[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie rozumiecie? Tedy wam inaczej tak powiem: gdy naczynie zbyt pełne, to jedna kropla je przeleje.Więc zapał ogarniał rycerstwo tak wielki, iż Maćko musiał go hamować, bo chcieli zaraz na koń siadać ido Sieradza ciągnąć.- Bądzcie gotowi - mówił im - ale czekajcie cierpliwie.Już też i o nas nie zapomnąWięc trwali w gotowości, ale czekali długo, tak nawet długo, że niektórzy poczęli znów wątpić.LeczMaćko nie wątpił, bo jako z przylotu ptactwa poznaje się nadejście wiosny, tak on, jako człekdoświadczony, umiał z rozmaitych oznak wywnioskować, że zbliża się wojna - i to wielka.Więc naprzód nakazano łowy we wszystkich borach i puszczach królewskich, tak ogromne, jakichnajstarsi ludzie nie pamiętali.Zbierano tedy tysiącami osaczników na obławy, na których padały całestada żubrów, turów, jeleni, dzików i różnej pomniejszej zwierzyny.Lasy dymiły przez całe tygodnie imiesiące, w dymach zaś wędzono solone mięsiwo, a następnie odsyłano je do miast wojewódzkich, astamtąd na skład do Płocka.Oczywistym było, że szło o zapasy dla wielkich wojsk.Maćko wiedziałdobrze, co o tym myśleć, bo takie same łowy nakazywał przed każdą większą wyprawą na LitwieWitold.Lecz były i inne oznaki.Oto chłopi poczęli całymi gromadami uciekać "spod Niemca" doKrólestwa i na Mazowsze.W okolicę Bogdańca przybywali głównie poddani niemieckich rycerzy zeZląska, ale wiedziano, że wszędzie dzieje się to samo, a zwłaszcza na Mazowszu.Czech gospodarzącyw Spychowie na Mazowszu przysłał stamtąd kilkunastu Mazurów, którzy schronili się do niego z Prus.Ludzie ci prosili, by im pozwolono wziąć udział w wojnie "na piechtę" - albowiem chcieli pomścić sięswych krzywd na Krzyżakach, których nienawidzili duszą całą.Powiadali też, że niektóre nadgranicznewsie w Prusiech prawie zupełnie opustoszały, albowiem kmiecie przenieśli się z żonami i dziećmi doksięstw mazowieckich.Krzyżacy wieszali wprawdzie schwytanych zbiegów, ale nieszczęsnego ludu nicjuż nie mogło powstrzymać i niejeden wolał śmierć od życia pod straszliwym jarzmem niemieckim.Następnie poczęli się roić w całym kraju "dziadowie" z Prus.Ciągnęli oni wszyscy do Krakowa.Napływali z Gdańska, z Malborga, z Torunia, z dalekiego nawet Królewca, ze wszystkich pruskich miasti ze wszystkich komandorii.Byli między nimi nie tylko dziady, ale klechowie, organiści, różni słudzyklasztorni, a nawet klerycy i księża.Domyślano się, że znoszą wiadomości o wszystkim, co się dzieje wPrusiech: o przygotowaniach wojennych, o utwierdzaniu zamków, o załogach, o wojskach najemnych igościach.Jakoż szeptano sobie, że wojewodowie po miastach wojewódzkich, a w Krakowie rajcykrólewscy zamykali się z nimi całymi godzinami, słuchając ich i spisując ich wiadomości.Niektórzywracali chyłkiem do Prus, a potem znowu zjawiali się w Królestwie.Dochodziły wieści z Krakowa, żekról i panowie rada wiedzą przez nich o każdym kroku Krzyżaków.Przeciwnie działo się w Malborgu.Pewien duchowny, zbiegły z tej stolicy, zatrzymał się u dziedzicówKoniecpola i opowiadał im, że mistrz Ulryk i inni Krzyżacy nie troszczą się o wieści z Polski i że pewnisą, iż jednym zamachem zawojują i obalą na wieki wieków całe Królestwo, "tak, aby ślad po nim niezostał".Powtarzał przy tym słowa mistrza wypowiedziane na uczcie w Malborgu: "Im ich więcej będzie,tym bardziej kożuchy w Prusiech potanieją".Gotowali się więc do wojny w radości i upojeniu, durni wewłasną siłę i pomoc, którą im wszystkie najdalsze nawet królestwa nadeślą.Lecz mimo tych wszystkich wojennych oznak, przygotowań i zabiegów, wojna nie przychodziła takprędko, jak sobie ludzie życzyli.Młodemu dziedzicowi z Bogdańca "cniło się" już także w domu.Wszystko było od dawna gotowe, dusza rwała się w nim do sławy i do boju, przeto ciężki mu był każdydzień zwłoki - i często czynił o to wymówki stryjcowi, tak jakby wojna lub pokój od niego zależały.- Boście obiecywali na pewno, że będzie - mówił - a tu nic i nic!Na to zaś Maćko:- Mądryś, ale nie bardzo! A to nie widzisz, co się dzieje?- A jak się król w ostatniej godzinie zgodzi? Mówią, że nie chce wojny.- Bo nie chce, ale któż jak nie on zakrzyknął: "Chybabym nie był królem, gdybym Drezdenko zabraćpozwolił", a Drezdenko Niemce jak wzięli, tak i dotychczas dzierżą.Ba! król nie chce rozlewu krwi chrześcijańskiej, ale panowie rada, którzy rozum mają bystry, czując większą moc polską, przypierająNiemców do ściany - i to ci jeno rzekę, że gdyby nie było Drezdenka, toby się znalazło co innego.- Bo jako słyszałem, to jeszcze mistrz Kondrat zabrał Drezdenko, a on się przecie króla bał.- Bał się, gdyż lepiej od innych przeznał potęgę polską, ale chciwości zakonnej i on nie umiałpohamować.W Krakowie mówili mi tak: stary von Ost, dziedzic Drezdenka, w czasie gdy Krzyżakizabierały Nową Marchię, pokłonił się jako hołdownik królowi, gdyż to ziemia była od wieków polska,więc chciał do Królestwa należeć.Ale zaprosili ci go Krzyżacy do Malborga, spoili winem i uzyskali odniego zapis.Wtedy to zbrakło już do ostatka królowi cierpliwości.- Wiera, że mogło mu zbraknąć - zawołał Zbyszko.Lecz Maćko rzekł:- Ale to tak jest, jako Zyndram z Maszkowic powiadał: Drezdenko to jeno kamień, przez który się ślepyprzewalił.- Gdyby zaś Niemce oddali Drezdenko, to co będzie?- To znajdzie się inny kamień [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl