Pokrewne
- Strona Główna
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoć nas połšczy
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Tom Clancy Jack Ryan, Jr. 05 Zwierzchnik [2014]
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Cornwell Bernard Trylogia Arturiańska Tom 1 Zimowy Monarcha (3)
- Adobe.Photoshop.7.PL.podręcznik.uzytkownika.[osiolek.pl] (4)
- Tomasz Olszakowski Pan Samochodzik i Arka Noego
- pbi11
- Archer Jeffrey Co do grosza 2 z 2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dmn.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Płomienie świeciły coraz słabiej, a wyrazrezygnacji rysował się na jego twarzy.Elryk wykorzystał te cierpienia jako zródłosiły i ciął Płomiennego Boga prosto w głowę.Kiedy ostrze zagłębiło się w ciele, płomienie zgasły.Elryk krzyczał, bowiemolbrzymia fala energii wlała się w jego duszę.Upadł wypuszczając ZwiastunaBurzy.Jego ciało nie mogło pomieścić takiej ilości energii.Turlał się więc poziemi jęcząc, nogi kopały ściany.Wydawało mu się, że cała krew wyparowałaz jego żył. Uwolnij mnie od tego, Ariochu!Pełen był energii Boga, której ciało śmiertelnika nie mogło pomieścić.Naglezobaczył tuż nad sobą piękną i spokojną twarz. Skończone.Już po wszystkim powiedział czysty i łagodny głos.Mimoże istota nie wykonała żadnego ruchu, przestał cierpieć. Wiele wieków temu ciągnął głos ja, Donblas, Strażnik Sprawiedli-wości, przybyłem do Nadsokoru.Nie mogłem się zbytnio mieszać w wewnętrznesprawy ludzi, bowiem Prawo uważa, iż są oni sami odpowiedzialni za swój los.Ale teraz Równowaga Kosmiczna uległa zachwianiu i straszliwe siły działają naZiemi.Jesteś, Elryku, sługą Chaosu, lecz wielokrotnie działałeś na rzecz Prawa.Złamałem więc swoje zasady i przyszedłem ci pomóc.Wtedy Elryk zamknął oczy i po raz pierwszy w życiu poczuł spokój.Cier-pienie ustało, nadal wypełniała go olbrzymia energia.Kiedy otworzył oczy, niebyło już Donblasa ani zapory.Albinos podniósł Zwiastuna Burzy, włożył go dopochwy.Zobaczył, że oparzenia zniknęły, a jego ubranie pozostało nietknięte.Czyżby to wszystko mu się śniło?Potrząsnął głową.Był wolny i silny.Teraz mógł rozprawić się z Królem Uri-shem i Theleb K aarnem.Nagle usłyszał dochodzący z zewnątrz odgłos kroków.Przez szpary pomiędzy kamieniami dobiegało trochę światła, dlatego od razu roz-poznał wchodzącego. Moonglum!66Człowiek ze wschodu uśmiechnął się z ulgą i schował swoje dwa miecze. Przyszedłem pomóc ci, ale widzę, że już tego nie potrzebujesz! Już nie.Zabiłem Płomiennego Boga.Opowiem ci o tym pózniej.A co siędziało z tobą? Kiedy zrozumiałem, że wpadliśmy w pułapkę, pomyślałem, iż będzie le-piej, jak jeden z nas pozostanie wolny.Oni chcieli ciebie.Schowałem się więcw górze śmieci w sali koronacyjnej Urisha.Wszystko słyszałem i kiedy tylko sta-ło się to możliwe, przybiegłem tutaj. Coś jeszcze? Tak.Urish też słyszał o karawanie powracającej do Tanelorn.On nienawi-dzi tego miasta.Chyba dlatego, że jest tym wszystkim, czym nie jest Nadsokor. I ma zamiar zaatakować karawanę Rackhira? Tak, a Theleb K aarn ma wezwać jakieś stworzenia, aby mu pomóc.Rac-khir chyba nie może odwołać się do magii. Służył kiedyś Chaosowi, ale ci co żyją w Tanelorn nie mają nadludzkichpanów. To samo wywnioskowałem z ich rozmowy. Kiedy zaatakują? Wyjechali, kiedy tylko skończyli z tobą.Urish jest niecierpliwy. Bezpośredni atak na karawanę nie leży w zwyczaju żebraków. Oni mają ze sobą potężnego czarownika. To prawda przyznał Elryk marszcząc brwi. Bez Pierścienia Królówmoja moc jest ograniczona.On pozwala rozpoznać mnie jako człowieka z kró-lewskiej rodziny Melnibon.Tej, która zawarła tyle układów z żywiołami.Muszęodnalezć swój pierścień.Tylko wtedy będziemy mogli pomóc Rackhirowi. Mówili coś o Skarbie Urisha.Na sali jest tylko kilku uzbrojonych ludzi.Elryk uśmiechnął się. Jestem gotów.Mam w sobie jeszcze moc Płomiennego Boga.Myślę, żemoglibyśmy pokonać teraz całą armię.Twarz jego towarzysza ożywiła się. Chodzmy więc.Tędy dojdziemy do drzwi przy tronie.Tak też zrobili.Melnibonanin nie tracąc czasu rozbił mieczem zasuwę.Powejściu do sali zatrzymał się.Była oświetlona dziennym światłem.Nie dostrzegliani jednego żebraka.Za to na tronie Urisha siedziała gruba, łuskowata, zielono--żółto-czarna rzecz.Z jej strasznej, uśmiechniętej mordy ściekała brązowa flegma.Stworzenie podniosło jedną ze swoich licznych łap, parodiując znak powitania. Dzień dobry powiedziała niewinnym głosem. Jestem strażnikiemSkarbu Urisha. Demon z piekła rodem, wezwany przez Theleb K aarna stwierdził ksią-żę. Musiał naprawdę wiele ćwiczyć, aby równie okropne potwory słuchały sięgo.67Marszcząc czoło albinos chwycił Zwiastuna Burzy i z niejakim zdziwieniemsprawdził, że runiczne ostrze wcale nie było spragnione. Ostrzegam cię syknął demon. %7ładen miecz nie może mnie zabić,nawet ten.Takie są moje właściwości. O czym on mówi? szepnął, nie spuszczając demona z oczu, Moonglum. Należy do najpotężniejszych demonów.To strażnik.Zaatakuje tylko wte-dy, gdy my zaczniemy.Jest chroniony przed wielkimi mieczami.Jeśli na niegoruszymy, wszystkie siły piekielne przyjdą mu w razie czego na pomoc. Ale właśnie dopiero co pokonałeś boga! Kim jest przy nim zwykły demon? Słabego boga przypomniał Elryk. A ten demon jest bardzo potężny.Reprezentuje wszystkich, którzy zjawiliby się tutaj, aby dotrzymać układu o stra-ży.Jeśli chcemy pomóc Rackhirowi, to nie mamy teraz czasu na bawienie sięw magików, by go pokonać.Albinos odwrócił się ku tronowi i z drwiną w głosie powiedział: %7łegnaj, potworze! Oby twój pan nigdy cię nie uwolnił.Zgnijesz siedząctutaj do końca świata!Rozzłoszczony demon odpowiedział: Moim panem jest Theleb K aarn.Jeden z najpotężniejszych czarownikówspośród twego gatunku.Elryk potrząsnął głową. Nie z mojego gatunku.Niedługo go zniszczę, a ty zostaniesz tutaj, dopókinie wymyślę sposobu, jak się ciebie pozbyć.Dwaj towarzysze opuścili bez dalszej zwłoki salę tronową.Gdy wyszli na ze-wnątrz, zachciało się im wymiotować od smrodu.Lek księcia zniknął wraz z jegotorbą, więc nie mogli obronić się przed tymi rozkosznymi zapachami.Moon-glum splunął, po czym spojrzał przed siebie i wyjął z pochew oba miecze. Elryku!Dziesiątki żebraków uzbrojonych w siekiery, noże i kije biegło ku nim. Idzie zakąska dla ciebie, Zwiastunie Burzy! Melnibonanin wyjął mieczi ruszył na żebraków wywijając nim nad głową.Dwóch spośród nich zrozumia-ło i cofnęło się, ale reszta ciągnęła dalej na dwóch towarzyszy.Zanim pierw-sze krople krwi spadły na ziemię, Elryk uciął jedną głowę i ramię.Moonglumzmierzył się jednocześnie z dwoma żebrakami.Tymczasem Zwiastun Burzy roz-prawiał się z przeciwnikami w szybszym tempie, niż można było liczyć kolejnetrupy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Płomienie świeciły coraz słabiej, a wyrazrezygnacji rysował się na jego twarzy.Elryk wykorzystał te cierpienia jako zródłosiły i ciął Płomiennego Boga prosto w głowę.Kiedy ostrze zagłębiło się w ciele, płomienie zgasły.Elryk krzyczał, bowiemolbrzymia fala energii wlała się w jego duszę.Upadł wypuszczając ZwiastunaBurzy.Jego ciało nie mogło pomieścić takiej ilości energii.Turlał się więc poziemi jęcząc, nogi kopały ściany.Wydawało mu się, że cała krew wyparowałaz jego żył. Uwolnij mnie od tego, Ariochu!Pełen był energii Boga, której ciało śmiertelnika nie mogło pomieścić.Naglezobaczył tuż nad sobą piękną i spokojną twarz. Skończone.Już po wszystkim powiedział czysty i łagodny głos.Mimoże istota nie wykonała żadnego ruchu, przestał cierpieć. Wiele wieków temu ciągnął głos ja, Donblas, Strażnik Sprawiedli-wości, przybyłem do Nadsokoru.Nie mogłem się zbytnio mieszać w wewnętrznesprawy ludzi, bowiem Prawo uważa, iż są oni sami odpowiedzialni za swój los.Ale teraz Równowaga Kosmiczna uległa zachwianiu i straszliwe siły działają naZiemi.Jesteś, Elryku, sługą Chaosu, lecz wielokrotnie działałeś na rzecz Prawa.Złamałem więc swoje zasady i przyszedłem ci pomóc.Wtedy Elryk zamknął oczy i po raz pierwszy w życiu poczuł spokój.Cier-pienie ustało, nadal wypełniała go olbrzymia energia.Kiedy otworzył oczy, niebyło już Donblasa ani zapory.Albinos podniósł Zwiastuna Burzy, włożył go dopochwy.Zobaczył, że oparzenia zniknęły, a jego ubranie pozostało nietknięte.Czyżby to wszystko mu się śniło?Potrząsnął głową.Był wolny i silny.Teraz mógł rozprawić się z Królem Uri-shem i Theleb K aarnem.Nagle usłyszał dochodzący z zewnątrz odgłos kroków.Przez szpary pomiędzy kamieniami dobiegało trochę światła, dlatego od razu roz-poznał wchodzącego. Moonglum!66Człowiek ze wschodu uśmiechnął się z ulgą i schował swoje dwa miecze. Przyszedłem pomóc ci, ale widzę, że już tego nie potrzebujesz! Już nie.Zabiłem Płomiennego Boga.Opowiem ci o tym pózniej.A co siędziało z tobą? Kiedy zrozumiałem, że wpadliśmy w pułapkę, pomyślałem, iż będzie le-piej, jak jeden z nas pozostanie wolny.Oni chcieli ciebie.Schowałem się więcw górze śmieci w sali koronacyjnej Urisha.Wszystko słyszałem i kiedy tylko sta-ło się to możliwe, przybiegłem tutaj. Coś jeszcze? Tak.Urish też słyszał o karawanie powracającej do Tanelorn.On nienawi-dzi tego miasta.Chyba dlatego, że jest tym wszystkim, czym nie jest Nadsokor. I ma zamiar zaatakować karawanę Rackhira? Tak, a Theleb K aarn ma wezwać jakieś stworzenia, aby mu pomóc.Rac-khir chyba nie może odwołać się do magii. Służył kiedyś Chaosowi, ale ci co żyją w Tanelorn nie mają nadludzkichpanów. To samo wywnioskowałem z ich rozmowy. Kiedy zaatakują? Wyjechali, kiedy tylko skończyli z tobą.Urish jest niecierpliwy. Bezpośredni atak na karawanę nie leży w zwyczaju żebraków. Oni mają ze sobą potężnego czarownika. To prawda przyznał Elryk marszcząc brwi. Bez Pierścienia Królówmoja moc jest ograniczona.On pozwala rozpoznać mnie jako człowieka z kró-lewskiej rodziny Melnibon.Tej, która zawarła tyle układów z żywiołami.Muszęodnalezć swój pierścień.Tylko wtedy będziemy mogli pomóc Rackhirowi. Mówili coś o Skarbie Urisha.Na sali jest tylko kilku uzbrojonych ludzi.Elryk uśmiechnął się. Jestem gotów.Mam w sobie jeszcze moc Płomiennego Boga.Myślę, żemoglibyśmy pokonać teraz całą armię.Twarz jego towarzysza ożywiła się. Chodzmy więc.Tędy dojdziemy do drzwi przy tronie.Tak też zrobili.Melnibonanin nie tracąc czasu rozbił mieczem zasuwę.Powejściu do sali zatrzymał się.Była oświetlona dziennym światłem.Nie dostrzegliani jednego żebraka.Za to na tronie Urisha siedziała gruba, łuskowata, zielono--żółto-czarna rzecz.Z jej strasznej, uśmiechniętej mordy ściekała brązowa flegma.Stworzenie podniosło jedną ze swoich licznych łap, parodiując znak powitania. Dzień dobry powiedziała niewinnym głosem. Jestem strażnikiemSkarbu Urisha. Demon z piekła rodem, wezwany przez Theleb K aarna stwierdził ksią-żę. Musiał naprawdę wiele ćwiczyć, aby równie okropne potwory słuchały sięgo.67Marszcząc czoło albinos chwycił Zwiastuna Burzy i z niejakim zdziwieniemsprawdził, że runiczne ostrze wcale nie było spragnione. Ostrzegam cię syknął demon. %7ładen miecz nie może mnie zabić,nawet ten.Takie są moje właściwości. O czym on mówi? szepnął, nie spuszczając demona z oczu, Moonglum. Należy do najpotężniejszych demonów.To strażnik.Zaatakuje tylko wte-dy, gdy my zaczniemy.Jest chroniony przed wielkimi mieczami.Jeśli na niegoruszymy, wszystkie siły piekielne przyjdą mu w razie czego na pomoc. Ale właśnie dopiero co pokonałeś boga! Kim jest przy nim zwykły demon? Słabego boga przypomniał Elryk. A ten demon jest bardzo potężny.Reprezentuje wszystkich, którzy zjawiliby się tutaj, aby dotrzymać układu o stra-ży.Jeśli chcemy pomóc Rackhirowi, to nie mamy teraz czasu na bawienie sięw magików, by go pokonać.Albinos odwrócił się ku tronowi i z drwiną w głosie powiedział: %7łegnaj, potworze! Oby twój pan nigdy cię nie uwolnił.Zgnijesz siedząctutaj do końca świata!Rozzłoszczony demon odpowiedział: Moim panem jest Theleb K aarn.Jeden z najpotężniejszych czarownikówspośród twego gatunku.Elryk potrząsnął głową. Nie z mojego gatunku.Niedługo go zniszczę, a ty zostaniesz tutaj, dopókinie wymyślę sposobu, jak się ciebie pozbyć.Dwaj towarzysze opuścili bez dalszej zwłoki salę tronową.Gdy wyszli na ze-wnątrz, zachciało się im wymiotować od smrodu.Lek księcia zniknął wraz z jegotorbą, więc nie mogli obronić się przed tymi rozkosznymi zapachami.Moon-glum splunął, po czym spojrzał przed siebie i wyjął z pochew oba miecze. Elryku!Dziesiątki żebraków uzbrojonych w siekiery, noże i kije biegło ku nim. Idzie zakąska dla ciebie, Zwiastunie Burzy! Melnibonanin wyjął mieczi ruszył na żebraków wywijając nim nad głową.Dwóch spośród nich zrozumia-ło i cofnęło się, ale reszta ciągnęła dalej na dwóch towarzyszy.Zanim pierw-sze krople krwi spadły na ziemię, Elryk uciął jedną głowę i ramię.Moonglumzmierzył się jednocześnie z dwoma żebrakami.Tymczasem Zwiastun Burzy roz-prawiał się z przeciwnikami w szybszym tempie, niż można było liczyć kolejnetrupy [ Pobierz całość w formacie PDF ]