Pokrewne
- Strona Główna
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Znikajaca Wi Sagi o Elryku Tom V (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Joanna Chmielewska Lesio
- Masterton Graham Zakleci (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- cukrzycowo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastanawiałem się przez chwilę, bębniąc palcami po kierownicy.Główne wejście do Winter Sails było teraz zamknięte, wszystkie światła pogaszone.W oddali fale przyboju połyskiwały w ciemnościach fosforyzującym białym blaskiem.— O, do diabła — rzuciłem wreszcie.— Mam dosyć jak na jeden dzień.Prawdopodobnie mają gościa który nie chciał się ze mną spotkać.Nie wiem kto to, ale jestem zbyt głodny na to, by wrócić i go poznać.Rozejrzyjmy za kolacją, a potem, z pełnymi żołądkami, pomyślimy, co robić dalej.Zwolniłem hamulec i pomknęliśmy w noc.Marjorie martwiła i niepokoiła mnie zarazem.Są jednak momenty gdy uczucia rodzinne ustępują irytacji, zmęczeniu oraz pragnieniu podrywania urodziwych dziewczyn.Siedząc nad stekiem z sałatką w rozświetlonej blaskiem świec restauracji Cape Mode Motel, rozmawiałem z Anną o dżinnach, arabskich czarach i tajemniczym zachowaniu Marjorie.Po drodze zajechaliśmy na lotnisko w Hyannis po walizkę Anny, dzięki czemu mogła ubrać się w coś stosowniejszego niż strój pogrzebowy.Miała teraz na sobie prostą, białą suknię wieczorową, długą i lśniącą, która odsłaniała jej opalone ramiona i dekolt.W restauracji było mnóstwo kalifornijskiego burgunda oraz gorących bułeczek.Była też muzyka, śmiech, pluszowy wystrój sali i realność.Po przeżyciach dzisiejszego dnia oboje z Anną bardzo tej realności potrzebowaliśmy.— Spójrz na to w ten sposób — zaproponowałem, przeżuwając solidny kęs steku.— Tylko dlatego, że Max Greaves miał w domu Dzban Dżinnów, nie możemy powiedzieć, że dzban ponosi odpowiedzialność za jego zachowanie.Jeśli chcesz znać moje zdanie, to uważam, że było na odwrót.Max postradał zmysły i chciał, aby wszyscy myśleli, iż to sprawa dzbana.Anna wzruszyła ramionami.— Nie wiem.Usiłuję zachować otwarty umysł.Musisz przyznać, że zadał sobie masę trudu, by zapieczętować drzwi zgodnie z oryginalnym, starożytnym rytuałem.— Oczywiście, że tak.Ekscentrycy zawsze tak robią.Mają słabość do detali.Co jakiś czas wydawało mu się, że jest pewnie, że jest perskim czarnoksiężnikiem z piątego stulecia przed naszą erą.— Chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o tych twarzach — powiedziała Anna.— O jakich twarzach?— Portrety, fajka, wszystkie te magazyny z powycinanymi ilustracjami.być No i jego własna twarz.Przecież musi być jakaś przyczyna.— Zawsze możemy spytać doktora Jannsa— Czy to lekarz tej rodziny?Skinąłem głową.— Opiekował się Maxem i Marjorie przez wiele lat.Myślę, że gdybym z nim odpowiednio porozmawiał, mógłby mi powiedzieć, co się wtedy stało.Kiedyś przebywając w Winter Sails zapadłem na odrę i chyba się z nim wówczas zaprzyjaźniłem.Jest bardzo zasadniczy, ale jeśli mu powiem, że martwię się o Marjorie…Anna posypała swoją porcję czarnym pieprzem.— No cóż, warto spróbować.Jeżeli to zrobisz, ja porozmawiam z profesorem Qualtem z New Bedford.— Qualt? Kto to taki?— Musiałeś słyszeć o Gordonie Qualcie.To największy amerykański autorytet w dziedzinie starożytnego folkloru i kultury środkowego Wschodu.— Dlaczego, do diabła, miałem o nim słyszeć? Anna uśmiechnęła się.— Nie bądź taki urażony.Pisano o nim niedawno w gazetach, kiedy podniosła się wrzawa wokół przemytu marmurowych zabytków z Iraku.Jest zwolennikiem pozostawienia wszystkich skarbów kultury w miejscach, w których zostały stworzone.Nabiłem na widelec kawałek marynaty.— Całkowicie się z nim zgadzam.Nie mogę patrzeć, jak ludzie tracą swoje marmury.— Jesteś niemożliwy — parsknęła śmiechem Anna.— Cieszę się, że poznałam twoje prawdziwe oblicze, zanim poprosiłam cię o odczytanie mojej przyszłości.Gotowa byłam w taką wróżbę uwierzyć.— Chciałaś prosić, abym odczytał twe przeznaczenie?Zwróciła ku mnie duże, lisie oczy.Iskrzyły się w łagodnym blasku świec, a mnie ogarnęło przeświadczenie, że w tej chwili myśli o tym, by odegrać przede mną przedstawienie.Nie pytajcie mnie, jak ja to robię.Był to po prostu przebłysk intuicji, jaki od czasu do czasu zdarza się nam, jasnowidzom.— W takim razie — podjąłem — nie wolno ci dopuścić, by moja podejrzliwa natura zbyła cię na później.Musisz jednak wiedzieć, że przepowiadam bardzo podły los.— Czy przepowiesz mój?— Jasne.Co tylko zechcesz.Wróżenie z dłoni, Tarot, liście herbaty, a może kryształowa kula? Umiem czytać nawet z guza na głowie.Roześmiała się.— W czym jesteś najlepszy?— Pokażę ci, gdy przepowiem twoją przyszłość.Skończyliśmy stek.Na deser zamówiłem kawę po irlandzku.Orkiestra zagrała przesłodzoną wersję „Samby Pa Ti”.Przy sąsiednim stoliku siedział wąsaty mężczyzna w krzykliwym krawacie i co chwila wybuchał nieopanowanym śmiechem.Obok nas przeszła chwiejnym krokiem starsza kobieta w purpurowych spodniach narciarskich i srebrnych pantoflach.Miała pomalowane na zielono, siwiejące włosy, uczesane w kształt ula.Jej mąż, ubrany w żółto–czerwoną kratę przypominał gościa z drukowanych w „Sunday Times” dowcipów.— Jakim człowiekiem jest Qualt? — zapytałem Anny.— Czy znasz go osobiście? Myślisz, że nam pomoże?— Jest bardzo wrażliwy i mądry.Kochałam się w nim podczas studiów na uniwersytecie.Sądzę, że Qualt jest jedną z przyczyn, dla których robię obecnie to, co robię.Zawsze interesowałam się starożytnością, ale dopiero on ukierunkował mnie na sprawę zwrócenia zabytków Środkowego Wschodu ich prawowitym właścicielom.Zapaliłem papierosa.— Nad czym pracuje w tej chwili? Zamierza zwrócić Manhattan Indianom?— Manhattan został kupiony, podczas gdy większość skarbów Środkowego Wschodu po prostu skradziono.Zakaszlałem.— Dla mnie nie robi różnicy, gdzie takie antyki się znajdują.Dopóki ludzie mogą je oglądać, nie widzę żadnego problemu.— Jest to kwestia dziedzictwa narodowego.— Pociągnęła łyk kawy.— Jakbyś się czuł, gdyby jakiś Irlandczyk zabrał Statuę Wolności i ustawił ją u wejścia do Zatoki Perskiej?— Śmiertelnie bym się obraził.Przeżyłem w tym mieście prawie całe życie, ale nie miałem jeszcze okazji jej odwiedzić.Jeżeli nie mogę znaleźć czasu na wycieczkę na Liberty Island, to skąd u diabła miałbym go mieć na dotarcie do Zatoki Perskiej?— Tak więc — powiedziała Anna — masz ogólny obraz tego, co usiłuje zrobić profesor Qualt.Wierzy, że dla każdego kraju niezwykle ważna jest świadomość dziedzictwa kulturowego i posiadanie skarbów przeszłości we własnych granicach.Mówi, że w ten sposób tworzy się historyczną kontynuację narodu.Pociągnąłem nosem.— Co do mnie to w tej chwili najbardziej interesuje mnie kontynuacja kawy po irlandzku.Jesteś gotowa na jeszcze jedną?— Będę pijana.— Oczywiście, że tak.Przecież po to się ją pije.Po skończonym posiłku rozsiedliśmy się w hallu i zamówiliśmy jeszcze po kieliszku.Pomiędzy nami działało pewne przyciąganie, oboje byliśmy jednak zupełnie pewni, że tej nocy nie pójdziemy razem do łóżka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Zastanawiałem się przez chwilę, bębniąc palcami po kierownicy.Główne wejście do Winter Sails było teraz zamknięte, wszystkie światła pogaszone.W oddali fale przyboju połyskiwały w ciemnościach fosforyzującym białym blaskiem.— O, do diabła — rzuciłem wreszcie.— Mam dosyć jak na jeden dzień.Prawdopodobnie mają gościa który nie chciał się ze mną spotkać.Nie wiem kto to, ale jestem zbyt głodny na to, by wrócić i go poznać.Rozejrzyjmy za kolacją, a potem, z pełnymi żołądkami, pomyślimy, co robić dalej.Zwolniłem hamulec i pomknęliśmy w noc.Marjorie martwiła i niepokoiła mnie zarazem.Są jednak momenty gdy uczucia rodzinne ustępują irytacji, zmęczeniu oraz pragnieniu podrywania urodziwych dziewczyn.Siedząc nad stekiem z sałatką w rozświetlonej blaskiem świec restauracji Cape Mode Motel, rozmawiałem z Anną o dżinnach, arabskich czarach i tajemniczym zachowaniu Marjorie.Po drodze zajechaliśmy na lotnisko w Hyannis po walizkę Anny, dzięki czemu mogła ubrać się w coś stosowniejszego niż strój pogrzebowy.Miała teraz na sobie prostą, białą suknię wieczorową, długą i lśniącą, która odsłaniała jej opalone ramiona i dekolt.W restauracji było mnóstwo kalifornijskiego burgunda oraz gorących bułeczek.Była też muzyka, śmiech, pluszowy wystrój sali i realność.Po przeżyciach dzisiejszego dnia oboje z Anną bardzo tej realności potrzebowaliśmy.— Spójrz na to w ten sposób — zaproponowałem, przeżuwając solidny kęs steku.— Tylko dlatego, że Max Greaves miał w domu Dzban Dżinnów, nie możemy powiedzieć, że dzban ponosi odpowiedzialność za jego zachowanie.Jeśli chcesz znać moje zdanie, to uważam, że było na odwrót.Max postradał zmysły i chciał, aby wszyscy myśleli, iż to sprawa dzbana.Anna wzruszyła ramionami.— Nie wiem.Usiłuję zachować otwarty umysł.Musisz przyznać, że zadał sobie masę trudu, by zapieczętować drzwi zgodnie z oryginalnym, starożytnym rytuałem.— Oczywiście, że tak.Ekscentrycy zawsze tak robią.Mają słabość do detali.Co jakiś czas wydawało mu się, że jest pewnie, że jest perskim czarnoksiężnikiem z piątego stulecia przed naszą erą.— Chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o tych twarzach — powiedziała Anna.— O jakich twarzach?— Portrety, fajka, wszystkie te magazyny z powycinanymi ilustracjami.być No i jego własna twarz.Przecież musi być jakaś przyczyna.— Zawsze możemy spytać doktora Jannsa— Czy to lekarz tej rodziny?Skinąłem głową.— Opiekował się Maxem i Marjorie przez wiele lat.Myślę, że gdybym z nim odpowiednio porozmawiał, mógłby mi powiedzieć, co się wtedy stało.Kiedyś przebywając w Winter Sails zapadłem na odrę i chyba się z nim wówczas zaprzyjaźniłem.Jest bardzo zasadniczy, ale jeśli mu powiem, że martwię się o Marjorie…Anna posypała swoją porcję czarnym pieprzem.— No cóż, warto spróbować.Jeżeli to zrobisz, ja porozmawiam z profesorem Qualtem z New Bedford.— Qualt? Kto to taki?— Musiałeś słyszeć o Gordonie Qualcie.To największy amerykański autorytet w dziedzinie starożytnego folkloru i kultury środkowego Wschodu.— Dlaczego, do diabła, miałem o nim słyszeć? Anna uśmiechnęła się.— Nie bądź taki urażony.Pisano o nim niedawno w gazetach, kiedy podniosła się wrzawa wokół przemytu marmurowych zabytków z Iraku.Jest zwolennikiem pozostawienia wszystkich skarbów kultury w miejscach, w których zostały stworzone.Nabiłem na widelec kawałek marynaty.— Całkowicie się z nim zgadzam.Nie mogę patrzeć, jak ludzie tracą swoje marmury.— Jesteś niemożliwy — parsknęła śmiechem Anna.— Cieszę się, że poznałam twoje prawdziwe oblicze, zanim poprosiłam cię o odczytanie mojej przyszłości.Gotowa byłam w taką wróżbę uwierzyć.— Chciałaś prosić, abym odczytał twe przeznaczenie?Zwróciła ku mnie duże, lisie oczy.Iskrzyły się w łagodnym blasku świec, a mnie ogarnęło przeświadczenie, że w tej chwili myśli o tym, by odegrać przede mną przedstawienie.Nie pytajcie mnie, jak ja to robię.Był to po prostu przebłysk intuicji, jaki od czasu do czasu zdarza się nam, jasnowidzom.— W takim razie — podjąłem — nie wolno ci dopuścić, by moja podejrzliwa natura zbyła cię na później.Musisz jednak wiedzieć, że przepowiadam bardzo podły los.— Czy przepowiesz mój?— Jasne.Co tylko zechcesz.Wróżenie z dłoni, Tarot, liście herbaty, a może kryształowa kula? Umiem czytać nawet z guza na głowie.Roześmiała się.— W czym jesteś najlepszy?— Pokażę ci, gdy przepowiem twoją przyszłość.Skończyliśmy stek.Na deser zamówiłem kawę po irlandzku.Orkiestra zagrała przesłodzoną wersję „Samby Pa Ti”.Przy sąsiednim stoliku siedział wąsaty mężczyzna w krzykliwym krawacie i co chwila wybuchał nieopanowanym śmiechem.Obok nas przeszła chwiejnym krokiem starsza kobieta w purpurowych spodniach narciarskich i srebrnych pantoflach.Miała pomalowane na zielono, siwiejące włosy, uczesane w kształt ula.Jej mąż, ubrany w żółto–czerwoną kratę przypominał gościa z drukowanych w „Sunday Times” dowcipów.— Jakim człowiekiem jest Qualt? — zapytałem Anny.— Czy znasz go osobiście? Myślisz, że nam pomoże?— Jest bardzo wrażliwy i mądry.Kochałam się w nim podczas studiów na uniwersytecie.Sądzę, że Qualt jest jedną z przyczyn, dla których robię obecnie to, co robię.Zawsze interesowałam się starożytnością, ale dopiero on ukierunkował mnie na sprawę zwrócenia zabytków Środkowego Wschodu ich prawowitym właścicielom.Zapaliłem papierosa.— Nad czym pracuje w tej chwili? Zamierza zwrócić Manhattan Indianom?— Manhattan został kupiony, podczas gdy większość skarbów Środkowego Wschodu po prostu skradziono.Zakaszlałem.— Dla mnie nie robi różnicy, gdzie takie antyki się znajdują.Dopóki ludzie mogą je oglądać, nie widzę żadnego problemu.— Jest to kwestia dziedzictwa narodowego.— Pociągnęła łyk kawy.— Jakbyś się czuł, gdyby jakiś Irlandczyk zabrał Statuę Wolności i ustawił ją u wejścia do Zatoki Perskiej?— Śmiertelnie bym się obraził.Przeżyłem w tym mieście prawie całe życie, ale nie miałem jeszcze okazji jej odwiedzić.Jeżeli nie mogę znaleźć czasu na wycieczkę na Liberty Island, to skąd u diabła miałbym go mieć na dotarcie do Zatoki Perskiej?— Tak więc — powiedziała Anna — masz ogólny obraz tego, co usiłuje zrobić profesor Qualt.Wierzy, że dla każdego kraju niezwykle ważna jest świadomość dziedzictwa kulturowego i posiadanie skarbów przeszłości we własnych granicach.Mówi, że w ten sposób tworzy się historyczną kontynuację narodu.Pociągnąłem nosem.— Co do mnie to w tej chwili najbardziej interesuje mnie kontynuacja kawy po irlandzku.Jesteś gotowa na jeszcze jedną?— Będę pijana.— Oczywiście, że tak.Przecież po to się ją pije.Po skończonym posiłku rozsiedliśmy się w hallu i zamówiliśmy jeszcze po kieliszku.Pomiędzy nami działało pewne przyciąganie, oboje byliśmy jednak zupełnie pewni, że tej nocy nie pójdziemy razem do łóżka [ Pobierz całość w formacie PDF ]