób niejeden wieczór, wciśnięty w jakąś bramę z koleżankami chroniącymi się przeddeszczem, czekając, aż pojawią się starsi chłopcy z jedzeniem na wynos.Wydawało się towówczas ekscytujące, otwierało nieograniczone możliwości.Dziewczyny, drinki, może sztachz czyjegoś skręta.Jeśli człowiek zostawał do chwili, kiedy zamykano lokale, była szansa, żezobaczy bójkę.Może nawet dwie.Jeśli miał szczęście, dowiadywał się o jakiejś prywatce i znikałna długie godziny.Każde pokolenie podążało śladami poprzedniego, niczym duchy swoichojców.Albo matek.W tej chwili Pasaż był niemal opustoszały.Gunn podał Finowi jego torbę. Zobaczymy się rano, panie Macleod. Daj spokój.Postawię ci drinka, George.Gunn spojrzał na zegarek. No dobra.Jednego.Fin się zameldował i zostawił torbę w swoim pokoju.Kiedy zszedł na dół, Gunn zdążyłjuż zamówić dwa piwa.Drink-bar był o tej godzinie prawie wyludniony, ale z pubu na doledobiegał łomot muzyki i gwar głosów spragnieni rybacy i budowlańcy z nowo otwartej stoczniw Arnish wynagradzali sobie ciężki dzień harówki.Na ścianie wisiała tabliczka upamiętniającaskandal związany z osobą nieletniego księcia Walii, który podczas przerwy w szkolnym rejsie poHebrydach Zewnętrznych zamówił tu brandy.Czternastoletniego Karola wsadzono po cichu dosamochodu i odwieziono z powrotem do szkoły w Gordonstoun na stałym lądzie.Jak bardzoczasy się zmieniły. Udało się panu przejrzeć wszystkie materiały? spytał Gunn. Większość.Piwo było zimne i orzezwiające; Fin pociągnął zdrowo ze szklanki. Znalazł pan coś ciekawego? Tak, prawdę powiedziawszy.Zwiadek, który widział, jak Angel Macritchie udaje sięw kierunku przeciwnym niż Donna Murray tamtego wieczoru, kiedy została rzekomozgwałcona&Gunn zmarszczył czoło. Eachan Stewart domyślił się [ Pobierz całość w formacie PDF ]