[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lekkomyślność, zmysłowość, nieprzyzwoitość, przerażające nieuctwo i nieskończona płytkość – oto cechy sceny amerykańskiej, dążącej do zwyrodnienia pod wpływem władzy żydowskiej.Jest to istotna przyczyna powstania „Małych teatrów" w licznych miastach amerykańskich.Sztuka dramatyczna, wygnana z teatrów przez Żydów, znalazła przytułek w tysiącach kół dramatycznych w Stanach Zjednoczonych.Ludzie nie mogą oglądać sztuk dramatycznych; dlatego też czytają je.Sztuk grywanych obecnie w teatrach czytać nie można wcale, podobnie jak słów do modnych piosenek, gdyż nie posiadają one żadnego sensu.Ludzie, pragnący widzieć prawdziwe sztuki, a nie mogą, ponieważ żydowscy aktorzy ich nie grają, tworzą własne małe kluby dramatyczne w stodołach i kościołach, w szkołach i salach przygodnych.Dramat uciekł od swych eksploatatorów i znalazł schronienie wśród przyjaciół.Zmiany, które Żydzi wprowadzili do teatru i które każdy przeciętnie spostrzegawczy meloman może naocznie stwierdzić, sprowadzają się do czterech kategorii.Po pierwsze rozwinęli oni stronę mechaniczną, przez co zdolności ludzkie i talent stały się mniej konieczne.Scena stała się wskutek tego „realistyczną", zamiast interpretacyjną.Wielcy artyści potrzebowali bardzo niewielkiej maszynerii; aktorzy i aktorki w sztukach wystawianych przez żydowskich dyrektorów są bez maszynerii zgoła bezradni.W ogromnej większości sztuk współczesnych część mechaniczna tłumi i zaciemnia grę aktorską.Dzieje się to dla dwóch przyczyn: wiedząc, że dobrzy aktorzy są obecnie rzadkością, wiedząc, że polityka żydowska zabija talent, wiedząc może przede wszystkim, że dobrzy aktorzy obciążają dochody, Żydzi wolą umieszczać swoje zaufanie i pieniądze w drzewie, płótnie, farbie, materii i świecidłach, z których są zrobione dekoracje i kostiumy.Drzewo i farba nie dadzą im nigdy odczuć pogardy dla ich plugawych ideałów ani oburzenia z powodu zdradzenia pokładanego w nich zaufania.Toteż dziś, gdy idziemy do teatru, widzimy potoki barw, zwoje koronek i bielizny, oszałamiające efekty światła i ruchu, lecz nie idee; widzimy mnóstwo funkcjonariuszy scenicznych, a bardzo niewielu aktorów.Jest musztra i są tańce bez końca, ale nie ma dramatu.Jest jeden przejaw wpływu żydowskiego w teatrze amerykańskim, którym chwalą się Żydzi i który istotnie jest całkowicie ich zasługą.Wprowadzili oni do teatru blask zewnętrzny, a pozbawili go głębszej treści wewnętrznej.Sprawili, że publiczność amerykańska może zapamiętać tytuły sztuk, nie będąc zdolną do zapamiętania ich treści.Pamiętamy nazwę grupy, ale nie możemy sobie przypomnieć ani jednej z tej grupy jednostki.Żydzi przeprowadzili tę zmianę doskonale, nikt jednak nie może twierdzić, aby zmiana ta stanowiła krok naprzód; na ogół biorąc, jest to objaw poważnego i szkodliwego regresu.Po wtóre, Żydom należy przypisać zasługę wprowadzenia na scenę amerykańską wschodniej zmysłowości.Najżarliwszy obrońca Żyda nie może temu zaprzeczyć, bowiem fakt ten mamy przed oczyma, i każdy, kto tylko chce widzieć, może to stwierdzić z łatwością.Stopniowo i powoli poziom plugawego zalewu podnosił się w murach teatru amerykańskiego, aż go dziś zalał zupełnie.Jest niezaprzeczoną prawdą, że obecnie widzimy więcej pospolitej nieprzyzwoitości w teatrach, przeznaczonych dla wyższych warstw społecznych, niżby policja dozwoliła kiedykolwiek w przedstawieniach przeznaczonych dla tłumów.Widocznie w najniższych warstwach społecznych należy powstrzymać wybuchy ich niższej natury, lecz klasy wyższe mogą bezkarnie przekraczać dozwolone granice.Jedyną różnicę pomiędzy złem zakazanym a złem dozwolonym stanowi cena biletu i „klasa" odnośnego teatru.W Nowym Yorku, gdzie mamy więcej żydowskich dyrektorów teatralnych, niż ich kiedykolwiek będzie w Jerozolimie, granica eksperymentów teatralnych w zakazanych dziedzinach przesuwa się coraz dalej.W ubiegłym sezonie przedstawienie „Afrodyty" było atakiem frontowym, skierowanym chyba świadomie na ostatnie okopy skrupułów i konserwatyzmu moralnego.Oglądamy tam obrazy czysto wschodnie w pełni zmysłowego wyuzdania.Mężczyźni w przepaskach na biodrach, skórach lamparcich i koźlich, kobiety w przejrzystych szatach z pajęczej tkaniny, rozciętych aż po biodra, wywierały piorunujące wrażenie, którego punktem kulminacyjnym było odsłonięcie zupełnie nagiej dziewczyny o ciele pomalowanym tak, by miało pozór marmuru.Była to niemal ostateczna granica tego, co można oglądać w życiu rzeczywistym.Wystawiał sztukę oczywiście Żyd.Bezwstyd aluzji, śmieszność sytuacji, była owocem długotrwałych studiów nad sztuką uwodzenia zmysłów.Gdy „Afrodyta" ukazała się na scenie, mówiono, że policja wystąpiła przeciwko wystawieniu sztuki; niektórzy jednak utrzymywali, że była to zręczna reklama dziennikarska, mająca podniecić ciekawość ogółu przez zapowiedź nieprzyzwoitości przedstawienia.Mówiono także, że nawet wówczas, gdyby interwencja policji miała miejsce naprawdę, to i w tym wypadku nieproporcjonalny do liczby ludności żydowskiej procent sędziów Żydów w sądownictwie nowojorskim spowodowałby niechybnie uwolnienie żydowskich dyrektorów teatru od wszelkiej odpowiedzialności.W każdym razie sztukę pozostawiono w spokoju.Sprzedaż narkotyków sprzeciwia się prawu; nie sprzeciwia mu się widocznie podstępne szerzenie trucizny moralnej.Rozwiązła atmosfera „kabaretów” i „zabaw nocnych” jest pochodzenia żydowskiego.Jest to import żydowski.Od pierwszorzędnych do ostatniorzędnych, są to wszystko przedsiębiorstwa żydowskie.Bulwary paryskie ani Montmartre nie mogą co do lubieżności tych widowisk równać się z Nowym Yorkiem.Natomiast ani Nowy York, ani żadne inne miasto amerykańskie nie posiada Komedii Francuskiej, która do pewnego stopnia równoważy to zło Paryża.Cóż pisarze dramatyczni mogą mieć wspólnego z tym bagnem zmysłowości? Co mogą mieć z nim wspólnego artyści o talencie tragicznym albo komicznym? Mamy obecnie epokę chórzystek, dziewcząt, których poziom umysłowy nie dorasta do sceny, i dla których życie sceniczne nie może stanowić odpowiedniej kariery.Przypadkowo tylko wielki pisarz dramatyczny, jakiś Shaw, jakiś Masefield, Barrie, Ibsen, lub inny zasłużony autor chrześcijański dostaje się na scenę i to na bardzo krótki przeciąg czasu; zmiata ich szybko potok elektrycznych efektów świetlnych, toteż żyją jeszcze tylko w książkach ku rozkoszy ludzi, rozumiejących jeszcze, czym teatr być powinien.Trzecim rezultatem opanowania przez Żydów sceny amerykańskiej jest pojawienie się systemu „gwiazd nowojorskich" na afiszach teatralnych.Ostatnie lata teatru zaznaczyły się wielką liczbą „gwiazd", które w rzeczywistości nigdy nie wzeszły i z pewnością nigdy nie świeciły, lecz które podnoszono wysoko na mury reklamowe żydowskich syndykatów teatralnych dla wywołania wśród publiczności wrażenia, że te słabe płomyki latarniane błyszczą na wzniosłym niebie doskonałości dramatycznej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl