Pokrewne
- Strona Główna
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoć nas połšczy
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Tom Clancy Jack Ryan, Jr. 05 Zwierzchnik [2014]
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Cornwell Bernard Trylogia Arturiańska Tom 1 Zimowy Monarcha (3)
- Crichton Michael Linia Czasu (2)
- Harrison Harry Rebelia w czasie
- Judith McNaught DoskonałoÂść
- Roger Zelazny Aleja Potepienia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- cukrzycowo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyjaciele otworzyli worki, aby dzieci mogły się z nich wydostać.Patrzyli, jak kobiety w milczeniu dosiadają koni.Pomogli dzieciom wspiąć się na siodła.Cała gromadka oddaliła się galopem.- A teraz - powiedział Elryk gwałtownie - musimy wykonać jeszcze dzisiaj w nocy resztę naszego planu, niezależnie od tego, czy wysłannik dotarł do Dyvima Slorma, czy też nie.Nie zniosę bezczynnego przyglądania się jeszcze jednej takiej masakrze.Terarn Gashtek spił się do nieprzytomności.Leżał rozciągnięty na piętrze jednego z nie tkniętych płomieniem domów.Elryk i Moonglum podkradli się do niego.Podczas gdy albinos pilnował, by nikt im nie przeszkodził, jego przyjaciel ukląkł przy wodzu barbarzyńców i ostrożnie, zręcznymi palcami sięgnął pomiędzy fałdy ubrania pijanego mężczyzny.Moonglum uśmiechnął się z zadowoleniem i wyciągnął wyrywającego się kota, a na jego miejsce włożył wcześniej przygotowaną wypchaną skórę królika.Trzymając zwierzę w mocnym uścisku niski mężczyzna wstał i skinął Elrykowi głową.Obaj po cichu opuścili budynek i jęli przedzierać się pomiędzy bezładnie rozstawionymi namiotami.- Upewniłem się, że Drinij Bara leży na dużym wozie -powiedział Melnibonéanin.- Teraz szybko, największe niebezpieczeństwo mamy już za sobą.- A kiedy wreszcie czarnoksiężnik i kot wymienią krew - zapytał Moonglum - i kiedy dusza Drinij Bary na powrót znajdzie się w jego ciele, co wtedy?- Wówczas nasze połączone siły mogą wystarczyć, by przynajmniej powstrzymać dalszy napór barbarzyńców, ale.- albinos przerwał, widząc zbliżającą się do nich dużą grupę wymachujących rękami wojowników.- Ależ to białowłosy i jego mały przyjaciel - roześmiał się jeden z nich.- Dokąd się wybieracie, kamraci?Elryk wyczuł ich nastrój.Wcześniejsza rzeź nie zaspokoiła w pełni ich żądzy krwi.Szukali kłopotów.- Nigdzie w szczególności - odparł.Barbarzyńcy podeszli chwiejnym krokiem, otaczając dwójkę przyjaciół.- Wiele słyszeliśmy o twoim dziwnym ostrzu, człowieku z Zachodu - prowodyr wyszczerzył zęby w uśmiechu.-Ciekawe, jak się sprawdzi w spotkaniu z prawdziwą bronią.- Wojownik wyszarpnął jatagan zza pasa.- Co ty na to?- Oszczędzę ci tego - odparł zimno Elryk.- Cóż za łaskawość! Wolałbym jednak, byś przyjął moje zaproszenie.- Dajcie nam przejść - powiedział Moonglum.Twarze barbarzyńców spoważniały nagle.- Jakim tonem mówisz do zdobywców świata? - zapytał ich przywódca.- Lepiej to załatwmy - powiedział Elryk do przyjaciela.Wyszarpnął ostrze z pochwy.Miecz zadźwięczał cicho, szyderczym tonem.Barbarzyńcy usłyszeli to i zawahali się na moment.- No i.? - zapytał Elryk, trzymając w dłoni obdarzoną czuciem klingę.Wyglądało na to, że wojownik będący prowodyrem grupy nie za bardzo wiedział, co robić.W końcu zmusił się, by zawołać głośno:- Czyste żelazo z łatwością przezwycięży czarnoksięskie sztuczki - i rzucił się do ataku.Elryk, wdzięczny za nadarzającą się możliwość zemsty, odbił uderzenie, odepchnął klingę barbarzyńcy i wymierzył cios, który wciął się w tułów napastnika tuż nad biodrem.Mężczyzna krzyknął i umarł.Moonglum, walcząc z dwoma wojownikami naraz, zabił jednego z nich, lecz drugi krótkim, szybkim cięciem drasnął lewe ramię Elwheryj-czyka.Ten jęknął i upuścił kota.Albinos doskoczył i powalił barbarzyńcę jednym uderzeniem.Zwiastun Burzy zawodząc ogłaszał swój tryumf.Reszta napastników odwróciła się i uciekła.- Czy jesteś ciężko ranny? - wydyszał Elryk, lecz Moonglum klęcząc wpatrywał się w mrok.- Szybko, Elryku, czy widzisz kota? Upuściłem go w czasie walki.Jeżeli go zgubiliśmy, my także jesteśmy zgubieni.Przyjaciele gorączkowo jęli przeszukiwać obozowisko.Niestety, bez skutku.Kot bowiem, z właściwym jego gatunkowi talentem, zaszył się w jakimś bezpiecznym miejscu.Parę chwil później z domostwa, które obrał na swą kwaterę Terarn Gashtek, dobiegła ich nieopisana wrzawa.- Odkrył, że kot został skradziony! - wykrzyknął Moonglum.- I co teraz?- Nie wiem.Szukajmy dalej i miejmy nadzieję, że nikt nas nie podejrzewa.Kontynuowali obławę, ale bez rezultatu.Nadal byli zajęci poszukiwaniami, gdy podeszło do nich kilku barbarzyńców.- Wódz życzy sobie z wami mówić - powiedział jeden z nich.- Dlaczego?- Tego dowiecie się od niego.Idziemy.Niechętnie, przyjaciele ruszyli za wojownikami i stanęli przed rozjuszonym Terarnem Gashtekiem.Zwiastun Pożogi zaciskał w szponiastej ręce wypchaną skórę królika, a jego twarz była ściągnięta wściekłością.- Pozbawiono mnie władzy nad czarnoksiężnikiem - ryknął wódz barbarzyńców.- Co wam o tym wiadomo?- Nie rozumiem - odparł Elryk.- Ukradziono kota, a na jego miejsce podłożono tę szmatę.Ostatnio przyłapano was na rozmowie z Drinij Barą.Myślę, że to wy jesteście odpowiedzialni za kradzież zwierzęcia.- Nic nie wiemy o całej tej sprawie - powiedział Moonglum.- W obozie panuje zamęt - warknął Terarn Gashtek.- Cały dzień zabierze mi doprowadzenie ludzi do porządku.Raz spuszczeni ze smyczy nie będą słuchać nikogo.Ale kiedy przywrócę karność, przesłucham wszystkich moich wojowników.Jeżeli okaże się, że mówicie prawdę, zostaniecie zwolnieni, ale na razie dopilnuję, byście mieli okazję porozmawiać z czarnoksiężnikiem.- Zwiastun Pożogi kiwnął głową.- Zabrać ich, rozbroić, związać i wrzucić na wóz, do czarownika.Gdy ich wyprowadzano, Elryk mruknął do przyjaciela:- Musimy uciec i odnaleźć kota, ale tymczasem wykorzystajmy okazję i naradźmy się z Drinij Barą.- Nie, bracie czarnoksiężniku - powiedział Drinij Barą w ciemnościach.- Nie pomogę ci.Nie będę ryzykował, póki nie dostanę kota.- Przecież Terarn Gashtek nie może ci już grozić.- A jeżeli schwyta zwierzę, co wtedy?Elryk umilkł.Szarpnął się w więzach, starając się ułożyć wygodniej na twardych deskach wozu.Już miał ponowić namowy, gdy ktoś odsłonił plandekę i pomiędzy jeńców wrzucono kolejnego spętanego człowieka.Znowu zapanowały ciemności.- Kim jesteś? - zapytał albinos w dialekcie barbarzyńców.- Nic nie rozumiem - odparł mężczyzna w języku używanym na Zachodzie.- Pochodzisz więc z Zachodu? - Melnibonéanin przeszedł na Wspólną Mowę.- Tak.Jestem Oficjalnym Wysłannikiem Karlaak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Przyjaciele otworzyli worki, aby dzieci mogły się z nich wydostać.Patrzyli, jak kobiety w milczeniu dosiadają koni.Pomogli dzieciom wspiąć się na siodła.Cała gromadka oddaliła się galopem.- A teraz - powiedział Elryk gwałtownie - musimy wykonać jeszcze dzisiaj w nocy resztę naszego planu, niezależnie od tego, czy wysłannik dotarł do Dyvima Slorma, czy też nie.Nie zniosę bezczynnego przyglądania się jeszcze jednej takiej masakrze.Terarn Gashtek spił się do nieprzytomności.Leżał rozciągnięty na piętrze jednego z nie tkniętych płomieniem domów.Elryk i Moonglum podkradli się do niego.Podczas gdy albinos pilnował, by nikt im nie przeszkodził, jego przyjaciel ukląkł przy wodzu barbarzyńców i ostrożnie, zręcznymi palcami sięgnął pomiędzy fałdy ubrania pijanego mężczyzny.Moonglum uśmiechnął się z zadowoleniem i wyciągnął wyrywającego się kota, a na jego miejsce włożył wcześniej przygotowaną wypchaną skórę królika.Trzymając zwierzę w mocnym uścisku niski mężczyzna wstał i skinął Elrykowi głową.Obaj po cichu opuścili budynek i jęli przedzierać się pomiędzy bezładnie rozstawionymi namiotami.- Upewniłem się, że Drinij Bara leży na dużym wozie -powiedział Melnibonéanin.- Teraz szybko, największe niebezpieczeństwo mamy już za sobą.- A kiedy wreszcie czarnoksiężnik i kot wymienią krew - zapytał Moonglum - i kiedy dusza Drinij Bary na powrót znajdzie się w jego ciele, co wtedy?- Wówczas nasze połączone siły mogą wystarczyć, by przynajmniej powstrzymać dalszy napór barbarzyńców, ale.- albinos przerwał, widząc zbliżającą się do nich dużą grupę wymachujących rękami wojowników.- Ależ to białowłosy i jego mały przyjaciel - roześmiał się jeden z nich.- Dokąd się wybieracie, kamraci?Elryk wyczuł ich nastrój.Wcześniejsza rzeź nie zaspokoiła w pełni ich żądzy krwi.Szukali kłopotów.- Nigdzie w szczególności - odparł.Barbarzyńcy podeszli chwiejnym krokiem, otaczając dwójkę przyjaciół.- Wiele słyszeliśmy o twoim dziwnym ostrzu, człowieku z Zachodu - prowodyr wyszczerzył zęby w uśmiechu.-Ciekawe, jak się sprawdzi w spotkaniu z prawdziwą bronią.- Wojownik wyszarpnął jatagan zza pasa.- Co ty na to?- Oszczędzę ci tego - odparł zimno Elryk.- Cóż za łaskawość! Wolałbym jednak, byś przyjął moje zaproszenie.- Dajcie nam przejść - powiedział Moonglum.Twarze barbarzyńców spoważniały nagle.- Jakim tonem mówisz do zdobywców świata? - zapytał ich przywódca.- Lepiej to załatwmy - powiedział Elryk do przyjaciela.Wyszarpnął ostrze z pochwy.Miecz zadźwięczał cicho, szyderczym tonem.Barbarzyńcy usłyszeli to i zawahali się na moment.- No i.? - zapytał Elryk, trzymając w dłoni obdarzoną czuciem klingę.Wyglądało na to, że wojownik będący prowodyrem grupy nie za bardzo wiedział, co robić.W końcu zmusił się, by zawołać głośno:- Czyste żelazo z łatwością przezwycięży czarnoksięskie sztuczki - i rzucił się do ataku.Elryk, wdzięczny za nadarzającą się możliwość zemsty, odbił uderzenie, odepchnął klingę barbarzyńcy i wymierzył cios, który wciął się w tułów napastnika tuż nad biodrem.Mężczyzna krzyknął i umarł.Moonglum, walcząc z dwoma wojownikami naraz, zabił jednego z nich, lecz drugi krótkim, szybkim cięciem drasnął lewe ramię Elwheryj-czyka.Ten jęknął i upuścił kota.Albinos doskoczył i powalił barbarzyńcę jednym uderzeniem.Zwiastun Burzy zawodząc ogłaszał swój tryumf.Reszta napastników odwróciła się i uciekła.- Czy jesteś ciężko ranny? - wydyszał Elryk, lecz Moonglum klęcząc wpatrywał się w mrok.- Szybko, Elryku, czy widzisz kota? Upuściłem go w czasie walki.Jeżeli go zgubiliśmy, my także jesteśmy zgubieni.Przyjaciele gorączkowo jęli przeszukiwać obozowisko.Niestety, bez skutku.Kot bowiem, z właściwym jego gatunkowi talentem, zaszył się w jakimś bezpiecznym miejscu.Parę chwil później z domostwa, które obrał na swą kwaterę Terarn Gashtek, dobiegła ich nieopisana wrzawa.- Odkrył, że kot został skradziony! - wykrzyknął Moonglum.- I co teraz?- Nie wiem.Szukajmy dalej i miejmy nadzieję, że nikt nas nie podejrzewa.Kontynuowali obławę, ale bez rezultatu.Nadal byli zajęci poszukiwaniami, gdy podeszło do nich kilku barbarzyńców.- Wódz życzy sobie z wami mówić - powiedział jeden z nich.- Dlaczego?- Tego dowiecie się od niego.Idziemy.Niechętnie, przyjaciele ruszyli za wojownikami i stanęli przed rozjuszonym Terarnem Gashtekiem.Zwiastun Pożogi zaciskał w szponiastej ręce wypchaną skórę królika, a jego twarz była ściągnięta wściekłością.- Pozbawiono mnie władzy nad czarnoksiężnikiem - ryknął wódz barbarzyńców.- Co wam o tym wiadomo?- Nie rozumiem - odparł Elryk.- Ukradziono kota, a na jego miejsce podłożono tę szmatę.Ostatnio przyłapano was na rozmowie z Drinij Barą.Myślę, że to wy jesteście odpowiedzialni za kradzież zwierzęcia.- Nic nie wiemy o całej tej sprawie - powiedział Moonglum.- W obozie panuje zamęt - warknął Terarn Gashtek.- Cały dzień zabierze mi doprowadzenie ludzi do porządku.Raz spuszczeni ze smyczy nie będą słuchać nikogo.Ale kiedy przywrócę karność, przesłucham wszystkich moich wojowników.Jeżeli okaże się, że mówicie prawdę, zostaniecie zwolnieni, ale na razie dopilnuję, byście mieli okazję porozmawiać z czarnoksiężnikiem.- Zwiastun Pożogi kiwnął głową.- Zabrać ich, rozbroić, związać i wrzucić na wóz, do czarownika.Gdy ich wyprowadzano, Elryk mruknął do przyjaciela:- Musimy uciec i odnaleźć kota, ale tymczasem wykorzystajmy okazję i naradźmy się z Drinij Barą.- Nie, bracie czarnoksiężniku - powiedział Drinij Barą w ciemnościach.- Nie pomogę ci.Nie będę ryzykował, póki nie dostanę kota.- Przecież Terarn Gashtek nie może ci już grozić.- A jeżeli schwyta zwierzę, co wtedy?Elryk umilkł.Szarpnął się w więzach, starając się ułożyć wygodniej na twardych deskach wozu.Już miał ponowić namowy, gdy ktoś odsłonił plandekę i pomiędzy jeńców wrzucono kolejnego spętanego człowieka.Znowu zapanowały ciemności.- Kim jesteś? - zapytał albinos w dialekcie barbarzyńców.- Nic nie rozumiem - odparł mężczyzna w języku używanym na Zachodzie.- Pochodzisz więc z Zachodu? - Melnibonéanin przeszedł na Wspólną Mowę.- Tak.Jestem Oficjalnym Wysłannikiem Karlaak [ Pobierz całość w formacie PDF ]