[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Królowa Sough wskazała mu ręką, by odszedł. Perłowy Wojownik tego nie zrobi! Perłowy Wojownik nie może się sprze-ciwiać, nawet tutaj!Zbrojny zachichotał obleśnie i zawrócił konia, znikając im z oczu. Zaatakuje nas?  spytała Oone.Królowa kierowała łódz w dopływ rzeki.Wolała zapewne opuścić głównynurt, by uniknąć konfliktu. Nie ma pozwolenia  powiedziała. Ach!Woda przybrała rubinową barwę, a brzegi porastać zaczynał lśniący, brunat-ny mech wspinający się wysoko na skały.Elryk miał wrażenie, że z obu wyso-kich brzegów spoglądają nań wiekowe oblicza, nie wyczuwał jednak żadnej groz-by.Czerwony płyn przypominał wino, panowała atmosfera odprężenia i spokoju.Czyżby Królowa znała wszystkie bezpieczne zakątki tego świata? To miejsce pozostaje pod wpływem mojego przyjaciela, Edifa  powie-działa. Jego głównym obszarem zainteresowania jest poezja, ale jak teraz sięzachowa, tego nie wiem.Przywykli już do specyficznych kwestii wygłaszanych przez Królową, niemieli jednak żadnego pojęcia, kim może być Edif, zresztą minęli szybko jego do-menę, docierając do pustyni oddzielonej od rzeki ciągnącymi się na obu brzegachrzędami palm.Wszystko zdawało się zapowiadać oazę, ale ta się nie pojawiła.Wkrótce niebo znów przybrało barwę plam wątrobowych, po obu stronachwyrosły wysokie skalne ściany, a powietrze wypełnił mdlący odór.Perfumy, nie-119 gdyś słodkie, teraz zjełczałe, dania, na widok których ślina napływała do ust, wy-schnięte już i zepsute, kwiaty nie kuszące, ale jedynie przypominające o śmierci.W skalnych ścianach pojawiały się odbijające echo jaskinie.Królowa Soughspoglądała na nie lękliwie i starała żeglować pośrodku rzeki.Elryk dostrzegałw jaskiniach sylwetki przemieszczające się tak nad wodą, jak i pod nią.Dostrzegałczerwone, rozwierające się usta, blade oczy wpatrzone bez mrugnięcia.Stwory tenosiły piętno Chaosu i Elryk zatęsknił zarówno za swoim runicznym mieczem, zapatronującym mu Księciem Piekieł, za wszystkimi czarami i zaklęciami.Ostatecznie nie był zdziwiony, gdy z wnętrza jednej z jaskiń dobiegł ich głos. Jestem Balis Jamon, Książę Krwi, i pożądam nerek. Tylko przepływamy tędy!  odkrzyknęła Królowa. Nie jestem dla cie-bie pożywieniem i nigdy nie będę! Ale ich nerki! Ich!  nie ustępował głos. Od tak dawna nie jadłemniczego świeżego.Chcę nerek! Choć kawalątek!Elryk wyciągnął szablę i sztylet, Oone zrobiła to samo. Moich nie dostaniesz, panie!  powiedział albinos. Ani moich  dodała Oone, poszukując zródła głosu.Nie mieli pojęcia,w której właściwie jaskini ukrywał się mówiący. Jestem Balis Jamon, Książę Krwi.Zapłaćcie rogatkowe.Dwie nerki! Jeśli już, to mogę ci wydrzeć twoje, panie.Jak wolisz?  stwierdził Elryk. Zaprawdę?Coś poruszyło się w najgłębszej jaskini i woda spieniła się u jej wylotu.Cośwyłoniło się i zaczęło brodzić ku nim owinięte na wpół zgniłymi wodorostamii zwiędłymi kwiatami wodnymi.Uniosło rogaty ryj i spojrzało na nich dwomadrobnymi czarnymi oczkami.Kły były połamane, pożółkłe i poczerniałe, a po-między nimi poruszał się czerwony jęzor strącający do wody pasemka przegni-łego mięsa.Jedną pazurzastą łapę istota przyciskała do piersi, a gdy ją odjęła,dostrzegli ciemną, pustą dziurę w miejscu, gdzie powinno być serce. Jestem Balis Jamon, Książę Krwi.Spójrzcie, ile jeszcze muszę zdobyć, bydopełnić me jestestwo.Miejcie miłosierdzie, ludkowie.Nerka albo i dwie, a po-zwolę wam odejść.Wy macie wszystko, a ja nie mam nic.Znajcie sprawiedliwość,podzielcie się ze mną. To jedyna sprawiedliwość, jaką mam dla ciebie, panie Balis  powiedziałElryk, machając nieco zbyt drobną w takiej potrzebie szablą. Nigdy nie złożysz się do kupy!  krzyknęła Królowa. Przynajmniejdopóki nie zrozumiesz, czym jest miłosierdzie! Nie jestem chciwy! Jedna nerka wystarczy!  Szponiasta łapa wyciągnęłasię w kierunku Elryka, który zamachnął się ostrzem, ale chybił.Ponowił cięcietrafiając w bok istoty, która nie poniosła prawie żadnego uszczerbku.Aapa spró-bowała złapać szablę, i Elryk cofnął oręż.Balis Jamon jęknął żałośnie i wyciągnąłobie łapy po albinosa.120  Dość! Masz swoją nerkę!  Oone podała mu coś ociekającego wodą.Proszę, Balisie Jamon.A teraz nas puść.Doszliśmy do porozumienia? Zgoda. Ugłaskany Księże Krwi wziął ostrożnie podarunek Oony i umie-ścił go w dziurze w piersi. Dobrze, jedzcie. I zaspokoiwszy zarówno głód,jak i dumę, ruszył z powrotem do swej jaskini. Co mu dałaś?  spytał zdumiony, ale i wdzięczny za wybawienie z opresjiElryk. Wielką fasolę  uśmiechnęła się Oone. Z zapasu, który wciąż noszęw sakwie.Przypomina kształtem nerkę, szczególnie ociekająca wodą.Wątpię, bypoznał oszustwo, to prymitywne stworzenie.Królowa Sough patrzyła przez cały czas w górę, nawet wtedy, gdy minąwszyjaskinie, kierowała łódz ku rozlewisku, nad którym urządziły sobie wodopój ba-woły.Zwierzęta przerywały picie, podnosiły łby i popatrywały na nich z ostrożnąciekawością.Elryk podążył za wzrokiem Królowej, ale dostrzegł tylko monotonne, ołowia-ne niebo.Schował szablę. Tutejsze stwory Chaosu wydają się dość prostackie.Mają mniej inteligencjiniż te, które spotykałem. Owszem  powiedziała Oone bez zdziwienia. To zupełnie możliwe.Ona może być.Aódz uniosła się nagle i przez chwilę Elryk gotów był sądzić, że to amatorcynaderek wrócił, by wziąć odwet za szpetny podstęp, ale okazało się, że to tyl-ko wielka fala dzwignęła stateczek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl