Pokrewne
- Strona Główna
- May Peter Wyspa Lewis 2 Czlowiek z Wyspy Lewis
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- Darwin Karol O powstawaniu gatunków drogš doboru naturalnego (1)
- dumas aleksander karol szalony
- Kautsky Karol Z dziejow kosciola
- May Peter Wyspa Lewis 1 Czarny Dom
- Lackey Mercedes Dixon Larry Trylogia wojen magow 2 Bialy Gryf
- PST pentool
- Feist Raymond E Mistrz magii (SCAN dal 735)
- Cammilleri Rino Inkwizytor (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- freerunner.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wagner wskazał na don Fernanda i Mindrella, którzy stali obok niego.Tłumacz, który pośredniczył w rozmowie, nie miał — jak wiadomo — pojęcia o tym, że zbiegowie znajdują się na pokładzie.Był w najwyższym stopniu przerażony.— Cóżeś uczynił, o panie — szepnął kapitanowi.— I sobie, i mnie zgotowałeś zgubę.Sułtan i emir zemszczą się straszliwie.— Nie boję się ich zemsty.— Ale ja często bywam w Zejli i Berberze.— Więc przestaniesz bywać.— Poniosę wielkie straty.— Może ci wynagrodzę…— Mimo to nie chcę w tej sprawie być tłumaczem.— Nie jesteś potrzebny, sam będę mówił.Zdanie to wypowiedział hrabia, podchodząc do relingu.Sułtan zobaczył go teraz dokładnie i zawołał:— Allach! To oni! Rozkazuję wam wziąć mnie z powrotem na pokład.— Ani nam to w głowie!— Więc zejdźcie do mnie.Rozkazuję!— Zwariowałeś!? Rozkazujesz? Jesteśmy wolnymi ludźmi.— Jesteście łotrami! Gdzie moje pieniądze i skarby?— Tutaj, na statku.— Wydajcie je!— Nie bądź śmieszny.Chrześcijański hrabia musiał ci służyć przez tyle lat, wziął więc sobie od ciebie odpowiednią zapłatę.Bądź zdrów i nie zapominaj nauczki, którą dziś otrzymałeś!Wściekłość sułtana była tak wielka, że nie mógł powiedzieć ani słowa.Wydał tylko kilka dźwięków.Wyręczył go emir, wołając:— Rozkazuję ci wziąć nas na pokład! A może was zmusić?— Spróbuj! — uśmiechnął się hrabia.— Sułtan wystawił mi pismo, w którym stwierdza, że otrzymam nagrodę.— Weź ją od niego.Warunki zostały spełnione.Miałeś otrzymać kawę wtedy, gdy my będziemy w rękach kapitana.Chwila ta nadeszła, żądaj nagrody.— Psie! — zaklął Arab.— Oszukaliście nas!— Ale wy nas nie.Bądźcie zdrowi! Emir rozkazał swoim ludziom:— Wiosła do rąk! Przybić do statku! Jednocześnie kapitan zakomenderował:— Stawiać żagle, przełożyć ster!Załoga wykonała rozkaz.Gdy łódź zbliżyła się do statku, wskutek jego nagłego zwrotu nastąpiło zderzenie.Łódź przewróciła się i wszyscy wpadli do wody.Widać było z pokładu, jak starają się dopłynąć do brzegu.— Tyran pęka ze złości! — cieszył się hrabia.— Biada tym, na których wyładuje swój gniew!— Spotka ich to samo, co mnie, gdy przybędę do Zejli — biadolił tłumacz.— Emir wtrąci mnie do więzienia.— Najlepszym rozwiązaniem będzie, jeżeli nie pojedziesz więcej do Zejli.Straty wynagrodzę ci w zupełności.Wyspa na oceanieOkręt wypłynął w morze.Wkrótce przybył do Adenu, gdzie wysadzono na ląd tłumacza, Somalijczyków i Abisyńczyka, hojnie ich obdarowawszy.„Syrena” płynęła teraz na wschód, ku Indiom, by w Kalkucie mogli wysiąść pozostali pasażerowie.Rozmawiano podczas podróży niewiele, każdy zajęty był własnymi myślami.Dni schodziły podróżnym i załodze na odpoczynku, prowadzenie bowiem okrętu przy pomyślnym wietrze nie wymagało wielkiego wysiłku.Wieczorami wszyscy zbierali się na pokładzie i snuli plany na przyszłość.Wagner był prostym, uczciwym człowiekiem, o czułym sercu.Dopisywał mu świetny humor, bo cieszył się, że wyratował nieszczęsnych zbiegów i zrobił w Zejli doskonały interes.Hrabia zdał sobie sprawę, że dalsza pomoc kapitana może przynieść jemu i towarzyszom nieocenione korzyści.Postanowił więc wtajemniczyć go w przeżycia wszystkich bohaterów historii rodu Rodrigandów.Wagner słuchał opowieści uważnie, nie przerywając.Częste, gwałtowne wypluwanie tytoniu, który żuł bez przerwy, zdradzało tylko, że słowa hrabiego robią na nim wrażenie.Gdy don Fernando skończył, Wagner przeszedł się kilkakrotnie po pokładzie, po czym zawołał:— Niebywałe! Wstrętne! Straszne! Czy cała pańska istota nie woła: zemsty, zemsty?— Oczywiście.Z pewnością zemścimy się, jeżeli te łotry jeszcze żyją.— Jeszcze żyją? Takie kanalie nie umierają łatwo, don Fernando.Idę o zakład, że nie smażą się w piekle.Co pan zamierza zrobić, don Fernando?— Chcemy się dostać do Kalkuty.— Aby wynająć statek?— Albo kupić.W tym celu zabrałem przecież skarby sułtana.Czy zna się pan, kapitanie, na prowadzeniu parowca?— Tak! Główna rzecz to dobry maszynista, bo z maszyną kapitan ma niewiele do czynienia.Dlaczego pan pyta o to?— Ponieważ mam zaufanie do pana.Chciałbym, aby senior zawiózł nas na wyspę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Wagner wskazał na don Fernanda i Mindrella, którzy stali obok niego.Tłumacz, który pośredniczył w rozmowie, nie miał — jak wiadomo — pojęcia o tym, że zbiegowie znajdują się na pokładzie.Był w najwyższym stopniu przerażony.— Cóżeś uczynił, o panie — szepnął kapitanowi.— I sobie, i mnie zgotowałeś zgubę.Sułtan i emir zemszczą się straszliwie.— Nie boję się ich zemsty.— Ale ja często bywam w Zejli i Berberze.— Więc przestaniesz bywać.— Poniosę wielkie straty.— Może ci wynagrodzę…— Mimo to nie chcę w tej sprawie być tłumaczem.— Nie jesteś potrzebny, sam będę mówił.Zdanie to wypowiedział hrabia, podchodząc do relingu.Sułtan zobaczył go teraz dokładnie i zawołał:— Allach! To oni! Rozkazuję wam wziąć mnie z powrotem na pokład.— Ani nam to w głowie!— Więc zejdźcie do mnie.Rozkazuję!— Zwariowałeś!? Rozkazujesz? Jesteśmy wolnymi ludźmi.— Jesteście łotrami! Gdzie moje pieniądze i skarby?— Tutaj, na statku.— Wydajcie je!— Nie bądź śmieszny.Chrześcijański hrabia musiał ci służyć przez tyle lat, wziął więc sobie od ciebie odpowiednią zapłatę.Bądź zdrów i nie zapominaj nauczki, którą dziś otrzymałeś!Wściekłość sułtana była tak wielka, że nie mógł powiedzieć ani słowa.Wydał tylko kilka dźwięków.Wyręczył go emir, wołając:— Rozkazuję ci wziąć nas na pokład! A może was zmusić?— Spróbuj! — uśmiechnął się hrabia.— Sułtan wystawił mi pismo, w którym stwierdza, że otrzymam nagrodę.— Weź ją od niego.Warunki zostały spełnione.Miałeś otrzymać kawę wtedy, gdy my będziemy w rękach kapitana.Chwila ta nadeszła, żądaj nagrody.— Psie! — zaklął Arab.— Oszukaliście nas!— Ale wy nas nie.Bądźcie zdrowi! Emir rozkazał swoim ludziom:— Wiosła do rąk! Przybić do statku! Jednocześnie kapitan zakomenderował:— Stawiać żagle, przełożyć ster!Załoga wykonała rozkaz.Gdy łódź zbliżyła się do statku, wskutek jego nagłego zwrotu nastąpiło zderzenie.Łódź przewróciła się i wszyscy wpadli do wody.Widać było z pokładu, jak starają się dopłynąć do brzegu.— Tyran pęka ze złości! — cieszył się hrabia.— Biada tym, na których wyładuje swój gniew!— Spotka ich to samo, co mnie, gdy przybędę do Zejli — biadolił tłumacz.— Emir wtrąci mnie do więzienia.— Najlepszym rozwiązaniem będzie, jeżeli nie pojedziesz więcej do Zejli.Straty wynagrodzę ci w zupełności.Wyspa na oceanieOkręt wypłynął w morze.Wkrótce przybył do Adenu, gdzie wysadzono na ląd tłumacza, Somalijczyków i Abisyńczyka, hojnie ich obdarowawszy.„Syrena” płynęła teraz na wschód, ku Indiom, by w Kalkucie mogli wysiąść pozostali pasażerowie.Rozmawiano podczas podróży niewiele, każdy zajęty był własnymi myślami.Dni schodziły podróżnym i załodze na odpoczynku, prowadzenie bowiem okrętu przy pomyślnym wietrze nie wymagało wielkiego wysiłku.Wieczorami wszyscy zbierali się na pokładzie i snuli plany na przyszłość.Wagner był prostym, uczciwym człowiekiem, o czułym sercu.Dopisywał mu świetny humor, bo cieszył się, że wyratował nieszczęsnych zbiegów i zrobił w Zejli doskonały interes.Hrabia zdał sobie sprawę, że dalsza pomoc kapitana może przynieść jemu i towarzyszom nieocenione korzyści.Postanowił więc wtajemniczyć go w przeżycia wszystkich bohaterów historii rodu Rodrigandów.Wagner słuchał opowieści uważnie, nie przerywając.Częste, gwałtowne wypluwanie tytoniu, który żuł bez przerwy, zdradzało tylko, że słowa hrabiego robią na nim wrażenie.Gdy don Fernando skończył, Wagner przeszedł się kilkakrotnie po pokładzie, po czym zawołał:— Niebywałe! Wstrętne! Straszne! Czy cała pańska istota nie woła: zemsty, zemsty?— Oczywiście.Z pewnością zemścimy się, jeżeli te łotry jeszcze żyją.— Jeszcze żyją? Takie kanalie nie umierają łatwo, don Fernando.Idę o zakład, że nie smażą się w piekle.Co pan zamierza zrobić, don Fernando?— Chcemy się dostać do Kalkuty.— Aby wynająć statek?— Albo kupić.W tym celu zabrałem przecież skarby sułtana.Czy zna się pan, kapitanie, na prowadzeniu parowca?— Tak! Główna rzecz to dobry maszynista, bo z maszyną kapitan ma niewiele do czynienia.Dlaczego pan pyta o to?— Ponieważ mam zaufanie do pana.Chciałbym, aby senior zawiózł nas na wyspę [ Pobierz całość w formacie PDF ]