[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Logi.Wzrok Adriana powędrował w miejsce wskazane długim szponiasty m palceminformaty ka. Na co patrzę?Generał zabrał kartkę i spojrzał na zegarek. Kiedy zadzwonią z dy żurki, lecisz po pizze.Dla ciebie zamówiłem carbonarę. Nawpierdalałem się w McDonaldzie  odparł Młody.Na stanowisku zaszeleściły papiery, sporo się tego nazbierało. Miesiąc temu przez półtorej godziny nie wy łączy ł tej swojej komórki.Dał ciała  wy jaśniłGenerał. I co teraz?  zapy tał niepewnie Młody.Spec od komputerów westchnął z politowaniem. Mamy dane z BTS-ów.Delikwent w końcu wy łączy ł komórkę, ale trasa by ła dosy ć długa.Istnieje bardzo mało telefonów, które pokonały identy czną drogę w ty m samy m czasie.A taknaprawdę liczy my na to, że ty lko dwa.Trefna komórka i pry watny telefon delikwenta.Wy słałemte dane do operatorów.Czekamy na odpowiedz. Spojrzał na zegarek.Aparat stacjonarny na biurku zaterkotał. Idziesz po pizzę  rozkazał Generał.Oszołomiony Mączka nie protestował.Pizza smakuje okropnie.Grube ciasto w niczy m nie przy pomina cienkiego placka, jakie serwująw lepszy ch warszawskich pizzeriach.Maks leży ze zgagą na łóżku, z nogami na poduszkach, boobrzęki.Cholerny ksenomorf coraz bardziej daje mu w kość.Czy tał o ty m w internecie.We krwikrążą hormony, między inny mi taki, który powoduje rozluznianie więzadeł, wszy stko po to, żebyułatwić małemu cudowi przy jście na nieprzy jazny świat.Brzuch Maksa jest niety powy, mały,ale i tak pęcherz protestuje, co chwila trzeba wstawać na siku, a podczas wstawania w doleodzy wa się gdzieś blisko spojenia łonowego ból.Wiadomo, że to kolejny prezent od intruza.Noi coraz bardziej swędzi.Przy pomina sobie zalecenia lekarki, że powinien rozciągniętą skóręsmarować, ale on wszelkie mazidła ma w głębokim poważaniu.Czy li w dupie.Wstaje z trudem, kuli się na łóżku, żeby przeczekać ból, co zwraca uwagę rozłożonegow fotelu Magika. Dobrze się czujesz?  py ta kolega z troską. Tak, awruk, bajecznie  stęka i wreszcie rusza do kibla.Chwila sam na sam ze strumieniem moczu lejącego się do miski klozetowej.Raj.Hif się nie pokazuje, waruje jak pies przy oknie w kory tarzu, z lornetką przy oczach.Powinienzałatwić sobie gogle z noktowizorem, wy glądałby jak wielki robak.Gdzieś w odwodzie mają oddział anty terrory stów z komendy w Szczecinie.Pewnie siedzą w Kamieniu Pomorskim albow Między zdrojach.Godzina drogi.Trochę za daleko.Ale oni nie mają żadnej pewności, że siedząprzy odpowiedniej dziupli.Czas mija, a Maks czuje się coraz gorzej.Ból w podbrzuszu nieprzechodzi, a do tego od paru dni męczą go zaparcia.Ciąża jak marzenie.Pierwszą my ślą Glisty po ucieczce by ło polecieć do najbliższego komisariatu.Nie ty lko po to,żeby zgłosić porwanie, ale przede wszy stkim wy tłumaczy ć, że nie stawił się na Malczewskiegonie z własnej winy.Dlaczego więc teraz siedział w oplu merivie i pędził w stronę Wy brzeża?Kiedy w nocy z niedzieli na poniedziałek wy mknął się z pomieszczenia z pojemnikiem namleko dla cieląt, w który m przetrzy my wano go z tą małą siksą, przede wszy stkim chciał dotrzećdo najbliższej drogi.Nie miał pojęcia, gdzie się znajduje; podejrzewał, że w którejśz podwarszawskich wsi.Wciąż oglądał się za siebie, czy w gospodarstwie, w który m go więziono,włączy ł się alarm, zapalają się światła, czy puścili za nim psy.Psy owszem, ujadały, alenajwy razniej z boksu albo z łańcuchów.Pół godziny szedł boczną drogą, poty kając się o dziury w asfalcie, i nie minął go nawetmotorower.Napotkał za to kierunkowskaz z napisem  Guzowatka 3 km.Nie kojarzy ł nazwy, aleskręcił w tamtą stronę z nadzieją, że dojdzie do jakiegoś rozpoznawalnego miejsca albo znajdzieprzy stanek PKS.Na początku dokuczał mu chłód.Ochronna warstwa tłuszczu ostatnio nieco stopniała, dlategonarzucił sobie ostre tempo.Ruch go rozgrzał.Po godzinny m marszu w ciemnościach zobaczy łpierwsze zabudowania.Pewnie ta Guzowatka, pomy ślał.Na drodze rozbły sły smugi reflektorów,więc przy warł do przy drożnej lipy.Samochód zwolnił, a Glista poczuł się jak wy stawione naodstrzał zwierzę, które wy brało zby t słabą kry jówkę.Na wy sokości drzewa wóz znowu zredukowałprędkość, a w końcu stanął.W kabinie zapaliła się lampka, Roman zobaczy ł ły są głowę mężczy zny, na okopięćdziesięciokilkuletniego, z parodniowy m zarostem, ubranego w szary T-shirt [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl